Shining Soul

Wydania
2003()
Ogólnie
2003, kolejny tytuł ze znanej Segowskiej serii, choć związki z innymi "Shiningami" są w nim raczej symboliczne. SS należy do gatunku diablopodobnych i w swojej klasie na GBA jest zdecydowanie najlepszy.
Widok
Z lotu ptaka, dość duże postacie.
Walka
Czas rzeczywisty, klikanie w przycisk ataku ;)
Recenzje
Mastyl
Autor: Mastyl
15.02.2003

Sega wciąż potrafi pokazać pazury, a dowodem na to jest właśnie ta gra - Shining Soul. Zanim stała się dostępna na rynku europejskim, mogli w nią dosyć długo grać Japończycy, teraz jednak i nam zostało to dane. Wypada się cieszyć, bo to rozrywka chyba stworzona specjalnie z myślą o przenośnej konsolce firmy Nintendo.

Shining Soul to, posługując się fachową terminologią Action-rpg, a w języku bardziej zrozumiałym - klon Diablo. Albo jak wolą ludzie- Diablo w wersji manga dla małolatów. Mamy tu właściwie wszystko, co stało się przyczyną sukcesu gry Blizzard. Kilka zróżnicowanych profesji, każda z unikalnym wyglądem, rozwój statystyk i umiejętności, grę multiplayer oraz cieszącą oko grafikę. Ale po kolei...

Sama nazwa wskazuje, że gra należy do serii segowego Shining- tak jak Shining Force, Shining in The Darkness czy Shining Holy Ark. To raczej zabieg marketingowy, bo ze wspomnianymi tytułami Soul nie ma ani wspólnej fabuły, ani nawet podobnej koncepcji gry. Akcja dzieje się na 1000 lat przed wydarzeniami z Shining Force 1. Kraj terroryzuje zły Dark Dragon. Zuchwały ów patafian trzyma w ryzach wszystkie ważne rejony królestwa, a czyni to z pomocą swoich potężnych Generałów oraz chmary gotowych na wszystko sługusów. W małej wiosce, a właściwie w obozie wojennym siły dobra szykują się do ataku. Cały chytry plan polega na... wysłaniu Ciebie, drogi graczu, abyś oczyścił świat ze zła. W wersji multiplayer ewentualnie możesz zabrać ze sobą jeszcze trzech kolegów. Ja nie wiem, jak te siły dobra w grach mogą być tak głupie...

Rozgrywka wygląda mniej- więcej tak: wchodzisz do labiryntu, wybijasz kolejne stworki, zabijasz jakiegoś kluczowego, który otwiera przejście na niższy poziom, schodzisz niżej. Po kilku poziomach walczysz z wielkim i strasznym bossem. Po przeciwnikach zostają przedmioty, broń, zbroje czy magiczne tomy. Wszystko to zbierasz i taszczysz do wioski, sprzedajesz, używasz samemu albo zostawiasz w banku. W wiosce można tez pogadać z kilkoma NPC, wyleczyć się, sprawdzić ile punktów doświadczenia brakuje do kolejnego poziomu, poprosić kowala o wykucie losowego przedmiotu z grudek metali oraz posłuchać porad praktycznych przydatnych w rozgrywce.

Kluczem do sukcesu jest (poza zręcznością w naciskaniu przycisku A) rozwijanie statystyk. Podobnie jak w Diablo awans na poziom daje kilka punktów (tym razem 4) do dystrybucji pomiędzy współczynniki (również 4). Oczywiście dla maga priorytetowa powinna być inteligencja, dla wojownika siła i żywotność, dla łucznika zręczność. Jak to było w Ulicy Sezamkowej- sponsorem dzisiejszego odcinka jest cyfra 4... w Shining Soul wszystkiego jest 4, także klas bohaterów: Wojownik (nuuuda), Magik (na początku słabiutki), Łucznik (bardzo silna postać, łuki maja w tej grze wielką skuteczność) oraz coś nowego - wyglądający jak król Koopa z Mario - Dragonute - czyli wielgachny jaszczur posługujący się ciężkimi broniami i ognistym oddechem. Każdą postacią gra się zupełnie inaczej - i to jest powód, żeby grę przejść CZTERY razy!

Świetnym patentem, wziętym prosto z Diablo jest wielość przedmiotów: uzbrojenia i ekwipunku. Poza standardowymi, są specjalne o bardzo różnych właściwościach - zwiększające różne współczynniki. Problem w tym, że przedmioty owe musimy najpierw zidentyfikować- a to kosztuje, choć można też znaleźć zwoje identyfikacyjne. Cała zabawa w tym, że z każdą gra pojawiają się inne "itemy". A więc nawet przechodząc dwudziesty raz ten sam poziom, można trafić jakieś rzadki unikat.


Tak samo jak w Diablo 2, zapis gry nie polega na zapisaniu lokacji bohatera, a jedynie na zapamiętaniu jego statystyk oraz obszaru jaki już zwiedził. Gdy wyjdziemy z gry, możemy zacząć od nowa na każdym z odkrytych do tej pory etapów, które oczywiście od nowa zaludnią się siłami zła. To moim zdaniem dobre rozwiązanie, pozwalające w razie trudności podwyższyć odpowiednio poziom postaci oczyszczając ponownie łatwiejsze labirynty.

Żeby to wszystko jeszcze się nie nudziło, dodano tryb multiplayer dla czterech osób, z połączonymi Gameboyami. W trybie tym można wspólnie oczyszczać lochy albo np. wymieniać się przedmiotami. Myślę, że rozrywka dla wielu graczy stoi w Shining Soul na wyższym poziomie niż w The Legend of Zelda: Four Swords.

Grafika jest ładna - wszystko ślicznie rysowane. Pewien dysonans stanowią tła - w porównaniu z obrysowanymi grubym konturem sprajtami - rozmazane i pastelowe, jakby ktoś malował je akwarelą. Ale musze przyznać, że z każdym lochem jest coraz lepiej. Polepszają się tła, polepszają się przeciwnicy - coraz więksi i bardziej morderczy. Pojawią się też małe detale - w górach będziemy musieli unikać toczących się głazów, w lochach wysuwających się z podłogi kolców. I mimo, że mapa z każdą grą jest ta sama, to i tak robi wrażenie.

Dźwięk- podobnie jak przy grafice- im dalej, tym lepiej. Choćby muzyka -na pierwszym obszarze lekko kakofoniczna, na drugim już bardzo ładna. Dźwięki także jak na GBA niezłe - o niebo lepsze niż w Golden Sun- nasza postać gdy obrywa krzyczy, odgłosy brzmią w miarę naturalnie, co na konsolce ręcznej stanowi już spore osiągnięcie.

Gra stanowi idealną rozrywkę w chwilach nudy - chyba lepiej nie można spędzić czasu w nudnej podróży pociągiem albo na wykładzie z finansów samorządów lokalnych :) Warto kupić GBA i warto do tego kupić SS. Sequel tej gry, większy, ładniejszy i ciekawszy jest teraz na mojej liście oczekiwanych tytułów na GBA na pierwszym miejscu!

PLUSY: miodnośc, ilość przedmiotów, długość, zróżnicowanie postaci, możliwość wielokrotnego przechodzenia gry.
MINUSY: jak każdy Diablo-klon uproszczona. W niektórych etapach średnia grafika i muzyka.

Moja ocena: 5/5 !


Obrazki z gry:

Dodane: 17.02.2003, zmiany: 21.11.2013


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?