King's Bounty: Warriors of The North (PC)

King's Bounty: Warriors of The North

King's Bounty: Wojownicy Północy (PL)
Wydania
2012()
2012()
Ogólnie
Jeszcze jedna przygoda w świecie King's Bounty, z czasem rozszerzona również o dodatek Fire and Ice. Dla wielu nadal zjadliwy tytuł, chociaż jak pisze autor recenzji gra nie uniknęła irytujących błędów technicznych i właściwie kolejne łatki wciąż byłyby nie od rzeczy.
Widok
izometr
Walka
turówka
Recenzje
Endex
Autor: Endex
25.07.2014

Recenzja jest pisana na podstawie pierwotnej wersji gry, bez dodatku Lód i Ogień. Grę łatano już wiele razy, więc jest to wersja z 30 stycznia 2013 roku. Więcej łatek nie powstało, albo na Steamie nie było już o tym informacji.

King’s Bounty powstał w 1990 roku i został stworzony przez ojców serii Heroes. Osobiście nigdy nie grałem w pierwszą część i tak naprawdę to nie wiedziałem, że taka gra w ogóle istnieje. O grze dowiedziałem się dopiero wraz z wypuszczeniem King’s Bounty Legenda, którą przez długi czas omijałem, bo nie byłem i dalej nie jestem jakimś wielkim fanem turowego poruszania się po mapie. Nie zrozumcie mnie źle, nie uważam, że taki typ gier jest słaby. Po prostu odczuwam, że przez turowe poruszanie się po mapie odbiera mi się swobodę. Za dużo by wyjaśniać, powiem tylko tyle, że gram też w tego typu produkcje, ale nie tak często, wiec poprzestając na tym, wróćmy do omawianej gry.

Wszystko wskazywało na to, że gra będzie podobna do wspomnianej wcześniej serii Heroes, bo wszędzie gdzie znalazłem jakieś informacje o grze, to zawsze porównywano do wyżej wspomnianej serii i do innych gier tego pokroju, np. Disciples.

Skończyło się na tym, że odstawiłem tę grę i nie ruszałem jej dopóki nie ograłem tytułów które mnie ciekawiły. Jako iż gry, które są szumnie reklamowane jako cudy świata ciągle mnie zawodziły, zacząłem odczuwać coraz większą nudę i powoli przestawałem grać z takim zacięciem. Zacząłem więc grać w gry które omijałem, tym samym szukałem też jakichś ciekawych tytułów, które nie pasowałyby do dzisiejszego wzorca gry „dobrej”. Padło na demo King’s Bounty Legenda. Demo testowałem wraz z wyjściem Nowych Ziem, czyli dodatku do Wojowniczej Księżniczki. Jakby spojrzeć na daty premier, to zauważymy, że to dość długi czas po wyjściu Legendy. Demo było niczym objawienie. Nie ma turowego poruszania się po mapie. Walki są w turach, na hexach, a to uwielbiam, struktura gry jak w dobrym cRPGu, masa zadań głównych i pobocznych, ciekawa fabuła. Zabawne jest to, że owo demo, było dłuższe niż niejedna gra jaką ograłem z kategorii AAA! W samym demie spędziłem przeszło 6 godzin, czyli więcej niż czas potrzebny na przejście gry z serii Call of Duty. Tak obszerne demo dało mi też do zrozumienia, że nie mam tutaj do czynienia z grą krótką. Grę nabyłem na Steamie i od razu zacząłem w nią grać i można powiedzieć, że zniknąłem dla świata.

Można rzec, że podobnie jak Nerka , mogę nazwać siebie fanem tej serii. Mało gier daje mi taką radość podczas grania. Mało gier daje mi tyle godzin gry i ani krzty nudy. Teraz pytanie brzmi, czy Wojownicy Północy są tak dobre jak Legenda i Księżniczka. W końcu wiele gier które zamieniały się w serie, z części na część stawały się coraz gorsze. Czy tu jest podobnie? Odpowiedź jest nieco skomplikowana, ale już teraz wam powiem, że przy tej części spędziłem jak na razie najwięcej czasu.

Zacznijmy od fabuły.

