Rebelstar: Tactical Command

Wydania
2005()
Ogólnie
Przepis na tą grę był prosty - wziąć UFO, wypatroszyć usuwając wszystko poza samymi starciami, dodać pisaną na kolanie historyjkę i przegadane przerywniki, wymieszać i podawać ;-)
Widok
izometr
Walka
turówka
Recenzje
Lotheneil
Autor: Lotheneil
09.09.2005

Są takie chwile w życiu, kiedy człowiek potrzebuje pewnej odmiany. Ja również postanowiłam zostawić na chwilę produkcje "made in Japan" i zabrać się za coś co Kraju Kwitnącej Wiśni na oczy nie widziało i pewnie nieprędko zobaczy. Na drugi raz poważnie się zastanowię zanim popełnię ten sam błąd...

Akcja gry przenosi nas w rok 2117. Ziemia już od wielu lat opanowana jest przez Imperium Arelian. Początkowo wydawało się, że dzięki nim na Ziemi zniszczonej przez wojny, zarazy i katastrofy ekologiczne wreszcie zapanuje pokój. Prawda okazała się jednak inna. Arelianie przy pomocy wielkich jak szafa i zielonych Zornów trzymali Ziemian żelazną ręką, a wszczepiane każdemu po urodzeniu chipy pozwalały na całkowitą kontrolę. Wcielamy się w Jorela, nowego rekruta tworzącego się dopiero ruchu oporu. Po krótkim treningu trafiamy jako dowódca małego oddziału w sam środek wojennej zawieruchy i mamy okazję skopać cztery litery całkiem pokaźnej zgrai obcych. Fabuła jako taka nie jest zbyt rozbudowana, stanowi tylko pretekst do kolejnych potyczek: mamy tu ograny do niemożliwości scenariusz "dzieciak z pomocą kumpli ratuje świat".

Nasza grupa bojowa składa się docelowo z 9 osób, część z nich przyłącza się później, najczęściej po uwolnieniu z łap przeciwnika. Każdy z bohaterów opisany jest siedmioma współczynnikami, charakteryzującymi siłę, zręczność, odwagę czy zdolności przywódcze. Wraz z rozwojem postaci cechy te rosną (niestety nie mamy wpływu na kierunek tych zmian), dostajemy też punkty umiejętności które pozwalają na rozwój umiejętności postaci (posługiwanie się różnymi typami broni, dowodzenie, chodzenie chyłkiem i tyłkiem, a w późniejszym etapie gry także psionika - wywoływanie paniki w szeregach wroga czy ogłuszanie przeciwnika). Możliwości rozwoju nie ma zbyt dużo, a poszczególni członkowie grupy niewiele się od siebie różnią.

Różnorodność ekwipunku też bynajmniej nie powala: trzy grupy broni: długa, krótka i ciężka, granaty, apteczki, noże, zbroje. Zawartość zbrojowni w zupełności wystarcza do eksterminacji obcych, ale gdzie Rebelstarowi do tych ton sprzętu które można znaleźć w FF:TA czy Fire Emblem... Dwa typy broni broni (laserową i warp) zdobywamy od obcych - ale jakoś nie przypadły mi one do gustu, co więcej amunicja (a ściślej energia w akumulatorze) szybko się kończy, a naładować na polu walki nie ma jak.

Graficznie Rebelstar bardzo przypomina serię X-Com. I bynajmniej nie jest to komplement... rebelianci na polu walki wyglądają identycznie, ubrani w jednakowe niebieskie (! - jak w Terror from the Deep) skafandry - mimo że otoczenie nie licząc ufoli na nieprzyjazne nie wygląda... Przeciwników też jest CAŁE 6 typów - trzy rasy obcych, Urdogi - zielone ni to psy ni to larwy, wielkie chrząszcze i coś dinozauropodobnego... nudy. System walki również żywcem ściągnięty z UFO - pewnie jeszcze krzyczał i się wyrywał :). Jak w wielkim U: oparty o punkty ruchu, mamy różne typy strzałów - z biodra, mierzony, seria, ale już o przykucnięciu zapomnijcie.

Zapomnieć też trzeba o tym co tak naprawdę przyciągało do X-Com (przynajmniej mnie) - rozbudowie bazy, badaniach naukowych czy jakiejkolwiek ekonomii. Cała rozgrywka sprowadza się do wysłuchania ględzenia postaci - w formie slajdów, podobnie jak intro; dobrania członkom drużyny odpowiedniego sprzętu, wysłania w teren i wykonania misji (celem może być eksterminacja wroga lub dotarcie do określonego miejsca na planszy - czasem po drodze trzeba jeszcze kogoś uratować). I tak kilkanaście razy. Nudy, nudy i jeszcze raz flaki proszę.

Jak widać przepis na tą grę był prosty - wziąć UFO, wypatroszyć usuwając wszystko poza samymi starciami, dodać pisaną na kolanie historyjkę i przegadane przerywniki, wymieszać i podawać. Szkoda tylko że danie które z tego wyszło jest dla mnie całkowicie niestrawne.

Zalety:
+ zrozumiały i poukładany system walki - identyczny jak w serii X-com
+ ładna grafika w przerywnikach, czytelna w czasie walk
+ sensowny system rozwoju postaci

Wady:
- wtórność w stosunku do UFO aż boli - a odgrzewanych kotletów to ja nie znoszę
- zbytnie uproszczenie - tylko walki i dialogi wprowadzające, żadnych spacerów po świecie, subquestów, ukrytych postaci...
- małe zróżnicowanie przeciwników i terenów walk
- anonimowi bohaterowie - o swoich towarzyszach nie wiemy absolutnie nic, żadnych informacji o ich historii
- niezbyt oryginalna fabuła - ale trudno jest wymyśleć coś zupełnie nowego, a większości graczy i tak nie bardzo na niej zależy...

Na zakończenie pewna wypowiedź z jednego z angielskojęzycznych for w moim swobodnym tłumaczeniu: "jeśli chcesz poćwiczyć przed walkami w Rebelstar zagraj sobie w UFO, ale uważaj, bo możesz już do Rebelstara nie wrócić" - nic dodać, nic ująć.

W tym miejscu chciałabym pozdrowić Tomka i podziękować mu za krytyczny list. To właśnie on natchnął mnie do dopisania wad i zalet, czego wcześniej raczej starałam się unikać. Myślałam, że dosyć wyraźnie uwypukliłam to, co nie podobało mi się w grze. Widać się myliłam i trzeba będzie popracować jeszcze nad warsztatem. Mam nadzieję, że teraz już wystarczająco jasno uzasadniłam, z jakiego powodu Rebelstar dostał taką ocenę, jaką dostał. Dziękuję również za lekcję historii i mam nadzieję że dalej będziesz czytał moje recenzje z równą uwagą.

Ocena: 4/10 - i zabierzcie to już ode mnie...


Obrazki z gry:

Dodane: 12.09.2005, zmiany: 21.11.2013


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?