Odyseja

Jakimś cudem udało mi się wieczorową porą zmrużyć oczy i dzięki temu, gdy o 01:45 zadzwonił budzik, miałem za sobą prawie dwie godziny snu. Zawsze to lepsze niż nic. Spakowałem się, zarzuciłem na siebie bluzę i ruszyłem w mrok. I jakieś 5 minut później bluzę już z siebie zdejmowałem – mimo godz. 2 w nocy nadal było 19 stopni, a krok miałem raczej żwawy. Pierwsze 10 km było raczej nudnawe – szedłem wzdłuż ulicy, nadal oświetlonej, czasem nawet mijając nadal działające knajpki, sklepiki i imprezownie. Ludzi jednak (poza tymi w mijających mnie autach) było mało – zdecydowanie mniej niż kotów – które w przeciwieństwie do dziennych spotkań, gdy były raczej płochliwe, w nocy dały mi się nawet kilka razy łaskawie pogłaskać.

W końcu, po jakichś 2 godzinach marszu, zrobiło się ciekawiej – odbiłem na plażę. Trochę się rozczarowałem, bo po cichu liczyłem, że już dziś spełni się jedno z moich podróżniczych marzeń i zobaczę ugwieżdżone niebo, nieskażone naziemnym światłem, ale jednak za bardzo od cywilizacji nie odszedłem, gwiazdy a i owszem, było widać, ale zdecydowanie za mało – i fakt, że nawet jedna spadająca się trafiła, nie poprawił aż tak humoru. Na chwilę położyłem się na plażowej leżance, ale musiałem szybko się zerwać, bo materac był zdecydowanie zbyt miękki i groziło mi zapadnięcie w sen – ale jest to pomysł do zapamiętania na przyszłość – nie wszędzie chowają te leżaki na noc 😜. Spacer klifami nad morzem dał już więcej frajdy i nawet musiałem używać latarki – wydawało mi się nawet, że po tureckiej stronie coś błyskało na niebie – i faktycznie, prognoza pogody mówi o lokalnych burzach nad Morzem Egejskim (możliwe, że jak tylko dopłynę wieczorem, tam też już będzie na mnie czekała z powitaniem jedna). A jako że byłem już w Rodos, a nadal miałem godzinę czasu, wybrałem się na stare miasto. I to był genialny pomysł – byłem tam sam (nie licząc kotów), jeśli się przymknęło oko na nowoczesne żarówki (aczkolwiek miejscami sprytnie zamaskowane jako antyczne latarnie), można się było poczuć jakbym się naprawdę cofnął w czasie. Poziom radości skoczył do góry i mogłem zapomnieć o zmęczeniu.

Odkrycia #41 – #42

Grecja chwali się posiadaniem ponad 6 tysięcy wysp, z czego tak naprawdę 'tylko’ jakieś 2 tysiące ma sensowną wielkość. Zamieszkane są 223 wyspy. Mój dzisiejszy rejs ma w planie odwiedzić 7 z nich, z postojami w 8 portach. Poza startowym Rodos znałem dotąd nazwy tylko dwóch z nich – Kreta i Santorini, które tak przy okazji jest miejscem, gdzie zostanę. Statek wypłynął o 7 rano, załadowałem się o 6, podziwiając przy okazji mocno czerwone wschodzące słońce. Sam załadunek był wyjątkowo prosty – po prostu wszedłem do portu i pomiędzy kilkoma autami wszedłem po trapie na pokład, gdzie w kącie stał gość, który popatrzył jednym okiem na mój bilet i machnął głową w kierunku schodów. Bez sprawdzania bagaży ani innych utrudnień. Ogólnie płynie ze mną bardzo mało ludzi – wątpię, żeby prom był załadowany nawet w 10%. Wrażenie pogłębia fakt, że sporo osób płynie 1-2 przystanki, całą trasę robiło ostatecznie naprawdę kilka osób. Nie ma też przypisanych miejscówek – mogłem sobie wybrać dowolne miejsce – i znalazłem bardzo wygodną kanapę, na której niemal natychmiast usnąłem. Jedyny ból był taki, że telewizory wyły na pełną parę, a grecka telewizja to głównie krzyki, coś jak w Hiszpanii.

O 8 byłem więc znów na nogach, ale zmęczenie znów zostało przepędzone przez ekscytację. Wyszedłem na pokład i przez kilka godzin podziwiałem widoki. Wydawałoby się, że podczas rejsu nie ma na co patrzeć – ot dużo wody, ale trasa przebiegała wśród całej masy wysp – mniejszych i większych, statek manewrował między nimi, czasem cumując w portach. Np. taka Chalki okazała się małą, skalistą wysepka, pozbawioną roślinności, ale z całkiem sporą wioską rozłożona wzdłuż portu – żyją chyba tylko z turystów, którzy tłumnie wylegli na balkony, by robić nam zdjęcia – a okazję mieli, bo statek zanim wykręcił, wpłynął dziobem niemal nad dachy domów. Frajdę miałem przednią i już oczami wyobraźni widziałem siebie jako marynarza, opływającego świat dookoła.

Czas prysł, gdy ruszyliśmy ku Krecie przez otwarte morze, zostawiając małe wysepki za sobą, gdy nie było na horyzoncie widać żadnego lądu. Fale zwiększyły się, zaczęło porządnie bujać – a przecież pogoda była super, nie był to sztorm czy nic takiego – ot, wiatr i fale. Ale już chodzić się po pokładzie nie dało, tak rzucało, moje okno na dziobie pokazywało raz wodę, raz niebo, na dodatek co jakiś czas mimo faktu, że byłem wysoko, o okno stukała woda (rozbijana na kilkanaście metrów w górę przez pędzący statek), ale najgorsze było to, że poczułem się fatalnie. Choroba morska i nudności – typowe przykłady. Walcząc z odruchami wymiotnymi przez kilka godzin (jakimś cudem wygrałem i nie zapłaciłem haraczu Posejdonowi), musiałem pogodzić się z faktem, że jestem jednak szczurem lądowym i modlić się o szybkie zakończenie tych tortur. Niestety, aż do Krety morze się nie uspokoiło. Nawet poważnie się zastanawiałem, czy aby nie zejść na ląd już tam, skracając podróż, ale wygrało skąpstwo i żal z powodu opłaconych już kolejnych noclegów na Santorini, wiec zacisnąłem zęby i popłynąłem dalej. Szczęśliwie poziom zmęczenia był już u mnie na tyle duży, że tuż po opuszczeniu Krety, gdy jeszcze tak nie bujało, znów usnąłem – i tym razem spałem jakieś 2-3 godziny, przesypiając najgorsze fale.

Rejs opóźnił się o godzinę, na statku spędziłem więc w sumie ponad 19 godzin. Wrażenia mieszane – z jednej strony genialne widoki, przyglądanie się falom i mijanym greckim wyspom i wysepkom było bardzo kojące i relaksujące, ale z drugiej strony zupełnie się nie nadaję na choćby niewielkie bujania. Mimo wszystko było to fascynujące przeżycie, które będę wspominał z rozrzewnieniem, ale przed powtórzeniem go będę się bronił rękoma i nogami 😜. Kolejne morskie przygody już tylko na ekranie monitora komputerowego. A tymczasem jestem już na Santorini, jest godz. 01:30, jestem w powoli pustoszejącym porcie, odrzuciłem już kilka ofert noclegu za 30 euro i transportu za 15 (zniżka z 25 do 20, a potem znów do 15) i szykuję się na kolejną ciekawą noc pod gwiazdami 😱.

 

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments