Pokemon Conquest

Pokemon + Nobunaga no Yabou (JAP)
Wydania
2012()
2012()
Ogólnie
Turówka, połączenie świata Pokemonów i feudalnej Japonii.
Widok
izometr
Walka
turówka
Recenzje
Venra
Autor: Venra
20.06.2013
Reksio versus Bolesław Chrobry
Brzmi niedorzecznie czyż nie? Bohater kreskówki w starciu z jednym z królów Polski, postacią historyczną? W naszych realiach to może i nie do pomyślenia. Ale skośnoocy już od dawna tak robią, co więcej dla przykładu Nobunaga Oda jest na równi postacią historyczną jak i częścią pop kultury, bo pojawia się w anime czy sporej ilości gier. A teraz po raz kolejny trafia do gry, która jest crossoverem pomiędzy bliżej mi nie znaną serią Nobunaga's Ambition a powszechnie znanymi Pokemonami. Z tego co wiem seria Nobunaga to taki miks strategii z rpg, która wyszła na mnóstwo sprzętów. Ale ja jako ignorant wiem tylko tyle. No a Pokemony to prekursor zbierankowych rpgów i dalej jeden z najlepszych przedstawicieli tegoż gatunku.

Jak wiemy Japończycy lubują się w growych crossoverach, z różnym efektem. Bo często jest tak że gra sprzedaje się znanymi postaciami czy markami zamieszanymi w daną grę a nie samym systemem i grywalnością. Tutaj jest oczywistością że w cywilizowanym świecie to nazwa Pokemon będzie koniem pociągowym tej gry, co zresztą sam tytuł sugeruje - Pokemon Conquest. Ani słowa o Nobunadze. Ale jak się przekonacie w dalszej części tekstu, gra czerpie garściami właśnie z serii o słynnym japońskim lordzie.

Pikaczu wybieram cię!
No, może nie do końca, bo akurat pikacza na starcie nie mamy. Mamy za to najnudniejszego Pokemona wszechczasów czyli Eve. Jest on przyporządkowany do jedej z dwóch postaci które na starcie wybieramy. Jak to w pokemonach bywa są to po prostu chłopak i dziewczyna do wyboru. Wzmiankowana dwójka spełnia rolę typowych protagonistów znanych z każdej gry z pokemonami w rolach głównych. Różnica jest taka że robią jako warlordzi, którzy używając pokemonów mają na celu przejęcie kontroli nad państwem. To znaczy przejąć aby uchronić przed tytułowym Nobunagą.

Fabuła i postacie są takie jakich można spodziewać się po bitewnym rpgu. Nie są zbyt rozwinięte, gdyż mięskiem tego typu tytułów są podboje, zarządzanie zdobytymi terenami i tym podobne. A w tym wypadku dochodzi do tego 200 pokemonów oraz 200 warlordów których możemy zwerbować. Pokemony są z różnych gier, od najstarszego Pokemon Red/Blue po najnowsze, czyli również z White/Black.

Gra wyróżnia się dosyć nietypowymi rozwiązaniami. System odporności/słabości znany z innych gier z kieszonkowymi potworami jest. Jednak tutaj każdy w lordów może mieć tylko kilka pokemonów, a i stopień rozwoju jaki może osiągnąć zależny jest od indywidualnych przystosowań danego lorda. To znaczy, jeden będzie w stanie wycisnąć 100% możliwości z na przykład elektrycznych a tylko 40% z psychicznych. Gdyż tutaj nie dostajemy Xpa a właśnie procenty współpracy od których zależy siła każdego z Pokemonów. Jako że mamy w pewnym momencie kilkanaście królestw, to możemy wydać dyspozycję i pozwolić automatycznie grupie ćwiczyć. Gdyż najlepiej mieć obsadzone każde królestwo grupą na wszelki wypadek inwazji. Oprócz tego posiadanie dobrze obsadzonego królestwa przynosi zyski, tam też można odwiedzać sklepy, lokację z dzikimi pokemonami itd.

Na początku jest ciekawie, zarządzanie naszą grupą jest intuicyjne i wygodne. Łapanie nowych pokemonów nie nastręcza problemów. Jednak gdy grupa i ilość terytoriów nam podległych się rozrasta robi się to uciążliwe, coraz bardziej i coraz bardziej. Nie zmienia to faktu że łapanie pokemonów oraz werbowanie wcześniej pokonanych warlordów wzbudza to uczucie zbieractwa znane każdemu facetowi. Walczy się ciekawie, gdyż walki są toczone na zasadzie taktycznego rpga. Plansze, zwłaszcza bossów są urozmaicone i wymagają taktycznego postępowania oraz planowania ruchów z wyprzedzeniem. Że o doborze odpowiednich stworków nie wspomnę, każdy zaś ma swój zasięg ataku i umiejętności specjalne. Z pozostałych elementów rpgowych, ani statystyk ani ekwipunku wiele nie ma, każdy lord ma swoją umiejętność którą potrafi wesprzeć pupilka.

Oprawa muzyczna to klimaty japońskie, grafika to trójwymiarowe mapy na których poruszają się bitmapowe pokemony. Arty postaci i kieszonkowych stworków są jak zwykle na poziomie. Ogólnie poziom wykonania jest przyzwoity, chociaż nie można tego tytułu nazwać wyznacznikiem standardów na DSie. Chociaż pojawia się pseudo-animowane intro, czego we wcześniejszych tytułach z serii nie uświadczyłem.

Lech czy Pika?
Hmm, mam mieszane uczucia. Uczciwie mówiąc na początku bardzo mi Pokemon Conquest przypadł do gustu. Ale jak wspomniałem wyżej wraz z powiększaniem się drużyny oraz terytorium zarządzanie całym tym motłochem jest uciążliwe oraz coraz bardziej powtarzalne, a to już pewny problem. Walki w konwencji taktyka dają radę, zbieractwo jak na pokemony przystało jest na wysokim poziomie. I jak na pokemony przystało postaci jak i fabuła są mało satysfakcjonujące. Doceniam fakt, że Nintendo sprawiło pożegnalny prezent dla swojej najpopularniejszej konsoli w historii. Dla mnie jednak ten prezent mógłby jednak być trochę lepszy. Ogólnie nieźle, ale wolę klasyczne poki. Chociaż przyznam, że niedorzeczny na początku pomysł w praktyce sprawdził się zaskakująco pozytywnie.

Plusy
+ sporo pokemonów i lordów do zdobycia
+ emocjonujące walki

Minusy
- powtarzalność czynności
- niesatysfakcjonująca fabuła

Moja ocena 3/5


Obrazki z gry:

Dodane: 24.06.2013, zmiany: 21.11.2013


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?