Głównym bohaterem gry jest młody wiking Olaf, który jest najmłodszym synem Króla Tormunda.Ma on brata który ma zostać następcą tronu i przez to wywyższa się nad młodym, ciągle mu dogryzając, zaś nasz bohater chcąc zyskać respekt u brata i innych wikingów, postanawia iść do ojca, by ten pozwolił mu iść walczyć z nieumarłymi. Za obicie nieumartych król wyznaczył nagrodę i to my będziemy osobą która zajmie się tym problemem. W pogoni za chwałą, odwiedzimy tereny Wikingów których dotychczas nie widzieliśmy w żadnej części, pomniejsze wyspy które także zostały przygotowane z myślą o tej grze, ale pooglądamy także znane nam miejsca z części pierwszej. Z powodu plagi nieumartych miejsca które niegdyś tętniły życiem, teraz są zniszczone i mroczne. Pewnie niejeden z was, będzie ucieszony mogąc odwiedzić znane nam tereny i zobaczyć, co sie nimi stało na przestrzeni lat. A mówię wam, zmieniły się bardzo.

To co napisałem o fabule, to tylko początek tego co w grze uświadczymy. Co będzie dalej to przekonajcie się sami, bo daleko mi od tego by wam opisywać całą historię, która szczerze nie jest tak porywająca jak ta z Legendy i Księżniczki.

Fabuła mogłaby być lepsza. Naprawdę! Niestety pewne „problemy” tej gry odbijają się w każdym jej aspekcie. Jakie to rzeczy opiszę pod koniec, jak już uporam się z rzeczami podstawowymi.

Grafika i oprawa dźwiękowa nie zmieniła się ani trochę.

Dalej w grze mamy ładną, kolorową i bogatą w detale grafikę, która wraz ze zmianą miejsca, zmienia swój ton i charakter. Jeśli ktokolwiek grał z was w Legendę i grafika z tej części się wam podobała, to tutaj także się wam spodoba. Ja osobiście uwielbiam styl grafiki w tej serii. Na każdej mapie nie ma pustych miejsc, gdziekolwiek się nie obejrzymy, zawsze coś tam zobaczymy.

Wiem, że silnik gry nie generuje krzywizn na poziomie CryEngine 3, ale kogo by to obchodziło? Mocą oprawy wizualnej tej gry jest styl, a nie technologia.

Oprawy dźwiękowej nie ma co opisywać, jest wykonana poprawnie i cóż mogę więcej dodać? Sam nie wiem, zaś jeśli chodzi o muzykę, to muszę coś napisać.

Zacznę od tego, że muzyka z tej części, jest identyczna jak w poprzedniczkach. Niektórzy mogą pokręcić nosem, ale ja nie mogę. Dla mnie muzyka w tej serii jest tak piękna, że nawet jak spędziłem już przy niej przeszło grubo ponad 200 godzin, ciągle się rozpływam. Takie utwory jak Dreamland czy Under Shadow of the Oak, w których nawet mamy wokal, potrafią mnie doprowadzić do stanu, gdzie zamykam oczy i sobie słucham zamiast grać. Muzyka jest przepełniona przeróżnymi dźwiękami, które tak jakby żyły w idealnej harmonii ze sobą, jak i grą. Każdy otwór grający w lokacjach, walkach, po walce jest idealnie dopasowany.

Nie jest to typowy dla dzisiejszych gier soundtrack. Wiele gier które dziś gramy, ma tak robioną muzykę, że ma się czasem wrażenie, że gdzieś coś takiego się już słyszało lub co gorsza nie da się już tego słuchać. Tutaj jest inaczej, gwarantuję wam, że takiego czegoś jeszcze w grze nie słyszeliście. No chyba, że graliście w poprzednie części King’s Bounty :). Cóż mogę więcej dodać, po prostu jeden z najlepszych soundtracków.

Fabuła, grafika i udźwiękowienie omówione, ale jak się w to gra zapytacie.

