Wizardry 3: Knight of Diamonds (SNES) Wizardry 3: Knight of Diamonds (SNES)

Wizardry 3: Knight of Diamonds

Wizardry I II III: Story of Llylgamyn
Wydania
199?()
2000()
Ogólnie
Popularnością seria Wizardry ustępuje chyba tylko serii Ys i Ultima, a i to nie jestem już taki pewien patrząc pod spodem w tabelce na ilość konwersji na przeróżne platformy... Wersja na SNESa to składak - w jednym romie/ kartridżu zawarto trzy pierwsze tytuły, ale możemy pograć w każdą z trzech gier bez konieczności ukończenia poprzednich. Tyle dobrego. Gra nieoficjalnie przetłumaczona na język angielski przez fanów (a konkretnie zespół AGTP). Uwaga - namieszana jest numeracja. Część trzecia to tak naprawdę na każdej innej platformie część druga i odwrotnie...
Widok
FPP
Walka
turówka
Recenzje
Lotheneil
Autor: Lotheneil
26.03.2006

Na początku mała uwaga - ktoś tworząc tą składankę zamienił miejscami drugą i trzecią część Wizardry, ja jednak postanowiłam trzymać się numeracji pierwotnej. Opis dotyczy więc Wizardry: The Knight of Diamonds.

Miasto Llylgamyn (rządzone przez Trebora i znane dobrze z pierwszej części) było od zawsze chronione przez laskę Gnildy, której moc otaczała je specyficznym polem - nikt, kto miał złe intencje nie mógł przekroczyć jego bram. Artefakt nie chronił jednak przed tymi, którzy w mieście się urodzili. I jak to zwykle bywa, czarna owca się znalazła. Osobnik ten miał na imię Davalpus. Przy pomocy przywołanych stworów przypuścił szturm na zamek. Z rodziny królewskiej przeżyli tylko książę i księżniczka. Książę wiedział, że jedyną możliwością pokonania Davalpusa jest laska Gnildy, przechowywana w podziemiach świątyni. Została tam umieszczona przez legendarnego Rycerza Diamentów i żeby móc jej w ogóle dotknąć, dana osoba musi być ubrana w jego zbroję. Jej elementy są porozrzucane po całych podziemiach. Księciu jednak jakoś sztuka się udała i z laską w dłoniach ruszył złożyć wizytę Davalpusowi. Efektem starcia było zmiecenie zamku z powierzchni ziemi, obaj przeciwnicy gdzieś zniknęli, a co więcej razem z nimi przepadła laska i zbroja. Tego dnia bogini Gnilda przemówiła do mieszkańców. Uznała, że miasto nie jest godne jej pomocy, więc ukryła laskę gdzieś w podziemiach. Jeśli zostanie ona zwrócona do głównej komnaty jej świątyni, wtedy raz jeszcze obejmie Llylgamyn ochroną.
Wydarzenia te miały miejsce kilka lat po pokonaniu Werdny, a członkowie drużyny, która tego dokonała, stali się bohaterami miasta. Nic więc dziwnego, że gdy ponownie pojawiły się kłopoty, to właśnie oni zostali poproszeni o pomoc. Co mogli zrobić? Podnieśli się z ław karczmy, zdjęli miecze ze ścian swoich komnat i raz jeszcze ruszyli ratować miasto...

Po przeczytaniu tej nieco przydługiej (i pasjonującej niesamowicie...) historii w moim swobodnym tłumaczeniu, można się domyślić, że w grze istnieje możliwość przeniesienia swojej postaci z poprzedniej części. I tak właśnie jest - pod warunkiem, że część pierwsza została ukończona. Ja również skorzystałam z tej możliwości i niestety przeżyłam spore rozczarowanie. Otóż nasi wielcy bohaterowie ostatnie kilka lat spędzili chyba w karczmie, sprzęt przepili i do tego dopadła ich amnezja... Jedyne co pozostaje po dawnej chwale jest imię i klasa postaci. I o ile jestem w stanie zrozumieć usunięcie przedmiotów i powrót do pierwszego poziomu doświadczenia (inaczej byłoby zbyt prosto), o tyle obniżenia ich statystyk już nie pojmuję.... Jedyną zaletą importu w moim przypadku był fakt, że jeden z członków mojej drużyny to ninja, a klasa ta nie jest normalnie dostępna (możliwa jest jedynie zmiana klasy postaci o odpowiednio wysokich statystykach - które rosną wraz ze zdobywaniem poziomów - lub użyciu bardzo rzadkiego przedmiotu).

Po przeniesieniu postaci (lub stworzeniu nowych) lądujemy w mieście. Zaraz... ja już tą mieścinkę gdzieś widzałam... Nasza baza wypadowa nie zmieniła się ani trochę. Zresztą uczucie deja vu będzie towarzyszyć nam ciągle - ten sam system rozwoju postaci, te same czary, przedmioty też niewiele się różnią.... Tylko podziemia zmniejszyły się z 10 do 6 poziomów. Co nie oznacza bynajmniej, że rozgrywka będzie krótsza. Po pierwsze - bardziej zakręconych lochów to ja dawno nie widziałam - bez mapy trudno jest się nie zgubić. Po drugie - przeciwnicy są silniejsi i pojawiają się w większych grupach. Zdobywanie części zbroi Rycerza Diamentów też nie należy do rzeczy prostych, bo nie dość, że trzeba się nabiegać, to jeszcze one same stawiają czynny opór - a mają dość silne argumenty...

Niewiele też zmieniło się jeśli chodzi o oprawę - grafika pozostała bez zmian (co najwyżej zmieniły się tekstury ścian podziemi i przeciwnicy), muzyczki dalej dwie - dobrze, że inne, chociaż wciąż niewybitne.
W skrócie - całkowita kalka poprzedniej części, więc wszystkie wady i zalety oprawy audiowizualnej Wizardry 1 odnoszą się też tutaj.

Wszystkie trzy części składające się na kompilację Wizardry: Story of Llylgamyn są do siebie tak podobne, że mogłyby być traktowane jako trzy rozdziały jednej gry. Można narzekać na małą ilość zmian, ale wciąż jest to okazja do ponownego zwiedzania podziemi i uratowania miasta po raz kolejny. Podobieństwo obu części nie jest zresztą winą autorów tej wersji - trudno, żeby na siłę zmieniali oryginał... Jak by nie było - pierwowzór jest starszy ode mnie, a wersja na SNESa wciąż pozwala na zapoznanie się z tą klasyką w najbardziej komfortowych warunkach.

Wady i zalety obu części są dokładnie takie same, to i ocena inna nie będzie.
Moja ocena: 7/10


Obrazki z gry:

Dodane: 27.03.2006, zmiany: 21.11.2013


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?