Majesty 2: The Fantasy Kingdom Sim

Majesty 2: Symulator Królestwa Fantasy (PL)
Wydania
2009()
2009()
Ogólnie
Symulator zarządzania królestwem fantasy (niech mi się ktoś waży nazwać to zwykłym RTS'em, to dźgnę go zardzewiałymi grabiami!), w pięknej oprawie graficznej.
Widok
izometr
Walka
czas rzeczywisty
Recenzje
Enialis
Autor: Enialis
08.10.2011

„Powiadają, że każdy król musi spełnić trzy rzeczy: zbudować zamek, spłodzić następcę i przy okazji całe grono, najlepiej pięć tuzinów królewien. Dlaczego, aż tyle? A jak ci się wydaje, jak inaczej bronić królestwa? Jakoś trzeba płacić tym bohaterom, którzy zwalczają te wszystkie plugastwa szlajające się po Ardanii, niszczą ich siedliska i przy okazji wypijają hektolitry piwa w gospodach (nawiasem mówiąc, gdyby rozliczyć ich z kredytów w karczmach sądzę że zostaliby w samych gatkach…). Można im co prawda płacić w złocie, ale ono nie rośnie wszak na drzewie, natomiast królewskie córki… no cóż, tu można pokombinować. Dorzucając do tego specjalny podatek dochodowy szczęśliwiec z radością zrzeknie się drugiej części nagrody, tej odnośnie połowy królestwa. I wszyscy są zadowoleni! No, może potwory troszkę mniej…”

Dla tych którzy przebrnęli wstęp i liczą na normalniejszy tekst mam złą wiadomość: poniższa recenzja będzie przetykana wstawkami w tym stylu, więc jeśli nie macie ochoty czytać tego bełkotu, to możecie go śmiało pominąć. Teraz do rzeczy.

Majesty 2: The Fantasy Kingdom Sim to gra będąca oryginalnym miksem gry strategicznej, ekonomicznej i rpg. Opiera się na tych samych zasadach co poprzedniczka i właściwie to stanowi jej przeniesienie do współczesnych wymogów graczy. Jeżeli więc komuś podobała się poprzednia część to może spokojnie zabierać się za kontynuację. Wspomniałem już, że jest hybrydą różnych gatunków gier. Trzeba jednak dodać, że każdy jest w pewien sposób uproszczony w tym programie. Nie mamy więc zbyt dużo powiązań ekonomicznych pomiędzy konstrukcjami, zasadniczo nie przejmujemy się cywilami, którzy sami stawiają sobie budynki, a którzy dla nas stanowią tylko źródło pieniędzy i siłę roboczą. Nie zobaczymy tu też starć wielkich sił bowiem do dyspozycji są bohaterowie, którzy się rozwijają i łączą w drużyny. Wygląda więc trochę jak biedny Spellforce, prawda? W czym zatem leży oryginalność tej gry?

„Właśnie przypomniała mi się śmieszna historia. Otóż pewnego dnia, kiedy król był w świetnym humorze postanowił wystawić, zwyczajem królów, ucztę, na którą to sprosił także prosty lud i gości zagranicznych. Właśnie prowadziłem z sir Uwanem Zwycięskim uczoną dysputę o tym czy odkorkować teraz stuletnie wino czy spróbować krasnoludzkiego trójniaka, gdy pewien obcokrajowiec o imieniu Marszał, który zdrabniał swoje imię z powodu chyba skromności, spytał się nas dlaczego nigdzie nie ma tu żołnierzy. My, zdziwieni jego pytaniem odpowiedzieliśmy, że mamy przecież bohaterów walczących ze złem, na co on odparł, że bohaterów powinno się zamykać w lochach, a powołać należałoby co piątą osobę w królestwie pod broń, zrobić wagi, które rzucały ciężarkami i to wszystko nazwać armią. Tą armię trzeba żywić, ubierać i musztrować (to chyba znaczy żeby ją często myć). Wtedy można będzie przyprawić wrogi zamek o obleżyny, zaatakować każdy wrogi przyczółek i podbić pół świata. Oznajmił nam, że pragnie się ubiegać o stanowisko głównego dowódcy tejże armii u naszego króla. Powiadam, pół sali płakało ze śmiechu gdy to opisywał i nawet zaproponowaliśmy mu stanowisko głównego dowódcy błaznów. Ten jednak jakby się obraził i odszedł. Dziwny typ.”

