Bloodmoon (PC) Bloodmoon (PC) Bloodmoon (PC) Bloodmoon (PC) Bloodmoon (PC)

Bloodmoon

The Elder Scrolls III: Bloodmoon: Morrowind Expansion Pack
Bloodmoon: Przepowiednia (PL)
Elder Scrolls III (The): Bloodmoon: Morrowind Expansion Pack [Przepowiednia PL]
Wydania
2003( Box)
2003( Box)
2003( Box)
2003( Box)
Ogólnie
Expansion pack, czyli dodatek do gry. Do działania wymagany jest podstawowy cedek z Morrowindem, Bloodmoon oferuje kilkadziesiąt godzin dodatkowej zabawy (ale całkowicie opcjonalnej). Dodana została jedna duża wyspa z całą masą lokacyjek, NPC-e, nowi przeciwnicym, przedmioty, wreszcie najważniejsze- możemy zostać wilkołakiem! O reszcie bajerków- w opisie poniżej. Gra wydana również w polskiej wersji językowej.
Widok
FPP lub TPP - do wyboru
Walka
czas rzeczywisty
Recenzje
Yoghurt
Autor: Yoghurt
15.07.2004

Czy uchował się wśród erpegowej braci ktoś, kto jeszcze nie grał w Morrowinda? Jeśli taka osoba istnieje, to musiała albo przebalować ostatni rok gdzieś w okolicach kotliny Kongo albo być posiadaczem przedpotopowego komputera, na którym owo cudeńko Bethesdy za nic chodzić nie chciało. Albo ewentualnie jedno i drugie. Tak czy siak- trzecia cześć sagi Elder Scrolls doczekała się niemal tuż po premierze (dzięki doskonałemu edytorowi WSZYSTKIEGO, co istnieje w grze) tak nie bez przesady licząc z miliona modów, apgrejdów i wszelakich duperelków i tałatajstw, tworzonych przez samych graczy. Poziom był ich różny, od słabiutkich tzw. "wannabe-modów" po wręcz genialne projekty, jak przytłaczające swymi rozmiarami nowe lokacje zrobione przez paru zapaleńców. Jednak na oficjalny dodatek, mimo doskonałych wyników sprzedaży, gracze musieli co nieco poczekać. W końcu ukazał się- zwał się dumnie "Tribunal" (u nas- "Trójca") i wszedł z pompą na rynek. Ale, niestety pomimo całego dobrodziejstwa w postaci poprawionych kilku aspektów gry (nareszcie czytelny dziennik) zawiódł. Tylko jedno miasto? Paru marnych przeciwników (dla naszej wypasionej postaci rzecz jasna)? To jakieś żarty?
Pierwszego expansion packa ratowała niezgorsza (choć miejscami średnio porywająca) fabuła oraz sporo nowych prześlicznych i potężnych przedmiotów, które każdy kolekcjoner-maniak (a wierzcie mi- tych w morrowindowym światku jest całe zatrzęsienie, sam znam trzech) obowiązkowo musiał skompletować, łącznie z całym zestawem nowego, mieniącego się czerwienią pancerza...

Na szczęście drugi dodatek do Morro, o podtytule "Bloodmoon" ("Przepowiednia") nie jest li tylko rarytasikiem dla zbieraczy, ale także dla tych, którzy chcieliby jeszcze trochę połazić po świecie Elder Scrolls. Jakby im było mało przeogromnych przestrzeni do pokonania, dostali jeszcze więcej na dokładkę. I wcale nie muszą skończyć pierwszego dania (w odróżnieniu od Tribunala)- wyspa, która pojawia się wraz z zainstalowaniem BM jest od razu dostępna i nic nie stoi na przeszkodzie, by zaraz po wylądowaniu w Seyda Neen się nań udać. Druga kwestia, ze zbyt dużych szans tam przeżyć jako niskopoziomowy leszcz nie mamy, ale jakby ktoś się uparł- proszę bardzo, nikt nie będzie zatrzymywał.

Wyspa owa zwie się Solstheim i jest najnowszą kolonią cesarską. Dowiedzieć się o niej możemy albo trafiając do Khull, skąd kursuje na nią regularnie statek lub rozmawiając z NPCami (wątek o Śnieżnym Forcie i Solstheim pojawia się, z tego co zauważyłem, gdy osiągniemy około 16-18 poziomu doświadczenia), którzy to powtarzają plotkę, jakoby miejsce to było przerażające. I w istocie- za wiele się nie mylą.

Tuż po wylądowaniu na wyspie jesteśmy rzucani na głęboką wodę i po napotkaniu zaledwie kilku lokalnych problemów, do których zaliczamy gęste jak włosy na stopach hobbitów lasy, wiecznie padający śnieg, wilki, niedźwiedzie, barbarzyńców, parszywych nieumarłych oraz wilkołaki, możemy się przekonać, jak opłacalne jest mozolne zgarnianie leveli i różnych magicznych części ekwipunku. Praktycznie jedynymi lokacjami wolnymi od stad...co ja mówię- chmar...też za mało... LEGIONÓW przeciwników są trzy osiedla ludzkie, w tym jedno jako tako cywilizowane (wspomniany już Fort Śnieżny). Wystarczy wyjść parenaście metrów w nieprzebyte, śnieżne knieje, by nadziać się na, jeśli akurat mamy szczęście, zaledwie kilkanaście wilków. Nawet dla porządnie podrasowanych postaci walka z tak przeważającym liczebnie przeciwnikiem może sprawić problemy, bo mimo stosunkowo niewielkich obrażeń jesteśmy podgryzani ze wszystkich stron i czasem nie możemy nawet wyprowadzić ciosu, cały czas padając na ziemię powalani przez te bestyjki. A nawet nie opisałem większych wyzwań jak potężne (choć na szczęście- podróżujące samotnie) niedźwiedzie czy szaleni berserkerzy. Już o wilkołakach nie wspominając...

