Vandal Hearts II

Vandal Hearts II: Tenjo no Mon (JAP)
Wydania
1999()
1999()
Ogólnie
Jedna z licznych stworzonych w Japonii gier taktyczno-rpg. Swoją ideą przypomina sławną Final Fantasy Tactics- tak jak tam mamy w niej sporo walk, a tylko trochę łażenia, za to jeszcze więcej czytania- popychających akcję scenek przerywnikowych między walkami.
Widok
3D
Walka
Turówka
Recenzje
Piotrek
Autor: Piotrek
04.05.2004

Ciężko jest w naszym kraju zdobyć jakieś starsze eRPeGi na PSX. Mówię oczywiście o wersjach oryginalnych. Czasami można wygrać coś na aukcjach internetowych, np. Allegro. Właśnie dlatego bardzo się ucieszyłem, gdy spotkała mnie możliwość zakupu pewnego niezbyt młodego już jRPG - Vandal Hearts 2. Dość dawno temu słyszałem wiele dobrego o pierwszej części tego produktu firmy Konami. Mimo to raczej sceptycznie nastawiałem się do mojej
nowej gry. Po prostu miałem już za sobą najbardziej znane i lubiane taktyczne jRPG. A do takiego właśnie gatunku należy Vandal Hearts. Spodziewałem się gry dobrej, wciągającej, ale nie dorównującej np. Final Fantasy Tactics. Minęły już jakieś 3 tygodnie i wiem, że otrzymałem nie do końca to, czego się spodziewałem.

Jak już wspomniałem, mamy do czynienia z grą taktyczną, która zawiera elementy komputerowych RPG rodem z Japonii. Krótko mówiąc - oddano nam do dyspozycji mniejszy lub większy oddział ludzi i większość czasu gry spędzamy na polu bitwy. Co jakiś czas robimy zakupy w sklepie, pogadamy z kimś, pooglądamy z dumą statystyki naszych postaci, ale oczywiście jest to tylko odpoczynek od kolejnych potyczek z wrogiem. Vandal Hearts bardzo przypomina Final Fantasy Tactics. Właściwie to pierwsza część "Vandala" ukazała się przed dziełem Squaresoftu i śmiem twierdzić, że FFT czerpie pełnymi garściami z produkcji Konami.

Grafika to taki element każdej gry, który jako pierwszy przykuwa naszą uwagę. Jeśli chodzi o VH2, to mam tutaj mieszane uczucia. Wszystko jest jakies takie szare, ciemne. Świat wydaje się bardzo mroczny. I nie miałbym nic przeciwko temu, gdyby była to z założenia mroczna gra. Tak niestety nie jest. O ile w FFT mogliśmy podziwiać całą gamę różnorakich barw i mielismy
wrażenie, że świat wprost tętni życiem, to tutaj raczej tego nie uświadczymy. Osobiście uważam, że ludzie z Konami również próbowali stworzyć świat tego typu, ale nie za bardzo im to wyszło. Wielka szkoda, gdyż ten element może skutecznie odstraszyć wielu potencjalnych fanów tej, jak się z biegiem czasu okazuje, jakże dobrej gry. Muszę jeszcze napisać o plusach
oprawy graficznej VH2. Do takich niewątpliwie należy przedstawienie wszelkiego rodzaju broni i pancerzy na polu bitwy, tzn wszystkie akcesoria mają swój unikalny wygląd. Jak dla mnie ogromny plus - dzięki takiemu rozwiązaniu naprawdę można poczuć, że prowadzimy drużynę wojowników, magów, łuczników i tak dalej. Ładnie prezentują się pola bitew - są duże, zawierają
sporo elementów, a przede wszystkim wykonano je bardzo estetycznie. Początkowo niespecjalnie spodobał mi się wygląd postaci, ale powodem tego był wiek większości bohaterów, 13-14 lat, w prologu, który to wprowadził nas w świat gry. Aha, wszystkie postacie są dwuwymiarowe, zaś pola bitwe zostały wykonane podobnie jak w FFT, czyli 3D.

Teraz przychodzi kolej na mój najpoważniejszy zarzut wobec Vandal Hearts 2. Mam na myśli muzykę. Nie mogę powiedzieć, że jest ona kiepska, ale spodziewałem się czegoś więcej. Praktycznie żaden utwór nie przyciągnął mojej uwagi. Pokusiłbym się o stwierdzenie, że muzykę w tej grze śmiało można wyłączyć i puścić sobie jakieś własne, lubiane utwory (ja tak właśnie
robiłem, dodam, że po raz pierwszy podczas zabawy przy grze komputerowej...). Ale to już jest kwestia gustu, a jak wiemy - ad disgutamus non dispuntus.

