Zavix Tower

Wydania
2016( Steam)
Ogólnie
Dungeon-crawler nawiązujący do takich tytułow jak Dungeon Hack, czy Legend of Grimrock, czerpiący pełnymi garściami ze wspomnianego gatunku. Według autora recenzji całkiem udana pozycja.
Widok
FPP
Walka
turówka
Recenzje
grisnir
Autor: grisnir
28.08.2016

 Siedzę, gapiąc się przez okno na smętny jesienny krajobraz, jesień bowiem tak jak zawsze w tym kraju mroku i zimna przychodzi wcześniej, niż przyzwoitość nakazuje, i myślę od czego by tu zacząć, żeby nie powielać typowych, wyblakłych wprowadzeń. Myślę i myślę, ale nic mądrego nie przychodzi mi do głowy, aż tu raptem uzmysławiam sobie, że przed kopiowaniem i powielaniem i tak nie ucieknę. Recenzując gatunek, którego ideologiczne podwaliny rzucono jeszcze przed moim narodzeniem a który w międzyczasie został na nieprzeliczoną liczbę sposobów przetworzony, zmielony i wyrzygany, i tak nie napiszę nic odkrywczego. Ot, tyle, panie. Dungeon crawler, którego skądinąd niezłym przedstawicielem jest Zavix Tower, był, jest a niechybnie też i pozostanie jak ten wnerwiający, pedalski, różowy króliczek Duracella - nie do zajechania. Z całym autentycznym szacunkiem dla kochających inaczej.

Gra jest zaiste solidna, w swej prostocie piękna, utrzymana w kanonie. Tradycyjne cechy, tradycyjne rasy, tradycyjna fabuła, tradycyjne turowe mordobicie, dające punkty doświadczenia, złoto i ekwipunek. Wieża o 50-u losowo generowanych poziomach do przejścia, co 5. czeka boss, o czym gra uprzejmie informuje przed wejściem na stosowny poziom. Tradycyjne kwadraciki, jak za starych dobrych czasów, które obecnie przeżywają postmodernistyczny renesans. Różne umiejętności, mniej lub bardziej przydatne w utrzymaniu naszej dzielnej drużyny przy życiu, tudzież anihilacji adwersarzy. Jest też jakaś prosta fabuła, ale nikogo kto się bierze za dungeon crawlera i ma uczciwe intencje ona nie obchodzi. 

Co na plus? Niewątpliwie możliwość rozwoju naszej bazy, tj. miasta, w skład którego wchodzą instancje różnego sortymentu: knajpa, gdzie możemy nająć nowych bohaterów jak któryś z paczki się znudzi, siedziba czarnoksiężniczki, która za odpowiednią opłatą może na różne sposoby zaczarować i zupgrade'ować nasz ekwipunek, sklep, w którym możemy opchnąć co nam niepotrzebne, etc. Rozwój miasta oznacza upgrade odpowiednich lokacji: bardziej zaawansowani rekruci, szansa na lepszy towar w sklepie, wymyślniejsze operacje magiczne na naszym sprzęcie, etc. Pozytywna jest też możliwość dowolnego przewartościowania rozwiniętych cech i umiejętności naszych postaci, jeżeli w pewnym momencie byśmy sobie tego zażyczyli. Rozwój statystyk postaci wtedy się zeruje, a punkty, które uprzednio przeznaczyliśmy na to a to, teraz możemy włożyć w tamto a tamto. Proste, a jakie funkcjonalne. Kolejną zaletą, bodaj największą i najistotniejszą, jest miodność, grywalność: gra wciąga, pochłania, pobrzękuje wdzięcznie na strunach pozytywnego oczekiwania, będącego motorem hazardu: jeszcze tylko jeden poziom, i jeszcze tylko jedna komnata, i jeszcze tylko... To, że nigdy się nie wie, co się znajduje za tymi oto drzwiami, a nuż jakiś lichy goblin, ale za to z potężnym magicznym toporem / zbroją / etc., napędza cały biznes.

Jakie zatem wady? Tak wystrój i struktura poziomów, jak i zróżnicowanie potworów pozostawiają sporo do życzenia. Przez pierwsze 25. pięter nie ma ani jednego detalu, który odróżniłby poziom wcześniejszy od późniejszego. Po 25. można się natknąć na bardziej naturalno-jaskiniowe otoczenie o czerwonym kolorycie, jakby przedsionki piekieł, ale sama struktura pozostaje niezmienna, oparta na pojedynczych kwadratowych komnatach, z których można się dostać do kolejnych pojedynczych kwadratowych komnat. Nie ma większych przestrzeni, cały czas tylko ten jeden jedyny wymęczony pokój, w którym natykamy się na jedną z pięciu losowych alternatyw: skrzynia ze skarbami bądź potwory, pułapka bądź boost up zdrowia lub many, ew. księga opisująca historię najbliższego bossa. Podobnie potwory: w kółko te same mordy, może w sumie jest ich z kilkanaście, tylko co i rusz bardziej zaawansowane i ogólnie silniejsze. Powtarzalność, panie, powtarzalność, ale kto przed tym ucieknie?

Grafika jest prosta jak konstrukcja cepa, ale nie odrzuca; muzyka wpada w ucho, jest dynamiczna, mile brzmi w tle i na pewno nie przeszkadza.

ZT stanowi kolejną udaną odsłonę tej nieśmiertelnej niszy cprgów zapoczątkowanej w 1981 przez Wizardry i kontynuowanej z mniejszym lub większym powodzeniem przez setki tytułów, a  której ostatnim większym przedstawicielem był bodaj Legend of Grimcock. Gra się, mówiąc po ludzku, fajnie. Tym niemniej w pewnym momencie można poczuć, że oto osiągnęło się masę krytyczną, naładowało akumulatory zbrukaną krwią orków i nietoperzy, po czym zamknąć i, choć główny zły czai się jeszcze w mrokach, zapomnieć - mimo wszystko z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku.

Moja ocena: 4/5


Obrazki z gry:

Dodane: 20.08.2016, zmiany: 28.08.2016


Komentarze:

To w jakim państwie jest już jesień?


[Gość @ 30.08.2016, 09:20]

A kto ci powiedział, że żyjemy w tym samym państwie?


[Gość @ 28.08.2016, 21:29]

Chłopie gdzie ty masz jesień, słońce wali niemiłosiernie, w cieniu dochodzi 30 stopni :-)


[Gość @ 28.08.2016, 21:16]

Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?