Właśnie- wilkołaki. Element gry, który jest kluczowy dla fabuły dodatku i z którym wiąże się jeszcze jeden aspekt. Sama historia obraca się wokół tytułowej (w polskiej wersji) Przepowiedni, mówiącej o nadejściu ery "wilków, jako ludzi chodzących, gdy księżyc krwawy zabłyśnie nad wyspą", czyli w skrócie- likantropi przestali siedzieć głęboko w leśnej głuszy i coraz częściej napadają na ludzkie osiedla, zaś nam przypada rola gieroja, który odkryje, kto za tym stoi i tak dalej i tym podobne. Zaś wspomniany ważny aspekt to fakt, iż...sami możemy stać się jednym ze zmiennokształtnych! Bycie wampirem, znane z podstawowego Morro w porównaniu z zamienianiem się w dwumetrowego, silnego jak stado bawołów kudłatego niemilca z wiecznym łaknieniem mięsa w surowej postaci to pryszcz. Oczywiście decyzja o przystąpieniu do wilkołaków wiąże się też ze sporymi ograniczeniami- w nocy, gdy przybieramy naszą mniej sympatyczną postać, nie możemy korzystać z żadnych dobroci inwentarza poza własnymi kłami i pazurami, musimy zżerać co jakiś czas jakiegoś NPCa (inaczej powoli spadają nam Hpki, na szczęście polowanie jest łatwiejsze dzięki temu, że każdy, kto żyw, zaznaczany jest na naszej mapie jako czerwony punkcik), nikt nas nie lubi, a gdy zmienimy się w bestię przy świadkach, to jeśli ich szybko nie zlikwidujemy, dopilnują, by każdy na wyspie został poinformowany o naszym "drobnym" sekrecie, a w efekcie- mamy przerąbane nawet w dzień, bo wszyscy starają się nas zabić, gdy łatwiej nadajemy się do tego celu, czyli jesteśmy w ludzkiej postaci. Ja osobiście po wypróbowaniu możliwości kudłacza wczytałem stan gry sprzed przemiany, za długo budowałem swoją reputację by ją tak po prostu utopić we krwi niewinnych (wiem, wiem, nikt nie jest niewinny, są tylko mniej i bardziej winni).

Poza novum z wilkołakami w roli głównej autorzy postawili także na standardowe dla dodatków zagrywki, czyli "więcej znaczy lepiej". Przeogromny teren wyspy, liczony wraz z grobowcami i jaskiniami w dziesiątkach kilometrów, zapełniony po brzegi niemilcami oraz różnorakimi przedmiotami, charakterystycznymi dla większości etnicznej Solstheim, czyli dla Norsów. Nordyckie motywy odnajdziemy wszędzie- poczynając od drewnianych, krytych strzechą zaśnieżonych chat poprzez różniące się od swych odpowiedników na stałym lądzie grobowce na typowym ekwipunku typu w różnych fasonach i odcieniach kończąc). Ci jednak, którzy liczą na naprawdę mocarne przedmioty magiczne mogą poczuć się trochę zawiedzeni- na całej wyspie znajdzie się naprawdę raptem kilka porządnych egzemplarzy oręża, reszta dla już napakowanych postaci nie będzie żadną uciechą.

Jako świetny pomysł autorów należy też uznać gratkę dla domorosłych budowniczych. Dotychczas w architekta można było pobawić się tylko z pomocą edytora. W BM zaś dano nam możliwość rozbudowy kolonii cesarskiej, jeśli tylko przyłączymy się do osadników i pomożemy im w kilkunastu questach postawić pierwszą porządną ostoję cywilizacji na dzikiej wyspie. Wielce raduje duszę gracza postępująca na jego oczach wraz z wykonanymi zadaniami budowa murów, domostw i innych przybytków. Mała rzecz, a cieszy niezmiernie.

Cóż powiedzieć na koniec? Na pewno to, że Bloodmoon sprawia o wiele lepsze wrażenie niż Tribunal. Solstheim oczarowuje swoim pięknym, choć surowym, zimnym krajobrazem od pierwszego wejrzenia, a dla zaawansowanych graczy wielką gratką będzie pokonywanie nieskończonych kniei i odkrywanie kolejnych terenów do eksploracji oraz napotykanie godnych przeciwników, zaś wątek główny zapewne wielu będzie odwlekało, by przedtem odkryć większość tajemnic rozległej wyspy. Na pewno wielu też uraduje możliwość stania się rasową bestią z krwi i kości i nocne wyprawy do samoobsługowego sklepu mięsnego. Kolekcjonerzy znają dla siebie kilka perełek do ich mozolnie gromadzonych przedmiotów. Nikt nie został w tym wypadku przez autorów pominięty i za to należą się im wielkie brawa. I ocena 8 ode mnie.
Moja ocena: 8/10


Obrazki z gry:

Dodane: 19.07.2004, zmiany: 06.12.2020


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?