Mount & Blade: Warband

Wydania
2010()
2010()
Ogólnie
Tworzona przez tureckich zapaleńców gra, która doczekała się szwedzkiego wydawcy :). Gra naprawdę epicka, rozbudowana i w miarę realistycznie podchodząca do zagadnienia średniowiecza. Samodzielny dodatek Warband wprowadza kilka zmian, z których najważniejsze to nowe pustynne królestwa z własnymi oddziałami i ekwipunkiem oraz możliwość grania przez interenet z innymi.
Widok
TPP/FPP
Walka
czas rzeczywisty
Recenzje
Enialis
Autor: Enialis
01.10.2014

Ech, być rycerzem… nic przyjemnego, zapewniam. Sporo razy dostałem po hełmie czy bigwantach, raz siniak na biodrze goił się przez dwa tygodnie, a jeszcze jak się coś złamie czy naciągnie, to i przez pół roku trzeba się rehabilitować. Co innego w grach, w Mount&Blade Warband te wszystkie niedogodności zostały nam oszczędzone.

Żywot Alixenusa Wielkiego

Gra została wykreowana przez studio TaleWorlds, którego była debiutanckim projektem, co widać. Autorzy celowali w „symulatora” rycerza średniowiecznego, w formie sandboksa, gdzie gracz nie jest niczym krępowany. Cóż, z pewnością nie jest krępowany fabułą, której nie ma. Zaczynamy jako wędrowiec, który dopiero co przybył do Calradii, czyli quasi-średniowiecznej krainy, i po kreacji postaci oraz krótkim wstępie, szukamy zajęcia. To tyle, żadnej linii fabularnej nie ma. Zadania są nam zlecane przez postaci niezależne, jednak są powtarzalne i nudne i tyczą się tylko bieżących spraw (zanieś list, zabij bandytę, wypierz nogawice…). Nic powiązanego ze sobą.

O wiele lepiej niż fabuła, wyszedł świat gry. Mamy dostępnych sześć różnych kultur, dla przykładu: Rhodokowie (górale, ale ich miasta są inspirowane włoskimi komunami), Swadianie (klasyka: Francja-Anglia), czy Khergici (Mongołowie prosto ze stepów). Każda nacja ma inny wygląd ludzi, strojów, miast, inne turnieje odbywają się w nich, wreszcie: każda ma inne jednostki. Rozmowy z NPC-ami, czy towarzyszami odkrywają kawałki historii Calradii i jej zwyczajów. Coś tam słyszymy o starożytnym Imperium Calradyjskim, a to czy wysuniemy własne roszczenia do tytułu cesarza, czy poprzemy któregoś z pretendentów, zależy już od nas.

De Re Militari

Najważniejszym elementem gry jest walka. Sprawia zaś ona niesamowitą frajdę i daje mnóstwo satysfakcji. System jest zręcznościowy, tzn. machamy mieczem, a to czy trafimy zależy od tego czy fizycznie uderzymy wroga, a nie od jego współczynników. Zadane obrażenia różnią się już jednak nie tylko w zależności od obszaru trafienia, ale też od statystyk, czy to pancerza, samej broni, lub wreszcie zdolności postaci. A w tych jest co wybierać i szczerze mówiąc, dawno nie spotkałem się z systemem, w którym każdy punkt rozwinięcia czyni różnicę. Warto już na starcie zastanowić się w co idziemy, a do umiejętności drużynowych najlepiej wyszkolić któregoś z towarzyszy.

Do machania oddano nam całą gamę różnych broni, od pałek, mieczy i szabli, przez łuki, kusze, lance, aż po noże, młoty czy glewie. Podobnie mógłbym się brać za wymienianie pancerzy i tarcz, a jeszcze dochodzą konie! Nawiasem mówiąc, większość bitew zapewne rozegracie w siodle, zatem z przyjemnością mogę zapewnić, że walka konna jest intuicyjna, a prędkość jazdy może nawet kilkakrotnie powiększyć zadawane obrażenia.

