Fifth Disciple (The)

Brány Skeldalu II: Pátý Učedník (CZ)
The Fifth Disciple
Wydania
2004()
2004()
Ogólnie
Połączenie przygodówki i gry rpg, od razu mówię, że bardzo nieudane i naszym braciom Czechom gierka wyjątkowo nie wyszła i mają u mnie sporego minusa za zmarnowanie moich marzeń o porządnej kontynuacji Brany Skeldalu 1.
Widok
boczny
Walka
turówka
Recenzje
JRK
Autor: JRK
13.10.2005

Minęło już "trochę" czasu od dnia, gdy po raz ostatni zbrukałem ręce pisząc jakąś recenzję. Nie doszłoby do takiej sytuacji, gdyby nasi Załoganci nieco bardziej przyłożyli się do roboty, a nie zrzucali cały ciężar odpowiedzialności na moją biedną głowę. Ach ta dzisiejsza młodzież, Paaanie za moich czasów, przed wojną, to było inaczej... I wbrew pozorom te moje narzekania nie są (zwykłą w moim przypadku, ale ja nie o tym tym razem chciałem pisać;-) dygresją, ale wprowadzeniem do tekstu o grze The Fifth Disciple. Bo narzekać na tą grę będę już za moment długo i namiętnie!

Lat temu kilka udało mi się znaleźć w Sieci garść informacji (+kilka obrazków) o czeskiej grze rpg Brany Skeldalu. Był to wydany również w wersji DC FPP-owy, turowy i odschoolowy tytuł z bardzo cieszącą oko (chociaż bez fajerwerków graficznych) kreską. Nie udało mi się do dziś dorwać tej gry, ani ustalić czy ukazała się jej angielska wersja (przy okazji - jeśli ktoś może mnie w tej kwestii poratować - to bardzo proszę!).Tym bardziej ucieszyłem się z informacji, że niedawno ukazała się część druga Skeldalu - i tym razem już na pewno w wersji angielskiej, choć co prawda pod nieco zmyłkowym tytułem The Fifth Disciple (dygresja mode on/ a ponieważ czeski tytuł to Brany Skeldalu II, sugeruje to, że gra gracz angielskojęzyczny Bran I nie widział, czyli angielska wersja jednak nie powstała... ale to tylko moje detektywistyczne domysły... /dygresja mode off). I już na samym starcie czekało mnie pierwsze rozczarowanie - z gry zrobiono przygodówkę z elementami rpg. Eeeee... pomyślałem sobie. Ale mimo to nie traciłem nadziei - przecież serię Quest for Glory zbudowaną na podobnych założeniach wręcz uwielbiałem - może nie będzie aż tak źle?

Ale niestety - BYŁO ŹLE! I to bardzo. Bardzo. BARDZO. Część przygodówkowa jest beznadziejna. Głupia, frustrująca, nudna, frustrująca, złośliwa i frustrująca. Zagadki są mocno wydumane, większości nie da się rozwiązać logicznie myśląc, a klikając rozpaczliwie we wszystkie możliwe miejsca wszystkimi posiadanymi przedmiotami. Przykłady? Ależ proszę bardzo. Już w pierwszej lokacji trzeba rzucić kamieniem w krzaki. I niby spoko, ale krzaki te widać tylko jeśli się stanie w jednym konkretnym miejscu, a na dodatek przegania nas z niego (jeśli staniemy milimetr nie tak jak chcieli autorzy, a nie wiadomo oczywiście co oni sobie myśleli...) strażnik! Do tego ekran nie za każdym razem przesuwa się tak, że te krzaki widać - a jak już widać to i tak heeen na horyzoncie, na samym brzeżku monitora. Porypane. Lecimy dalej - powtarzalność. Aby pchnąć akcję musiałem tym kamieniem w te durne krzaki rzucać pięć razy! Po co ja się pytam?! Co w tym takiego emocjonującego?! Potem było jeszcze gorzej - w ruinach Skeldalu (szkoda że nie grałem w "1", więc nie mogłem porównać tej lokacji z pierwowzorem - ale mogę się założyć, że wypadła gorzej;-) budujemy most - i biegamy też z pięć razy po kilku piętrach powtarzając w kółko te same czynności (na dodatek ubarwione jest to filmikiem - ale nie napalajcie się - facet ciągnie na nim kamień... po co zmuszono mnie abym to oglądał pięć razy?!) - nuuuuuda panie! Skoro raz udało mi się ten kamień wtaszczyć na górę, to po co mam to robić pięć razy? Ok., powiedzmy że od razu zapomnę jak to zrobiłem i będę się męczył żeby sobie po raz drugi przypomnieć. Ooook, niech będzie - jestem ciemny jak tabaka w rogu i nawet po dwóch razach zapomnę, że trzeba było kliknąć liną na kamieniu - ale po kiego grzyba ja to muszę pięć razy pod rząd powtarzać?!!? Aaaargh!!! Ufff, nieźle się rozkręciłem w narzekaniu, a to jeszcze nie koniec! Kolejna "atrakcja" - przypadkowa śmierć. Ja wiem, że tak to wyglądało w początkach przygodówek, nawet w moich ulubionych QfG, ale kurde, mamy już było nie było XXI wiek i trzeba iść z postępem! Już w Monkey Island nie musiałem się bać że zginę, bo źle kliknąłem (a pamiętacie numer z wpadaniem w przepaść i gumowymi drzewami?;-), a tutaj przegrywam bo wszedłem w złe miejsce, (no ok., wisiał tam miecz, ale i tak nie powinien mi spadać na głowę bez ostrzeżenia!) albo nie miałem kołka rozmawiając z kobitą (oczywiście nie wiedziałem że jest wampirem, dopiero jak dałem load po tym jak mnie dorwała za pierwszym razem to się przygotowałem). Nie wspomnę już nawet (żeby się nie denerwować) o elementach zręcznościowych - na dodatek jeśli ręka nam zadrży, to Game Over. A i nawet podczas tych zręcznościowych momentów musimy cały czas kombinować i rozwiązywać głupie zagadki! Aaaargh!

