Penny Arcade's On the Rain-Slick: Precipice of Darkness 3 (PC)

Penny Arcade's On the Rain-Slick: Precipice of Darkness 3

Wydania
2012( Steam)
Ogólnie
Trzecia część serii powstałej na bazie internetowego komiksu Penny Arcade. Stworzone, w przeciwieństwie do poprzedniczek, przez studio Zeboyd w stylistyce RPGMakerowej. Poza głównymi bohaterami niezwiązana fabularnie z poprzednimi częściami.
Widok
Izometryczny
Walka
ATB
Recenzje
Lotheneil
Autor: Lotheneil
16.09.2017

Penny Arcade to seria sieciowych komiksów, w pełny absurdalnego humoru sposób komentująca wydarzenia (przeważnie) okołogrowe. Bardzo popularna i rozpoznawalna wśród graczy marka aż prosiła się o przekucie na grę. Efektem tego zabiegu jest seria czterech gier RPG, z których trzecia stanowi obiekt niniejszych wynurzeń.

Muszę przyznać, że do tej produkcji podchodziłam z dużą dozą ostrożności i w zasadzie bardziej z kronikarskiego obowiązku związanego ze znanym bywalcom forum projektem backlogowym. Otóż od pierwszych dwóch części odbiłam się z hukiem słyszalnym w połowie miasta, odrzuciły mnie wymuszonym i zdecydowanie niskich lotów humorem, nieskładną fabułą i chaotyczną mechaniką walki. Jedyne, co trzymało jakiś poziom to schludna, przypominająca komiks grafika.

Kiedy więc zobaczyłam, że w części trzeciej nastąpił zdecydowany regres jedynej zalety poprzedniczek, zastąpionej przez stylistykę RPGMakerową, wydawało mi się to pewną receptą na katastrofę. Jak się okazuje, za tę i kolejną część serii odpowiedzialne było inne studio - Zeboyd Games (znane co poniektórym z Breath of Death VII i Cthulu Saves the World, które nota bene również walorami graficznymi nie grzeszą).

Na szczęście przemogłam się i grę odpaliłam - a ta bezceremonialnie zabrała mnie w podróż po szalonym świecie, pełnym równie nietuzinkowych bohaterów. Fabuła wciąż trzyma się jedynie na słowo honoru, stanowiąc raczej zlepek kolejnych, mocno zróżnicowanych scen, a bohaterowie, przeciwnicy i otoczenie nawet nie zachowują pozorów powagi i prawdopodobieństwa, a jednak... zupełnie to nie przeszkadza. Gra po prostu wsysa gracza i nie wypuszcza przed sceną końcową. Ale może po kolei.

Jak na produkcję z Penny Arcade w tytule przystało, ponownie kierujemy poczynaniami dwójki samozwańczych pogromców demonów i mrocznych bóstw pod przykrywką prywatnych detektywów. Gdy w agencji pewnego dnia dzwoni telefon, a w słuchawce rozbrzmiewa jedynie cisza, Tycho od razu wie, że to zapowiedź kolejnego kataklizmu nawiedzającego okolicę. Nagrywa przekaz i wraz z Gabe'm wyrusza odwiedzić swoją siostrzenicę, Annę Claire (a.k.a. Annarchy, a.k.a jedenastoletni geniusz naukowy). Ta szybko potwierdza domysły wuja. W międzyczasie z agencji ginie pradawny Necrowombicon (!), a jakiś mroczny osobnik zaczyna kraść przeklęte obrazy. Armagedon (trzeci w tym tygodniu) jest o krok i tylko nasi bohaterowie są w stanie mu się przeciwstawić. Do drużyny szybko dołącza Jim - dawny współlokator duetu, obecnie w formie czaszki pływającej w słoju z płynem - przeszkadza mu to w mówieniu, ale w ciskaniu zaklęciami bynajmniej, oraz Moira - była żona Tycho, Indiana Jones w spódnicy (w przeciwieństwie do pozostałych postać ta powstała specjalnie na potrzeby gry).