Także AI wrogów w czasie bitew stoi na zadowalającym poziomie. Nie pchają się radośnie pod kopyta, starają się manewrować, przełączają się między bronią białą a dystansową, czy nawet dbają o budowanie szyków. Jednocześnie jednak, często stoją plecami do gracza, ignorują go mimo iż hurtowo kasuje kolejnych przeciwników (to się najczęściej zdarza w oblężeniach), czy blokują się na przejściach.

Metody twierdzeń mechanicznych

Gra została wydana przez Paradox Interactive, wydawcę którego kojarzymy z produkcjami nietypowymi, czy przeznaczonymi dla wybranej niszy (np. seria Europa Universalis). Ja wiążę też ich dzieła ze świetną mechaniką, która jest niemal doskonałym szkieletem rozgrywki. Problem bywa jednak taki, że reszta powłoki cielesnej jest już skąpa i często niskiej jakości. I tak też grze brakuje urozmaicenia: oprócz walki nie ma tu nic do roboty. Gdy już zdobędziemy jakieś włości, to możemy z nich tylko czerpać pieniądze i rekruta. Gdy pojmiemy żonę, to służy tylko jako lokalizator lordów. W kontaktach z lordami mamy tylko parę, i to ograniczonych, kwestii. I tak dalej. Po jakimś czasie gra po prostu nuży i w tym całym sandboksowaniu gracz nie ma praktycznie wyborów: może się albo bić, albo bić, albo… zanudzić na śmierć.

Tureccy twórcy programu byli debiutantami w swym zawodzie, co ukazuje się nam w prostackim wręcz kodowaniu. Bugów jest tu tyle ile pluskw w standardowym słowiańskim sienniku, poczynając od paranormalnego przekraczania kamiennych murów, po frakcje-widma, bez ziemi czy króla, ale z grupą samotnych lordów, w pojedynkę plądrujących wioski. Grze trzeba policzyć na plus stabilność, wyrzucała do pulpitu tylko przy usilnym obciążaniu procesora innymi programami.

Rhetorica ad Herrenium

O szacie graficznej nie mam zbyt wiele do powiedzenia. Daleko jej do dzisiejszych standardów, ale jest funkcjonalna. W dodatku niewielki powab modeli i terenu łatwo można wytłumaczyć względami praktycznymi: wolimy parę ładnych wojaków, czy dziesiątki jednostek na ekranie? Muzyka jest charakterystyczna i miło jej słuchać, ale jest bardzo powtarzalna. Przydałoby się więcej melodii, jednak to nie jest wielka wada. Plusem są także dźwięki: okrzyki, szczęk oręża, rżenie koni. Coś pięknego, zwłaszcza w skomasowanej wersji, w środku bitwy.

Warto wspomnieć o nieobecnym w poprzedniczce trybie multiplayer, który pozwala graczom wcielić się żołdaków i rozgrywać różne scenariusze, począwszy od zwykłych bitew, a skończywszy na oblężeniach. Rozgrywka daje radę, ale nie powiem, bym miał spędzać w tym trybie godziny.

Czy to już koniec recenzji? Prawie, zostało jeszcze jedno: mody. Tu, gdzie niedomaga autor, za jego błogosławieństwem nadrabiają fani. Lista wartych uwagi modyfikacji jest ogromna, a są one często lepiej dopracowane niż sam oryginał. Tematów jest też multum: pre-saska Brytania, XIII-wieczna Europa, Gwiezdne Wojny, Gra o Tron, Warhammer… Do wyboru, do koloru. Niejedna produkcja zasługuje na własną pozycję na tej stronie, deklasując wiele obecnych tu innych tytułów. Czy to mocny fabularnie erpeg, szalony sandboks, lub silne elementy strategii- każdy może znaleźć tu coś, dla siebie. Jak dla mnie miodzio.

