Lightning Warrior Raidy II: Temple of Desire (PC) Lightning Warrior Raidy II: Temple of Desire (PC)

Lightning Warrior Raidy II: Temple of Desire

Ikazuchi no Senshi Raidi II (JAP)
Wydania
2007()
2010()
Ogólnie
Radosna, hentajowa produkcja, na dodatek dość wierna (chyba:-) konwersja z PC-98. Graficznie spełnia wszelkie normy EU, można też grać bez większych strat moralnych - macek i takich tam jedynie jak na lekarstwo - rzekłbym symbolicznie. A okazja trafia się świetna, bo gra została właśnie oficjalnie wydana również w języku angielskim.
Widok
FPP
Walka
turówka
Recenzje
JRK
Autor: JRK
14.10.2010
Na dobry początek - trochę filozofowania. Autorzy gier hentajowych mają w zasadzie dwie drogi do obrania przy tworzeniu nowego tytułu. Droga a) prosta - robimy grę byle jaką, prostą, prostacką i ogólnie mało grywalną, ale upychamy do niej mnóstwo golizny i jakoś się sprzeda oraz b) skomplikowana - robimy grę dobrą, taką która by się obroniła nawet bez golizny, ale goliznę i tak tam wsadzamy, żeby zwabić jeszcze więcej odbiorców. Droga b) to między innymi Sengoku Rance, czy Mine Fukaki Se ni Tayutau Uta (w tabelkach jeszcze nie ma, trzeba będzie to kiedyś nadrobić), ten sam pomysł przyświecał też zapewne twórcom Wiedźmina (ha - Wiedźmie pierwszym polskim hentajem? Sapkowski się w grobie przewraca...ł będzie ;-)). I dochodzimy teraz do konkluzji mojego wywodu - Lightning Warrior Raidy II niestety należy do kategorii a)...

Ale zanim się głębiej popastwię, czas na rys historyczny. W zamierzchłych czasach, gdy na Ziemi żyły jeszcze dinozaury, czyli gdzieś na początku lat 90, na PC-98 wyszły sobie dwie części gry Ikazuchi no Senshi Raidy - typowe i bardzo popularne wówczas hentajowe dungeon crawlery. Skaczemy o jakieś 20 lat wprzód i dostajemy ich konwersje na PC, nad którymi na dodatek ulitował się jeden z niewielu (jedyny?) zachodnich wydawców - Jast USA i wydał je również w języku angielskim. I od razu pojawia się główny problem - właśnie owe 20 lat. Konwersja jest bowiem dość wierna, zachowane zostały wszelakie technikalia, fabuła, całe szczęście przynajmniej że graficznie zostało to zbudowane od nowa. Niemniej jednak - współczesny gracz (to ja!) rozpuszczony jest już przez rynek i takie odgrzewane danie trafić może do gustu jedynie pogrążonym w głębokiej nostalgii konserwatystom. I zdaje się, że od czasów zagrania w część pierwszą (która umiarkowanie mi się mimo wszystko podobała), ta nostalgia mi przeszła, gdyż gra mnie tylko denerwowała.

Nad fabułą zgłębiał się nie będę, gdyż jest tylko pretekstem do zwiedzania kolejnych porcji lochów. Rzeknę tylko, że główną bohaterką jest rudowłosa wojowniczka władająca mocą błyskawic. Na zwiedzenie czeka na nas 13 poziomów lochów (czyli tyle samo co w wersji z PC-98). Poruszamy się - jak to onegdaj bywało - tylko ruchami wieży szachowej, automapka rysuje się wraz z odkrywanymi polami. Znajdą się i sekretne przejścia i teleporty i obracaczki - klasyka. Na końcu każdego poziomu czai się boss, którego trzeba pokonać, wcześniej znajdując potrzebny do tego przedmiot. Ot i cała filozofia. Walki toczone są w turach, na każdym poziomie znajdziemy 3 rodzaje przeciwniczek. Ekwipunek jest, choć dość ubogi, statystyki też jakieś są, choć wzrost naszej siły rażenia zależy bardziej od zakupionych przedmiotów. I tu pojawia się największa według mnie bolączka tego tytułu - grind. Jak ja nie cierpię grindu... - czyli pracowitego tłuczenia w kółko tych samych wrogów, by uzbierać wystarczającą ilość kasy lub expa. Argh. A grindować tu trzeba na każdym poziomie (w końcu jest ich tylko 13, więc gra by się skończyła zbyt szybko). Nowy, lepszy ekwipunek jest koszmarnie drogi, a przecież wydawać trzeba też majątek na miksturki lecznicze i niezwykle pomocne kamienie teleportujące (bez nich powrót do miasta trwa godzinami - na piechotkę przez wszystkie poziomy).

No ale dość już tego narzekania, czas zająć się czymś przyjemnym - czyli przyjrzeć się cześci hentajowej. Tu szczęśliwie do grafiki nie mam zastrzeżeń - gra ma swój styl, oczy nie bolą od oglądania, choć przyzwyczajony do japońskiego stylu cenzurowania newralgicznych punków anatomii, trochę niepewnie się czułem bez pikselozy - przy okazji tłumaczenia na język angielski hentajowe wstawki zostały bowiem odcenzurowane. I jak już wspomniałem - wygląda to dziwnie :). Do ilości tychże wstawek również nie mam zastrzeżeń - wszyscy wrogowie są płci przeciwnej, po przegranej tracą część garderoby, jest trochę scenek bonusowych (typu nocleg w tawernie kilka razy pod rząd itd.). Trochę boli pewna wtórność - każdy boss potrzebuje pewnego przedmiotu, by go pokonać. Jeśli się do niego wybierzemy bez niego - boss nas hentajowo torturuje. Ale jeśli wygramy - my torturujemy jego. I tak na każdym poziomie. Jak się tak dobrze zastanowić, to motyw sadystyczno- masochistyczny jest w tej grze motywem przewodnim. Ale znajdą się i inne - dla każdego coś miłego - macki, potwory i takie tam. Szczęśliwie obrzydliwości nie ma, wszystko jest stonowane i w klimatach niemal dobranockowych :). Aha - cześć scenek jest animowana - ale takim system animowanych gifów. Dobre i to.

Jak więc ocenić ten tytuł? Mimo dobrej warstwy graficzno - przerywnikowej, cała reszta niestety ssie. Nie możemy być niestety zbyt wybredni, bo angielskich hentajów jak na lekarstwo (i coś wszystkie na dodatek z tej niższej półki). I nie zanosi się, żeby to miało się w najbliższej przyszłości zmienić. Daję grze 2/5.


Obrazki z gry:

Dodane: 10.07.2007, zmiany: 21.11.2013


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?