Holenderska Wenecja

Bardzo gorący dzień w Holandii, w najgorszym momencie termometr pokazywał +33 stopnie. Wstaliśmy więc rano, zanim się to wszystko na dobre rozkręciło i pojechaliśmy prawie 100 km na zachód od Groningen, do miejscowości Giethoorn, lepiej znanej jako holenderska Wenecja. Czyli, jak się zapewne domyślacie – kanały, kanały, domy na wodzie i jeszcze raz kanały. I macie rację – tyle że w przeciwieństwie do włoskiej Wenecji, tutaj wszystko tonie w zieleni, bo to jednak bardziej teren wiejski niż miasto. A to oznacza, że jest po prostu pięknie. Łódek z turystami co prawda straszne zatrzęsienie i na głównym kanale muszą płynąć niemal w kolejce, gęsiego, ale na spacer brzegiem nie ma to większego wpływu. Łódki zresztą wszystkie elektryczne, więc raz, że cichutkie, a dwa, że nie smrodzą, więc mimo tłumów na wodzie i tak jest w miarę cicho i spokojnie. Nie licząc jednej łódki z ośmioma prawie gołymi chłopakami z barkiem piwa odtwarzającymi na dziobie scenę z Titanica, przygrywając sobie z głośników Celine Dion 😂.

Miejscówka, mimo że typowa tourist trap, broni się znakomicie i mocno mi podpasowała. A kiedy w kawiarence przy szarlotce popijanej czymś, co się zwie Rivella, a jest napojem gazowanym na bazie mlecznej serwatki (tak, gazowane zsiadłe mleko 😜), przy stoliku obok rozsiadła się kapela i zaczęła odgrywać i śpiewać szanty, radości mej nie było wręcz końca. W drodze powrotnej ciotka zwróciła mi uwagę na mnóstwo flag holenderskich wywieszonych na polach do góry nogami – w ten sposób rolnicy protestują przeciwko nowym przepisom proekologicznym, które zabronią im korzystać z agresywnych nawozów na bazie azotu – bez tego ich zbiory będą dużo niższe i część farm zapewne upadnie. Ciekawy był też fakt, że na autostradach obowiązują ograniczenia prędkości zależne od godziny – od 6 do 19 max. 100km/godz., od 19 do 6 już 130 km/godz. Podobno też względy ekologiczne i jakieś wyliczenia wykazały, że takie prędkości zmniejszą emisję CO2 o coś tam coś tam. Ale żeby było śmieszniej, można uzyskać zwolnienie z tych ograniczeń i sporo aut nas mijało na pełnym pędzie, więc widocznie takowe papierki posiadali.

Jako że dzień się rozkręcił upałowo, to zrezygnowałem z popołudniowej wyprawy rowerowej i pojechałem tylko do miasta zajrzeć do kilku sklepów z używkami – ale gierek niestety nie mieli, za to duże ilości mebli, ciuchów i książek – i sporo osób w środku siedziało i je czytało jak w bibliotece😂.

Dzień był dziś więc wyjątkowo spokojny i choć raz zgodny z tytułem bloga – powolny 😀.

 

Subskrybuj
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze Popularne
Inline Feedbacks
View all comments
Ciocia z Holandii

Z tymi zwolnieniami to żart🤣🤣🤣