Dragon Drive (JAP)

Wydania
2003()
Ogólnie
Walki potworków. W grze nie ma dowolnego spacerowania po świecie, poruszamy się pomiędzy walkami za pomocą ekranów wyboru i dialogów- coś podobnego jak we Front Mission na SNESa. Po każdej wygranej walce zdobywamy doświadczenie, a dzięki niemu punkty które możemy dowolnie przydzielić naszemu potworasowi do współczynników. Możemy mu również grzebać w DNA, dodając kwasy nukleinowe (AT,CG itd.), dzięki czemu zwiekszamy maksymalną wartość do jakiej możemy podnieść poszczególne statystyki - np. AT zwieksza maksymalną watość wszystkich satystyk o 4, a CG daje wiecej do siły i życia, a mniej do inteligencji.
Widok
same walki i gadki na statycznych ekranach
Walka
turowa
Recenzje
Lotheneil
Autor: Lotheneil
16.09.2005
Parę dni temu przeglądałam sobie Leksykon w poszukiwaniu czegoś ciekawego do zagrania. Postanowiłam że pogram w pierwszą gierkę na GBA która rzuci mi się w oczy. Kliknęłam więc losowy link i moim oczom ukazało się to, na co patrzycie w tej chwili. Z tym, że było tu wtedy nieco mniej literek :). Pomyślałam: "dziwne toto nieco... w sumie, co mi szkodzi?" I zagłębiłam się w świat Dragon Drive.

Gra okazała się kolejnym pokemonopodobnym tworem. I podobnie jak to było z wszelkiej maści produktami czekoladopodobnymi minionego systemu politycznego - sporo gorszym od oryginału. Ani to oryginalne, ani rozbudowane, a przejść się da w jedno popołudnie. W tym właściwie miejscu mogłabym skończyć swoją recenzję, ale żeby nie być gołosłowną jeszcze troszkę się nad grą poznęcam.

Gra została oparta na anime o tym samym tytule. Nie wiem jak bardzo w Japonii popularnym, ale ewidentnie widać że stanowi ona próbę wyciśnięcia z fanów jeszcze kilku jenów. Kierujemy poczynaniami młodego chłopaka który trafił właśnie do centrum Dragon Drive, miejsca gdzie w wirtualnej rzeczywistości odbywają się walki z udziałem smoków. Dostaje własnego smoczka i bierze udział w turnieju aby zostać najlepszym graczem świata. Tyle historia. Tak, wiem, porywająca. Powiem więcej - to jedna z najgorszych fabuł jakie widziałam w życiu. Prosta jak konstrukcja cepa, żadnych zwrotów akcji...Dopiero pod koniec gry robi się nieco bardziej interesująco, kiedy nie wszystko idzie po myśli organizatorów...

Ale zostawmy może mielizny scenariusza i przyjrzyjmy się oprawie audiowizualnej. I tu dla odmiany gra ma wszystko na swoim miejscu. Bardzo miła dla oka grafika, ładnie narysowane twarze postaci (chociaż to raczej zasługa twórców anime a nie gry), efektowne walki, interesujący wygląd smoków i ich spore zróżnicowanie. Do tego wpadająca w ucho ścieżkę dźwiękowa - pierwsze wrażenie więc jest jak najbardziej pozytywne.

Niestety cała reszta stoi już na zdecydowanie niższym poziomie. Cała rozgrywka to walki, walki i jeszcze raz walki, przerywane standardowymi, przegadanymi wstawkami. I absolutnie NIC więcej. Żadnego spacerowania po świecie, lokacje wybieramy za pomocą menu, jest ich sześć i przedstawione są w formie statycznych obrazków. W każdej z nich możemy sobie uciąć jałową pogawędkę z kimś kto akurat się w to samo miejsce zaplącze, ewentualnie kupić coś jeśli znaleźliśmy się w sklepie lub powalczyć na arenie. Gra sprowadza się więc do przebiegnięcia wszystkich dostępnych miejsc, pogadania ze wszystkimi którzy się nawiną a następnie udania się na arenę i stoczenia kolejnej walki. I tak od początku do szczęśliwego finału lub rzucenia gry w kąt. A gdzie odkrywanie świata, poznawanie jego mieszkańców, questy? Widać autorom wydały się zbędnymi dodatkami... a szkoda.

