Liberation (Amiga)

Liberation

Captive II
Wydania
1994()
Ogólnie
Druga część Captive, choć ani na ekranie tytułowym, ani na pudełku z grą tego nie wyczytacie :) musicie nam zaufać! FPP-owe sterowanie czterema botami - tym razem uwalniając innych, niesłusznie przetrzymywanych obywateli świata przyszłości.
Widok
FPP
Walka
czas rzeczywisty
Recenzje
Rankin Ryukenden
26.05.2006

Hm, hm, w swoim niekończącym się quescie poszukiwania dobrych RPGów trafiłem na Captive II z podtytułem Liberation (choć w zasadzie wydaje się być odwrotnie). Teraz pora na trochę wynurzeń psychologiczno-ontoligicznych. Z elementami dekadencji. W różowe paski.

Trill is now a free man.
Od wydarzeń zawartych w Captive minęło trochę czasu. Trill przy pomocy czterech niezastąpionych 'botów zdołał wywalczyć sobie wolność, honor i ciepłą posadkę. Jednak praca biurowa okazała się całkiem nudna i polegała głównie na robieniu papierowych samolocików... Dlatego gdy podczas przeglądania wiadomości natrafił na relację z masowych protestów odnośnie przetrzymywania niejakiego Jadvy, rozpoczął własne śledztwo. Okazało się że sprawa jest całkiem spora i - teraz pora, aby sprawy wziął we własne ręce nie kto inny jak Gracz - za pośrednictwem sprawdzonych droidów.
Tak w sumie można streścić historię przedstawioną w Liberation (notabene w bardzo przyjemnym dla oka intrze). Gra ta jest dość nietypowym RPGiem, całkiem sporo czerpiącym z Alternate Reality, jak również i z przygodówek... Rzecz przedstawia się jako symulator (choć "symulator" to może spore przegięcie) czterech botów w sporym, futurystycznym mieście. Zadanie postawione przed graczem to uwolnienie kolejnych niesłusznie przetrzymywanych ludzi (stąd tytuł) - co, rzecz jasna, wcale proste nie jest i wymaga sporych ilości sprytu i kombinowania.

Frag off, drekhead!
A początki wcale nie są przyjemne. Po wyborze poziomu trudności (i trybu - action/strategy) Gracz zostaje wyrzucony (podrzucony?) przed drzwiami City Records Office w centralnej strefie miasta. Jeśli gra na poziomie łatwym, dostanie dodatkowo ładny bloczek tekstu, pokrótce nakreślający cele aktualnej misji i możliwe kontakty - a jako że oba nigdzie nie są notowane, lepiej je sobie zapisać gdzieś pod ręką (zresztą podobny manewr jest niezbędny i w Amberach). Potem w zasadzie można robić co się chce. Idylla? Jest jednak parę ale... Najpierw może skrobnę coś o zaletach. W mieście Liberation (szczerze przyznam się że nie zaszedłem dość daleko żeby wiedzieć czy jest jedynym) jest całe mnóstwo miejsc, które można odwiedzić - zarówno "zwykłych" mieszkań jak i sklepów, bibliotek itp. W większości można napotkać różnych NPC, których można wypytać o różne miejsca, godzinę, poznać parę plotek/wiadomości o ratowanej osobie, można też czasem pohandlować. Co bardziej opornych można przekonać do swoich racji - tak łapówką jak i przemocą - choć w tym drugim wypadku jest bardziej prawdopodobne że rozmówca po prostu weźmie nogi za pas. Ponadto, aby ułatwić poruszanie się po mieście dwa boty mają zamontowane (w miarę) przydatne chipy - mapę i lokator. Jeśli do tego dodać możliwy środek transporu - "samochód" (raczej przypomina poduszkowiec), naprawdę spore rozmiary (kilkupoziomowego!) miasta oraz niemałe możliwości modowania robotów - wymiana kończyn, a nawet modowanie procesorków w głowie + pewna liczba statystyk -przedstawia się naprawdę świetny obraz... Jednak, jak to w życiu bywa, nic nie jest doskonałe (no, może Unreal i Perihelion =)). W przypadku C2:L główną przeszkodą w zanurzeniu się w świat gry jest interfejs. Otóż używanie przedmiotów zostało rozwiązane... hmmm... niefajnie. Nieuważne klikanie klawiszami myszki może np. doprowadzić do tego, że zamiast zapłacić za towar - otworzy się do delikwenta ogień. Co - nie muszę chyba mówić? - nie ma miłych konsekwencji, nawet jeśli weźmie się pod uwagę fakt że "prawo" działa w Liberation dość ociężale. Ponadto również inne elementy międzymordzia są mało intuicyjne (jak u licha programować mapę?). Inną przeszkodą w zwiedzaniu miasta jest jego dobijająca jednakowość. Rozumiem że takie są "wizje" przyszłości (a rację i tak ma/miał Lem) ale przemierzanie n-tej takiej samej uliczki w poszukiwaniu celu jest co najmniej niezbyt ekscytujące. Z wnętrzami wcale nie jest lepiej... No i NPC-e. Występują może w czterech-pięciu odmianach graficznych - spróbujcie znaleźć kogoś, wyjść z sektora i znaleźć ponownie!

Wetware to neural net, hello?
Teraz parę słów o stronie graficznej C2L. Ponieważ pierwsze co zrobiłem to zainstalowanie Liberation na twardym UAE-dysku, mogłem odpalić ciekawy program WallMap, przerabiający tekstury ścian na wyższe rozdzielczości, co znacznie polepsza wygląd gry (mimo zrzędzenia o braku urozmaicenia). Kosztem jest miejsce na HD, czas (proces ulepszania trwa i trwa...) - i, być może, wymagania zostają podkręcone, gdyż Captive 2 działa na autorskim engine, który chociaż pozwala jedynie na ruchy wieży szachowej, to przejścia wyświetla płynnie i wszystkie napotkane obiekty są bryłami (nawet jeśli mało szczegółowymi). Ponadto na potrzeby słabszych systemów można w pewnym stopniu obniżyć jakość obrazu. Od strony dźwiękowej - przede wszystkim w tle słychać przyjemną, orkiestro-podobną muzykę, przyspieszającą w czasie walki. Ponadto jest trochę efektów dźwiękowych, ale nic specjalnego (ile razy słyszałem nadciągający pojazd, potem łupnięcie - i uderzenie w ziemię piętro niżej, przeklęci piraci drogowi >_<)

Mimo całego mojego narzekania, Captive: Liberation jest całkiem ciekawą grą, warto kiedyś się jej przyjrzeć - ale nie oczekujcie fajerwerków i natychmiastowego wciągnięcia. Niemniej, mam zamiar potrzymać ją jeszcze trochę na HD, kto wie...

Plusy:
+naprawdę niebanalna intryga
+wielkie miasto
+modowanie robotów
+swoboda działania

Minusy:
-interfejs
-lekko przynudza

Moja ocena: 4/5


Obrazki z gry:

Dodane: 28.05.2006, zmiany: 21.11.2013


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?