Throne of Darkness

Wydania
2001()
2001()
Ogólnie
Action rpg, powstały na bazie sukcesu Diablo, ale wprowadzający do gatunku kilka nowinek- gramy drużyną, a nie jedną postacią i... i chyba tyle nowości :) Gra utrzymana w klimatach japońskich.
Widok
Izometr
Walka
Czas rzeczywisty
Recenzje
Paweł
Autor: Paweł
02.11.2002

"Istnieje w Japonii legenda, która datuje się na epokę Kami. Rzadko się o niej mówi, a nawet wtedy - tylko potajemnie, szeptem i nigdy po zmroku. Legenda ta opowiada o upadku klanu Kami, do którego doprowadził Pan Zła i Demon Zniszczenia, Maou-Hakaiki Zanshin oraz o bohaterach."

Właśnie w taki sposób zostajemy wprowadzeni w klimat gry stworzonej przez panów z firmy Click Entertainment, tak swoją drogą, to właśnie w większości te same osoby, które wchodziły w skład drużyny tworzącej sławne Diablo. Throne of Darkness, bo taki nosi tytuł ów produkt ma wiele wspólnego z tamtym klasykiem. Już chociażby sama przynależność gatunkowa - ToD jest podobnie jak Diablo grą Action RPG, w której dowodzone przez nas postacie z czasem rozwijają swe umiejętności i cechy. Oczywiście nie jest to w żadnym przypadku kolejny klon Diablo, o co to, to nie. Cała historia, engine oraz sam sposób prowadzenia rozgrywki jest zupełnie nowy.

Pierwszą zasadniczą różnicą jest ilość postaci, którymi dowodzimy podczas zabawy. Spośród siedmiu odmiennych postaci, możemy wybrać cztery. Tylko jedną z postaci sterujemy osobiście, pozostała trójka podąża za nami, a w przypadku natknięcia się na wroga rozpoczynają się ich działania na własną rękę. Nie musimy im wskazywać, kogo mają zaatakować, jakich technik i broni użyć oraz czy mają posłużyć się magią, czy nie. Trochę to przypomina nieco starszą grę Darkstone, lecz tam Inteligencja kompana była tak niska jak WeeMan z Jackass`a .Okazało się bowiem, że zamiast ich, to ja obrywałem bardziej od innych. Moi towarzysze radzili sobie w chaosie walki bardzo dobrze. Słowa "chaos" nie użyłem przez przypadek, zrobiłem to celowo, by oddać uczucie, które towarzyszyć nam będzie w pierwszych chwilach rozgrywki. Początkowo walka sprawia wrażenie bardzo chaotycznej i niekontrolowanej, do tego wszystkiego dochodzą jeszcze okrzyki bojowe naszych "miśków", którzy jak wszyscy prawdziwi samuraje podczas ataków i parowań wrzeszczą w niebogłosy. Znacie to z pewnością z wielu filmów o wschodnich sztukach walki :))). Wróćmy jednak do samej gry.

Jak już wspomniałem wcześniej, w Throne of Darkness oddano do naszej dyspozycji siedmiu samurajów (nie mylić z filmem :). Każdy z nich dysponuje innymi umiejętnościami, cechami i zaklęciami. Należą oni również wszyscy do odmiennych klas. Pierwszą klasę stanowi Szogun - niezwykle charyzmatyczny wojownik, biegle władający mieczem i posługujący się łukiem. Stanowi on niejako spoiwo całej drużyny. Drugą klasę reprezentuje Skała - najsilniejszy samuraj spośród całej siódemki, mówi się, iż jest silny niczym demon. Z kolei Łucznik to wojownik, który obrał tradycyjną drogę wojownika - Kyudo, pradawną sztukę, która była niegdyś równie ważna, co posługiwanie się mieczem. Kolejną, już czwartą klasę reprezentuje Szermierz, mistrz miecza, następca Szoguna, który można rzec bez większej przesady, iż jest uosobieniem Bushido - drogi wojownika. Piąty samuraj to Czarownik należący do prastarego rodu magów. Choć jest najsłabszy fizycznie spośród całej siódemki, to jednak nikt nie dorówna mu w arkanach sztuki magicznej. Przedostatnią klasę reprezentuje Ninja, niezwykle szybki wojownik, posługujący się z niezmierną precyzją każdym rodzajem broni rzucanej. Zna również wiele przydatnych zaklęć i przekleństw. W końcu przyszedł czas na ostatniego spośród całej naszej grupy. Jest nim Berserker, nieokiełznany wojownik, który bez lęku rzuci się nawet na największą grupę przeciwników. Jego ulubioną bronią jest pałka i gołe ręce. Tak właśnie prezentują się nasze postacie. W czasie rozgrywki mamy niczym właściwie nieograniczony dostęp do każdego z nich. Wzywamy ich z Kaplicy, w której odpoczywają, a dołączają w nasze szeregi za sprawą magicznych umiejętności naszego Daimyo - przewodnika.

