Megadimension Neptunia VII (Playstation 4)

Megadimension Neptunia VII

Megadimension Neptunia Victory II
Hyperdimension Neptunia Victory II (JAP)
Shin Jigen Game Neptune Victory II (JAP)
Megadimension Neptunia VIIR
Wydania
2015()
2016()
2017()
2018()
Ogólnie
Najnowsza odsłona serii Hyperdimension Neptunia oferuje nam bardziej dojrzałą warstwę fabularną niż poprzednio. Poza tym nie zmieniło się specjalnie wiele, co jednych fanów ucieszy, a innych może już po prostu zmęczyć. 2018 rok Wyszła odnowiona wersja gry z poprawioną grafiką, nową mechaniką oraz obsługą gogli VR.
Widok
TPP/3D
Walka
fazówka w oryginale, turowo-fazowa w odnowionej wersji
Recenzje
Astarell
Autor: Astarell
24.05.2018

Megadimension Neptunia VIIR to odnowiona wersja jRPG-owego tytułu sprzed dwóch lat z możliwością wykorzystania gogli VR. Czy jednak zmiany są na tyle znaczące, by warto było zapłacić drugi raz za tę samą grę?

Megadimension Neptunia VIIR jest rebootem gry z Kraju Kwitnącej Wiśni wydanej pierwotnie (u nas) w 2016 roku, przedstawiającej kolejne perypetie znanych fanom serii boginek CPU – żeńskich wcieleń konsol parodiujących nasz gamingowy świat. Obecne w odnowionej odsłonie zmiany dotyczą wielu elementów, szkoda jednak, że fabuły one praktycznie nie dotknęły, więc jak ktoś potrzebuje streszczenia, to zapraszam do mojej poprzedniej recenzji.

Pierwsze, co rzuca się w oczy po obejrzeniu krzykliwej i kiczowatej czołówki, to wirtualny pokój gracza, gdzie będzie łamana czwarta ściana pomiędzy nami a głównymi bohaterkami, pozwalając przy tym wykorzystać dobrodziejstwo gogli wirtualnej rzeczywistości. Nie bójcie się jednak o kolejny wydatek na nowy sprzęt – stanowi on tylko niebędący zbytnio do szczęścia potrzebny wabik. Owszem, w goglach immersja będzie większa, ale padem również bardzo wygodnie porandkujemy z dziewczynami, tyle tylko, że proste interakcje, zamiast ruchem głowy, będziemy prowadzić gałką analogową, co w sumie na jedno wychodzi.

Mimo wszystko szkoda, iż potencjału wirtualnej rzeczywistości w żaden sposób nie wykorzystano w głównej rozgrywce, ale same odwiedziny boginek CPU o dziwo udały się całkiem dobrze. Spodziewałem się raczej plotkowania na odczepnego i w pewnym stopniu tak jest, lecz rozmówki bardzo mnie bawiły. Sferę tematów do obgadania (a raczej wysłuchania) dostaliśmy całkiem sporą. Wprawdzie w większości dotyczą kultury masowej i życia codziennego bohaterek, choć poważniejsze problemy też się pojawiają. Zresztą tytułowi skierowanemu wyłącznie dla fanów serii więcej nie potrzeba. Niestety pomysł pokoju gracza nie został wykorzystany tak, jak na to zasługiwał. Możemy go tylko dowolnie meblować, by odblokować nowe scenki, ale nic ponadto, a przecież jakieś proste minigierki czy wirtualne kolekcjonerstwo i tym podobne znacznie zwiększyłyby atrakcyjność zabawy.

Powtórna edycja gry chwaliła się poprawioną oprawą wizualną, co początkowo uznawałem jako pic na wodę, ale na szczęście się myliłem. Produkcja naprawdę wyładniała, otoczenie dostało lepsze wygładzanie i dodatkowe detale, podobnie zresztą jak modele postaci. Powiększono również pole widzenia poprzez usunięcie rozmycia ekranu. Ponadto pewne lokacje też nieco przemodelowano, zwłaszcza w świecie Zero Dimension, dzięki czemu zyskały mroczniejszy klimat. Najbardziej jednak rzuca się w oczy nowy, chociaż w niektórych miejscach nazbyt wypełniony bajerami, rozbudowany interfejs. Znacznie różni się układem od poprzedniego, więc początkowo trzeba czasu, by przywyknąć, zwłaszcza że trzeba się teraz trochę naklikać, by dobrać się chociażby do ekranów statystyk, umiejętności czy innych opcji. Pannom oglądanym w trakcie sesji VR również ciężko cokolwiek zarzucić – prezentują się dobrze jak na standardy sprzętu. Nie zmieniono natomiast ślicznych dwuwymiarowych obrazów tła i sylwetek dziewczyn w trakcie dialogów, lecz nie było takiej potrzeby.

