Bard's Tale (The) (2005) (PC) Bard's Tale (The) (2005) (PC) Bard's Tale (The) (2005) (PC) Bard's Tale (The) (2005) (PC) Bard's Tale (The) (2005) (PC) Bard's Tale (The) (2005) (PC) Bard's Tale (The) (2005) (PC) Bard's Tale (The) (2005) (PC)

Bard's Tale (The) (2005)

Bard's Tale (The): Opowieści Barda (PL)
The Bard's Tale
The Bard's Tale: Opowieści Barda (PL)
Wydania
2005( Box)
2005( Box)
2005( Box)
Ogólnie
Odświeżona odsłona Opowieści Barda wspólnego z trzema innymi sprzed kilkunastu lat ma tylko tytuł i głównego programistę. Zamiast FPP dostaliśmy bowiem 3d z dość dowolnie obracaną kamerą, a na dodatek jest to w zasadzie parodia gatunku. Jeśli dorzucimy do tego bardzo dobrą polską lokalizację z Fronczewskim i Szycem - wychodzi nam gra, w którą zagrać po prostu trzeba.
Widok
TPP
Walka
czas rzeczywisty
Recenzje
Yoghurt
Autor: Yoghurt
16.10.2005

Na początek długa dygresja, której sobie przy okazji Bard's Tale odmówić sobie nie mogę. Od jakiegoś (dłuższego) czasu jestem przeciwnikiem polonizacji gier. Ja wiem, że dzięki temu giera się sprzedaje taniej, bo "ci na górze" już się nie boją, że do polskiego Empiku czy Media Markt wpadnie sobie wycieczka z Niemiec i kupi angielskie wersje gry 3x taniej niż za Odrą. A tak- "Donerwetter, polska język! Nein, nicht versteien!" i kupują u siebie po parędziesiąt Ojro to, co u nas zazwyczaj nie przekracza stówki. Ale poza tą niezaprzeczalną zaletą trudno znaleźć coś więcej.

Rozumiem, że niektórzy "no speaking inglese" w stopniu wystarczającym do zrozumienia czegoś więcej niż zwrotów powszechnie znanych (yes, no, fu*k you), ale dziwnym trafem kiedyś w naszym pięknym kraju gier po polsku nie było wcale a jakoś grano. I to nie tylko w mordobicia czy ścigałki (gdzie znajomość jakiegokolwiek języka raczej nie jest zbytnio wymagana), ale też w przygodówki, strategie czy erpegi, w których by posunąć się dalej (np. poza ekran tytułowy) trzeba było chwytać w lot co też do nas gadają postacie na ekranie. Sam pamiętam, jak ze słownikiem w ręku grałem w Monkey Island (Polacy nie łapiący gierek słownych i zagadka z "Monkey Wrench") czy Sim City (ach te poszukiwania i konsultacje z kumplami- "Co to do cholery jest Sewers?") i wtedy nawet przez myśl człowiekowi nie przeszło, że gry można robić w "ludzkim języku".

A potem przyszło Baldur's Gate i zaczął się prawdziwy boom na polonizacje, towarzycho się rozleniwiło i teraz w przypadku nieprzetłumaczenia od razu jęki i głosy rozpaczy: "A czemu po angielskiemu?". Pomijam już fakt, że jakość polonizacji często stoi, ujmijmy to delikatnie, na dość średnim poziomie. Każdy język ma swoją specyfikę i swoje idiomy, dialekty i różne takie, których to na nasze często się przełożyć nie da. I tu ma pole do popisu tłumacz bądź cały ich sztab- wyjdzie, czy nie wyjdzie, to już tylko zależy od ich umiejętności. Dochodzi też kwestia rodzaju polonizacji- kinowa, czy pełna? Jak na mój gust, tzw. Napisy zawsze będą miały tą przewagę, że się leniwa tłuszcza mimowolnie uczy języka, czytając polskie podpisy i jednocześnie słysząc kwestie mówione po angielsku (m.in. też dlatego nie mogę przeżyć lektorów w telewizji a wolę sobie film obejrzeć w kinie bądź na dvd). No i takowe napisy nie przeszkadzają zbytnio w odbiorze tym, którzy polonizowania nie lubią.