Szczególnie pozytywnie zaskoczyła mnie natomiast fabuła Vandal Hearts 2. W pierwszej
chwili nie spodziewałem się niczego nadzwyczajnego - pewnie kolejna gra z naiwną, oklepaną już nie raz fabułą. Rzeczywiście niektóre wątki są dobrze znane i wykorzystane w niejednej grze, ale są i takie momenty, w których autorzy potrafią nas nieźle zaskoczyć. Koniecznie muszę wspomnieć o możliwości dokonywania wyborów w grze. Podczas dialogów z różnymi postaciami pojawia się od czasu do czasu konieczność zaznaczenia jedej z dwóch opcji.
Nasze decyzje mają później wpływ na to, które zakończenie naszej historii zobaczymy. A jest ich minimum 10 (jak ktoś chce znać dokładna liczbę, to zapraszam na www.gamefaqs.com i tam można sobie policzyć). Fabuły zdradzać nie chcę, aby nie psuć nikomu przyjemności z grania.
Skoro jednak już przy niej jesteśmy, to warto wspomnieć co nieco o świecie gry. W prologu miałem wrażenie, że to zwykłe "średniowieczne" fantasy. Miałem rację, ale tylko częściowo. Owszem, mamy zamki, wojowników, miecze, włócznie, zbroje, czary i co tam jeszcze należy do gatunku fantasy. Znalazło się tu jednak kilka ciekawych pomysłów, np. pociągi, walki na statkach (niby dobrze znany pomysł, ale w którym jRPG taktycznym go wykorzystano...?).
Bardzo interesujące są zbroje z mechanicznymi skrzydłami, w późniejszej części gry z małymi silniczkami... Rasy zamieszkujące świat gry są w większości przypadków inne niż te doskonale nam znane z wielu gier czy książek. Uważam to za bardzo duży plus. Warto jeszcze wspomnieć, że niektóre bestie są doprawdy ogromnych rozmiarów. Jeden z bossów zajmuje 1/3, zaś inny 1/2 mapy... Troszkę tylko szkoda, że nie wykorzystano tego elementu w większym stopniu. VH2 mogłoby być wtedy bardziej różnorodne. Wg mnie z czasem gra się robi monotonna - za mało jest ras, rodzajów przeciwników czy terenów, na których przyjdzie nam walczyć.

Ogromny plusem jest magia. Czary zostały przedstawione w bardzo oryginalny sposób. Ciężko właściwie to opisać - na ekranie ma miejsce wiele przedziwnych zjawisk, z którymi nigdy się dotąd nie spotkałem. Oglądanie animacji czarów pierwszy raz od dawna nie zanudziło mnie (co niestety miało miejsce np. w przypadku serii Final Fantasy, na czele z ósmą częścią). Nazwy
sporej części zaklęć również są unikalne, zupełnie inne od tych, które dobrze znamy. Koniec z Fireballami czy innymi Lightingboltami. Zdaję sobie sprawę, że nie każdemu przypadnie do gustu takie rozwiązanie. Należy jednak zwrócić uwagę, że to tylko kwestia sposobu przedstawienia magii. Coś innego, w pewnym sensie nowego. Aha, animacje czarów to zdecydowanie najładniejszy graficznie element VH2.

System rozwoju postaci prezentuje się całkiem ciekawie. Nie ma podziału na tradycyjne klasy postaci. Danego bohatera w każdej chwili możemy przekierować na kogoś w rodzaju maga, wojownika, łucznika. Wszystko zależy od tego, jaki rodzaj broni oraz panczerza przydzielimy naszemu podopiecznemu. Wszystkich umiejętności uczymy się z broni, np. korzystając z mieczy i toporów zdobędziemy techniki pozwalające na atak na bliską odległość, różne proste zaklęcia defensywne, zaś używając kijów lub magicznych lasek poznamy potężne zaklęcia ofensywne działające na znaczną odległość.

