Ys I & II Chronicles

Wydania
2009()
2011()
Ogólnie
Port i remake dwóch pierwszych części Ysa. Port remaku w zasadzie. Z PC-towej edycji "Complete" z roku 2001. Sam Ys to bardzo prosty (w sensie mechaniki) action erpeg wydany chyba na wszystkie możliwe platformy do grania ze wskazaniem na komputery.
Widok
izometr
Walka
turówka
Recenzje
Astarell
Autor: Astarell
20.06.2012

Opisywane tu Ys I & II Chronicles to zarówno remake jak i port dwóch gier sprzed ponad ćwierćwiecza wydane niedawno na jednym krążku UMD (fizycznym jak i wirtualnym) dla potrzeb PSP. Remake, ponieważ oba tytuły po raz pierwszy pojawiły się pod koniec lat 80-tych XX wieku na komputery klasy PC-88, by przez następne lata przewijać się chyba przez większość urządzeń do elektronicznej rozrywki z oczywiście poprawianą od czasu do czasu stroną wizualną. Port, bowiem ostatni większy lifting obie gry przeszły w 2001 roku, gdy wydano je na jednym krążku (jako Complete Edition) dla posiadaczy PeCetów, a wersja PSP z niewielkimi tylko zmianami bazuje właśnie na tej edycji. Miałem dylemat, czy każdy z Ysów opisać osobno, czy też razem, ale kilka okoliczności przeważyło za wspólną recenzją, mimo wszystko obie gry tworzą tandem i żadnej nie można (obecnie) kupić osobno, więc odbiór jednej będzie miał wpływ i na drugą. Wspólny nośnik pozbawia sensu tworzenie osobnych tekstów, a oba tytuły są sobie równorzędne i fabularnie ze sobą połączone, znakomicie się uzupełniają, więc bez obawy można produkt potraktować jako jedną grę, aczkolwiek złożoną z dwóch autonomicznych rozdziałów.

Po uruchomieniu krążka pojawia nam się menu, gdzie wybieramy jedną z gier, a w opcjach ustalamy czy chcemy okna dialogowe nawiązujące (aczkolwiek oczywiście poprawione) do początków serii bądź popiersia NPCów podczas rozmów z edycji Complete. Odnośnie dźwięku jest podobnie, aż 3 ścieżki do wyboru tj. oryginalna, z wersji PC oraz zremasterowana dla potrzeb PSP. Fabuła wielbicielom sagi jest dobrze znana i nie wzbogaciła się o nowe wątki, ale skoro produkt ma przyciągnąć kolejne pokolenie graczy, należy przypomnieć to i owo, zwłaszcza że jak na starą szkołę przystało scenariusz jest mało skomplikowany. Opowieść obu Ysów kręci się wokół postaci rudowłosego Adola Christina, który opuszcza dom rodzinny by znaleźć swoje miejsce w świecie. Po wydarzeniach przedstawionych w czołówce trafia do krainy zwanej Esterią, której lud prześladują hordy potworów. W mieście Minea poznaje wróżbitkę Sarę, która wykłada mu jak ma pokonać panoszące się Zło. Właściwa przygoda się rozpoczyna. Część druga kontynuuje wątek poprzedniczki przenosząc gracza do magicznego świata Ys, bowiem tam znajdziemy źródło problemów trapiących Esterię. W międzyczasie Adol jak to ma w zwyczaju będzie romansował z napotkanymi dziewojami, rozwiąże pomniejsze problemy trapiące mieszkańców, spotka także pewną ilość ciekawych postaci, z których kilkoro będzie napotykał także w przyszłości. Cóż, ćwierć wieku temu scenariusz mógł stanowić ważny element, ale obecnie jest to tylko pretekst do eksterminacji hord potworów i eksploracji lokacji w poszukiwaniu skarbów. Ys I uważany jest za trudną pozycję, aczkolwiek weterani rozgryzą ją w kilka godzin. Ys II natomiast oferuje dłuższą zabawę, ale za to niższy poziom trudności. Ciekawostką jest fakt, iż w tej odsłonie Adol może zamieniać się w zwierzątko nazywane Roo i dzięki temu rozmawiać z potworami. Cóż, bardzo przydatna umiejętność.