Zacznę od najważniejszej rzeczy. Gra to RPG z masą zadań i bardzo długą rozgrywką. Mi zajęła aż 113 godzin, co tylko mogę zaliczyć na plus. Przez ten czas się nie nudziłem ani sekundy. Długo w to grałem miedzy innymi dlatego, że czyściłem całe mapy, wykonywałem wszystkie questy i jak najszybciej chciałem zrobić medale o których napiszę poniżej.

Teraz inna kwestia. Czym ta gra różni się od poprzedniczek? Dla mnie niczym, ale czy to minus. Z mojego punktu widzenia, ta seria w niezmienionej formie jest dalej świetna. Powiem nawet więcej. Nie wiem czy nie jest to idealna forma, bo nieraz sobie myślałem, że chciałbym jeszcze więcej gier z serii w takiej formie w jakiej jest teraz. Nie zrozumcie mnie źle, ewolucja serii jest dobra, ale uważam, że czasem powinno się zostawić to co jest dobre i jedynie to ulepszać, aniżeli zmieniać formę, tylko w celu sztucznego pójścia naprzód. Ta seria właśnie lekko ewoluowała za czasów Księżniczki i w tej części mamy to samo i chwała twórcom za to.

Usprawnienia jakie Księżniczka dostała, to przykładowo medale o których wspomniałem wyżej.  Jeśli ktoś jeszcze nie wie, medale to forma nagradzania gracza bonusami dla naszej postaci, np. więcej EXPa po walce, albo zwiększone dowodzenie. Warunki zdobywania takich medali to przykładowo pokonywanie wrogów bez strat w wojskach, zabicie jednostki za pomocą pułapki czy choćby zabicie jakieś tam sporej ilości wampirów i muszę powiedzieć, że bardzo mi się podoba taka forma nagradzania gracza. Nie powoduje to, że gra jest jakaś banalna, zaś zdobycie medali nie jest też prostą sprawą. Szkoda tylko,  że w tej części jest to troszkę bez sensu, ale o tym później.

Walka w grze jak pisałem wcześniej odbywa się w turach, na arenie, która jest podzielona na heksy po których poruszamy się my i nasi przeciwnicy. W walce nasz bohater nie walczy, a jedynie dowodzi, rzuca czary i korzysta z mocy amuletu, dzięki któremu przyzywa jedną z pięciu Walkirii. Walkirie są odpowiednikiem Szkatułki Szału i małego smoka z pierwszej i drugiej części. Niestety, Walkirie nie są tak ciekawe jak stwory z Szkatułki Szału, ale za to ciekawsze od małego smoka z Księżniczki. Fajnością Szkatułki z Legendy były osobniki które przyzywaliśmy. Miały one swoje dość ciekawe historie jak i odpowiednie moce które były bardzo fajnie zaprojektowane, Walkirie mają tylko to drugie. Fajne moce, ale nic poza tym. Maja tam pewna historię, ale nie jest ona jakoś porywająca. Po prostu jest. Myślę, ze to powinno wystarczyć, bo teraz muszę przejść do najważniejszej rzeczy którą muszę opisać w tej grze i niestety jest to JEDNA WIELKA WADA!

TA GRA JEST NIEDOKOŃCZONA!

Wydano grę której nie ukończono i której nie testowano. Gra posiada tonę bugów, a przypominam że gra jest po wielokrotnym patchowaniu. Nie wiedziałem w jaki sposób mam opisać problemy tej gry, więc postanowiłem opisać sytuacje które doświadczyłem, punktując je odpowiednio.

Nielogiczność, czyli błędy w skrypcie i fabule.