Jedna rzecz może drażnić graficznych purystów – zejście z 60 do 30 klatek animacji, co lekko da się zauważyć podczas walk. O dziwo jednak oczy po takim zabiegu nie krwawią, bowiem animacja jest płynna i stabilna w porównaniu do oryginału, gdzie jej spadki zdarzały się nagminnie. Pojawiło się kilka nowych filmików na silniku gry, a w trakcie eksploracji na ekranie TV widzimy wszystkie cztery członkinie naszej drużyny, co wprawdzie nie ma aspektu praktycznego, ale estetyczny już tak. Podsumowując, pomimo lekkiego zgrzytu z menusami, graficy odrobili swoją pracę domową tak, by reboot pod względem graficznym w pełni zasługiwał na swoje miano. Warstwę dźwiękową pozostawiono po staremu, ale słychać, jakby muzyka była lepszej jakości.

Najwięcej jednak zaingerowano w mechanikę rozgrywki i to tak, że zmieniono ciężar gatunkowy, zamieniając go całkowicie w taktycznego jRPG-a, chociaż formalnie twórcy nie wyciągają tego aspektu na wierzch. Nie oznacza to oczywiście, że frajda z toczenia potyczek spadła, a wręcz przeciwnie – nawet wzrosła, chociaż trzeba się podobnie jak w przypadku interfejsu nieco przyzwyczaić do nowych rozwiązań. Postawiono rzecz jasna na system turowy z możnością swobodnego poruszania się po polu walki, lecz tym razem ciosów i umiejętności nie łączymy w combosy na bieżąco, tylko na modłę rozwiązań z taktyków. Biorąc wroga na cel i mając baczenie na punkty akcji, odgórnie ustalamy, czym oberwie, i puszczamy w ruch, pozwalając walczącej bohaterce samej skończyć robotę.

Zmieniono przy okazji sterowanie na przystępniejsze, dopasowując je do nowego stylu walki. Na przebieg starcia ponadto ma wpływ posiadana broń. Nawet jeśli posiadamy dwie sztuki o tej samej nazwie, mogą się różnić parametrami, zasięgiem i dawać dostęp do całkiem innych umiejętności. Dzierżony oręż też da radę wzmacniać, podobnie jak kostiumy, które nie są już tylko ozdobą, a dają konkretne bonusy do statystyk. Po staremu będziemy budować drogi i wysyłać do lochów zwiadowców, co również doczekało się drobnych usprawnień. Powróciły plany do tworzenia unikanych przedmiotów, przy czym potrzebne materiały nie tak łatwo znaleźć, więc rola zwiadowców uległa zwiększeniu. Wszystkie nowości bardzo zwiększają radość z zabawy, ale nie ma róży bez kolców.

Istnieje bowiem pewien haczyk, byśmy się zbytnio nie rozszaleli – ogromne nakłady finansowe. Niestety nasze poczynania sporo kosztują i nie chodzi tu tylko o ekwipunek czy inwestycje, ale także o wykupowanie umiejętności, a pieniędzy specjalnie nie przybywa. W sumie byłby to pewien plus zachęcający do wzmożonej aktywności w grze, lecz z czasem nachodzi nas pytanie – po co nam aż tyle opcji? Gra sama w sobie nie posiada aż takiego rozmachu, by zagospodarować ich cały potencjał, i chociaż stanowią świetnie urozmaicenie, brakuje po prostu praktycznego powodu, by poświęcać im więcej uwagi. Moim zdaniem stracono tylko czas na tak głęboką ingerencję w oryginalną mechanikę gry, zwłaszcza że poziom trudności wciąż jest dość niski. Wprawdzie od przybytku głowa nie boli, ale chciałbym, by moje bieganie za materiałami i pieniędzmi przyczyniło się do czegoś więcej niż tylko satysfakcji z samego posiadania mocnego sprzętu czy unikalnego przedmiotu.

Mimo braku możliwości wykorzystania pełnego potencjału kilku rozwiązań, odnowiona Neptunia jest grą bardzo dobrą, chociaż wciąż niesamowicie hermetyczną. Z pewnością przyciągnie fanów, którzy nie mieli styczności z oryginalną wersją, zwłaszcza że dostają dość ograniczoną, ale jednak opcję wykorzystania gogli VR. Niestety dla posiadaczy pierwszej edycji będzie to skok na kasę, ponieważ cóż szkodziło wypuścić stosowne płatne DLC będące tańszą alternatywą od ponownego zakupu gry?