Wizualnie obie gry wyglądają właściwie tak samo jak na wspólny remake przystało. Jak już wspomniałem grafikę właściwie żywcem przeniesiono z edycji Complete, jedynie okna dialogowe prezentują się lepiej w przypadku wybrania ich pół-animowanej wersji specjalnie przygotowanej na potrzeby PSP. Poza tym wszystko utrzymano w klimatach staro-szkolnych tj. grafika 2D, sprite'y i niespecjalnie bogata paleta kolorów, z drugiej strony dzięki temu wszystko działa naprawdę płynnie, a oprawa i tak może się podobać. Miłym dodatkiem są pojawiające się co jakiś czas animowane wstawki filmowe. Miasta i wnętrza budynków są nawet bogate w szczegóły, gorzej jednak z mapą świata, (chociaż odwiedzimy wszystkie środowiska, jakie może zaoferować: od zielonych łąk i gór, po pustynne i lodowe krainy), lochami oraz podobnego typu lokacjami - pod względem wizualnym są schematyczne i prostackie. Postacie NPC są dość wyraźne, za to sylwetki przeciwników już nie za bardzo, za wyjątkiem bossów, z których znaczna część ma się czym pochwalić, jeśli chodzi o detale. Ogólnie rzecz biorąc strona wizualna gry na ekraniku konsolki prezentuje się dobrze, chociaż na fajerwerki nie ma co liczyć. Do największych zalet produkcji należy chyba muzyka, melodie są zróżnicowane, mimo iż nie ma ich specjalnie wiele i miłe dla ucha. Tam gdzie trzeba usłyszymy energetyczne rytmy, w chwilach powagi rozlegnie się smutne plimkanie, przez większość czasu jednak przygrywał nam będzie śliczny, ale dość melancholijny utwór. Trudno wybrać, jaki wariant ze wspomnianych przeze mnie ścieżek dźwiękowych jest najlepszy. Tu już sam gracz musi się zdecydować, bowiem taka czy inna aranżacja posiada różne brzmienie w zależności od wyboru. Duży plus dla twórców za udźwiękowienie.

Jak wcześniej napisano, znaczna część zabawy to eksploracja otoczenia. Lokacji stosunkowo niewiele, ale często będziemy do nic wracać, co może nieco irytować. Adol porusza się też niespecjalnie wygodnie, bo tylko w czterech podstawowych kierunkach w tzw. systemie lokacji połączonych. Potwory biegają sobie wolno i można starać się je omijać, lecz to tylko strata czasu z uwagi na banalny system walki. Chociaż bohater jest wyposażony w miecz, jednak stanowi on tylko ozdobę i dodatek do statystyk. Zresztą trudno tu mówić o walce jaką znamy, bowiem bez żadnego machania bronią nacieramy swoją masą centralnie na przeciwników, a odbijając się od nich zabieramy im punkty życia (różnica pomiędzy siłą naszego ataku obroną przeciwnika). Niespecjalnie to skomplikowane ani trudne, prawda? Z bossami jest oczywiście nieco więcej zachodu, bo posiadają dość pokaźny arsenał niespodzianek utrudniających życie, a finałowego adwersarza części pierwszej samą siłą nie pokonamy, tylko trzeba wpaść na odpowiedni pomysł. Elementów RPG niewiele, raptem 2 współczynniki (atak i obrona) plus punkty życia, nie korzystamy też z żadnej magii (przypisanej bohaterowi). Ekwipunek ograniczony do trzech pozycji, a różnorodność tarcz i mieczy została ograniczona do kilku sztuk. Jednak dostajemy coś za coś. Większości z nich nie da rady zakupić, można je tylko ukryte znaleźć w trakcie przygody, a każda zmiana na lepszy od razu daje widoczne nie tylko kosmetyczne rezultaty w postaci wydajniejszego mordu. Do wyboru dostajemy 4 poziomy trudności, mimo to "grind" postaci w każdym przypadku jest konieczny, aczkolwiek sprawia on dość dużą przyjemność z uwagi na szybki przyrost punktów doświadczenia.

Mimo przyjemnej zabawy nie ma obecnie możliwości sprawiedliwego ocenienia każdej gier z osobna, bowiem ich mechanika rodem sprzed ćwierćwiecza niespecjalnie działa na ich korzyść. Celem tego tekstu nie było zachwalanie czy odradzanie zakupu Ys I & II Chronicles. Jego zadaniem była jedynie prezentacja, czym charakteryzuje się wersja PSP i jeśli czegoś zabrakło zapraszam do odpowiedniej lektury w innych działach. Właściwe będzie wystawienie noty jedynie za jakość rimejku, który został wykonany poprawnie, więc należy mu się 7/10. Żeby jednak być szczery uważam, iż produkcja ma wartość jedynie muzealną i sentymentalną, wiec zakup polecam jedynie miłośnikom serii, którzy chcą mieć własne Ysy na przenośną konsolkę Sony. Był on wprawdzie kierowany dla osób nowych w temacie, jednakże przed zakupem polecałbym najpierw pożyczyć krążek od znajomego i samemu się przekonać czy warto. Przecież większość tych gier jest starsza niż ogół graczy, więc nie każdy wykaże zrozumienie dla czegoś rodem z poprzedniej epoki, ubranego we współczesne szatki.


Obrazki z gry:

Dodane: 21.06.2012, zmiany: 21.11.2013


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?