Mass Effect

Wydania
2007()
Ogólnie
Kolejna gra od magików z Bioware, po klimatach gwiezdnowojennych przyszedł czas na klimaty Startrekowe
Widok
TPP
Walka
akcja
Recenzje
Sir_Giurek
Autor: Sir_Giurek
01.07.2008
Na wstępie chciałbym tylko zaznaczyć, iż grałem w hiszpańską wersję gry (na szczęście kinówkę) dlatego chciałbym z góry przeprosić za ewentualne błędy w moich spolszczonych wersjach nazw (umiejętności biotycznych, technologicznych, itp) gdyż mogą być one inne niż te zaproponowane przez oficjalnego polskiego wydawcę gry. Liczę na wyrozumiałość.
Mass Effect miał być kolejnym wielkim RPGiem magików z Bioware, pierwsza częścią z zapowiedzianej już kosmicznej trylogii (gdy piszę te słowa trwają już prace nad sequelem). Gra, która miała skusić ludzi do zakupu konsoli Microsoftu, przez długi czas "exclusive" teraz już wydany na PC. Miał to być prawdziwy next-genowy tytuł, olśniewający grafika i zaskakujący fabułą. Czy się udało ? O tym już w następnym odcin...eee...w dalszej części tekstu.

Gra wita nas logo Bioware oraz Microsoftu (nie można niestety tego przewinąć) po czym ukazuje się nam ekran tytułowy z fajną, ambientowa muzyczka w tle. A intro ? Nie ma. Jeżeli jednak odczekacie chwile odpali się filmik promujący grę (kilkanaście niezłych scen z gry). Po jego obejrzeniu (bądź i nie) nie pozostaje nam nic innego jak rozpoczęcie nowej gry. Tworzenie bohatera (które samo w sobie jest zrobione bardzo ładnie - wszystko stylizowane jest na szukanie i wypełnianie danych z kartoteki Sojuszu) zaczynamy od wybrania płci postaci. Później profesji. Do wyboru mamy ich sześć, a są to: żołnierz (może specjalizować się w każdym typie broni, nosić ciężki pancerz itp. Ma także najwięcej punktów życia), adept (mistrz sztuk biotycznych, coś w rodzaju maga - możliwości wpływania na otoczenie, jak np. zabawa grawitacją, okupione słabym opancerzeniem i uzbrojeniem - tylko lekkie zbroje i pistolety), technolog (coś jak adept, ale opierający się na swoich umiejętnościach technicznych - łamanie kodów, włamywanie się do systemów, które pozwala m.in. na przeprogramowanie wrogich maszyn tak aby walczyły po naszej stronie; uszkadzanie tarcz wrogów oraz wzmacnianie własnych, etc.) oraz kombinacje powyższych. Dalej określamy historie naszej postaci (ledwo dwa wybory - pochodzenie oraz nasza kariera) oraz jej wygląd. Tutaj możemy wybrać jedną z przygotowanych przez twórców postaci bądź stworzyć "siebie" od podstaw (możliwości jest sporo, wszystko przypomina system z Obliviona - "modelujemy" kształt twarzy, wybieramy fryzurę, kolor oczu itp). Na koniec wpisujemy imię (mało ważne, gdyż i tak wszyscy będą się do nas zwracać po przypisanym nam z góry nazwisku: Shepard) i rozpoczynamy rozgrywkę.