Tytuł wyróżnia się tym, że nad żadną jednostką nie mamy bezpośredniej kontroli. Zatem walczą za nas bohaterowie, którzy mogą łączyć się w drużyny i którzy zdobywają poziomy doświadczenia. Standardowo przyjmują zadania, penetrują mapę i kolekcjonują sprzęt. Wszystko czynią jednak z własnej woli. Więc jaka jest w tym rola gracza?

W grze mamy możliwość zobaczyć świat od drugiej strony w standardowym królestwie fantasy, tzn. z oczu króla. Siedzimy zatem bezpieczni w zamku, którego zburzenie prócz tego, że tracimy dach nad głową powoduje też, że z tej głowy robi się naleśnik, czyli koniec gry. Jako prawdziwy budowniczy królestwa mamy do dyspozycji domy gildii różnych klas bohaterów, pozwalające ich najmować i kupować im zdolności. Prócz tego stawiamy też budynki służące rozwojowi rynku i powiększaniu ekwipunku bohaterów, jak np. kuźnia, targ, bazar alchemika, stawiamy na świętej ziemi (takie kwadraciki rozrzucone po całej mapie) świątynie, które są po prostu takimi mega gildiami. Dodatkowo możemy dodać wieże strażnicze (w trzech rodzajach), które będą doraźnie powstrzymywały potwory nim nie zajmą się nimi bohaterowie. Każdy kolejny budynek danego rodzaju jest coraz droższy, co nie pozwala zrobić umocnień na miarę Wielkiego Muru. Budowle są ze sobą powiązane, np. aby wybudować osadę krasnali, trzeba mieć kuźnię poziomu drugiego, która z kolei wymaga pałacu tegoż poziomu, i tak dalej. Biednie jednak wyglądałoby nasze królestwo, gdybyśmy tylko stawiali budynki i liczyli na to że bohaterowie wykażą się minimalną inteligencją i za friko ochronią nasz gród. Jakie mamy jeszcze narzędzie?

„Wracając jednak do tych pięciu rzeczy, które monarcha winien uczynić… Co? Mówiłem że trzy? Zapomniałem najwidoczniej o tym, że lobby elfickie wymusiło na królu dorzucenie do tego „zasadzić puszczę tysiąclecia” by tam się odbywały ich nielegalne targi. Natomiast krasnoludy, zresztą całkiem słusznie, dorzuciły do tego postulat pod tytułem „karczma co pięć kroków”, a że oni mają małe kroki to… Ekhem, nieważne. W każdym razie aby wszyscy byli zadowoleni król musi zaspokoić ich potrzeby w imię dobra królestwa, nawet tą kapłanek Krypty, by organizować Halloween… Zaraz, to już sześć. Zamek, syn, córki, drzewa, karczmy, halloween, kadzidło…”

