Blackguards

Wydania
2014( Steam)
2014( Steam)
2014( Steam)
2014( Steam)
2014( Steam)
2014( Steam)
2014( Steam)
2014( Steam)
2014( Steam)
2014( Steam + Box)
2014( Steam)
2014( Steam)
2014( Steam)
Ogólnie
taktyk w niemieckim systemie The Dark Eye
Widok
izometr
Walka
turowa
Recenzje
Iselor
Autor: Iselor
29.11.2018

Turowe, taktyczne RPG nie jest gatunkiem zbyt popularnym na Zachodzie (Japończycy mają tego u siebie w jRPG więcej) i fani tego typu zabawy nie mieli do tej pory powodów do radości. Jednak w 2014 roku pojawiła się gra, która nie była, jeśli dobrze pamiętam, zbyt reklamowana, lecz dla wąskiego grona miłośników oldschoolowych RPG okazała się miłą niespodzianką. O Blackguards może nie wszyscy słyszeli, po tych kilku latach warto ją przypomnieć.

Gra została stworzona przez studio Daedlic Entertainment, do tej pory znanego głównie z przygodówek takich jak The Whispered World czy cykl Deponia. W nowym gatunku też dali sobie radę.

Akcję gry umieścili w świecie Aventurii; ów świat już wcześniej fani cRPG odwiedzili w takich produkcjach jak serie Drakensang oraz Realms of Arkania i tak jak te tytuły tutaj także mamy do czynienia z mechaniką opartą o zasady niemieckiego systemu RPG The Dark Eye. Oznacza to jedno: trzeba uważać tak przy tworzeniu, jak i rozwoju postaci. Źle stworzona postać na polu walki będzie radzić sobie miernie. A gra rzadko wybacza błędy. System turowy (plansze podzielone heksowo jak np. w Heroes of Might and Magic) pozwala wszystko dobrze przemyśleć, jednak brak przygotowania przed walką (dobranie strzał do łuków, wsadzenie mikstur w pas) może nas drogo kosztować. Bitwy są zaś często długie i ciężkie; często trzeba je powtarzać i „uczyć się” planszy, jej specyfiki, rodzaju przeciwników (ci mogą np. zwalić drewniany strop na głowę naszych herosów czy prowadzić ostrzał zza barykady), czasami zaś zwycięstwo zapewni...czysty przypadek bo powtarzając walkę po raz enty nareszcie nasz krasnolud trafi, a dodatkowo zada 13 a nie 12 punktów obrażeń :). Jednak nie przestraszcie się, wszystko jest do przejścia, zazwyczaj trzeba po prostu trochę pomyśleć, zastanowić się.

Tyle o walce. Samo zaś podróżowanie po świecie nie jest tym, do czego przyzwyczaiły nas produkcje cRPG – tutaj nie ma chodzenia, zwiedzania i zaglądania pod każdy kamień. Po świecie podróżujemy „wodząc palcem po mapie świata” i w ten sposób dostając się do ważnych miejsc (zazwyczaj miast). Te zaś też są... statyczne. Nie ma tu chodzenia, mamy widok miasta (jak np. w „herosach”) i wybieramy z kim chcemy pogadać czy ewentualnie do jakiej innej dzielnicy pójść. Fani sandboxów a'la Elder Scrolls będą tu zawiedzeni :). Na szczęście dialogów jest sporo, często humorystycznych, zadań pobocznych też jest dużo, można je czasem wykonać na różne sposoby, same zaś decyzje podczas gry mają pewien wpływ na zakończenie i finałowe walki.

No właśnie, nie wspomniałem o fabule i postaciach. Twórcy troszkę przegięli reklamując grę jako produkcję, gdzie gramy „tymi złymi”, przestępcami, którzy zmuszeni będą ratować świat. Nie ma tu postaci (mówię o drużynie) faktycznie złych (jak Bishop w Neverwinter Nights 2), wrednych jak Korgan z drugiego Baldura czy po prostu chaotycznych szaleńców jak Jack z Mass Effect 2. Nasi towarzysze to elfka – narkomanka, krasnoludzki podpalacz – hulaka czy mag: oszust i podrywacz. Żadne z nich jednak nie jest w mojej opinii złe. Tak naprawdę najwięcej na sumieniu ma... nasz główny bohater. Posądzony o zabójstwo księżniczki, musi zwiać z więzienia i dowiedzieć się kto chce go w to wrobić. A straż królewska nie zamierza siedzieć i nic nie robić :). Historia więc jest ciekawa, nieraz zaskoczy, wybory których musimy dokonywać nie są zazwyczaj czarno-białe (takowych wyborów w zasadzie nie ma, prawie zawsze jest „mniejsze zło”).