To teraz ponarzekam sobie na część erpegową gry. Nasz bohater opisany jest szeregiem współczynników, ale jako że jest magiem, najważniejsze są jego zdolności czarowania. I właśnie w te dziedzinie się rozwija - jak już znajdzie (w części przygodowej) zwój i nauczy się czaru, może go rozwinąć na wyższe poziomy. Punkty expa zdobywamy za rozwiązywanie zagadek w grze, jak i za zabijanych wrogów (kilka słów o systemie walk: łażąc po mapie świata wrogów widzimy już z daleka, nie możemy im uciec, a oni i tak się po jakimś czasie odradzają; walki - turowe, z punktami ruchu). Czarów używamy nie tylko w walce, ale i w części przygodówkowej. I to też zostało skopane - przykład: żeby teleportować się w jednej z lokacji autorzy wymyślili sobie, ze musimy mieć czar teleportacji na czwartym poziomie. Gorsza sprawa, że ja tego nie wiedziałem i olałem ten czar, koncentrując się na ofensywnych. Utknąłem więc i musiałem spędzić kolejną godzinę na nudnym levelowaniu. Bo jeśli dotąd jeszcze tego nie napisałem, to wspomnę, że walki są nudne niemiłosiernie - prawie każde starcie z tym samym przeciwnikiem wygląda tak samo. A walk jest sporo. Gdyby nie one, grę dałoby się skończyć w godzinkę (przynajmniej z rozwiązaniem w ręku, bo zagadki durne aż do bólu). Inny zarzut to zmuszanie do walki - żeby pchnąć akcję musiałem zakupić kilka przedmiotów, a kasę zdobyć można było tylko na wrogu. A to znowu godzinka przymusowej, nudnej walki.

Co mi tam się jeszcze w tej grze nie podoba? Ach, grafika. Jest po prostu brzydka. Zwyczajnie i najnormalniej w świecie nie podoba mi się. A już szczyt niesmaku wywołują w grze rysunki i animacje postaci. Ohyda. "1" była śliczniutka - takie fajowskie fantasy chyba ręcznie rysowane, z klimatem i duszą. A tu? Eeeech.... Nie chce mi się już nawet nad tym głębiej rozwodzić - chcę jak najszybciej wymazać te wspomnienia z głowy - popatrzcie więc sami na obrazki pod spodem i zapłaczcie wraz ze mną. W sumie to ja już mam całkowicie dość pisania o tej grze! Nie wspomnę więc już nawet o kilku niesmacznych momentach - musimy m.in. powiesić żywego psa i pomóc prostytutce w aborcji... Co miałem do przekazania - przekazałem. A dla tych którzy nie załapali - ta gra jest do doopy! Unikać za wszelką cenę!!!

Moja ocena: 1/5


Obrazki z gry:

Dodane: 13.10.2005, zmiany: 21.11.2013


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?