Może kilka słów o naszym podopiecznym i ekwipunku. Na początku gry wybieramy swój ulubiony kolor - od niego będzie zależeć żywioł do którego przynależeć będzie nasz nowy pupilek (biały - światło, czerwony - ogień, czarny - ciemność i tak dalej). Po każdej walce dostajemy punkty doświadczenia, które następnie przydzielamy do poszczególnych współczynników aż do osiągnięcia ich maksymalnych wartości. Te ostatnie zwiększamy dodając do kodu genetycznego smoczka kolejne pary zasad nukleinowych, także zdobywane w walce. Dotyczy to jednak tylko stworka którego dostaliśmy na początku, wszystkie złapane (o tym za chwilę) zdobywają poziomy w standardowy sposób, a na ich współczynniki nie mamy wpływu. Tradycyjnego ekwipunku tutaj nie ma. Jego rolę spełniają jedynie karty, które można kupić w sklepie płacąc z puli wolnych punktów doświadczenia, a czasem także dostać od innych postaci. Użyte w walce tymczasowo podwyższają współczynniki naszego podopiecznego lub go leczą, osłabiają wroga lub bezpośrednio zadają mu obrażenia.

Dlaczego jednak nazwałam tą grę klonem pokemona? Otóż po pewnym czasie dostajemy do dyspozycji salę treningową gdzie możemy do woli walczyć i trenować naszego stworka (bo wszystkie walki na arenie związane są z fabułą), jak również po zakupie czystych kart w sklepie łapać je do swojej kolekcji, a następnie wykorzystywać w walce z przeciwnikami.

No właśnie, walka. Tradycyjnie już to co najważniejsze pozostawiam na koniec. W czasie własnej tury możemy zaatakować przeciwnika, użyć karty, zmienić formę swojego smoka, przeczekać lub wystawić do boju innego pupilka. Po kolei o każdej z możliwości:
-> Atakujemy wybierając jedną z dostępnych technik. Różnią się one rodzajem (fizyczny lub żywiołowy) i ilością wydanych punktów ruchu - im więcej ich zużyjemy tym dłużej będziemy czekać na naszą kolejną turę.
-> Użycie kart już omówiłam, wybieramy jedną z nich i aktywujemy przypisany jej efekt.
-> Zmiana formy. Co dziesięć par zasad doczepionych do kodu genetycznego nasz stworek (tylko początkowy) zyskuje nową formę, co wiąże się z bonusami do współczynników. W przeciwieństwie do Pokemona możemy swobodnie te formy zmieniać, a walkę zaczynamy zawsze w podstawowej.
-> Przeczekanie tury pozwala na częściową regenerację życia lub daje małe plusy do wybranego współczynnika.
-> Wymiana smoka na innego nie wymaga raczej komentarza.
Kiedy przeciwnik nas zaatakuje możemy wybrać czy się bronimy, próbujemy uniknąć jego ciosu (obie możliwości zużywają punkty ruchu) czy też przyjmujemy cios na klatę. I ostatnia rzecz, synchronizacja. Uaktywnia się gdy próbujemy zmienić formę lub chcemy by nasz atak był potężnieszy. Wygląda jak wykres z EKG, a naszym zadaniem jest wciskać odpowiednie przyciski w miejscach pików. Od dokładności z jaką to zrobimy zależy siła ataku lub to, czy uda nam się zmorfować stworka czy nie.

Podsumowując: gra powstała na fali popularności anime, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Moim zdaniem jest zbyt uproszczona i do tego przeraźliwie krótka, a jedyną zaletą jest niezła oprawa graficzna i muzyczna. Tylko dla baaardzo zagorzałych fanów (których podejrzewam w Polsce raczej nie ma).

Moja ocena - 3/10 - grać się da, tylko po co?


Obrazki z gry:

Dodane: 06.09.2005, zmiany: 21.11.2013


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?