Rance Quest (JAP) (PC)

Rance Quest (JAP)

Wydania
2011()
Ogólnie
Ósma część przygód Rance, powrót do rpg. System oparty na misjach, duża ilość postaci do drużyny. Częściowy fanowski patch tłumaczący grę na język angielski. W 2012 wyszło DLC - Magnum - nowe questy, postaci, obrazki przerywnikowe.
Widok
izometr
Walka
turówka
Recenzje
JRK
Autor: JRK
11.07.2013
Serii Rance nie trzeba przestawiać żadnemu miłośnikowi hentai rpg. To bodajże najdłuższa seria w historii gatunku i słusznie uznawana za najlepszą - skoro mają kasę na produkcję kolejnych odcinków, znaczy że poprzednie sprzedały się wystarczająco dobrze. Rance Quest to część ósma, choć z nieznanych mi bliżej powodów tego numerka w tytule jednak nie dostała (mimo że kolejny już zapowiedziany tytuł będzie się zwał Rance IX). Jakby jednak nie było - po mocno strategicznym Sengoku Rance dostaliśmy znów pełnoprawnego erpega.

Fabularnie akcja toczy się właśnie tuż po wydarzeniach ze wspomnianej strategii - po podboju Japonii Rance wraca na kontynent. I tu dopada go wredna klątwa - od tej pory może H-ować (nie wiem czy to określenie jest wzięte z gry, czy tylko z angielskiego wiki, ale spodobało mi się na tyle, że kradnę) tylko dziewczyny na minimum 35 levelu. Po takiej akcji zaś level dziewczęcia spada do 1. I w zasadzie wokół tej klatwy zbudowany jest cały system gry. I przy okazji sprytnie wyjaśnia się, czemu mimo faktu, że to już ósma część przygód, wszystkie towarzyszki Rance zaczynają na levelu 1 :D.

No dobra, pomarudziliśmy fabularnie, pora się przyjrzeć stronie technicznej. Gra oparta jest na misjach. Ich dostępność zależy od naszego levelu, ukończenia poprzednich, posiadanych towarzyszy, przedmiotów itp. Misje można powtarzać wielokrotnie (grindując xp i kasę), nie trzeba ukończyć wszystkich, by przejść grę, i całe szczęście, bo jest ich coś koło 200, a niektóre mocno trudne. Jakaś dobra dusza ulitowała się i wypuściła fanowski patch tłumaczący opisy wszystkich misji, plus skille, współczynniki i ekwipunek - więc można śmiało grać bez znajomości japońskiego, tracimy tylko całą otoczkę fabularną i mnóstwo rancowego humoru. Pozostaje nadzieja, że ktoś się kiedyś i nad tym tytułem ulituje. I to nadzieja nie bezpodstawna, bo kolejne gry z tej serii są co jakiś czas tłumaczone przez fanów. Dobra nasza! OK, wybraliśmy misję, wybieramy drużynę - maksymalnie 5 osób z ogromnego składu, spora różnorodność klas, profesji, bardzo rozbudowany system skilli (jak wspomniałem przetłumaczony, więc problemu z rozwojem w ciemno nie ma), zacne współczynnik i ekwipunek - do erpegowego zaplecza przyczepić się nie ma o co. Same misje oglądamy w rzucie izometrycznym, graficznie nie ma tu wodotrysków, jest wręcz brzydkawo :). Walki to turówki na osobnym ekranie, z przeciwnikami stojącymi naprzeciw naszej drużynki. Bywa ciężko, trzeba sporo grindować, levelować nasze postacie, które i tak po H-scence znów będą miały lvl 1 (ale z pewnymi bonusami, więc mimo wszystko to się opłaca), ciułać kasę i jeszcze martwić się o wypełnienie zadań z misji. Jak zwykle nie zawodzi doskonała angielskojęzyczna alicesoft.wikia.com - każda misja jest tam opisana, często gęsto z pomocnymi mapkami.

Niestety, w moim odczuciu, część z misjami jest najnudniejszym aspektem zabawy. Zbyt duża powtarzalność, mimo wszystko małe urozmaicenie otoczenia (mimo że ganiamy i po łąkach i po śnieżnych górach i po lochach), monotonne po jakimś czasie walki z tymi samymi zestawami przeciwników - to wszystko trwa zbyt długo. O ile w opisywanym tydzień temu Mine Fukaki mimo większej ilości starć mi to nie przeszkadzało, to w tym tytule czasem musiałem się zmuszać do podjęcia się kolejnej misji. Jest jeszcze jeden aspekt walk, który mi nie podpasował - każda z postaci może podczas całej wyprawy użyć swojego skilla tylko określoną (zwykle im lepsza zdolność tym niższa ta liczba) liczbę razy. Powoduje to, że przypadkowe starcia są przekleństwem, gdyż marnujemy ruchy, które powinny nam się przydać na dajmy na to bossa. Postać można podczas wyprawy podmienić na inną (już zapomniałem, czy aby i to nie jest ograniczone do jakiejś ilości zmian na misję), ale i tak jest to dość upierdliwe.

Jak w takim razie przedstawia się część hentajowa? Bez zastrzeżeń. Obrazków przerywnikowych jest całe zatrzęsienie (zdaje się, że galeria CG mieści ich 400), seria jest na wesoło, więc i obrazki często gęsto z przymrużeniem oka (nie ma nic gorszego niż hentaj na poważnie, z dramaturgią i próbą wzruszenia gracza :D), trzeba na nie uczciwie zapracować, części jak to zwykle bywa nie zobaczymy po jednym przejściu gry. Właśnie - Rance Quest doczekał się jednego DLC - z podtytułem Magnum, w którym dodano cały nowy zestaw questów, postaci, przedmiotów, lochów, przeciwników i obrazków przerywnikowych. Takich czasów doczekaliśmy, że DLC zawitało również do świata produkcji hentajowych, huh.

To w końcu warto zagrać w Rance Quest, czy nie warto? Jeśli któregoś dnia ukończony zostanie fanowski patch tłumaczący fabułę i zapewne zabawne dialogi na język angielski - wtedy na pewno warto. Na dzień dzisiejszy pozycja tylko dla najbardziej niecierpliwych fanów serii oraz dla tych, którym nie straszny grand i rozwiązania techniczne z poprzedniej epoki. Na chwilę obecną wystawiam grze mocne 3/5.


Obrazki z gry:

Dodane: 12.07.2013, zmiany: 21.11.2013


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?