Przespane Ateny

Proszę Państwa, mamy nowego zwycięzcę w kategorii 'najtrudniejsza noc’. I z rozpędu podkategoria najcięższego dnia po trudnej nocy 😱. Wczorajszy ostatni dzień na Santorini wykończył mnie koncertowo – i nie tylko zwyczajnym unuraniem z powodu łażenia po górkach w pełnym słońcu (do tego już się trochę przyzwyczaiłem, ten rodzaj zmęczenia to dobry znajomy), ale bonusowo coś się pochorowałem. W ten mało przyjemny sposób, że większość czasu na lotnisku spędziłem w kibelku – szczegółów wam litościwie oszczędzę. Lot opóźnił się o dwie godziny, co w zasadzie za dużej różnicy mi nie zrobiło, ba wręcz ucieszyło, bo czekanie było jakimś zajęciem. Sam przelot trwał zaledwie 45 minut, ale i tak zdołałem podczas niego usnąć. A to już wiele mówi, bo zwykle latanie stresuje mnie tak, że ciśnienie skacze mi pod sufit i o spaniu nie ma mowy. Tu poziom zmęczenia i zniechęcenia był już tak wysoki, że ewentualnie spadający ku zagładzie samolot wydawał mi się kuszącą perspektywą kończącą moje męczarnie.

Ale nic z tego, nie spadliśmy, doleciałem do Aten i trzeba było zorganizować sobie resztę nocy. Po kolejnej godzince w kibelku, nie opuszczając strefy przylotów, rozlokowałem się na ławce przy odbiorze walizek jeżdżących dookoła na taśmie i tam po raz kolejny ignorując mało wygodną pozycję zasnąłem. I pospałem może nawet ze 3 godzinki. Rano poczułem się już w miarę ok, ale nie ryzykowałem pieszej wędrówki do miasta – raz, że to ponad 30 km, dwa, że głównie drogami szybkiego ruchu. Mała atrakcja. Skorzystałem za to z autobusu, który jechał ponad godzinkę – i tak, zgadliście, w nim też na moment przysnąłem.

Mój nocleg znajdował się jakieś 4 km od centrum, gdzie wysiadłem i ten odcinek pokonałem już pieszo. W Atenach byłem wcześniej jeden raz, zdaje się trzy lata temu w zimie. Tym razem przywitało mnie gorące słońce. Ateny są duże, głośne, czasy świetności mają już dawno za sobą i są niemiłosiernie zakorkowane. Auta parkują wszędzie – nawet na przejściach dla pieszych i to tak gęsto, że czasami zupełnie nie da się między nimi przejść. Chodniki są dziurawe, domy odrapane, dużo kurzu i śmieci. Ma to swój klimacik, ale za nic nie wygląda to na kolebkę europejskiej cywilizacji. Albo tak tu zawsze było, tylko jako Europa odeszliśmy od naszych korzeni w kierunku większej estetyki i porządku? 😂 Albo – co też jest możliwe – fakt, że jestem zmęczony i schorowany ma wpływ na moje postrzeganie rzeczywistości. A tak, bo dziś problemy jakby ciut mniejsze, ale nadal nie mogę się za bardzo oddalać od kibelka.

Pod schronisko dotarłem o 10, właściciel miał być o 12, miałem więc dwie godziny czekania. Pod drzwiami czekała już włoska mamuśka z synem – była umówiona na 8 rano, czyli czekała już dwie godziny i nic. Właściciel nie odbierał telefonu, sąsiedzi nie wiedzieli, że tu jest schronisko – babka była już mocno wkurzona i przekonana, że całe miejsce to oszukaństwo. Ja byłem zbyt zmęczony na przejmowanie się. Ulica przed schroniskiem jest nieco pod skosem, położyłem się więc na chodniku na momencik z plecakiem pod głową… i usnąłem. Po raz pierwszy usnąłem ot tak w środku miasta na ulicy. Nigdy nie rozumiałem, jak taka sztuka udaje się bezdomnym – ale faktycznie, to nic aż tak trudnego, wystarczy być kosmicznie zmęczonym i mieć na wszystko wywalone 😂. Możliwe, że gdyby Włoszka mnie nie pilnowała (śmiała się ze mnie, jak się obudziłem), to bym tam nie usnął, ale głowy nie dam. O 12 właściciel nadal się nie pojawiał, Włoszka wytrzymała jeszcze godzinę i wkurzona zrezygnowała. Pół godziny później z budynku wyszła jakaś kobitka i zapytała czy tak sobie koczuję, czy jestem do hostelu – okazało się, że tam sprząta – i mnie wpuściła.