Jak już wspomniałam, gra przypomina produkcje stworzone w RPGMakerze, choć pozbawiona jest niektórych ich wad - nie ma problemu z uruchomieniem się w rozdzielczości Full HD i nie zamyka się bez potwierdzenia po wciśnięciu F12. Mechanika poruszania się, zarządzania ekwipunkiem i walki nie będzie za to nowością dla miłośników gier stworzonych w tym narzędziu czy też jRPGów z czasów SNESa - znajdziemy tu dwuwymiarowe lokacje, charakterystyczny układ menu (choć tym razem z szarym tłem) oraz walkę w systemie ATB.
 
To, co odróżnia tę produkcję od zalewu podobnych (poza znanymi z komiksów postaciami, oczywiście), to mapa świata składająca się z węzłów (bardzo podobna do zastosowanej w Final Fantasy Mystic Quest), fakt, że przeciwnicy widoczni są w trakcie eksploracji i wszystkie walki są predefiniowane - grind zupełnie nie istnieje, a przede wszystkim - system klas. Otóż każda z pięciu postaci (przez krótki okres czasu dołącza do nas również Anna Claire) ma przypisaną sobie klasę wraz z unikalnymi umiejętnościami, lecz w trakcie rozgrywki otrzymujemy również dwa zestawy Szpilek, które oferują kolejne zdolności i bonusy pasywne. W sumie każdy z bohaterów docelowo będzie miał do dyspozycji trzy klasy, a naszym zadaniem jest dobrać je tak, by komplet umiejętności aktywnych (buffy, debuffy i ataki różnych żywiołów) i pasywnych (wzmocnienie statystyk, specjalne właściwości ataków lub odporności) jak najlepiej ze sobą współdziałał - system ten jest łatwy do zrozumienia, a jednocześnie wystarczająco rozbudowany, aby kombinowanie sprawiało radość. Same klasy wpasowują się w klimat uniwersum i są raczej nietypowe - obok uczonego, detektywa czy nekromanty pojawia się ogrodnik, masochista, diva operowa czy leser.

Za wygrane walki otrzymujemy doświadczenie i pieniądze. Same postacie nie zdobywają poziomów, w przeciwieństwie do klas - w miarę rozwoju otrzymujemy dostęp do kolejnych umiejętności i bonusów. Walutę wydajemy w jednym z trzech sklepików na nowe bronie, biżuterię oraz zwiększenie liczby i siły napojów używanych w czasie walk. Po każdym starciu regenerują się bowiem one, podobnie jak punkty życia. Mana rośnie stopniowo sama w kolejnych turach bitwy. Takie rozwiązanie sprawia, że możemy bez wahania eksplorować kolejne strefy nie martwiąc się, że gdzieś w najgłębszych czeluściach lochu zabraknie nam medykamentów - co przy braku losowych walk nie stanowiłoby zagrożenia, ale oszczędza czas konieczny do powrotu do sklepu.

Oczywiście PA3 nie jest produkcją pozbawioną wad, wręcz przeciwnie - począwszy od mało zjawiskowej oprawy audiowizualnej, przez niezbyt rozbudowaną fabułę, stanowiącą raczej zbiór scen luźno powiązanych głównym wątkiem, humor, który nie każdemu musi przypaść do gustu, a skończywszy na monotonii, która po pewnym czasie jednak wkrada się do rozgrywki.

Czemu więc przy tej odsłonie bawiłam się nieporównywalnie lepiej niż przy poprzednich dwóch? Firmie Zeboyd udało się to, na czym moim zdaniem Hothead Games poległo z kretesem - stworzenie spójnej produkcji, która korzysta z istniejącego już uniwersum i postaci jego mieszkańców, ale na nim nie żeruje. Ta gra spokojnie obroniłaby się sama. Fabuła, dialogi, mechanika rozgrywki i oprawa graficzna dobrze ze sobą współgrają i nie sprawiają wrażenia niespójnych i dodanych na siłę. Humor wciąż skręca w stronę absurdu, ale nie utrudnia odbioru dialogów, a liczne nawiązania do popkultury bawią gracza. Produkcja oczywiście nie jest idealna i ma swoje wady, ale wciągnięci w opowiadaną przez nią historię przestajemy zwracać na nie uwagę.

Moja ocena: 7/10


Obrazki z gry:


/Obrazki dostarczyła Lotheneil/

Dodane: 16.09.2017, zmiany: 16.09.2017


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?