My World My Way (Nintendo DS)

My World My Way

Sekai wa Atashi de Mawatteru (JAP)
Wydania
2008()
2009()
Ogólnie
Gra skierowana do nastoletnich dziewczynek - niby parodia rpg, ale przy okazji pełnoprawny rpg z wszelkimi jego wyśmiewanymi przez tenże produkt typowymi bolączkami.
Widok
izometr
Walka
turówka
Recenzje
Lotheneil
Autor: Lotheneil
12.03.2009
Klasyczne, rozbudowane RPG to generalnie domena męskiej części populacji, wyjątki - jak niżej podpisana - są właśnie niestety wyjątkami. Populacja graczy (bądź potencjalnych graczy) nie składa się jednak wyłącznie z mężczyzn. Ta dość oczywista prawda dość niedawno zaczęła docierać do świadomości twórców gier RPG. Firma Atlus postanowiła wypłynąć na nieco mniej znane wody i przenieść na rynek anglojęzyczny erpega kierowanego do dziewczynek i nastolatek. Strona internetowa gry wręcz ocieka cukierkowatością i różowatością, sama gra na szczęście nieco mniej. Nie podejmuję się oceniać, czy cel (również finansowy) firmy został osiągnięty, mogę jedynie ocenić ją z własnego punktu widzenia, a muszę nadmienić, że nie do końca wiekowo mieszczę się w targecie produkcji :).

Dawno, dawno temu, za siedmioma górami i siedmioma lasami, żyła sobie księżniczka Elise, opływająca w dostatki i luksusy. Ptasiego mleka jej nie zabrakło, a każda jej zachcianka była natychmiast spełniana. Do szczęścia nie brakowało jej niczego... no, prawie. Stwierdziła otóż pewnego dnia, że przyjemnie byłoby mieć u boku jakiegoś przystojnego i opiekuńczego faceta. Nie zwlekając więc ani chwili poleciła wydać przyjęcie, na którym miała nadzieję kogoś takiego odnaleźć. I nawet jej się to udało, pojawiły się jednak dwa problemy - wybranek nie był księciem, lecz poszukiwaczem przygód, a co gorsza, nie był zupełnie zainteresowany dzieleniem życia z (jego zdaniem) pustą, plastikową lalką. Jako że księżniczka nie przywykła do sprzeciwu, postanowiła mu udowodnić, że nadaje się do czegoś więcej niż nudnego życie w pałacu. Następnego dnia zakłada więc zbroję, łapie do ręki broń i wybiega z pałacu w poszukiwaniu przygód. Stary król, znając aż za dobrze charakterek swojej jedynaczki (jak się na coś uprze to nie ma zmiłuj) nawet nie próbuje jej zatrzymywać - zamiast tego wysyła w ślad za nią zaufanego rycerza, aby dyskretnie obserwował i w miarę potrzeby kierował jej poczynaniami. Fabuła jest niestety mało rozbudowana. Nie jest nastawiona na tony wątków pobocznych, zwroty akcji czy setki postaci niezależnych, lecz raczej na specyficzny humor wynikający ze zderzenia rozpieszczonej i samolubnej księżniczki ze światem zwykłych ludzi. Wiele osób zapewne spodziewa się, że nasza bohaterka dostanie od życia przysłowiowego kopa, wydorośleje i zmieni swoje nastawienie do świata. Cóż, pozwolę sobie zaspoilerować - nic takiego nie ma miejsca. Elise od początku do samego końca pozostaje osobą o tym samym charakterku, za co można ją albo polubić, albo znienawidzić. Mam jednak pewne zażalenia do zakończenia - mimo, że dobrze wpisuje się w nurt fabuły jest zdecydowanie za krótkie - po 26 godzinach gry (w moim przypadku) można oczekiwać czegoś więcej.

Oprawa graficzna i dźwiękowa pozostawia niestety sporo do życzenia. O ile dwuwymiarowe wnętrza miast wyglądają bardzo dobrze, a statyczne (niestety) obrazki towarzyszące rozmowom wręcz doskonale, elementy 3D zdecydowanie się grafikom nie udały. Postać Elise przypomina stracha na wróble z powiewającą peleryną, a postacie przeciwników są toporne i kanciaste. Rozumiem, że NDS to nie PS3 i narzuca pewne ograniczenia, ale osobiście wolę ładne 2D niż kanciaste 3D. Muzyka niestety również mnie nie zachwyciła. Jest skoczna i radosna, ale miejscami nieco piskliwa i mało zróżnicowana. W pewien sposób pasuje do charakteru produkcji, ale nie jest czymś, czego ktokolwiek chciałby słuchać poza grą (a i w grze niezbyt długo z nią wytrzymałam).