Miejsce okazało się tam egzotyczne, jak na to wskazywały oceny na bookingu (albo 1/10 albo 10/10 za unikalność). To czyjeś mieszkanie, z dostawionymi łóżkami. I to tak dość nieortodoksyjnie, bo śpi się z obcymi w jednym łóżku w cztery osoby 😱. A na dachu kolejne cztery. Wszędzie porozwalane jakieś rzeczy, stosy ubrań, jak czasem pokazują te osoby psychicznie chore, które cierpią na zbieractwo i nic nie potrafią wyrzucić. Nie wiem jak to wyglądało, jak ta babka tu nie sprzątała – opisy sprzed roku świadczą, że był grzyb, syf i malaria i trzeba było z robactwem walczyć o swoje ubrania 😱. Egzotyka na całego. Właściciel w mieszkaniu był, ale spał, bo całą noc wcześniej imprezował i odmówił wstania, by mnie przyjąć. Wybrałem więc sobie najmniej usyfione łóżko i padłem do kolejnej drzemki – tym razem takiej konkretnej, na cztery godziny.

Wieczorem, w miarę powróciłem do życia i zostałem oficjalnie przyjęty pod dach – dostałem klucze. Gość okazał się całkiem spoko, poza faktem, że jest nieodpowiedzialnym gospodarzem, brudasem i śmierdzielem, to ma dobre serce i jest sympatyczny. Akurat przyniósł z ulicy znalezionego kociaka – utytłanego w jakieś smary. Była akcja ratowania go – został wymyty, nakarmiony i już wydaje się wracać do życia – teraz gania mi pod nogami i już się radośnie tu bawi.

Odkrycia #44 – #47

Żeby dzień nie był całkiem zmarnowany, wybrałem się na krótki spacer po mieście – jestem jakieś pół godziny od Akropolu. Podczas ostatniej tu wizyty zwiedziłem całe wzgórze, tym razem odpuszczę, bo kosztuje to całe 20 euro. Wspiąłem się za to na pobliskie, wyższe od Akropolu wzgórze, z którego też miałem piękny widok i na Ateny (aż po pobliskie wybrzeże – ode mnie jakieś 4km, więc godzinka spacerem) i na odkrycia z UWO z Akropolem na pierwszym miejscu. Zresztą – ten nadal w remoncie – od stu lat już chyba te rusztowania na nim trzymają. Za długo spacerować nie mogłem, bo kibelek znów mnie wezwał do przyspieszonego powrotu – i jeśli jutro to się nie uspokoi, to chyba wezmę pokój hotelowy, żeby mieć prywatną ubikację, bo tu gdzie dziś jestem to taka domowa, dla wszystkich domowników i gości (dobrze, że Włoszka uciekła, może będzie całe łóżko dla mnie!).

Subskrybuj
Powiadom o
guest
5 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Popularne
Inline Feedbacks
View all comments
Magda

A może czas przyjechać w rodzinne strony? Wygodne łóżko, cebularze z masełkiem, naleśniczniki, schaboszczaki i rosołek (z kur wielu)?

Magda

Jacek, najwyższy czas zawitać u mamusi. Własny pokoik z czystą pościelą. Biurko z komputerem, rosołek, schabowy, naleśniki na słodko, kakao… Twój rower sprawny i gotowy do jazdy. Czyli wikt i opiekunek za free. Zastanów się! Czekamy!

Magda

Nadal naciskać, czy przyspieszysz decyzję o przyjeździe?