DeathSpank: Thongs of Virtue

Wydania
2010()
Ogólnie
Action RPG z jajem, od twórcy kultowej przygodówki Monkey Island. Część druga nie wnosi niemal nic nowego, poza kolejną dawką zwariowanych przygód.
Widok
izometr
Walka
czas rzeczywisty
Recenzje
Desty
Autor: Desty
09.02.2011

Całkiem niedawno opisywałam na stronce pierwszą część DeathSpank. Gra ta urzekła mnie swoim humorem i szydzeniem z RPGowych schematów. Twórcy jednak uznali, że danie graczowi możliwości zakupu całej przygody DeathSpanka jednorazowo nie będzie zbyt trendy. Dlatego też w połowie gry zrobili wielkie CIACH i dzięki temu mam możliwość opisywania dla Was drugiej części przygód fioletowego półmózga.

Po zabiciu głównego badassa w części pierwszej nasz hero trafia na "Le Battlefield". Wszędzie słychać huki wystrzałów, z nieba spadają samoloty... Coś jest nie tak. Nasz protagonista trafia do niewoli (stylizowanej na wietnamski obóz). Budzi się brudny, nieogolony, bez ekwipunku. Tak, tak, niestety całe zebrane wyposażenie które zdobyliśmy w poprzedniej części przepadło, tak samo jak i całe doświadczenie. No cóż. Pozostaje nam tylko chwycić nóż do obierania ziemniaków, kilka pyr wsadzić za pazuchę by mieć się czym podleczyć i wyciachać sobie drogę do wolności. Po uwolnieniu się (swoją drogą świetny quest) DeathSpank dostaję nowe zadanie. Musi odnaleźć tytułowe "stringi mocy", które zawładnęły umysłami swoich właścicieli. I tak przyjdzie nam przedzierać się przez ośnieżone szczyty, dżungle, pirackie wioski, dziki zachód oraz kilka innych równie ciekawych lokacji (również pozaziemskich), by uratować świat przed tyranią takich osobistości jak... Święty Mikołaj.

Fabuła tutaj stanowi jedynie tło, a najmocniejszą stroną tej pozycji wciąż są questy poboczne. Są one po raz kolejny zrobione z pomysłem i z jajem. Kilka razy będzie trzeba też ruszyć mózgownicą, by popchnąć akcję do przodu. Będziemy wysadzać jaskinie, zbierać nawóz, bawić się w gazeciarza, a nawet zatrudnimy się w lokalnym fastfoodzie.

Zaraz, zaraz, fastfood, pistolety, piraci, dziki zachód?

Niestety klimat czystego fantasy gdzieś się ulotnił. Miecze zastąpiły piły łańcuchowe, a kusze - pistolety laserowe. Gra co chwilę atakuje nasze zmysły nas dość dziwnymi sytuacjami. Pośród mrocznych lasów spotykamy UFO, na dzikim zachodzie pasą się dinozaury, a zbuntowane roboty porywają naukowców. To jest dla mnie jedna jedyna wada tej pozycji. Wymieszanie wszelkich możliwych kanonów z filmów i gier nie do końca mi się podobało i moim zdaniem zepsuło świetny klimat "fantasy na wesoło" z części pierwszej.

Sama mechanika gry nie zmieniła się ani trochę. Wciąż zabijamy wrogów czterema rodzajami uzbrojenia przypisanymi do poszczególnych pocisków, zdobywamy nowe rodzaje zbroi oraz wykonujemy coraz to dziwniejszy questy.

W takim razie czy warto po raz kolejny płacić za to samo? Moim zdaniem warto by znów przez ok. 10 godzin zrywać boki ze śmiechu i wesoło hack'n'slashować. DeathSpank pozostaje jedyną taką pozycją w swojej klasie i dlatego naprawdę warto sprawdzić jak na kosmitów działa miotacz płomieni oraz co Święty Mikołaj chowa w worku ;).

Plusy:
+ humor

Minusy:
- jeszcze raz to samo
- to już niestety nie fantasy...

Moja ocena: 4/5


Obrazki z gry:

Dodane: 09.02.2011, zmiany: 21.11.2013


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?