 

PLUSY:
+ Poprawiona oprawa wizualna
+ Pogawędki z bohaterkami z wykorzystaniem gogli VR
+ Nowy wciągający styl walki
+ Sporo poprawek i nowych opcji w mechanice gry
+ Niewidoczny i szybki automatyczny zapis po każdej naszej akcji

MINUSY:
- Brak nowych wątków fabularnych
- Niektóre nowe rozwiązania wprowadzono nieco na wyrost
- Nie zawsze intuicyjny nowy interfejs

Moja ocena: 8/10


Astarell
Autor: Astarell
13.02.2016

Seria Neptunia po trzech latach przerwy powraca na konsolę stacjonarną w chwili, gdy świat Gamindustri staje u progu wielkiej zmiany. Czy Neptune i pozostałe CPU zdołają zażegnać zagrożenie ze strony młodszej generacji bogiń, które chcą przejąć ich dziedzictwo? A może prawdziwe niebezpieczeństwo czai się gdzie indziej? Czwarta część zadebiutowała na PlayStation 4, nadeszła więc pora odkrycia wszystkich kart.

Jest rok 2015. Gamindustri przeżywa kryzys związany z wejściem w tzw. CPU Shift Period. To czas, gdy ludzie żądają nadejścia nowych liderek i coraz dobitniej wyrażają swoje niezadowolenie ze starych. Obecnie panujące CPU nie radzą sobie z sytuacją, a pośród obywateli krąży proroctwo o rychłym upadku znanego świata. Żeby tego było mało, w tajemniczych okolicznościach znika ponownie Neptune wraz z siostrą. Rozpoczyna to ciąg wydarzeń, które przeprowadzą nas przez trzy autonomiczne opowieści. Wszystkie łączy dziwna konsola retro ze spiralnym wzorem. Pojawia się również nieznana dotąd CPU – Uzume Tennouboshi. Kim jest ta rudowłosa dziewczyna z postapokaliptycznego wymiaru o nazwie Strefa Zero?

Powiem szczerze, że do samej fabuły mam mieszane uczucia. Scenarzyści wnieśli pewne pomysły, jak choćby wspomniany podział na trzy historie, a sama opowieść stała się głębsza i poważniejsza. Należy to pochwalić, lecz drugiej strony zmiany są wciąż zbyt ostrożne. Scenariusz nadal pędzi podobnym torem jak w poprzednich odsłonach, nawet zawiązanie całej akcji jest takie samo. Ostrze satyry wymierzono tym razem w takie problemy konsolowego światka jak retromania, dystrybucja cyfrowa, crowdfunding czy tzw. partyzancki marketing. W sumie wydarzenia potrafią zaciekawić, a gagi rozśmieszyć do łez, ale sposób ich podania zaczyna nużyć. Oczywiście nie mogło zabraknąć fanserwisu - tym razem dość odważnego.

Zawsze, gdy cykl debiutuje na nowym sprzęcie, oczekujemy, iż zaoferuje nam lepszą oprawę wizualną niż dotychczas. Cóż, udało się to połowicznie. Megadimension Neptunia VII wygląda dobrze, ale przypomina wykonaniem bardziej remaster z PS3 lub Vity, niźli produkcję dedykowaną PlayStation 4. W każdym razie styl graficzny pozostał ten sam, co mnie, jako fana, nawet ucieszyło. Tytuł oczywiście śmiga w wysokiej rozdzielczości i stałych 60 klatkach. Prosty zabieg, dzięki któremu modele postaci oraz dwuwymiarowe tła dialogowe zyskały na urodzie. Lokacje wydatnie powiększyły swoje rozmiary i poziom rozbudowania, a czasy ładowania uległy skróceniu. Obraz wyraźnie nabrał ostrości i otrzymaliśmy naprawdę spore pole widzenia. Przebudowano też interfejs na bardziej „next-genowy”. Spodobała mi się zwłaszcza oprawa pierwszej opowieści, od której aż bucha ciężkim, apokaliptycznym klimatem.