Jak już wspomniałem, bitwy toczymy na ładnie wykonanych, trójwymiarowych terenach. Walka bardzo przypomina FFT z jednym wyjątkiem. Wybieramy dowolną postać, która ma dokonać jakiejś czynności, a w tym samym czasie poruszać się lub atakować będzie jeden z wrogów. Początkowo może to denerwować, np. wybieramy sobie jednego z bohaterów, każemy mu atakować, a tu się okazuje, że nasz cel również otrzymał podobny rozkaz i ciężko rani jedną z naszych postaci... zaś nasz wojownik dzielnie atakuje puste pole... Z biegiem czasu można nauczyć się zasad wg jakich gracz komputerowy dokonuje kolejnych posunięć na polu bitwy. Pojawia się tu jednak pewien spory problem. Walki z bossami są bardzo, ale to bardzo łatwe ze wględu na banalne do przewidzenia ruchy tych własnie bossów. Pół biedy kiedy walczymy z wrogiem posługującym się magią, ponieważ ta jest wyjątkowo silna i każdy czar może diametralnie zmienić sytuację podczas potyczki. Niestety, jeśli wróg nie dysponuje atakiem na odległość, to praktycznie nie mamy żadnych problemów z jego unicestwieniem. Tyczy się to również walki ze zwykłymi oddziałami przeciwnika. Problem mogą sprawić jedynie łucznicy oraz magowie (z wyżej wspomnianych względów). Trudniej byłoby gdyby wróg od razu rzucał całą armię na naszą drużynę, a nie np. trzy, cztery jednostki. Sprawę ratuje na szczęście położenie naszej drużyny w większości bitew - jesteśmy albo otoczeni, albo główny bohater jest narażony na ataki wroga (jego śmierć kończy się porażką, natomiast reszta pokonanych postaci wraca do drużyny po wygraniu bitwy).

Pomiędzy kolejnymi starciami możemy poruszać się po mapie. Wygląda to podobnie jak w FFT. Do każdego miasta możemy wchodzić. W pierwszym mieście wydawało mi się, iż ten właśnie element to jeden z największych plusów tej gry. Mieliśmy bowiem do dyspozycji sklep, kościół, dom głównego bohatera oraz tawernę. Miałem nadzieję, że w dalszej częsci gry inne miasta będą miały jeszcze więcej części do odwiedzenia. Niestety, w kolejnych miastach był już tylko sklep oraz tawerna... Cóż, szkoda, że nie wykorzystano tego elementu w nieco większym stopniu...

Ogromną zaletą Vandal Hearts 2 jest olbrzymia ilość dodatkowych, ukrytych walk. Na każej mapie znajdują się skarby. Posiadając odpowiednie umiejętności zyskujemy dostęp nie tylko do potężnych artefaktów, ale i do sekretnych potyczek. Jeśli ktoś zdecydowałby się na poznanie ich wszystkich to czas gry wydłuża się o co najmniej 1/3.

W recenzji tej opisałem takie wady i zalety Vandal Hearts 2, jakie osobiście uważam za najważniejsze. Mam nadzieję, że pomogę rozwiązać komuś dylemat, czy warto kupić ten produkt. Wg mnie nie ma się co zastanwiać, zwłaszcza, że cena nie jest wysoka w porównaniu z innymi jRPG. Jeśli miałbym dokonać oceny w skali 1-10, to jeśli Final Fantasy Tactics
dostałoby 9/10, to Vandal Hearts 2 otrzymuje notę 8/10. Z pierwszą grą wiążę pewien sentyment, był to mój pierwszy jRPG tego typu - stąd taka, a nie inna ocena. Hm, ale gdybym najpierw zagrał w Vandal Hearts, to kto wie, czy oceny nie odwróciłyby się...? Tak czy siak szczerze polecam VH2 wszystkim miłośnikom FFT. I nie tylko... :)


Kapitan Cid
01.01.2004

Jeżeli jesteś Finalowym szowinistą, to śmiało możesz pominąć ten text, bowiem dziś nadszedł dzień w którym wychwalać będziemy inną gra niż „Final Fantasy”, tak zmieniłem nieco poglądy, teraz nie patrzę z pogardą na inne RPG, bo nie samą fantazja żyje człowiek, a może się mylę...

Najpierw rozważmy kwestię czy SQUARESOFT ma monopol na gry RPG, sorry za porównanie, ale ma się to tak, jak Microsoft do systemów operacyjnych, bo obydwie firmy chcąc nie chcąc wiodą w tym prym, czy komuś się to podoba czy też nie, ale my porównywać będziemy tylko Square, a Microsoft zostawmy PeCiarzom. Ile dobrych gier zrobił np. KONAMI a ile SQUARE, to wszystko zależy od punktu widzenia, bo jeżeli popatrzymy na gry RPG, to znaczącą część ma „wielki kwadrat”, może to kwestia promocji, może lepszych bardziej świeżych pomysłów, chociaż tu Square jak i Konami przewalają, bo praktycznie w każdej grze stajesz się obrońcą dobra (no może czasem zła, ale w słusznej sprawie, czyli dobra), chodzisz, zabijasz potwory i takie tam, a to powoli staje się schematem tak wytartym jak podeszwy od moich butów. Jeśli któraś z tych firm wprowadza jakieś innowacje do swoich RPG produktów przez ten szereg lat, to wyraźnie widać że Kwadrat wyprzedza Konami, popatrzcie chociażby na serię FF, i pominę tu chociażby postęp technologiczny, czyli graficzny bo nie o to chodzi, FF 1 oferował grę dość prymitywną, która z czasem wydanie kolejnych części zyskiwała dodatkowe walory tj. fabułę, zmiany z systemach walk, magii, dodawanie wątków „życiowych”, bonusy w postaci sekretów, a to wszystko przez kasę...