I tak, dość długą i okrężną drogą, dochodzimy do Bard's Tale, które na nasz rynek zostało w pełni spolonizowane. I od razu mogę rzec- mimo wpadek, liczonych na palcach jednej ręki, gra owa zalicza się do panteonu tych przetłumaczonych dobrze, ba, nawet bardzo dobrze. I co ciekawe- większość gier przełożonych w stopniu więcej niż zadowalającym to właśnie erpegi- oba Baldury, Planescape Torment (lepszego tłumaczenia nie było, nie ma i nie będzie), Fallout Tactics (poza nieszczęsnymi Szponami Śmierci- argh). Mając do czynienia z polonizacją pełną, nie tylko zdolności tłumaczy się liczą (choć to głównie od nich zależy końcowy efekt). Znaczenie ma tez dobór aktorów, którzy mają być nie tylko uzdolnieni, ale dobrze by było, gdyby mieli renomę- potem się tylko napisze, kto gra główne role i to wystarczy za reklamę. Nie inaczej jest w przypadku BT- czcionką niewiele mniejszą od tytułowej widnieje czarno na białym: Piotr Fronczewski i Borys Szyc. Ten pierwszy nie dość, że znany i lubiany, a do tego King Bruce Lee Karate Mistrz, to ma już spore doświadczenie przy pracy z grami- właściwie każdy głośniejszy tytuł, z Baldurami na czele, nie mógł się obyć bez jego udziału, tak więc i tu dostał rolę ważną- Narratora. Szyc natomiast, mimo że młody, to zdolny i do tego świetnie "czuje" rolę Barda. Zarówno ci dwaj panowie, jak i reszta polskiej obsady, przyznać należy, odwalili kawał dobrej roboty. I gdyby nie parę błędów w tłumaczeniu, nie miałbym się do czego czepić.

No, ale może by coś niecoś o samej grze? A proszę bardzo. Fabuła, na pierwszy rzut oka, nie stoi na wysokim poziomie- uratuj księżniczkę z wieży i załatw złego, co to ją uwięzić raczył. Ale w tym wypadku pretekstowa hitoria ma swoje uzasadnienie, bo Bard's Tale to w zamyśle programistów parodia znanych schematów RPG. I powiem bez słodzenia- pastisz to niezwykle udany. Wszystko, co wydawało wam się kiedykolwiek głupie bądź nielogiczne w grach fabularnych, zostało u obśmiane. Od tutoriali zawartych w grze ("Wcisnąć przycisk? Ja nie widzę żadnych przycisków"), znanych i (nie)lubianych questów "dostawczych" typu idź tu do tego i zanieś tamtemu, poprzez kilogramy ekwipunku wylatujące ze zwierzyny zamieszkującej lasy, na powtarzających się kwestiach NPCów (na które Bard odpowiada rozbrajająco- "Już to słyszałem") i kilku innych patentach skończywszy. Niesamowitą, humorystyczną otoczkę buduje też fakt, ze Bardowi wcale nie chce się ratować świata, a na słowo "Wybraniec" reaguje alergicznie. Właściwie to rusza uratować księżniczkę tylko dlatego, bo obiecała mu kupę kasy i do tego walory swego atrakcyjnego ciała.

Są jeszcze trzy aspekty, które wręcz rozbrajają gracza podczas rozgrywki- kłótnie Barda z... narratorem, piosenki oraz tzw. Nastawienie rozmówcy. Docinki narratora są wciśnięte dosłownie wszędzie, nie tylko podczas dialogów, ale także w karcie postaci czy w menu głównym! Co się zaś tyczy piosenek... Trzeba je obowiązkowo wydać na płytce audio! Sądziłem, że po polsku będą brzmiały idiotycznie, a tu proszę- noga sama tupie w rytm, a człowiek łapie się na tym, że nuci je sobie pod nosem. Do tego na łopatki kładzie nie tylko treść owych utworków, (prześmiewcza, zgodnie z charakterem gry) ale wykonanie- grupa pijaczków śpiewająca o piwie, a pod spodem słowa i skacząca po nich, charakterystyczna "kropa", niczym w karaoke. Na stronie dystrybutora- Cenegi, już leżą piosenki w formacie mp3. Ja ściągnąłem, wam też polecam. Cóż to zaś "nastawienie"? Otóż często podczas dialogów z postaciami możemy wybrać jedną z dwóch postaw- złośliwą oraz miłą. I co ciekawe, w większości przypadków bardziej opłaca się być paskudnym chamem niż świętoszkowatym typowym herosem! Czy wspominałem, ze BT ma trzy przewrotne zakończenia, jedno zabawniejsze od drugiego? Nie? No to wspomnę teraz.

No, ale na samym doskonałym humorze gra daleko nie zajedzie, choćby był zań odpowiedzialny Wielki Mistrz świat RPG- Brian Fargo (tak, to ten od starego Bard's Tale, Wastelanda, Falloutów czy Arcanum). Potrzeba jeszcze zjadliwej oprawy i łatwości obsługi. Oba te warunki BT spełnia. Graficznie nie jest może kosmicznie, ale mamy tutaj pełne 3D w izometrze z dość swobodnym sterowaniem kamery (choć szkoda, że nie da się jej bardziej pochylić). Postaci są przedstawione z dużymi detalami, widać np. ich mimikę a także zmiany w noszonym ekwipunku. Udźwiękowienie też stoi na należytym poziomie- w tle podczas rozgrywki przygrywają przyjemne melodie, a podczas walki przepięknie brzmi szczęk oręża.