Po rozpoczęciu rozgrywki lądujemy na mapie królestwa, gdzie po wybraniu jednej z dostępnych lokalizacji (zwykle wioska), naszym oczom ukazuje się siatka symbolizująca mieścinę i jej najbliższe otoczenie. Jedną z kratek zajmuje zawsze miasto, drugą brama umożliwiająca powrót na mapę świata (na początku zamknięta, o czym za chwilę), a resztę łąki, góry, mokradła i tym podobne tereny łowieckie. Każdy z typów terenu posiada przypisany sobie zestaw przeciwników i ewentualnie przedmiotów (np. ziół), które można na nim znaleźć. Rozgrywka jest dość schematyczna. Pierwsze kroki po dotarciu do nowego miejsca kierujemy zawsze do miasta, gdzie jesteśmy witani przez burmistrza i natychmiast obarczani listą sprawunków - w rodzaju przynieś, wynieś, pozamiataj. W zamian za wykonanie tych zadań otrzymujemy klucz do bramy oraz kilka mniej lub bardziej przydatnych informacji.

Nawet w najmniejszej wiosce świata gry znajdzie się miejsce na dwa sklepy - jeden z kolekcją żelastwa, drugi z przedmiotami leczącymi oraz pociskami i bombami jednorazowego użytku (służącymi, jak łatwo się domyślić, do czynienia krzywdy niemilcom wszelakim), jak również na zajazd, gdzie można zregenerować nadwątlone siły i przy okazji zapisać stan gry. Przed snem warto się również posilić, wybierając jedno z dań z dostępnej listy. Kolacja ta jest nie tylko pożywna, ale powoduje również wzrost statystyk (wartość wzrostu i współczynnik, który mu podlega zależy od zjedzonego dania). Warto przy tym zauważyć, że w zajeździe jeść możemy do woli, jedynym czynnikiem limitującym jest wielkość sakiewki, przez co zdobywanie poziomów traci nieco na znaczeniu. Elise charakteryzowana jest czterema podstawowymi współczynnikami - siła (zwiększająca obrażenia w walce wręcz), wytrzymałość (zmniejsza zadawane nam obrażenia), szybkość (wpływa na uniki i inicjatywę) i mądrość (wzmacnia siłę zaklęć). Do tego dochodzi atak i obrona zależna od używanego ekwipunku, życie i mana oraz pula Pouting Points. Statystyki te rosną samoczynnie w miarę zdobywanych poziomów oraz w wyniku objadania się w zajeździe.

Jak już wspomniałam, Elise obdarzona jest dość specyficznym charakterkiem. Przywykła w pałacu do rozkazywania i otrzymywania natychmiast wszystkiego, czego sobie tylko zażyczy i uważa, że jeśli tylko czegoś zapragnie i będzie dostatecznie długo marudzić, dostanie to czego chce. I co ciekawe, tak się naprawdę dzieje. Elise potrafi bowiem zmieniać otoczenie zgodnie ze swoją wolą, wpływając na przeciwników, los i samą naturę. Wraz z rozwojem postaci i fabuły wzrastać będzie pula "Pouting Points" (punkty... marudzenia?), dzięki którym będziemy mogli zmieniać różne elementy otoczenia, a przez to znacząco ułatwiać (lub, jeśli taka jest nasza wola, utrudniać) sobie rozgrywkę. W zależności od potrzeb można zmienić typ terenu na inny - aby móc odnaleźć przedmioty i przeciwników niezbędnych do wykonania powierzonego nam zadania, tymczasowo zwiększyć lub zmniejszyć poziom przeciwników, powiększyć ilość zdobywanego doświadczenia i złota, a w czasie walki wymusić inicjatywę lub zmusić przeciwników do ucieczki. Nie wpływa to jednak tak mocno jak by się wydawało na poziom trudności rozgrywki (który jednak zbyt wygórowany nie jest). Początkowo pula punktów jest niewielka, co nie pozwala na nadmierne zabawy, pod koniec gry bez ciągłego marudzenia daleko się nie zajdzie - alternatywą jest nużące siedzenie i bicie poziomów oraz zdobywanie złota na podnoszące statystyki posiłki - co jednak zbyt zachęcające nie jest.