Przejdźmy do Konami, ich zasługi na rynku gier RPG są znikome, bardziej te są widoczne w grach sportowych (tfu!) ale patrząc na serię Vandal Hearts, a w szczególność drugą cześć, to widać że ta seria „uczyła się” właśnie od serii FF, szczególnie od Final Fantasy Tactics, ale nie do końca, widać że Konami buduję swoją flagową, tak jak SQUARE FF pozycję, ale opartą w znacznych standardach o serię Kwadrata, owszem są różnicę w systemie rozgrywki, dość drażniącą różnicę, ale miało to na celu zrobienie gry RPG z domieszką przygodówki i gry logicznej co udało się w 90 % tylko.... bo trzeba nieźle nagłówkować, żeby przejść bitwę bez straty jednej postaci co graniczy praktycznie z cudem, wyraźne zmiany są już też w systemie magii, nie ma tu jobsów z czego jestem bardzo niezadowolony (a może jestem zdziwaczały?). Muzyka sprawia dość niekomercyjne i przyjemne brzmienie, jednak czasami potrafi być zbyt dojmująca i piskliwa, klimat... tu mogę być trochę nieszczery, bo kilka lat grałem w serię FF, ale klimat jakby się tli, ale nie bucha z wnętrza konsoli tak jak z FF. Jeżeli lubicie Tactics’owe klimaty, to znajdziecie tu tylko część tamtych elementów, reszta stanowi jakby odnogę od serii FF którą do tej pory uważam za najlepszą.

Co do dodatkowych atrakcji, gra według mnie nie spełnia obowiązujących standardów, a zdobycie Vandal Heartsa to za mało, żeby wypełnić tak dobrą grę, a np. w takim FFT sekretów jest cała masa, że o gold dragonie nie wspomnę, pewnie dziwicie się czemu zawsze przyrównuję jakiekolwiek gry RPG, do serii FF, może to sentyment ale szczerze to dla mnie FF jest RPG prawie idealnym, a VH2 takim nie jest niestety, Prolog jest troszkę przydługawy, a rozdziały właściwe zbyt krótkie a w/w subquest z mieczem to zbyt mało, nawet jak dla mnie. Ogólnie to czas już podsumować moje zwichrowane przemyślenia, VH 2 jest grą dla ludzi nie przepadającymi za komercją rodem z FF, a gustujących w łatwym lekkim i nieco tandetnym klimacie, ale całość da się zjeść po odpowiednim procesie obróbki termicznej...

Moja ocena 7/10.

Tekst za zgodą autora przedrukowany z Subarashii Fantasy Project sf.mlodzi.pl/index.php

2 4.0

Obrazki z gry:

Dodane: 17.04.2004, zmiany: 05.12.2013


Komentarze:

Nie wiem na jakim haju byl autor, gdy stwierdzil ze VH II nie jest dla ludzi przepadajacych za komercja. Rozbawilo mnie to zdanie oj rozbawilo; przeciez to ta gra jest sztrasznie sztampowa jesli chodzi o fabule, juz bardziej sztampowo sie chyba nie da. Znowu jest krolestwo w chaosie, znowu sa osoby ktore cos knuja, sa zli rycerze....fuck, ile mozna klepac w kolko to samo? Gra nie ma nic wspolnego ze wspaniala jedynka, system walki to zart, przewidywalny do bolu, umiejetnosci / czary przypieczetowane do broni tez wypadaja dziwne (nudne jak flaki z olejem przenoszenie umiejetnosci do nowych, lepszych broni gdy te pojawia sie w sklepie), brak podzialu na klasy. Co tu sie porobilo? Na koniec nudne dialogi i cale tony nieciekawych tekstow!

Nie wiem jak autor mogl miec problem z bitwami, przeciez ruchy wroga sa zawsze takie same i bardzo latwe do przewidzenia a co za tym idzie do skontrowania. Ok, czas konczyc marudzenie.

VH II nie jest zla gra, nie jest po prostu nawet w polowie tak dobra jak jedynka czy FFT.


[Gość @ 03.12.2014, 00:19]

Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?