Shin Megami Tensei: Persona 4

Persona 4 (JAP)
Wydania
2008()
2008()
Ogólnie
Kolejna gra z mrocznego świata Shin Megami Tensei - tym razem oparta o genialny w swej prostocie pomysł połączenia life-sima i staroszkolnego dungeoncrawlera.
Widok
izometr
Walka
turówka
Recenzje
Ryu Mizuchi
08.01.2009
Persona 4 to najprawdopodobniej ostatni wielki i wyczekiwany tytuł RPG na dogorywającą Czarnulę. Śledząc losy tej pozycji nie sposób było nie zauważyć wyraźnych podobieństw do części poprzedniej, co było powodem wielu lamentów na wszelakich forach. Czy słusznie? Tego dowiecie się czytając poniższą recenzję, jednak proszę, byście przed lekturą zapoznali się z recenzjami P3 i P3FES.

Akcja gry nie toczy się już w wielkim mieście (jak to miało miejsce w P3), ale w niewielkiej mieścinie na zad... eee... gdzieś na samym krańcu świata :). Do owej miejscowości przybywa protagonista, by spędzić tu okrągły rok ze swoim wujkiem i jego córką. Nie wie jednak, że już niedługo spokój zostanie zakłócony przez tajemnicze morderstwo. Tym samym spełnia się przepowiednia, którą z kart Tarota wywróżył tajemniczy osobnik z długim nosem, który odwiedza bohatera we śnie (oczywiście pierwszą frazą, jaką wypowiada owa postać jest "youkoso, veruvetto ruumu e" - "Welcome to the Velvet Room" - ach, nostalgia...). Równocześnie po mieście zaczyna krążyć plotka o programie pojawiającym się o północy w deszczowe dni, w którym to ponoć ujrzeć można bratnią duszę. Wkrótce Souji Seta (bo tak brzmi oficjalnie imię protagonisty) odkryje w sobie nową moc - moc wejścia w świat telewizji. Po drugiej stronie spotyka Kumę - dziwną istotę, która nie wie kim jest ani skąd pochodzi, a pragnie tylko jednego - by ktoś przywrócił spokój w świecie telewizji. Źródłem niepokoju okazują się Shadowy, czyli uwolnione ludzkie myśli. Tylko jedno jest w stanie stawić im czoła.

Persona.

Wątek fabularny rozwija się z początku powoli, by z każdą kolejną sceną nabierać zarówno prędkości, jak i ogólnie pojętego rozmachu. P4 posiada dodatkowo coś, czego nie było w P3 - zacięcie detektywistyczne. Tu fabuła nie jest podawana na srebrnym talerzu z każdą pełnią. By popchnąć fabułę, musisz nieco pobiegać i popytać. O ile z początku takich elementów wiele nie ma, tak później bez odrobiny dedukcji się nie obędzie. Musisz bowiem wiedzieć, czytelniku, że gra posiada na oko 3 zakończenia - i założę się, że są na świecie osoby, które uważają, że grę skończyły, a w praktyce nie widziały PRAWDZIWEGO końca gry (!). Po prawdzie powiem, że ja też je przegapiłem - trzeba być niezwykle upartym, by wejść na odpowiednią ścieżkę - ale warto. Zdecydowanie.

Oprawa tej części nie różni się znacznie, o ile w ogóle, od tej z poprzedniej odsłony. Gra chodzi na dokładnie tym samym silniku, więc taki wynik nie dziwi. Muszę jednak powiedzieć, że o ile jakość tekstur czy modeli nie poszła w górę, o tyle design całego miasta i poszczególnych lokacji już tak. Eye candy po prostu, zwłaszcza podczas słonecznych dni (to właśnie pogoda, a nie fazy księżyca, decyduje o wydarzeniach w grze). Podczas walki różnic nie zanotowałem - jakość graficzna ta sama. Doszły nowe Persony, nowe Shadowy i oczywiście nowe postacie główne (których projekty są moim zdaniem o wiele lepsze niż te z trójki - zwłaszcza Naoto :).