Wcześniej pisałem, że fabuła mogłaby być lepsza. Teraz wyjaśnię co miałem na myśli. Gra jeśli chodzi o fabułę jest strasznie poszatkowana. Widać, że skrypt był pisany wiele razy i że w wielu miejscach to co poprawiono, albo zmieniono, nie dopasowano do siebie w wyniku czego mamy dziwne dialogi i dziury fabularne. Przykładowo król Wikingów na Rifii cieszy się, że są wikingowie w innych częściach globu, bo o tym nie wiedział. Zaś chwilę później mówi, że jego przyjacielem jest Król Fastlandu, który jest w tej części świata o którym nie wiedział. Wiadomo, mogli się spotkać, ale jakby się kiedyś spotkali, to by wiedział, że są inne ludy wikingów, w innych częściach globu. To jeden z  błędów w skrypcie których jest tutaj bardzo dużo. Jeśli chodzi o przykład błędów fabularnych, to troszkę zaspojleruję, bo musze napisać jakiś przykład. W pewnym momencie gry pojawiają się Elfy i będą nas atakować. Ja osobiście nie walczyłem z żadnym, a jak doszło do rozmowy by zacząć zbierać sojuszników, jeden z elfów mówi, że jestem wrogiem, bo zabijałem elfy. Oczywiście, że tego nie zrobiłem, ale gra nie bierze tego pod uwagę. Opisywany problem jest malutki, ale są też poważniejsze, których nie opiszę, bo nie chce streszczać kilku momentów które są ważne i tym samym skończyłbym pisząc same spoilery.

Robienie nas w konia, czyli blokowanie terenu i usuwanie, bo nie chciało nam się tego dokończyć.

W grze jest pewien dialog, w którym dowiadujemy się, że Królowa Amelia zniszczyła wejście na bagna, ale nie mówi nam, że nie będzie się tam dało wejść. Na mapie Bagna są widoczne, a w końcu się okazuje, że nie da się tam dostać. Gdzieś czytałem, że pliki z tą lokacją istnieją, ale kto tam wie. Może to pisał ktoś wiarygodny, albo wręcz przeciwnie. Niestety pewna rzecz sugeruje nam, że naprawdę owe pliki mogą istnieć. Tą rzeczą jest Demonis. Trafiamy tam i nagle się okazuje, że jest strasznie małe, ale… Jak się stanie w dobrym miejscu widać w oddali masę terenu które nie jest odblokowane i którego nie da się odblokować. Widać, że Demonis pierwotnie miało być większe, ale, no cóż, dostaliśmy do dyspozycji mały teren na eksplorację, a jeszcze większy na oglądanie co jest w oddali. To też sugeruje, że Bagna miały istnieć, ale nie udało im się wyrobić na czas. Inną sprawą jest to, że w grze jest osiągnięcie, które polega na zdobyciu 70 poziomu. Ja ubiłem wszystko co udało mi się znaleźć, wykonałem wszystkie możliwe zadania. Nie osiągnąłem tego poziomu. Brakowało mi przeciwników do pokonania, więc bagna czy zablokowana część Demonis by mi to umożliwiły.

W grze znajdziemy też całą masę domków, na których pojawia sie ikonka, że to coś w co można kliknąć, albo coś podnieść, ale po kliknięciu nic się nie dzieje. To są prawdopodobnie pozostałości po niedokończonych zadaniach których nie usunięto do końca.

Balans rozgrywki, a co to takiegooooo?

Balans rozgrywki, a dokładniej balans podczas walk dobitnie pokazuje, że brakuje gdzieniegdzie terenu do walki (np. hmmmm… Bagna?:)). Pierwsze wyspy na których przyjdzie nam walczyć i wykonywać zadania są idealnym przykładem jak ma wyglądać ten aspekt rozgrywki. Potem trafiamy do Greenwort, Arlanii i Verlon. Nawet nie wiecie ile ja godzin spędziłem na lataniu w tą i w tamtą, żeby znaleźć odpowiednich przeciwników przeciw mojej armii.  Poziom trudności skacze tak nagle, że musimy walczyć z przeciwnikiem który jest opisywany przez grę jako niezwyciężeni, albo zabójczy. My mając maks wojska i najmocniejsze jednostki jakie możemy mieć, dalej jesteśmy kilkukrotnie słabsi od przeciwnika. Przeciwnika który nas zniszczy z palcem w nosie. Ale co tam. Jeśli się gra tak, że Medale są niepotrzebne, to można tracić wojów. Ja tak nie grałem, wolałem walczyć nie tracąc wojów, albo tracąc ich jak najmniej, wiec może jestem tutaj trochę niesprawiedliwy. Cóż, to dopiero początek, bo nie wspomniałem jeszcze o Demonis. Jak tam trafiamy, to te 3 krainy są niczym. Tam dopiero wszystko staje na głowie. Dobra, dobra. Kogo to obchodzi, może gra ma być trudna, prawda? To w takim razie jak wytłumaczyć np. moment kiedy trafiamy na Wyspy Wolności (to po Demonis) i spotkanie wrogów, którzy są tak słabi, że przed nami uciekają? Tak, połowa gry jest bardzo trudna, aż do irytacji, zaś druga połowa jest tak banalna, że bardziej się nie da. Zabawne jest też to, że w Greenwort walcząc z przeciwnikami którzy mają jakiś 20-25 poziom namęczymy się niezmiernie. Zaś z przeciwnikami na wyspach, gdzie jest nieziemsko łatwo, trafimy na przeciwników co mają 40-45 poziom. Sugeruje to, że walki będą zacne i trudne. Niestety, większość skończymy w pierwszej turze nie tracąc jednostki, a nawet czasem nie korzystając  z ataków niektórych jakie mamy! Przeciwnik na ponad 40 poziomie będzie też miał jakieś 5 razy mniej woja, niż przeciwnicy na 20 poziomie sprzed jakichś 30 godzin gry! Ktoś w tym aspekcie zdecydowanie zawalił.

