Fountain of Dreams

Wydania
1990()
Ogólnie
1990, nieoficjalna kontynuacja gry Wasteland, czyli jeszcze jeden "dziadek" serii Fallout. W każdej rodzinie znajdzie się jednak taka czarna owca, a w tej jest nią właśnie ta gra :)
Widok
Izometr, cienka grafika :)
Walka
Turówka, walka w postaci napisów o obrażeniach :)
Recenzje
Yoghurt
Autor: Yoghurt
30.09.2002

Hmmm... Ile razy można pisać "War, War never changes"? Ja mogę w nieskończoność, ale zapewne już was zaczynają wkurzać takie wstępy, więc tym razem oszczędziłem wam tego, choć powinienem tak zacząć- w końcu kolejna gra z rodziny Falloutów przed wami! Ale nie, dam wam już spokój, obcykaliście ten cytat do niemożliwości :) Dlatego wstęp będzie tylko ździebkiem historii powstania FoD.

Cóż, samo Interplay było zaskoczone ciepłym przyjęciem Wasteland w kwitnącym wtedy jeszcze świecie komputerowym. I jak każda firma w takim przypadku postanowili nieco "rozwinąć" pomysł, czyli prościej mówiąc- zrobić sequela :) Oczywiście cały Interplay zgodnie twierdził, że Fountain of Dreams to wcale nie kontynuacja Wasteland, a jedynie rozwinięcie pomysłu z tejże gry... Oczywiście nikt nie dał się na to nabrać i FoD, mimo że okrzyknięta "Unofficial sequel to Wasteland" została szybko zapomniana, jako pomyłka przy pracy panów z Interplaya. Co sprawiło, że FoD okazał się porażką? Już spieszę z wyjaśnieniami...

Fabuła
Złe rzeczy dzieją się na Florydzie- bandyci napadają na międzykontynentalną kolej, miasta stają się siedliskami korupcji i przestępstw, szerzy się powszechna anarchia, zaś gdzieś w cieniu czai się uber-enemy, czekający na moment, by przejąć wschodnie wybrzeże USA... A zapobiec temu mogą jedynie Rangerzy Pustkowi... A mamy rok 2087, prawie sto lat po atomowej pożodze...

Główny rys fabularny do odkrywczych nie należy, nieprawdaż? Cóż, ogólną "koncepcję" świata po atomowym holocauście w 1998 roku (zauważyliście taki? Ja jakoś nie odczułem tej zagłady ludzkości :)) znacie już z recenzji Wasteland (było nie było- mojej :)). Niestety autorzy nie wysilili się na coś ambitnego- wielki zły ma zamiar przyatakowac wkrótce, a znana z Wasteland organizacja samozwańczych obrońców prawa, Rangerzy- mają temu zapobiec... Nie ma tu zwrotów akcji, jakichś strasznych wydarzeń, czy zaskakujących momentów- zakończenie da się przewidzieć mniej więcej po 4 godzinach grania.

Oprawa
Mimo, że od wydania poprzedniczki w wersji na PieCyk minęły aż dwa lata i możliwości sprzętowe ówczesnych maszyn posunęły się nieco (choć i tak nie ma porównania z dzisiejszym "wyścigiem zbrojeń", gdzie bez modernizacji kompa co parę miechów nic nam nie działa...), to programiści z Interplay... NIE ZMIENILI NIC! Nie zauważyłem (poza ekranami tytułowymi, końcowymi i "epizodycznymi", ukazującymi kluczowe wydarzenia... no i mapą- mamy zamiast środkowo- wschodnich Stanów Florydę...) ani jednej nowej grafiki przeciwnika czy NPCa! Istna kpina! /JRK- Yoghurta w jego świętym gniewie nieco poniosło, kilka nowych rysunków przeciwników się znajdzie... :)/ O dźwięku się nie wypowiem, bo mimo że niektórzy gracze posiadali nowsze Gravisy (Ultrasound- ukłon w stronę wszystkich zbulwersowanych moimi narzekaniami na popierdywania Gravisa :)), to jednak nadal słychać zlepek kilku brzdęków, popiskiwań i zgrzytów- zaczynam odnosić wrażenie, że Interplay przewidział ścieżkę dźwiękową tylko na PC Speakery :)

Interfejs
Zero zmian w stosunku do Wasteland- dla niektórych to zaleta, lecz nieco modyfikacji by się przydało... Ale tu marudzić nie będę, system z Waste'a sprawdzał się dobrze, to autorzy postanowili go nie zmieniać...

Drużyna
Pod swoją komendę otrzymujemy pięciu dzielnych pustynnych Rangerów o różnorakich umiejętnościach. Grający w poprzedniczkę poczują się jak w domu- 0 (słownie: ZERO) zmian.

Ekwipunek
No tu już mnie krew zalała! Jeszcze jakoś przetrawiłem zero zmian w grafice, dźwięku- nie to w RPG najważniejsze. Interfejs bez zmian i system tworzenia drużyny tez jakoś przełknąłem- były dobre, tu nie widziałem większej potrzeby zmieniać. Ale aby nie wprowadzić ŻADNYCH zmian w czymś, co daje wielu graczom najwięcej radości- w ekwipunku- zakrawa na jawne robienie sobie jaj z wyczekujących na kontynuację graczy! Nie znalazłem ani jednego nowego przedmiotu (no, poza kilkoma questowymi przedmiotami, ale to się nie liczy, bo różne nazwy kluczy to nie zmiana w ekwipunku...), ANI JEDNEGO! Toż to profanacja! Zbrodnia przeciw ludzkości! To... spokojnie Yogh, spokojnie, już, nie gryź klawiatury...

Walka
Ufff... no, już, klawiatura działa. O walce nie napiszę za dużo, gdyż znów, nie wprowadzono żadnych zmian w stosunku do pierwowzoru... Teraz pogryzłbym myszkę, ale jest niewinna, to ją na razie zostawię...

Podsumowanie
Fountain of Dreams to jedna z największych, jeśli nie największa wpadka Interplay w całkiem długiej historii tejże firmy. Cóż, chłopaki zapewne chciały zarobić łatwą kasę i bez większego wysiłku, zmieniając tu i ówdzie kod świetnej gry, jaką jest Wasteland, sprofanowali ją. Nie dziwota, ze zatrważająca część fanów (czytaj: wszyscy) maksymalnie pojechali po FoD nie zostawiając na niej suchej nitki. Takoż i ja czynię. Gdyby nie to, że Fountain jest częścią rodziny najlepszych cRPGów na ziemi, nie zasługiwałaby nawet na ocenę 1... A tak dostanie ode mnie 1,5 z sentymentu... Ech, mam za miękkie serce...


Obrazki z gry:

Dodane: 01.10.2002, zmiany: 21.11.2013


Komentarze:

Tak na marginesie, Interplay ma niewiele wspólnego z tą grą. Została ona napisana (od zera) i wydana przez Electronic Arts.


[Gość @ 01.02.2015, 09:30]

Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?