Świat okrążony!

Lot opóźnił się tylko o godzinę, trwał jakieś pięć godzin i ostro telepało tylko podczas startu i lądowania, gdy trzeba się było przebijać przez gęste chmury. Pierwszy raz widziałem też kolejkę samolotów na pasie startowym – i startowały jeden za drugim – pierwszego jeszcze było widać wznoszącego się, gdy kolejny zaczynał się rozpędzać – widać lotnisko rzuciło wszystkie siły do odśnieżania i odladzania tylko jednego pasa. Podczas nocnego lotu zostałem też nakarmiony, ale pospać się nie dało – czyli kolejna nieprzespana noc w podróży za mną. I kolejna zmiana strefy czasowej, bo tam, gdzie wylądowałem, jest cztery godziny różnicy do Kanady i już tylko dwie godziny do Polski.

Kraj #37 – Portugalia

A wylądowałem na jednej z wysp na Azorach – San Miguel, przy miasteczku Ponta Delgada. Na wyspie mieszka ciut ponad 100 tysięcy ludzi, z czego grubo ponad połowa właśnie w stolicy. Czyli dwa razy mniej niż w mojej wiosce w Kanadzie 😆. Na San Miguel byłem kilka lat temu, więc moje okrążenie świata można uznać za dokonane! Wtedy był to dla mnie najbardziej odległy punkt na Ziemi, do którego dotarłem, dziś lądowanie tutaj to prawie jak powrót do domu, trochę mi się perspektywa zmieniła 😆. „Uczciwe” okrążenie będę świętował, gdy dotrę do miejsca, które podczas tej rocznej podróży odwiedziłem, ale „całożyciowe” okrążenie uważam za zaliczone. Marzenie o „dookoła świata” spełnione!

Odkrycie #211

Azory starały się co prawda popsuć mi celebrację, witając potężną ulewą, a w prognozach zapowiadając tą ulewę na cały czterodniowy czas pobytu, ale póki co nie jest aż tak źle. Przesiedziałem na lotnisku pierwsze trzy godziny najintensywniejszego deszczu, potem ruszyłem na zwiedzanie. Lotnisko jest jakieś 3 km od miasteczka, a mój hostel i tak otwierał podwoje dopiero popołudniową porą, więc czas miałem. Ponta Delgada wygląda jak miasto kolonialne w Ameryce Południowej – i poniekąd jest to usprawiedliwione odczucie. Do Portugalii jest stąd 1300 km, prawie w połowie Atlantyku, wyspy odkryte zostały dość późno i późno skolonizowane. Nadal trochę trwa zanim coś tu dopłynie, jest tylko jeden duży supermarket, gdzie wszyscy się zaopatrują (dwadzieścia kas, ale i tak kolejki ogromne, bo nikomu się nie spieszy, zakupy są okazją do pogaduszek z kasjerkami 😆), ulice są bardzo wąskie i bardzo zakorkowane – sporo ludzi mieszka w innych częściach wulkanicznej wyspy, więc auto jest obowiązkowe, mimo że niemal nie ma miejsc do parkowania. Budynki trochę zaniedbane, morskie powietrze, wiatr i deszcze robią jednak swoje, ale jest za to mnóstwo zieleni. Klimat jest tu umiarkowanie ciepły – najniższa temperatura to +16 stopni (tyle jest teraz), najwyższa +23. Czyli ani nie jest zimno ani gorąco przez calutki rok. Połowa wyspy to dżungla, druga to pola uprawne i pastwiska. Nie wiem czy przez ten deszcz uda mi się tym razem powspinać na te wulkany.

O godz. 13 zameldowałem się w hostelu i padłem spać – 2 godziny później, gdy wstałem, na niebie świeciło już słońce i udało mi się zrobić spacer przy bezchmurnym niemal niebie. O 20 znów spałem – ale koło północy okazało się, że naprzeciwko jest jakaś imprezownia z głośną muzyką. Zamknęli się dopiero o 4 nad ranem i wtedy mogłem wrócić do spania…

 

Subskrybuj
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Popularne
Inline Feedbacks
View all comments
Magda

Piękny, pomarańczowy kwiat, to strelicja królewska, zwana rajskim ptakiem. W Polsce uprawiana jako kwiat doniczkowy.

Magda

Kilka słów o rybach: chicharro pequeno – ostrobok, besugo – leszcz morski, moreia pintada – murena cętkowana i mój faworyt (ze względu na portugalską nazwę, a nie na walory smakowe) robalo medio – średni okoń morski.