Final Fantasy VII

Wydania
1997()
Ogólnie
Pierwsza gra z serii Final Fantasy przeniesiona na ekrany PC-tów. Swego czasu najdroższa gra (koszty produkcji) w historii. 4 CD- ale dostać to dziś w polskich sklepach to jednak problem.
Widok
izometr
Walka
turówka
Recenzje
Pavlus
Autor: Pavlus
10.03.2007

Serii FF chyba nie trzeba przedstawiać żadnemu fanowi rpg a tym bardziej jrpg. Do dzisiaj wychodzą kolejne Finale opatrzone coraz wyższymi cyferkami. Dzisiaj jednak zajmę się konwersją siódmej części na peceta.

Skoro więc o konwersji mowa, to może właśnie od tego aspektu zacznę. Drodzy programiści z cenionego przeze mnie Eidos Enternaiment zrobili chyba największą fuszerkę w dziejach konsolowych konwersji. Gra się po prostu sypie, lubi wyskakiwać bez ostrzeżenia do windowsa, co więcej w pewnym momencie nie da się dalej grać bez pewnego patcha. No cóż wszystkim chcącym pograć w to na pececie Eidos napsuł nieziemsko krwi. Ja na całe szczęście owych bugów zbyt wielu na własnym kompie nie uświadczyłem, cóż miałem więcej szczęścia niż niektórzy znajomi. Za zkaszanienie konwersji gra dostaje minus dwa punkty w ocenie jak nic.

Co tym razem piszczy w finałowej fantazji? Czyli o fabule słów kilka.
Fabuła jak przystało na Square jest dobra, swoją drogą uważana w fandomie za najlepszą w świecie FF. No cóż trudno się z tym nie zgodzić, tak zakręconego wątku głównej postaci jeszcze nie widziałem w jrpg. Choć muszę przyznać, że dla mnie pan Cloud Strife wcale nie jest bardziej zagadkowy niż pewna zielonowłosa czarodziejka z poprzedniej części. W grze uświadczymy wiele pobocznych wątków związanych z każdym z głównych bohaterów. Tekstu, którego przyjdzie nam przeczytać jest całą masa i jakoś fabuła wciąga bardziej niż w następnym finalu. Dla wszystkich, którzy z angielskim są na bakier dodam, że istnieje spolszczenie obejmujące prawie całą grę!

Co słychać? Muza jak przystało na serię FF, nie ma co się wiele rozpisywać, mistrzostwo i tyle. Świetne kawałki, dobrze dobrane do sytuacji, nie piszczące jak na SNES.

O grafice można napisać wiele, zawłaszcza że mam do niej swoje zastrzeżenia. Ja moi kochani rozumiem, że pewne rzeczy są niejako wpisane w kanon tego gatunku gier, ale super deformed przeniesione w trójwymiar w dodatku kanciaste jak diabli to już przesada i dla mnie spaskudzona robota. Wiem, zaraz polecą w moją stronę wyzwiska od fanatyków stylu FF7, ja jednak staram się być obiektywny. Na szczęście w czasie walki postacie są już zrobione jak na tamte lata porządnie. Tereny, po których przyjdzie nam się poruszać wykonane są ładnie i pełne są wszelkiej maści szczególików. Animacje walki są dobre, tak samo miło dla oka wyglądają czary no i nieodzowne dla serii summony. Taka animacja summona trwa często kilkadziesiąt sekund i jest naprawdę efektowna. Tradycyjnie jak to w jrpg niektóre potworki powodują spadnięcie człowieka z krzesełka, ale to już kwestia gustu, choć radośnie kicający królik z marchewą w łapkach to już było przegięcie.

Urozmaicenia. Oj tak uświadczymy w siódemce masę atrakcji, które znacznie przedłużą nam zabawę przy tej grze. Główną taką atrakcją są Chocobo, siódemka to wielki powrót tych sympatycznych ptaków. Hodowla chocobo to pomysł genialny, choć bardzo czasochłonny, jeśli jednak ktoś chce zdobyć wszystkie sekrety bez walki z Weaponami to musi nad tym przesiedzieć. Chocobosami możemy też się ścigać. Są cztery główne mini gry, które niejako wplecione zostały w fabułę, oprócz tego w świecie gry jest ogromne wesołe miasteczko z jeszcze większą ilością mini gierek, po prostu genialny pomysł! Oczywiście tak jak w poprzednich częściach jest kilka mini questów i dodatkowi bossowie zwani Weaponami, walka z takim Weaponem to nie lada wyzwanie, to właśnie do ich pokonania potrzebne są największe sekrety gry.

Wspomnę teraz o Materii, te kolorowe kulki są bowiem ważne także dla fabuły. Opiera się na nich cały system magii, każda broń czy zbroja ma miejsca, w które podpiąć można materię. W czasie walki zbieramy AP, za które nasze materie się ulepszają tak na przykład Fire materia po osiągnięciu poziomu wyżej daje dostęp to czaru Fire2 itd. Gdy taka materia się rozwinie do końca, czyli zapełnią się nam wszystkie jej gwiazdki staje się master materią i ulega powieleniu, tworzy nam nową materię z zerowym AP. Sam pomysł z materią i to ile ich jest i jakie z nimi można robić kombinacje, to kolejny świetny pomysł zaimplementowany w siódemce.

Limit Breaks. Są to specjalne ataki, po raz pierwszy zaprezentowane w poprzedniej części, tam jednak były niesamowicie rzadkie. Tutaj sprawę rozwiązuje pasek limitu, postać zbierając cięgi zapełnia ten pasek, gdy ów się wypełni mamy możliwość trzepnięcia wrogów limitem. Samych limitów jest siedem dla każdej postaci, dzielą się na cztery poziomy, z tym że ostatni, czyli pierwszy czwartopoziomowy można zdobyć tylko poprzez znalezienie go lub wygranie w jakiś sposób. Pozostałe uczą się samoczynnie w trakcie gry.

Kilka słów o poziomie trudności. Muszę przyznać, że gra jest po prostu zbyt łatwa, jeśli chcecie toczyć satysfakcjonujące walki, to nie powinniście nigdzie nabijać postaciom doświadczenia. Co tu wiele mówić sytuacja podobna jak z Chrono Trigger, gdzie zbyt silne postacie rozwalały na miękko ostatniego bossa. Tak samo pokonanie Sepirotha, gdy mamy na stanie "Knights of the round" najpotężniejszego summona, to po prostu żenada, walka kończy się w drugiej rundzie. Po prostu twórcy przesadzili z sekretami, imho rycerze powinni być zabierani na ostatnią walkę.

Podsumowując. Gra jest naprawdę dobra, ma w sobie niesamowity ładunek grywalności, co jest spowodowane masą wszelkiego rodzaju urozmaiceń. Niestety spaprana konwersja odejmuje momentalnie punkty z oceny, tak samo owo niefortunne przeniesienie sympatycznego SD z 2d do 3d. Może się do tej grafiki czepiam, ale jak tu nie parsknąć śmiechem na widok tych karykaturek coś tam sobie podrygujących, a scena w grze ponoć jest poważna. Dla zagorzałych fanów gatunku to i tak żaden minus:)

Moja ocena: 7/10 (przez bugi), ale dla maniaków jrp 8/10.


Obrazki z gry:

Dodane: 28.05.2002, zmiany: 21.11.2013


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?