Właśnie- rozgrywka. Poza miastami gracza czeka przedzieranie się przez proste i dość małe lokacje w stylu znanym z Diablo- idziemy i tłuczemy kolejne rzesze potworów coraz to lepszymi narzędziami zagłady. Ze względu na mały rozmiar lokacji nie nuży to zbytnio, ale bardzo wkurzające jest np. ponowne czyszczenie lokacji (stwory zazwyczaj respawnują się), a już podążanie paroma kondygnacjami kolejnych odwiedzanych wież na górę tłukąc potwory, a potem złażenie na dół, znów tłukąc potwory, potrafi zirytować. Szczególnie, że sejwować możemy tylko w miejscach do tego przeznaczonych- na szczęście ustawionych dość gęsto.

Kwestię drużyny rozwiązano nietypowo- nie mamy NPCów, których możemy zrekrutować, a do pomocy przyzywamy różnorakie istoty. Ponieważ naszym alter ego jest bard, do przywołania używamy melodii wygrywanych na lutniach, fletach i tym podobnych. Wraz z postępami w grze dostajemy coraz to potężniejsze instrumenty (więcej pomocników do przywołania i więcej zaklętej w nich mocy) i coraz nowsze melodie, służące do wezwania silniejszych pomagierów. Pomocnicy ci nie zawsze mają nas wspierać w walce- niektórzy z nich, jak odkrywca, biegną przed nami i wykrywają pułapki, a taki świetlik wiadomo- mobilne źródło światła w lochach zawsze się przyda. Naszym towarzyszom możemy wydać 4 proste polecenia- atak, zostanie w miejscu, podążanie za postacią i trzymanie się z tyłu podczas walki. Należy też dodać, że gdy przyzwane przez nas stwory zginą, to wystarczy ponownie zagrać (jeśli starczy many je przywołać). Przy okazji towarzyszy- jednego z nich nie musimy przywoływać i nigdy nie zginie. Chodzi mianowicie o sympatycznego psiaka, którego możemy "zwerbować" juz na początku gry, o ile będziemy mili. Z początku tylko za nami podąża i plącze się pod nogami, ale wraz z rozwojem naszego Barda, pies będzie wraz z nami walczył, a przy okazji co jakiś czas wygrzebie coś z ziemi. Najczęściej będzie to kość, ale czasem znajdzie jakiś cenny skarb!

Podczas starć pomagają nam nie tylko różnorakie dziwadła, ale także magiczne moce oraz specjalne umiejętności. Z mocy korzystamy dzięki specjalnym artefaktom (4 do zdobycia podczas rozgrywki), a te korzystają ze swego rodzaju "paliwa"- żmijowych kamieni. Każde użycie artefaktu pociąga za sobą zużycie określonej liczby owych kamyczków. Przykład- zwykłe podleczenie podczas bitwy kosztuje nas jeden kamień, ale już np. za skorzystanie z mocy spętania i rozwalenia słabszych wrogów jednym ciosem zapłacimy trzy. Warto wiec eksplorować dokładnie mapki, bo poza różnorodnym ekwipunkiem znaleźć możemy właśnie ową "magiczną" walutę, a niezbyt fajnie byłoby podczas ciężkiej walki nie mieć czaru leczenia pod ręką. Umiejętności specjalne nabywamy wraz ze zdobywanymi poziomami. Poza standardowym nabijaniem charakterystyk- 2 punkty za każdy level do przydzielenia między 5 statsów (siła, zręczność, charyzma, szczęście, rytm) mamy możliwość nauczenia się jednej z kilkunastu zdolności, w tym korzystanie z różnych broni czy ciosów specjalnych, jak uderzenie tarczą. Rozwój naszego gieroja można poprowadzić na kilka sposobów- a to zrobić z niego świetnego łucznika, a to prawdziwego killera z dwurękiem w garści, albo też szczęściarza, który dzięki wysokiemu współczynnikowi rytm i specjalnym umiejętnościom wcale walczyć nie musi, bo załatwią za niego sprawę mocarne przywołane stwory.

Cóż można rzec na koniec? Tylko jedno- Polecam. Mimo kilku wad, mniej lub bardziej irytujących (respawn potworów, bardzo "konsolowa" obsługa inwentarza i magii), Bard's Tale już samym ładunkiem humoru zachęca do przyjrzenia mu się bliżej. Ale nie tylko dlatego, że jest to jak na razie jedyny erpeg z przymrużeniem oka, warto weń zagrać. Grywalności tutaj także jest aż nadto, a do rozgrywki wraca się nad wyraz chętnie. Krótko- sympatyczna, niezobowiązująca, prosta i, co najważniejsze, arcyzabawna przygoda. A jako bonus do polskiej wersji- 3 staruśkie części Bard's Tale dołączone na płytce.


Obrazki z gry:

Dodane: 18.10.2005, zmiany: 02.12.2020


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?