Traktat o wartości rzeczy

Jeślibym miał ocenić M&B Warband razem z modami, to wystawiłbym 4, albo nawet 5. Gra jednak musi odpowiadać sama za siebie, a deweloperzy nie powinni zostawiać społeczności fanów śmieci do sprzątania. Jeżeli bardzo lubicie walkę i chcecie poczuć ten mediewalny klimat, to polecam z całego serca. Reszcie odradzam, już lepiej przymierzyć zbroję samemu i na własnej skórze poczuć co to nasze postaci muszą znosić na co dzień. Ku zwycięstwu!

Moja ocena: 3.5/5


Srebron
Autor: Srebron
01.12.2010

Znowu miałem okres lenistwa i buntu przeciwko JRK. Ciągłe jego upominanie o reckę zmuszało mnie do obietnic bez pokrycia. Choć w końcu nadszedł ten czas gdy sam postanowiłem usiąść i zrobić małą niespodziewankę w postaci nadesłanego tekstu. Długo myślałem co by tu opisać, dużo się gier przewaliło, dużą część włączałem, pograłem kilka minut i odkładałem, bo nie były na tyle dla mnie dobre, żeby poświecić więcej czasu. Przeglądając foldery w końcu trafiłem na tą, w którą nawet do dziś pogrywam. Mowa tu o Mount & Blade: Warband. Gra M&B doczekała się lekkiego poszerzenia i urozmaicenia, ale i tak cały czas jest ona w jakimś minimalnym stopniu usprawniana.

Fabuła
Hmm.. fabuła? Gra nie posiada jakiejkolwiek znaczącej fabuły. Gracz wybiera swą postać, określając jej różne współczynniki i jest on panem własnego losu. W grze może stać się każdym: rycerzem na usługach króla, pomocnikiem w odbiciu królestwa, rozbójnikiem, czy też samym królem władającym całą krainą - wszystko jest oparte na działaniach gracza. Z jednej strony taka fabuła to jest jedna z najbardziej widocznych wad tej gry, choć czy to aby na pewno wada? Może właśnie ta swoboda przyciąga wiele osób do tego tytułu...

Rozgrywka
Najpierw może zacznę o tym, czym Warband różni się względem zwykłego Mount & Blade. Wymienię tu jedne z większych dodatków do tej gry. Otóż doszło przede wszystkim nowe królestwo (Sarranidzi) położone na pustyni, z nowymi oddziałami i dodanyma typowym dla tego rejonu ekwipunkiem. Całą mapę przebudowano - dano graczowi większe pole do popisu. Podczas walki machanie mieczem wizualnie zostało ulepszone, wygląda to teraz bardziej realistycznie. Możemy też zawalczyć o serce jednej z córek lordów, posługując się nauczonymi z tawerny wierszami czy też dedykując zwycięski turniej rycerski. Całość polana jest ulepszoną grafiką, oczywiście wszystko w kwestiach waszego sprzętu. No i przede wszystkim najważniejsze co zostało dodane, to możliwość grania przez internet. Fani wreszcie mogli stoczyć bitwę z innymi graczami na świecie, aby pokazać kto jest lepszym rycerzem. Możliwości rozgrywki - różne - od samego duela poprzez bitwę, aż do oblężenia.