Zachwycić potrafią również animacje ukazujące transformacje naszych bohaterek w potężniejsze wersje, zwłaszcza te drugiego stopnia - NEXT. Szkoda, iż Compile Heart nie pokusiło się o stworzenie większej ilości wstawek filmowych. W sumie można by ponarzekać, że twórcom zabrakło ambicji (albo pieniędzy) do stworzenia od podstaw efektowniejszej oprawy wizualnej, ale wielbiciele cyklu jakoś to przełkną. Z pewnością spodoba się im za to ścieżka dźwiękowa, łącząca znane melodie z całkiem nowymi. Pojawiły się poważniejsze, mocniejsze oraz instrumentalne brzmienia, a także klimatyczne chórki. Angielski dubbing nadal daje radę, pozostawiono zresztą tych samych aktorów. Niestety głosy podłożono tylko pod ważniejsze wydarzenia. Japońskich nie było możności sprawdzić, bowiem pojawią się dopiero jako darmowe DLC.

Najwięcej czasu w grze wciąż spędzimy tocząc potyczki, które zyskały nieco strategicznego zacięcia. Nadal swobodnie biegamy po polu walki, próbując dosięgnąć wroga, by złoić mu skórę ciągiem wybranych ciosów (podzielonych na trzy rodzaje) bądź magią. Tym razem jednak wrogowie pozbawieni są dodatkowej bariery ochronnej, a liczba naszych uderzeń uzależniona została od posiadanej broni. W zamian dostaliśmy możliwość „kawałkowania” (parts break) przeciwników, co daje pewne korzyści, ale jest mało intuicyjne. Warto teraz okrążyć adwersarzy, by aktywować potężne, zbiorowe ataki, nawet całą czteroosobową drużyną. Wciąż obecny jest system zażyłości Lily Rank - im wyższy stopień, tym skuteczniej bohaterki na tyłach wspierają swoje partnerki z pierwszej linii.

Nie należy zapominać, iż nasze CPU dostały kolejny stopień transformacji. Oprócz HDD, możemy teraz przejść na bardziej morderczy poziom NEXT, mający nawiązywać do obecnie nam panującej generacji konsol. Zaimplementowano też widowiskowe starcia z gigantami, rządzące się nieco innymi zasadami. W porównaniu do poprzedniej części, poziom trudności znacznie wzrósł i nie obejdzie się bez mozolnego treningu postaci. Przeciwnicy nie są głupi i bardzo łatwo wyczuwają słabe punkty bohaterek. Ponadto znaczną część zabawy spędzamy w ograniczonym składzie, więc czasem potyczki wywołują zgrzytanie zębów. Drażni też powtarzalność niektórych bossów. Sam rozwój postaci zaś przebiega dwutorowo - poprzez punkty doświadczenia oraz zaliczanie Wyzwań.

Jeśli chodzi o ogólny przebieg rozgrywki, wprowadzono teraz szczyptę zarządzania. By dostać się do danej lokacji na mapie, najpierw musimy wybudować tam drogę. Inwestujemy pieniądze również w trzy dziedziny „gospodarki”, dzięki czemu pojawiają się nowe przedmioty do wynalezienia, scenki przerywnikowe czy inne atrakcje. Do wyznaczonych miejsc wysyłamy również zwiadowców, którzy wyszukują nam różne ciekawe rzeczy. Wymienione usprawnienia zwiększają komfort zabawy, ale ich potencjał nie został wykorzystany. Oczywiście nie należy zapomnieć tutaj o minigrze Neplunker, klona poczciwego Spelunkera, który z powodzeniem mógłby być sprzedawany jako osobny "indyk".

Pomimo debiutu na mocniejszej konsoli, Megadimension Neptunia VII jest grą „zaledwie” dobrą. Zmian jest zbyt mało, by uznać, iż produkcja wnosi nową jakość. Nadal jednak oferuje wielbicielom serii wiele frajdy, więc mogą kupować w ciemno. Natomiast gracze nowi w temacie winni najpierw zapoznać się z poprzednimi częściami bądź pożyczyć grę od znajomego.


Plusy:

+ Trzy ciekawe opowieści i nowa CPU
+ Śmiga w 60 klatkach
+ Ścieżka dźwiękowa
+ Rozległe lokacje
+ Długi czas zabawy (50-70h)
+ Neplunker
+ Drobne zmiany uprzyjemniające rozgrywkę…

Minusy:

- …ale zasadniczo niewiele wnoszące do serii
- Oprawa graficzna tylko nieznacznie poprawiona w stosunku do PS3/PS Vita
- Powtarzalność niektórych bossów
- Poziom trudności potrafi zirytować
- Niewykorzystany potencjał niektórych rozwiązań

Moja ocena: 7/10

 

Tą recenzję pierwotnie opublikowano na WWW.PSSITE.COM. Umieszczam ją tutaj za zgodą i wiedzą władz wspomnianego portalu.

2 4.0

Obrazki z gry:

Dodane: 03.02.2016, zmiany: 24.05.2018


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?