Eye of The Beholder III: Assault on Myth Drannor

Wydania
1993( Box)
2022( Steam)
Ogólnie
Klasyka komputerowego rpg. Trzecia część trylogii, brak większych zmian w stosunku do poprzednicezk.
Widok
FPP
Walka
Czas rzeczywisty
Recenzje
Cholok
Autor: Cholok
27.07.2006

Ostatnia część serii, ale wykonana już nie przez Westwood, a przez Dreamforge. Westwood zrobił własną grę: śwetny Land of Lore. Nie wyszło to na dobre Beholderowi, żeby nie powiedzieć, że mu to zaszkodziło. Po prostu wykorzystano już wszystkie pomysły w poprzednich częściach, a tutaj nie wymyślono nowych. Engine gry jest tylko nieco ulepszony, chociaż trudno mówić o ulepszeniu, jeśli gra potrafi niewytłumaczalnie "zamęczyć" komputer (ale nie dzisiejszy), a efektów na ekranie nie widać. Grę zaczynamy od intra, które pokazuje naszą drużynę chełpiącą się w jednej z karczm w Waterdeep jak to z pokonali Drana Draggore w Świątyni Czarnego Księżyca. Te przechwałki ktoś usłyszał i już mamy nowe zadanie. Mamy przywrócić chwałę ruinom starego miasta elfów Myth Drannor. Jakieś licho się tam zagnieździło, ale to tylko początek kłopotów. Zamiast teleportować nas od razu do miasta rzucono nas do lasu (znowu).

Mechanika gry jest identyczna co w części pierwszej i drugiej, więc o co biega i jak grać poczytajcie w odpowiednich reckach. Tu przechodzimy do różnic. Znowu możemy stworzyć drużynę od nowa, ale nie będziemy zaczynać od pierwszego poziomu, bez obaw. Możemy grać drużyną z dwójki oraz skorzystać z gotowej drużyny przygotowanej przez autorów. Kreator postaci jest identyczny jak poprzednio i znowu musimy oglądać te same, słabe graficznie facjatki postaci. Gra jest podobna pod względem obsługi i wykonania do dwójki. Dodano jedynie ładne obrazki przy przechodzeniu między labiryntami (teraz pełno ekranowe), jest do zwerbowania masę npc-ów. Już na początku można skorzystać z usług rangera Delmaira, który posiada umiejętność przemiany w tygrysa.

Zmieniono za to wygląd prawie wszystkich dungeonów oraz potworków. Rozkład labiryntów też jest inny. Położono większy nacisk na otwarte powierzchnie (lasy czy ruiny), ale znowu nie należy tego kojarzyć z Isharami. To po prostu ściany pomalowane w drzewka. Automapki nie dorobiono, a przecież można było. Dungeon Hack tej samej firmy taką mapkę ma! A zgubić się można dość łatwo. W lasach musimy wycinać czy wypalać ścieżki, które szybko zarastają, no i jest jeden poziom z samymi teleportami. Interesującym pomysłem jest zastosowanie podwodnych dungeonów. Tam stosujemy czar oddychania pod wodą. Zagadki takie jak zwykle. Sporo jest nowych potężnych przedmiotów i czarów, chociaż aby użyć tych czarów trzeba by mieć postaci na bardzo wysokim poziomie. Raczej niemożliwym do uzyskania w grze. W każdej części istnieje ograniczenie na maksymalny poziom doświadczenia, a drużyna, która przeżyła Xanathara oraz Drana Draggore mogła stanąć i już się nie rozwijać.

Walka jest dużo łatwiejsza, a stworzyłem własną drużynę. Było kilka denerwujących stworzeń np. zjadacze broni, czy jakieś niewidzialne barachła, ale nie są to wyzwania na miarę bohaterów z Darkmoon. Nawet ostateczny przeciwnik nie stworzył zagrożenia. Jedynie w mauzoleum było trudniej. Jest opcjonalny dungeon dostępny tylko na początku gry. W walce przyda się także opcja All Atack, takie przydatne uproszczenie.

Graficznie i muzycznie jest podobnie jak wcześniej. Jakościowo tak samo. Jest więcej graficznych przerywników. Sama gra nie jest taka zła. Po prostu oczekiwania wzrosły, czas leciał, stąd też ogromny zawód. Dzisiaj można patrzeć na to z innego punktu widzenia. Gdyby ktoś zagrał najpierw w trzecią część, może wnioski były by inne. Ja tam zagrałem z przyjemnością ;-)

Moja ocena: 4/5

 

 

 


Obrazki z gry:

Dodane: 24.05.2002, zmiany: 12.09.2023


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?