Wrócę teraz do podstawowej części gry, zaczynając od tworzenia postaci, na którą składa się krótka historia przeszłości naszego bohatera; odpowiadamy tu na pytania kim był czy np. dzieckiem ulicy czy też synem sławnego wojownika itp. (starajmy się wybierać takie ,które odpowiadały by naszej klasie postaci). Później kreujemy twarz, (jest masę możliwości wyboru twarzy, tworzy się podobnie jak w Oblivionie), dalej imię, aż w końcu moment w którym pływamy w rozdawaniu punktów w statystyki. Statystyki podzielone na trzy rzędy: Atrybuty, (Siła, Zręczność...), Umiejętności (Władanie bronią, Jazda konna...) i Sprawności (Miecz jednoręczny, Łuk...), każdy z tych rzędów ma swoje oddzielne punkty do przyznania - a jest tego sporo. Gdy w końcu skończymy tworzyć, zostajemy rzuceni do świata Caldarii i od tej chwili trzeba radzić sobie samemu. A żeby nie stać się ofiarą rozbójników i innych bandytów trzeba by się lepiej odziać i zwerbować paru ludzi do naszej własnej armii. Wszystko to możemy zrobić w pobliskich miastach, oczywiście za skromną ilość złota. A naszej armii żołd płacić trzeba. Tak jak my zdobywamy doświadczenie i rośniemy w siłę, to i nasza armia po zdobyciu pewnej ilości punktów może wznieść się o rangę wyżej, oczywiście im lepsi rangą tym złota więcej na żołd wymagają. No i żeby nasza armia głodna nie chodziła, to też trzeba w sklepie zaopatrzenie żywnościowe kupić. Wszystko po to, by stanąć w bitwie przeciwko bandytom czy też lordom. Skąd złoto pytacie? Z bitew najczęściej m.in. za wygrany ekwipunek, ale można się miedzy innymi w handlu pobawić, w niektórych miastach jest zwiększony popyt na niektóre towary i przez to są więcej opłacane. Po otrzymaniu lenn czyli wiosek czy miast, będzie nam wypłacany cotygodniowy podatek - to też jakieś dofinansowanie. Gdy w końcu postanowimy u kogo chcemy służyć, będziemy musieli stawać w wojnach przeciwko innym królestwom. Podbijać zamki przeciwników czy też aby obniżyć morale przeciwnika plądrować ich wioski. Podczas bitew oczywiście możemy wydawać proste polecenia swoim żołnierzom, by nie polec zbyt łatwo. Co do walki, to jest ona typowo zręcznościowa, czyli podchodzimy/ podjeżdżamy do wroga i staramy się trafić w niego swoją bronią, (przy pomocy kliknięcia myszki), choć często może spotkać się z blokiem za pomocą tarczy bądź broni. Widok kamery można przełączać z tak zwanego zza pleców na widok z pierwszej osoby, czyli oczami bohatera, choć ten pierwszy wydaje się najbardziej praktyczny.

Grafika/Muzyka
Jak już wcześniej wspomniałem, grafika została poddana usprawnieniu i jest ona w stosunku do poprzedniej całkiem miła dla oka. Oczywiście jeśli ktoś nie ma tak dobrego komputera może ustawić na starszą szatę graficzną. Ogólnie nie mam do niej zastrzeżeń. Co do muzyki mam mieszane uczucia, bo nie jest ona jakoś porywająca, ale też nie jest zła, bo przede wszystkim pasuje ona do klimatu gry. Choć miałbym ochotę podczas bitew usłyszeć muzykę bardziej wzniosłą i bijącą potężnym brzmieniem, no ale jest jaka jest, zła ona bynajmniej nie jest.

Wolność i swoboda w tej grze daje nam dużo możliwości, choć nie posiada zbytnio jakiejś fabuły to i tak przyciąga wielu graczy. Mimo że posiada dużo niedociągnięć m.in. oblężenia są mało epickie, nie ma katapult które niszczyłyby mury, czy też parę innych efektów w bitwie, które powinny się znaleźć, to i tak cieszy się dużym powodzeniem. Dowodem na to są miedzy innymi tworzone mody na bazie Mount & Blade. Jęśli ktoś miał marzenie stać się rycerzem, nosić zbroje i walczyć w imię króla - Mount & Blade: Warband daje możliwość takiego uczucia w jakimś tam procencie. Ogólnie polecam, a moja ocena to 5/5, bo wydaje mi się że się należy.

2 4.5

Obrazki z gry:

Dodane: 02.12.2010, zmiany: 01.10.2014


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?