Wita nas filmik na silniku gry (już wtedy zdajemy sobię sprawę, że mamy do czynienia z tytułem naprawdę next-genowym), w którym dowiadujemy się miedzy innymi, ze w XXII wieku ludzie odnaleźli na Marsie starożytny artefakt wymarłej już obcej cywilizacji, pozwalający na podróżowanie z niesamowita prędkością. Wszystko oparte na nowo poznanej sile: efekcie masy. Dzięki temu ludzkość szybko rozpoczęła ekspansję wszechświata, nawiązując kontakt z innymi (i generalnie bardziej rozwiniętymi technologicznie) rasami. Z filmiku dowiadujemy się, że władze rozważają nad powierzeniem nam jakiegoś ważnego zadania i aktualnie zmierzacie na Eden Prime, gdzie miejscowi odkopali jakiś artefakt, a my mamy całą sprawę zbadać. Szybko jednak okazuje się, że nie tylko Sojusz (w którego imieniu działamy) jest zainteresowany znaleziskiem - z planety dochodzi przekaz o ataku. Cóż, nie mogło być za prosto. Nie chciałbym za dużo spolerować, zdradzę tylko (o tym akurat dowiadujemy się podczas pierwszej godziny gry), ze za cala sprawa stoi Saren, przedstawiciel rasy Turian, najlepszy ze Zjaw - elitarnej jednostki Sojuszu (coś w stylu rycerzy Jedi, tylko bez mieczy ;) ), który w wielkim skrócie okazuje się zdrajcą a naszym celem staje się odnalezienie i zlikwidowanie nikczemnika. Brzmi banalnie ? Możliwe, ale zaznaczam - to wielki skrót całej historii i może brakuje wielkiego zwrotu akcji to jednak zaręczam - niespodzianka (a wraz z nią zdziwienie) jest niemała. Cały scenariusz jest bardzo filmowy, sprawia, że naprawdę chce się poznać finał całej historii i nie pozwala odejść od pada. Naprawdę wciąga. Czyżby wiec Mass Effect był liniowy do bólu ? I tak i nie. Kolejność misji dotyczących głównego wątku jest dowolna (ludzie pamiętający podróżowanie miedzy planetami w KoTORze poczują się jak w domu, a nawet lepiej, bo tutaj jest i lepiej i ładniej), w każdej chwili możemy tez porzucić ratowanie galaktyki i zająć się misjami pobocznymi (jest ich całkiem sporo, a w większości z nich opowiedziana historie jest nie mniej ciekawa jak ta z głównego wątku). Mimo wszystko podczas misji jesteśmy prowadzeni po sznurku, samych wyborów jest niewiele (jednakże są genialne - raz stanie przed nami wybór co do losu jednej z kosmicznych ras: czy ją zgładzimy czy damy się rozwijać; innym razem wybieramy czy wybijemy kolonie ludzi kontrolowanych przez potężną obca istotę, czy tez użyjemy granatów ze specjalnym gazem usypiającym bądź waląc kolba w zęby niemilców, aby padali na ziemie nieprzytomni. Nie muszę chyba zaznaczać, ze to drugie zadanie jest dużo trudniejsze, tym bardziej, że nie są to jedyni nasi wrogowie i w ferworze walki zdarza się jednak straty w cywilach). Właśnie: walka. Została ona zrealizowana w dość kontrowersyjny dla oldschoolowych rpgowców sposób, a mianowicie w postaci taktycznego shootera (na niższych poziomach trudności nawet w dość prosta strzelankę, na wyższych - polecam - jest zdecydowanie więcej taktyki, zabawy w chowanego oraz oczywiście przekleństw). Wszystko przypomina trochę Gears of War (szczególnie na planecie Feros), raz nawet miałem wrażenie (podczas walki w nocnym klubie), ze gram w Ghost Recon ;) Naszą postać podczas całej gry widzimy zza jej pleców (TPP), podczas walki kamera przybliża się do prawego barku (stąd właśnie skojarzenie z GoW). Trochę obawiałem się tego rozwiązania, ale teraz (po dwukrotnym ukończeniu gry, w tym na wysokim poziomie trudności) oświadczam: frajda jest nieziemska i nie mam pojęcia jak można to było zrobić lepiej! Walka oraz cala RPGowa otoczka (dialogi, łażenie po mieście, rozwijanie postaci, itp.) to dwie rożne sprawy, obie rozwiązano świetnie. Zazwyczaj w RPGach walkę traktuje albo jaki źródło kolejnych xp'kow, albo jako zło konieczne, tutaj natomiast jest ona tak grywalna, że właściwie nie mogłem się doczekać kolejnych potyczek. Chowanie się za przeszkodami, osłanianie kompanów (zdarza się, że jesteśmy atakowani na więcej niż jeden front - wtedy jest najgoręcej i najciekawiej), używanie mocy (uniesienie kilku wrogów w powietrze często ratuje skóre), częste zmiany pozycji (na szczęście jest takie coś jak sprint - mocno jednak ograniczony, gdyż nasza postać dość szybko dostaje zadyszki), rzucanie granatów oraz dowodzenie drużyną. W skrócie: cud, miód i orzeszki. Skoro doszliśmy do tematu drużyny: towarzyszą nam dwie osoby (do wyboru z sześciu), które sami rozwijamy (poziom wszystkich naszych kompanów jest zawsze taki jak nasz) i uzbrajamy. Każda z postaci ma własną historie do opowiedzenia (są nawet powiązane z tym questy), każda jest ciekawa (przez co wybór często jest ciężki ;) ) i dopracowana. Mamy np. przedstawicielkę rasy asari (jednopłciowa rasa kobiet, bardzo uzdolnionych biotycznie), turiana (czy turianina ^^), wielkiego przedstawiciela rasy krogan (chyba najładniej animowana postać z całej gry - ilość detali twarzy/pyska poraża), dwoje ludzi oraz quarrianke, genialna panią technolog. Warto z nimi rozmawiać pomiędzy misjami - dowiemy się sporo o obcych kulturach (mnie osobiście najbardziej podobała się opowieść Tali o tym jak quarrianie stworzyli rasę geth - maszyny obdarowane sztuczna inteligencja, wykorzystywani do pomocy jak niewolnicy, a którzy w końcu zbuntowali się przeciwko swym twórcom, skazując ich na wygnanie. Motyw z maszyna pytajacą o sens istnienia od razu przywiódł mi na myśl film Stanleya Kubrick'a "Odyseja kosmiczna 2001"), ich zwyczajach, ale także i o nich samych. Dialogi są jedna z mocniejszych stron Mass Effect i nie ma mowy o nudzie.