Muszę wyjaśnić też jedna rzecz. Co miałem na myśli mówiąc, że brakuje terenu do walki, wskazując na bagna. Pamiętacie Legendę? Tam każdy teren wręcz definiował poziom trudności jaki mamy w grze i jaki nas będzie czekał w następnych miejscach. Tutaj tego nie ma, tak jakby usunięto cała rzeszę zadań lub całą krainę do której mamy trafić i trenować przed Greenwort. Można powiedzieć, że to bagna miały być tą krainą, ale kto wie. Może pierwotnie w skrypcie było tak, że zanim trafimy do Greenwort, to mieliśmy trafić na Wyspy, bo tamtejszy poziom trudności by pasował do tego jaki mamy poziom po opuszczeniu wysp wikingów…

Nie przejdziecie gry, czyli jak można spieprzyć kilkoma zadaniami  ponad 100 godzin rozgrywki.

Gra ma jeden bardzo poważny błąd na ostatniej wyspie. Nie da się pobrać niektórych zadań, nawet jeśli ikonka nad osobą lub budynkiem sugeruje, że zadanie tam jest. Jeśli wykonasz przypadkowo to zadanie nie mając go w swoim dzienniku, zamykasz sobie tym samym drogę do przejścia gry. Tak, dobrze czytacie. Jeśli w złej kolejności wykonasz na tej wyspie zadania, to nigdy gry nie ukończycie. Chyba każdy Quest jest tutaj zabugowany. Jest tylko jedna kolejność która pozwala na ukończenie zadań na tej wyspie.  Osobiście nie wiem jak można było wydać grę z takim czymś i po wielu łatkach tego nie naprawić.

Nie lubimy pisać kodu dokładnie, czyli wywalanie gry do pulpitu i inne pomniejsze błędy.

Teraz dość ciekawe błędy jakie mnie w grze dorwały. Pierwsze niech będzie wywalanie do pulpitu. Wiele się naczytałem na ten temat i bardzo mnie zdziwiło, gdy przez ponad 60 godzin gry, nie wywaliło mnie ani razu. Ale jak trafiłem do Demonis to… łohohoho :).  W przeciągu tych kilku godzin, gra wyłączyła mi się niezliczoną ilość razy. Chyba na godzinę grania, wywalilo mnie z 5 do 10 razy!

Zaobserwowałem też, że gra lubi wywalać, kiedy obcujemy z mocą Lokiego. Moc Lokiego, to ostatni atak szału jaki zdobywamy. Loki puszcza na wrogów fale ognia podpalając wybrane losowo heksy. Jak heksy już się podpaliły, to po turze widziałem pulpit.