Muzyka obecna w grze utrzymana jest w dokładnie tym samym klimacie, co w części poprzedniej - czyli mamy głownie do czynienia z j-popem podczas eksploracji i j-rockiem oraz electro rockiem podczas walk. Powraca niezapomniany "A poem for everybody's soul". Mnie osobiście bardzo taki profil muzyczny pasuje, jednak jest on na tyle specyficzny, że wypada najpierw zapoznać się z kilkoma trackami - nie wszystkim takie podejście pasuje, niestety. Odgłosy podczas walk i eksploracji są dokładnie takie, jak w P3 - czyli sugestywne i na poziomie. Przyznaję bez bicia, że anglojęzycznego voice-actingu nie znam - japoński stoi natomiast na niezwykle wysokim poziomie.

W kwestii systemu też nie ma wielkich niespodzianek - zapewne w myśl zasady, że nie ma sensu naprawiać tego, co nie jest zepsute. Walki toczymy w systemie turowym, i tu największa nowość - możemy sprawować kontrolę na wszystkimi członkami drużyny, co nie jest bezzasadne - gra jest trudniejsza niż poprzedniczka. Ciężej jest zaskoczyć przeciwników podczas eksploracji (mają oczy dookoła głowy chyba), a system "One more!" został nieco zmodyfikowany - powalenie przeciwnika nie powoduje utraty tury rzeczonego - doprowadza do tego dopiero stan "Dizzy". W dalszym ciągu powalenie wszystkich przeciwników daje nam możliwość odpalenia ataku zespołowego. W tej części nie mamy już jednego, wielkiego acz monotonnego dungeonu, lecz kilka mniejszych, wyglądających różnie zależnie od tematyki. Fuzja Person nie zmieniła się - nadal wybieramy najpierw typ fuzji (zależny od ilości Person, jaką chcemy sfuzjować)... I wciąż istnieje niewielka szansa, że nie wszystko pójdzie dokładnie tak, jak to sobie zaplanowaliśmy :).

Część life-simowa zmieniła się w pewnych kwestiach. Zniknął wskaźnik samopoczucia, natomiast statystyki zostały rozbudowane - w tej części mamy ich pięć. Stosownie do wzrostu ilości współczynników wzrosła też ilość przeróżnych zadań i aktywności, jakie możemy wykonywać w czasie wolnym. Poza tradycyjnym podnoszeniem poziomu Social Linków (które decydują o bonusach EXPa dla naszych Person, a które w istocie sprowadzają się do zacieśniania więzów z określonymi postaciami) możemy wybrać się na ryby, zjeść posiłek w restauracji czy... popracować "najemnie" (part-time jobs). Ostatni element jest o tyle ważny, że w P4 nigdy nie cierpimy na nadmiar waluty - fuzja Person potrafi solidnie uderzyć po kieszeni, podobnie upgrade ekwipunku przed kolejnymi dungeonami. Ekwipunek w sklepie z kolei nie pojawia się okresowo, a zależy od matsów, które sprzedamy sklepikarzowi, a które pochodzą z dropów Shadowów. Do świata telewizji udajemy się nie po nocy, a za dnia - a dokładniej po południu. Należy zaznaczyć, że przepada nam tym samym nie tylko aktywność popołudniowa, ale również wieczorna (bohater po powrocie do domu jest zmęczony i musimy iść spać). Ogólnie rzecz ujmując rzeczy do roboty jest od groma i ciut ciut i nie powiem, bym kiedykolwiek narzekał na nudę.

Sama budowa zdań w tej recenzji i olbrzymia ilość odnośników zapewne nakreśliła wam obraz tego, jak bardzo P4 przypomina P3. Czy to wada? Cóż, na to pytanie każdy z was musi odpowiedzieć sobie sam. W najnowszej części Atlus poprawił błędy poprzedniczki, jak również zafundował nam naprawdę interesującą, wciągającą fabułę, której zwroty potrafią naprawdę zaskoczyć. Osobiście dokładnie na to liczyłem, i czuję się w pełni usatysfakcjonowany. Czy tak będzie i z tobą, Czytelniku? By się dowiedzieć, zagraj najpierw w P3FES. Albo po prostu wywróż sobie odpowiedź... z Tarota.

PLUSY:
+ fabuła pełna zagadek i zwrotów akcji
+ znakomita kasta bohaterów
+ dopracowany system walki
+ całkiem sporo zmian w porównaniu z poprzednią częścią

MINUSY:
- muzyka może nie przypaść do gustu
- niewiele poprawiono w kwestii samej grafiki

MOJA OCENA: 9,5/10


Obrazki z gry:

Dodane: 09.01.2009, zmiany: 21.11.2013


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?