Cała historia, w której mamy przyjemność uczestniczyć, rozpoczyna się wiele lat temu, kiedy to zmarł mądry i sprawiedliwy Bennosuke, a jego miejsce zajął Kira Tsonayoshi - władca marny i niemoralny. W bardzo krótkim czasie całe królestwo poczęło popadać w coraz to większe bagno moralnego wyniszczenia. Wolny czas spędzano na orgiach i innych hedonistycznych zabawach. Zapomniano o czci dla czterech pradawnych bogów - Susano-oo-no-mikoto, boga Mórz i Sztormów, Amaterasu-oo-mikami, bogini Słońca, O-Kuni-nushi, boga Ziemi oraz Raidena, boga Gromów. Owym bóstwom postępowanie nowego władcy bardzo przeszkadzało, musiała więc go spotkać zasłużona kara. W niedługo po proroczym śnie, Kira Tsonayoshi zachorował i nieuchronnie zbliżał się dzień jego śmierci. Wystraszony i zarazem bezsilny szogun wezwał wszystkich najznamienitszych medyków i uzdrowicieli, by uleczyli jego chorobę. Każde niepowodzenie karano śmiercią. Niestety nie było żadnego lekarstwa na chorobę zesłaną przez bogów. W końcu jednak przybył na dwór stary kapłan, który oświadczył, iż posiada eliksir nieśmiertelności. Jak nietrudno się domyślić, po jego zażyciu władca ozdrowiał. Zapłacił jednak potworną cenę za ten ważki czyn, jego dusza została pożarta przez straszliwego demona Zanshina, który w ten sposób dostał się w szeregi żywych. Wszystkich poddanych zmuszono do zażycia owego przeklętego eliksiru i już niedługo przeciwko czterem Daimyo wyruszyła olbrzymia armia nieumarłych - przeklęte zastępy nieustraszonych wojowników. W tym momencie rozpoczyna się nasza historia, nasz pan - Daimyo jest właśnie otoczony we własnej fortecy przez hordy potworów. Jednak ignorancja Mrocznego Władcy sprawiła, iż oblężenie nie zostało ukończone, a Daimyo wraz z swymi najlepszymi samurajami pozostał przy życiu. Teraz od nas zależy, czy Demon zostanie pokonany, a tron ciemności zniszczony.

Przyjrzyjmy się jednak samej oprawie audiowizualnej gry Throne of Darkness. Jeżeli chodzi o sama grafikę to muszę przyznać, że bardziej mi pasuje niż ta, którą mieliśmy okazję ujrzeć w drugiej części Diablo. Może wynika to z samego japońskiego klimatu gry. Ja po prostu uwielbiam te tekturowe domki, maleńkie ogródki i spadziste japońskie daszki domów, aż chce się wspomnieć o Final Fantasy. Wszystkie postacie zostały wykonane z dużą starannością i dbałością o szczegóły. W wersji demo ToD bardzo przeszkadzał mi fakt niewielkiej rozdzielczości i ograniczonego pola widzenia. W całej wersji problem znikł, choć czasami drażni mnie fakt, iż nie mogę "sprytnym" pociągnięciem myszki zobaczyć, cóż za niebezpieczeństwo czai się dalej. Z czasem jednak doszedłem do wniosku, że to sprawia, iż gra ma klimat. Nigdy tak naprawdę nie wiemy, na kogo natkniemy się za następnym rogiem. Sama muzyka, no cóż, jeżeli ktoś nie lubi tradycyjnych melodii z kraju kwitnącej wiśni, to z pewnością muzyki nie polubi. Pozostałym z pewnością się spodoba i to właśnie dla nich polski dystrybutor gry, firma Play-It przygotowała ciekawą niespodziankę. Do gry bowiem została dołączona płytka audio z takową muzyką, której muszę przyznać słucha się bardzo przyjemnie. Pozostała mi kwestia efektów dźwiękowych. Tu duże brawo dla ekipy lokalizującej produkt. Wszystkie wypowiedzi są bardzo miłe dla ucha, a akcent a la japoński nie drażni i pasuje do całości. W grę gra się naprawdę przyjemnie i wydaje mi się, że każdy miłośnik Diablo, czy innych tytułów z serii action RPG, będzie zadowolony z zakupu Throne of Darkness. Moja ostateczna ocena (przyznaję się bez bicia) może być troszeczkę wyższa i nieobiektywna, a wszystko tylko dlatego, że uwielbiam po prostu wszystko, co związane z Japonią, samurajami i tym wszystkim, co nas Europejczyków może dziwić i fascynować w kulturach Wschodu. Na tym kończę i życzę wszystkim, by w całości dotrwali do pojedynku z Panem Zła...

Wymagania: Pentium 300, grafika 16mb,64 ram, 400mb na twardym.


Obrazki z gry:

Dodane: 09.11.2002, zmiany: 21.11.2013


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?