Bohaterowie wykazują się dość ograniczonym intelektem, obrony uciskanego wieśniaka nie podejmą się nawet jeżeli go mijają i widzą jak wraży pomiot go bije. Zajmie się dopiero obroną własnego domu. Dlatego trzeba ich prowadzić za rączkę systemem kija i marchewki. Do tego służą nam różnego rodzaju flagi, którymi określamy charakter zlecenia i nagrodę za wykonanie go. Mamy więc flagę ostrzegawczą, aby nasz leming nie dążył ku samozagładzie, eksploracji (by poznać teren), obrony i ataku (tłumaczyć?). Herosi prócz tego że mają łby tylko po to by jakoś wyglądać, są wybredni i podejmują się tylko lubianych przez siebie zadań, na inne skuszą się dopiero gdy astronomiczna suma zostanie przeznaczona na nagrodę. I tak np. wojownik w życiu nie podejmie się rekonesansu, podczas gdy szturm zgadza się przeprowadzić ze specjalną zniżką. System nagród działa mądrze i bardzo łatwo jest się połapać w całej mechanice. Rozwój bohaterów jest dosyć prosty. Specjalne zdolności wykupujemy my, tak samo jak mikstury czy broń. Heros przyjmuje zlecenie, po wykonaniu leveluje, co daje mu wzrost współczynników i pełną sakwę złota, kasę wydaje na eliksiry i pancerz, później my zbieramy podatki et voila! Cała ekonomia. Wszystkim trzeba tak pokierować, aby wypełnić cele misji, najczęściej sprowadzające się do wybicia wszystkich siedlisk wrogich stworzeń, których mamy tu zatrzęsienie. Czasem wrogiem będzie też gildia, która ma własnych bohaterów. Gra daje dużo satysfakcji, zwłaszcza, że nie jest zbyt prosta, chociaż wykwintnemu strategowi nie nastręczy trudności. Grywalność jest bardzo dobra, a klimat fenomenalny.

„Pal licho te wyliczanki! Ważne, że naszemu obecnemu umiłowanemu monarsze, z racji na wiek brakuje córek, przez co z niechęcią musieliśmy się dzielić złotem. Zaiste to pokazuje w jak trudnej byliśmy sytuacji. Ani bękarciątka…”

Ardania to kraina o długiej tradycji bohaterów zwalczających zło. Tak długiej, że w pewnym momencie nawet szczury podpisały kapitulację. Bojąc się więc o to jak zapamiętają go potomni król Leonard kazał przyzwać najpotężniejszego demona, jakiego da się znaleźć. Przywołany został zatem Baron Logiki, dla przyjaciół Barlog. Opanował on całe królestwo i wygnał przerażonego króla. My wcielamy się w jego dziedzica (króla, nie demona). Naszym przewodnikiem po świecie jest doradca, który pomaga nam w odzyskaniu tronu. Twórcy gry odpuścili sobie na szczęście nadęty klimat zastępując go prześmiewczym i komicznym. Zatem na naszej drodze stanie król Szczur, nieumarły król uwielbiający grać na dudach i wiele innych postaci. Komentarze na temat każdej jednostki są humorystyczne i dosyć często sypią się żarty, zwłaszcza ze strony doradcy. Humor przy tym w większości przypadków naprawdę śmieszy.

Grafika jest kolorowa, prezentuje się bajkowo i ma własny styl, chociaż nie jest najpiękniejsza. Dźwięki zaś prezentują się nieźle, okrzyki wydawane przez jednostki są dobrze dobrane a muzyka wpisuje się w klimat. Jednocześnie, już na początku szeroki banan zawitał na mojej twarzy gdy usłyszałem jakim głosem mówi doradca w polskiej wersji językowej. Dubbingował go mianowicie Włodzimierz Bednarski, ten sam aktor który podkładał głos pod księcia Igthorna w Gumisiach. Bardzo pomogło mi to wczuć się w klimaty bajkowych królestw, które są tak nielubiane przez twórców „poważnych” gier. Inne głosy mnie tak nie zachwyciły, ale aktorzy wykonali bardzo dobrą robotę. Gra ideał? Cóż, każde królestwo ma jednak swoją ciemniejszą stronę…

„Taaak… Czasy były ciężkie. Demon pozbawił bohaterów bezpłatnego korzystania z karczm, więc nic dziwnego, że wszyscy dostali pomieszania zmysłów. Dzika hałastra się z nich zrobiła, jakbyś rzucił między żebraków złocisza. Tak się rozbestwili, że nie tylko nie chcieli słuchać zdrowego rozsądku, ale nawet rozkazów króla! Część z nich, w związku z ograniczonym dostępem do alkoholu popadła w depresję i bezmyślnie rzucała się w paszczę smoka. Inni, pozbawieni ożywczego trunku na odwagę, uciekali w kółko przed potworami. Gemellon Wymyślne Kalesony uciekał przed wilkołakiem po całym terenie krzycząc że jest niestrawny i bardziej poleca Trethena Mądrego. Odpowiedź wilczura brzmiała krótko: „łykowaty”…”