Dobra, dużo piszę o samej rozgrywce, ale jak tam się ma oprawa gry ? Czy faktycznie jest to tytuł w pełni next-genowy ? Z pełnym przekonaniem oświadczam: tak. Grafika jest przepiękna (chociaż mogą trochę denerwować wolno wczytujące się tekstury - i to nie od czasu do czasu, a stale), modele są pełne detali (nie raz po prostu stałem i przyglądałem się elementom mojego pancerza, czy zawiesiłem oko na krajobrazie), animacja (ta mimika!) świetna, a ścieżka audio wprost wybitna (chętnie sprawiłbym sobie soundtrack z gry - utworki w stylu Vangelisa naprawdę maja w sobie jakąś magie). Mass Effect jest po prostu piękny.

Kwestia elementów RPG - było już dużo o walce, która wygląda jak (naprawdę niezła) strzelanka. Chciałbym jednak uspokoić: nowe dziecko Bioware jest jak najbardziej rasowym RPGiem. Doświadczenie dostajemy właściwie za wszystko (nie tylko za zabijanie kolejnych wrogów czy wykonywanie questów, ale i za rozmowy, podczas których dowiadujemy się ciekawych rzeczy, czy chociażby badając rożnej maści sprzęt jak komputery czy przyglądając się kadłubowi naszego statku kosmicznego. Tak - podobnie jak w KoTORach mamy na stanie własny statek kosmiczny (Normandy , prototyp, który kosztował Sojusz naprawdę niezłą sumkę), a podroż miedzy planetami odbywa się na specjalnej mapie galaktyki (na maksymalnym oddaleniu widzimy cala drogę mleczną) wybierając cel naszej podroży. Większość planet możemy tylko zbadać, ale na części możemy wylądować. A nawet nie tyle co wylądować, co wysłać na powierzchnie pojazd Mako, którym bezpośrednio kierujemy. Jest to naprawdę fajna zabawka - pojazd, którym możemy wjechać praktycznie wszędzie, uzbrojony w działko maszynowe oraz coś większego kalibru, z silniczkiem odrzutowym pozwalającym przeskakiwać niektóre przeszkody (chociaż częściej się przyda do przeskakiwania wrogich rakiet ;-) ). Bardzo fajna sprawa, jednakże moim zdaniem troszkę zmarnowano potencjał eksplorowania obcych planet - jest ich po prostu zbyt mało a obszar operacyjny również za wielki nie jest i zazwyczaj takie "wypady" trwają paręnaście minut. Dobre to i to, ale chciałoby się czegoś więcej (jak zawsze :-P ).

Podsumowując: Mass Effect to kawał porządnego, filmowego i niesamowicie grywalnego RPGa, na którego przejście (wraz ze wszystkimi misjami pobocznymi) potrzebowałem około 40 godzin. Nie jest źle, chociaż myślę, że dałoby się przejść grę dużo szybciej (sadze, ze wątek główny starcza na góra 15 godzin - co w sumie tez nie jest najgorsza liczba). Będąc szczery zdradzę, że mimo wszystko oczekiwałem czegoś więcej. Na pewno mnie nie zawiódł (czego nie mogę powiedzieć o poprzedniej grze tych samych twórców: Jade Empire), prawdopodobnie miałem zbyt wygórowane wymagania, ale czego można oczekiwać po tekście reklamowym typu "wolna eksploracja wszechświata" ? Ja jednak szczerze polecam zapoznanie się z tym tytułem, jest to na pewno jeden z najlepszych RPGów w historii, z olśniewającą grafika i genialnym scenariuszem. Tym bardziej polecam, gdyż pisząc te słowa zdaje sobie sprawę, ze jest już dostępna wersja PC. Tak wiec: do sklepów marsz! ;-)

Plusy:
+ Świetna grafika i animacja
+ Genialna mimika twarzy
+ Ciekawy (chociaż trochę mały) świat
+ Dialogi
+ Fabula
+ Filmowość gry, która nie pozwala odejść od ekranu
+ Świetnie zarysowane postacie niezależne
+ Muzyka i dźwiek
+ Walka

Minusy:
- Wolno wczytujące się tekstury
- "Małość" świata, który na początku zdaje się olbrzymi
- Zmarnowany potencjał badania nowych światow
- Przestań już to czytać i leć do sklepu po Mass Effect =)

Ocena końcowa: 9+/10

P.S. Chciałem tylko napisać na zakończenie, że to właśnie głównie dla Mass Effect kupiłem konsolę Xbox 360 i naprawdę nie czuje się zawiedziony. Wierzę, ze Wy również nie będziecie. Enjoy ! ;)


Obrazki z gry:

Dodane: 01.07.2008, zmiany: 21.11.2013


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?