No dobra, zbliżamy się do końca. O grafice się nie wypowiadam, bo się na tym nie znam, muzyka jest zaś ok, pasuje do gry, choć arcydzieł muzycznych niech nikt się nie spodziewa :). Błędy gry? Raz postać wroga się „zacięła”, komputer nie wiedział co zrobić (otoczony moimi wojownikami) i tak stał i stał i stał, aż... musiałem zacząć walkę od nowa :). Poza tym są pewne... babole polonizacyjne (kilka słów nieprzetłumaczonych, w pewnych miejscach czcionka ma według mnie zły rozmiar), ale poza tym chyba nic. Polecam grę wszystkim, którzy szukają gry wymagającej myślenia i planowania. Bo Blackguards to znakomite, prawdziwe cRPG.

Moja ocena: 5/5


Nerka99
Autor: Nerka99
24.02.2014

The Dark Eye czy też Das Schwarze Auge to stworzony w latach 80-tych niemiecki system rpg. Wielka popularność w ojczystym kraju i rosnąca w Europie sprawiły, że zaczęto tworzyć gry komputerowe oparte na tym systemie, jak choćby serię Drakensang. Opisywany dziś tytuł, jak łatwo się domyślić ze wstępu, to właśnie gra na bazie systemu TDE. Stworzona przez względnie młode niemieckie studio Daedalic Entertainment znane głównie z gier przygodowych jak seria Deponia czy też 2 części przygodówek w świecie TDE.
Opisywany dziś tytuł nie jest naturalnie gra przygodową, nie jest też bardziej klasycznym crpg jak wspomniane wcześniej Drakensang, jest za to pełnokrwistym taktycznym rpgiem. O tym, czy wart jest uwagi, może pomoże wam zadecydować poniższy tekst.

Fabuła:
Naszego bohatera poznajemy, gdy czeka w celi na stryczek, skazany za zabójstwo. Jest on właśnie torturowany przez swojego najlepszego przyjaciela, który uparcie wypytuje go o jakieś imię. W przerwie między torturami uwalnia go uciekający z więzienia krasnolud i wraz z nim i uwolnionym magiem z egzotycznego kraju uciekają z więzienia, próbując rozwiązać zagadkę tajemniczej śmierci, o którą posądzony został główny bohater... naturalnie z czasem okazuje się, że chodzi tu o coś znacznie więcej.

Co interesujące, w grze nie kierujemy grupą dobrych i szlachetnych bohaterów, tylko wyrzutkami społecznymi i przestępcami. Nasza drużyna składa się bowiem z jak już wspomniałem głównego bohatera skazanego za morderstwo, oraz:
krasnoluda Naurima - skazanego podpalacza i przemytnika,
maga Zurbarana - skazanego za szpiegostwo, oszustwo i uwodzenie zamężnych kobiet,
łowczyni Niam- kłusowniczki i narkomanki,
gladiatora Takate - poznajemy go jako wyjątkowego, żądnego krwi niewolnika na arenie,
Aurelia - przyjaciółki głównego bohatera, jedynej niewinnej osoby w tej podłej drużynie... błąd! Wiedźmy i wichrzycielki.
Interesująca kompania, trzeba przyznać. No i fakt, że podążamy losami takiej, a nie innej grupy zapewnia odrobinę odmiany.

Rozgrywka:
Grę rozpoczynamy od wyboru archetypu postaci: Wojownika, Maga lub Łowcy, płci oraz wyglądu naszego bohatera. Na dobrą sprawę system jest bezklasowy i jak rozwiniemy dalej daną postać zależy tylko od nas (nic nie stoi na przeszkodzie, by nauczyć naszego maga władania mieczem dwuręcznym). Należy jedynie pamiętać o tym, że jedynie magowie mogą korzystać z magii.
Gra jest można powiedzieć europejskim srpgiem. Jak w większości jego japońskich braci walki przeplatają się z pogaduchami w mieście i ulepszaniem ekwipunku. Brak w grze standardowych poziomów czy też doświadczenia, za walki i wykonywanie zadań dostajemy punkty przygody, za pomocą których zwiększamy nasze współczynniki/umiejętności.

Walki, bo to one są sednem sprawy przynoszą sporo radochy, odbywają się na polu walki podzielonym na heksy. Kolejność działań w trakcie danej tury uzależniony jest od inicjatywy danej postaci, a sam sposób rozgrywki to dosyć popularne ostatnio „dwie akcje”, czyli jedna akcja na ruch i jedna na działanie (atak, magia, przedmiot itp.). Osoby, które grały w nowego Xcoma czy też Shadowruna, w mig będą wiedziały o co chodzi, reszta błyskawicznie się go nauczy. Niektórym taki system prowadzenia walk nie odpowiada. Przy Xcom wielokrotnie czytałem, że jest on przesadnie uproszczony. Mi z kolei tego typu mechanika wyjątkowo odpowiada. Jest łatwa do nauczenia się, przy czym gra nie traci na złożoności... no, ale co kto lubi.
Tym, co wyróżnia Blackguards od innych, jest duża interakcja z otoczeniem podczas walk: skrzynie mogą być przewrócone, by zapewnić ochronę; pułapka może być aktywowana, gdy znajduje się na niej przeciwnik; trawa się pali, dzięki czemu można zrobić „kuku” grupce przeciwników rzucając fireballa. Ba! Na niektórych mapkach można nawet przeciąć linę mocującą żyrandol i spuścić go komuś na głowę czy wypuścić dzikie zwierzęta z klatek. Sam miód.