Inny błąd! W grze zdobywamy gadającego Kruka, który pożera zaklęcia wędrowca by się ich nauczyć, po czym może nam je pisać. Dzięki nim możemy dostać bonusy na ileś tam walk. Nie wiem ile, bo szczerze nie używałem tych zaklęć. Pierwotnie chciałem, ale nie mogłem z pewnego powodu. Kruk po pożarciu może je napisać, do czego potrzebne są kryształy, ale, jak skorzystałem z tego pierwszy raz, opcja ta całkowicie mi zniknęła. Mogę się go zapytać co mi napisze, ale nie mogę mu kazać już napisać. Miałem tak praktycznie od początku gry, więc dość fajna rzecz w grze była dla mnie zablokowana…

Kolejna rzecz!! Opisując muzykę, pisałem jak bardzo ją lubię. Niestety ta gra czasem psuła mi radość z jej słuchania. Opiszę co mnie spotkało i to bardzo często podczas rozgrywki. Podczas walki muzyka czasem puszczała się w loopie 5 sekundowym i przez 10 minutową walkę z bossem słyszałem tylko ciągle te 5 pierwszych sekund utworu, który się powtarzał i powtarzał. Oj potrafi to wkurzyć… Były też zabawniejsze rzeczy. Muzyczka po pokonaniu wroga, która oczywiście przygrywa nam po walce kilka razy załączyła mi się w grotach i te 10 sekund ile trwa ten utworek ciągle mi się powtarzało w grocie w której można spędzić nawet ponad godzinę! Zabawne to, ale po czasie.. Wkurza!

Dodam, że gra ma jeszcze wiele innych pomniejszych błędów, np. okna dialogowe bez tekstury, czyli czysty tekst na ekranie którego nie da się rozczytać, ale takie coś naprawiało załadowanie zapisu od nowa.

Teraz należy podsumować grę i szczerze mówiąc nie wiem co mam teraz zrobić.

Gra podobała mi się bardzo. Fabularnie nie jest tak dobra, ale jest wystarczająco by nie nudziła, graficznie to recykling, mimo to dalej mi się podoba, dźwięk bez zmian i dalej uwielbiam, grywalność dalej na najwyższym poziomie, ale fakt, że gra to koszmarek techniczny powoduje, że mam tutaj teraz dylemat jak ją mam ocenić. Zanim wydam werdykt, napiszę coś jeszcze. Wyczytałem w sieci, że ta gra miała pod górkę. Podobno wydawca chciał wydać ją jeszcze przed świętami, co by wyjaśniało, dlaczego została wydana w tak opłakanym stanie. Gra dostała dodatek Lód i Ogień w którym z tego co czytam, poprawiona jest masa rzeczy które w grze doświadczyłem, rzeczy które tutaj też opisałem, ale też wiele błędów zostało, co tylko pokazuje, w jak opłakanym stanie był kod tej gry. W dodatku dodane zostają nawet bagna o których pisałem wcześniej. Czytając opinie graczy można zobaczyć, że z tym dodatkiem, gra wreszcie została niemalże dokończona. Jest tym czym powinna być już podczas premiery w 2012 roku.

Niestety opisywana dzisiaj gra nie jest wersją z dodatkiem i ocena tego co dostajemy bez dodatku, nie może być pobłażliwa. Naprawdę z bólem serca wystawiam jej 6/10, ale z adnotacją, że polecam grę każdemu. Naprawdę chciałbym dać więcej, gdyby nie było tylu błędów, to spokojnie dałbym 8 lub nawet 9. Naprawdę szkoda.


Obrazki z gry:

Dodane: 21.11.2013, zmiany: 25.07.2014


Komentarze:

"To w takim razie jak wytłumaczyć np. moment kiedy trafiamy na Wyspy Wolności (to po Demonis) i spotkanie wrogów, którzy są tak słabi, że przed nami uciekają?"

Wytłumaczyć można to w prosty sposób: Jeśli gra się jak głupek i nie rozmawia z NPC-ami to najpierw trafia się do Demonis nie dobijając wcześniej poziomów na Wyspach Wolności. I wtedy zostaje jedynie tłumaczyć jak to wszystko niedopracowane :)
Mapy w każdym razie posiada rybak Kitano i można otrzymać je od niego już podczas pierwszego spotkania w Greenwort.

A co do spraw technicznych to rzeczywiście tyle tu dziur co dobrym serze :-/


[Gość @ 18.09.2014, 21:55]

Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?