Największą wadą gry jest AI zarówno stworów jak i bohaterów. Zniszczyłem wszystkie siedliska ogrów, podczas gdy obok ze spokojem spało ich całe komando. Wraży bohaterowie atakują bezmyślnie nasze umocnienia i dopiero na moment przed śmiercią zauważają że to był chyba nienajlepszy pomysł. O ile jednak głupotę można złożyć na karb cech charakterystycznych większości potworów, to bohaterowie powinni ich przynajmniej przewyższać posłuszeństwem wobec gracza. Tymczasem oni są zdolni ignorować wszelkie nakazy, a zwłaszcza flagi ostrzegawcze. W akcie bohaterstwa zaatakują groźną poczwarę, ale po kilku ciosach rzucają się do ucieczki, ściągając niebezpieczeństwo na młodą osadę. Nie mają poza tym najmniejszego poczucia swoich sił, więc ochoczo rzucają się na najtrudniejsze zadania i wrogów mających dwukrotnie wyższy poziom. Dodatkowo, bardziej doświadczeni herosi lubią się bezczelnie obijać i nawet pozwalają żółtodziobom samotnie atakować największe poczwary, z najwyższą nagrodą. Pewnie myślą „niech młody się wykaże”. Tja, chyba w umieraniu.

Na szczęście wyeliminowano większość błędów technicznych i pod względem technicznym jest dobrze. Ani razu nie zacięły mi się cele misji ani nie wyrzuciła mnie gra do „pulpeta”. Interfejs jest dobrze zrobiony, wszystko mamy praktycznie pod ręką, chociaż to chyba bardziej zasługa małej ilości budynków i rozkazów.

Zganić grę trzeba za tryb multiplayer, który co prawda jest, i nie ma problemów z wyszukiwaniem rozgrywki, jednak wszyscy gracze muszą być ludźmi. W takie gry wolę grać ze znajomymi i nie zawsze znajdę dość osób by z nimi pograć. Wtedy po prostu pozostała frakcja się nie rozwija i jest likwidowana przez pierwszy lepszy najazd szczurów. Poza tym, plansze są dosyć małe, a nasyłanie na siebie nawzajem bohaterów nie sprawia przyjemności. Prócz kampanii mamy też do dyspozycji misje jest jednak ich bardzo mało, więc rozgrywka kończy się dosyć szybko.

Wreszcie po pewnym czasie uderza nas schematyzm, od którego grę ratuje tylko kilka oryginalnych misji. Zazwyczaj stawiamy to samo, każemy robić to samo i cel misji też jest zazwyczaj taki sam. Monotonii rozgrywki nie da się aż tak bardzo odczuć dzięki dość krótkiej kampanii, ale nie tak powinno wyglądać remedium na nudę.

Ostatecznie jednak gra się broni niepowtarzalnym klimatem, rozwiązaniami i frajdą jaką daje z gry. Majesty 2 jest udaną grą, choć nie wiem czy dla fanów jedynki będzie idealną kontynuacją. Warto pograć, jednak nie jest to tytuł który ma się na dysku cały czas i wraca do niego.

„ Na szczęście wszystkie trudności zostały pokonane i lud znowu mógł się cieszyć swoim prawowitym i sprawiedliwym królem, a bohaterowie otwartym kredytem w karczmach. Panowie, wino dla wszystkich! Za Ardanię! Za Jego Wysokość!”

- „Uczone nad kuflem deliberacje” Doradca Sławny

Moja ocena: 4/5


Obrazki z gry:

Dodane: 10.09.2011, zmiany: 12.02.2017


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?