Dopiero w trzecim rozdziale gry (około 8-9h), gdy skompletujemy już naszą drużynę, świat się przed nami nieco otwiera i mamy dostęp do większej ilości questów pobocznych. Do tego czasu fabuła jest dosyć liniowa, z garstką questów pobocznych.
W grze przyjdzie nam też dokonać przy okazji paru questów wyborów (głównie w stylu „zabij albo oszczędź”). Nie ma ich przesadnie wiele, ale mają odbicie (choć nieznaczne) w grze..

Na koniec dodam, że boli trochę fakt, że w sklepach właściwie wymieniałem tylko zbroje i uzupełniałem mikstury, bo broń, której używałem przez znaczną część gry zdobyłem w pierwszym rozdziale.

Grafika:
Grafika jest przestarzała, ale w mojej opinii w tego typu grach nie ona jest najważniejsza. Postacie są czytelne, a niedostatki w grafice widać jedynie na dużych zbliżeniach podczas rozmów postaci. W czasie gry właściwej wszystko jest w odpowiednim oddaleniu i wygląda atrakcyjnie.

Animacje postaci są w porządku poza jednym małym szczegółem: animacji twarzy, a raczej ust podczas rozmów. Widać to szczególnie przy zbliżeniach, ale postaciom podczas rozmowy zdecydowanie zbyt mocno otwierają się usta, dosłownie jakby żuchwa odłączyła im się od reszty czaszki; od razu skojarzyło mi się to z twarzą Bezimiennego w Gothicu 1 i 2 po tym jak zostaje zabity.

Muzyka:
Raczej standardowo za dużo tu nie napiszę, bo słoń nadepnął mi na ucho.
Muzyka jest bardzo przyjemna dla ucha, podczas walki mamy odpowiednie efekty czarów czy ataków. Miłym faktem jest to, że wszystkie konwersacje są nagrane przez aktorów, nawet takie pierdoły jak rozmowa ze sklepikarzem czy handlarzem.

W sumie nie wiedziałem gdzie o tym napisać, więc wspomnę tutaj: polskie tłumaczenie (kinowe) jest od strony merytorycznej zrobione całkiem solidnie, ale po paru godzinach gry musiałem je wyłączyć, bo chyba nikt go nie przetestował. Co raz zdarzały się jakieś dziwne błędy w stylu: zwracano się do mnie jako do kobiety, mimo iż grałem mężczyzną. Nie zdarzało się to często, ale drażniło mnie, jak już się pojawiło.

Podsumowując:
Oczywiście tak naprawdę najważniejsze jest pytanie: „Czy warto?”. W moim osobistym odczuciu to naprawdę dobra gra, z kilkoma niewielkimi minusami, które jednak ostatecznie nie odpychają od niej.
Ocena końcowa to 4 z bardzo malutkim plusikiem. Jeśli planujesz grać z włączonym językiem polskim, odejmij tego plusika od oceny końcowej.

Ocena 4+/5

 

Untold Legends
Są różne typy dlc do gier. Gracze rpgowi zazwyczaj oczekują dużych, rozbudowanych dlc w stylu dawnych dodatków do gry. Nie zapominajmy jednak, że pierwotnie dlc zrodziły się jako małe, tanie dodatki zapewniające godzinę, dwie dodatkowej rozrywki. Do tej drugiej kategorii zalicza się też dlc do wydanego nieco ponad miesiąc temu Blackguards. Jako że nie ma tu zbyt wiele nowej zawartości, nie byłbym w stanie stworzyć pełnoprawnej recenzji. Niech wystarczy więc ten akapit pod główną recenzją do gry (do której przeczytania zapraszam tych, którzy pragną zapoznać się z Blackguards).

Untold Legends skupia się na Takate, byłym niewolniku i gladiatorze, który dołącza do naszej drużyny w drugim rozdziale w podstawowej wersji gry. W dodatku poznamy jego dzieje, zanim dołączył do naszej drużyny.

Poza historią Takate dodano też kilka drobnych zmian:
- Parę zwykłych questów pobocznych.
- Garść nowych broni.
- Kilka map bitewnych urozmaicających wizualnie walki.
- Zmieniono balans kilku skilli i tak np. nie trzeba już mieć specjalizacji w Animal Lore i Warcraft by widzieć szansę na trafienie przeciwnika, teraz jedynie wpływają one na umiejętność uniku i parowania przeciwko odpowiednio zwierzętom i ludziom.

Poza tym dlc dodaje 25 nowych piosenek do soundtracku gry. Sam osobiście nigdy nie byłem fanem słuchania muzyki z gier poza nią, ale co kto lubi.

Jak widać dlc jest małe i nie wnosi wielkich zmian do samej gry, ale jeśli ktoś przeszedł już Blackguards i wciąż mu mało, to zawsze może się nim zainteresować.

2 4.5

Obrazki z gry:

Dodane: 24.01.2014, zmiany: 29.11.2018


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?