Księżniczka na wyprawę nie wyrusza samotnie. Towarzyszy jej uzdolniona magicznie papuga Paro, oraz hmm... różowy żelek posiadający zdolność zmiany kształtu poszczególnych części ciała. Dzięki papudze możemy korzystać z magii, przy czym ptaszysko musi najpierw kilkakrotnie zobaczyć dane zaklęcie w wykonaniu przeciwnika (czyli - musimy nim najpierw oberwać), aby mieć szansę się go nauczyć i przekazać do dyspozycji Elise. Część zaklęć poznajemy również wraz z rozwojem fabuły, a niektóre stanowią nagrodę zadań pobocznych.

Żelek natomiast zasługuje na osobny akapit. Pełni on funkcję towarzysza broni i ramię w ramię z Elise uczestniczy w starciach. W swojej podstawowej formie jest bardzo słaby, jednak obserwując przeciwników potrafi zmieniać poszczególne części ciała (głowa, tułów, ręce oraz nogi) na ich podobieństwo, naśladując przy tym ich umiejętności i przejmując statystyki. Po pokonaniu każdego przeciwnika (poza bossami) istnieje szansa, że żelek przejmie losowo jakąś część ciała wroga, mamy wówczas okazję zastąpić nią aktualnie używaną. Nogi wpływają na szybkość, tułów na ilość punktów życia i wytrzymałość, ręce umożliwiają wykonywanie specjalnych ataków, a głowa pozwala na zwiększenie mądrości, many oraz poznanie zaklęcia używanego przez przeciwników. Dodatkowo, jeśli nasza galaretka zmieni się w coś humanoidalnego, mamy możliwość wyposażenia jej w ekwipunek, co pozwala na dalsze poprawienie jego zdolności bojowych. Dodatkowo, współczynniki związane z daną częścią ciała zależą również od poziomu pokonanego wroga, warto więc poeksperymentować nie tylko z doborem przeciwników, ale również zdolnością Elise do zwiększania poziomu napotykanych wrogów. Przemiany części ciała i ciągłe zastępowanie ich nowymi wersjami to niestety jedyna droga wzmacniania naszego towarzysza, gdyż nie zdobywa on poziomów w sposób standardowy. Mimo moich najszczerszych chęci nie udało mi się uczynić z niego pełnoprawnego towarzysza broni księżniczki - był zawsze od niej słabszy i pełnił głównie (nieocenioną) funkcję medyka.

Podsumowując: My World My Way to z pewnością gra nie dla każdego. Z jednej strony posiada sporo interesujących i nowatorskich rozwiązań, stylistykę i poziom trudności dostosowaną do młodszych i mniej doświadczonych graczy (całkiem niezły sposób na wciągnięcie młodszej siostry w świat gier), a jednocześnie wielokrotnie puszcza do bardziej obytego gracza oko strojąc sobie żarty z niedoskonałości innych produkcji spod znaku RPG. Szkoda tylko, że autorzy, wyśmiewając bolączki gatunku (jak powtarzalne zadania, nudne i długie dialogi prowadzące do przyjęcia questa, mało zróżnicowane zadania czy nużące nabijanie poziomów) sami popełnili dokładnie te same błędy. Pod płaszczykiem parodii gatunku otrzymujemy więc monotonną rozgrywkę, wymagającą ciągłego powtarzania tych samych działań (udać się do miasta, dozbroić drużynę, wziąć questy, wykonać questy, dostać klucz do bramy, otworzyć ją i ruszyć do kolejnego miasta), co może szybko okazać się zabójczo nudne. W skrócie - całkiem ciekawa pozycja dla osób potrzebujących pewnej odmiany i niewymagających rasowego, rozbudowanego RPG, jednak bynajmniej nie jest arcydziełem - na NDSa wyszło wiele lepszych produkcji, bardziej wartych wydanych na nie pieniędzy.

Zalety:
+ niestandardowe rozwiązania - Pouting Points, żelek
+ humor
+ niewygórowany poziom trudności, płynna rozgrywka bez stresów

Wady:
- szybko wkradająca się monotonia
- niezbyt dobra oprawa graficzna i dźwiękowa
- mało rozbudowana warstwa RPG
- może stać się zbyt prosta przy intensywnym korzystaniu z posiłków w zajeździe (no, ale to nasz wybór).

Moja ocena - 6/10 - zabawna, ale raczej na krótko


Obrazki z gry:

Dodane: 13.03.2009, zmiany: 21.11.2013


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?