Baconing (The)

Wydania
2011()
Ogólnie
Trzecia część humorystycznych przygód walecznego DeathSpanka. Mimo pewnych zmian w mechanice gry zachowano klimat poprzedników.
Widok
izometr
Walka
zręcznościowa
Recenzje
Endex
Autor: Endex
08.07.2015

The Baconing, czyli ostatnia już, trzecia część z serii gier traktujących o DeathSpanku wyszła prawie rok po części drugiej. Ta gra budzi mieszane uczucia. Z jednej strony jest dalej świetna, z drugiej strony cierpi na wiele bolączek, które mogą odstraszyć wielu graczy. Zaraz wyjaśnię o co mi chodzi.

Jeśli nie chcesz sobie zaspoilować fabuły, to nie czytaj tego akapitu. Gra rozpoczyna się bardzo fajna animacją, gdzie nasz główny bohater znudzony pokonywaniem, niegodnych jego heroiczności, przeciwników, nagle zostaje zaatakowany przez Anti-Spanka. Wreszcie godnego przeciwnika dla naszego herosa.
Jak się dowiadujemy, po zdobyciu wszystkich Stringów w części drugiej, DeathSpank założył wszystkie naraz, tworząc tym samym Anti-Spanka. Jest on jego naturalnym wrogiem, i żeby go pokonać, musimy zniszczyć wszystkie Stringi w ogniach Bekonu, w których zostały one stworzone. Gra dalej jest parodią, i radzi sobie z tym dobrze mimo, iż Ron Gilbert odpowiedzialny za dwie poprzednie części już nie brał udziału w jej tworzeniu. Da się odczuć jego brak, wiele żartów nie ma już takiego polotu, ale dalej jest zabawnie.

Graficznie gra się nie zmieniła, więc jeśli chcesz znać moje zdanie na jej temat, przeczytaj poprzednie recenzje. Zmiany są marginalne, dodano nieco nowych tekstur i wycinanek, gdyż mamy tu do czynienia z terenami kosmicznymi, mutantami, kasynem itp. więc trzeba było zrobić parę zmian. Może to dziwne, ale trudno było mi się do tego przyzwyczaić. Pierwszy teren, który nawiązuje do końcówki części drugiej, nudził mnie strasznie, ale jak już go przeszedłem i trafiłem na pustkowia, zrobiło się znacznie lepiej. ZNACZNIE... LEPIEJ... Muzyka bez zmian i chwała za to. Po co zmieniać to, co pasowało do poprzedniczek równie dobrze, co do tej części?

To do czego mógłbym się przyczepić to niestety dubbing. DeathSpank dalej brzmi dobrze, ale w porównaniu do jedynki i dwójki, ma się czasem wrażenie, że aktor podkładający głos robi to na siłę. Masz ciągle wrażenie, że coś jest nie tak, ale nie ma się czego obawiać. Po paru chwilach znów mamy starego dobrego DeathSpanka. Im dalej w grze, tym bardziej aktor odzyskuje formę. Spokojnie da się to wytrzymać, ale nie to co będzie później. Nigdy nie wybaczę aktorowi co dubbingował postać, która jest wzorowana na Elvisie. Aktor mógł się tutaj popisać, być genialny, ale spieprzył to całkowicie. Bolesne było słuchanie tej osoby. Nie dało się nic zrozumieć z tego bełkotu, a kiedy próbował śpiewać, to chciałem się pochlastać. Wiem, że gra to parodia i twórcy mogli zrobić to specjalnie. Niestety jestem zdania, że zabawniej by było, gdyby ta postać mówiła wyraźnie. Szkoda, bo dialogi pomiędzy DeathSpankiem i nim są dość fajne, ale z powodu dubbingu źle się ich słucha. Posłuchajcie sobie na jakichś gameplayach. Zobaczycie dlaczego tak mnie to wkurza.

Gra od strony gameplayu ma kilka zmian. Ogólnie mało się różni od poprzednich, ale doszło ładowanie broni dystansowej. Dzięki temu zabiegowi, zamiast jednego strzału, możemy, w krótkiej chwili wystrzelić grad bełtów które mogą nawet wybuchać, w zależności od broni. Drugą zmianą, jest wprowadzenie systemu odbijania tarczą ataków dystansowych. Jeśli trafimy na przeciwników co lubią posłać w nas strzałę, możemy odbić ją w jego stronę. Gra na tym nieco zyskuje. Zostało to zrobione dobrze, że aż można żałować, że nie było tego w poprzednikach. Reszta się już nie zmieniła.

Jedyna zauważalna zmiana jeśli chodzi o rozwój postaci, to karty rozwoju, gdzie, co poziom, zamiast jeden współczynnik na kartę, zwiększają się dwa współczynniki. Doszła też cała masa pancerzy. W tej części jest tego najwięcej. Nie zdążymy się przyzwyczaić do naszego wyglądu, bo dosłownie co chwile leci nam już coś lepszego. Zmieniono także nieco system questowania. W poprzednikach mogliśmy na początku gry dostać questa, który wymagał od nas dojścia na wysoko poziomowy teren, więc pół gry mogliśmy go wykonywać. Tutaj jest inaczej. Gra jest podzielona na 5 segmentów i w każdym mamy do wykonania zadania, które robimy TYLKO w obrębie tego terenu. Jest to przyjemne, ale powoduje, że liniowa już gra, staje się jeszcze bardziej liniowa. To czy akceptujecie takie coś zależy od was. Ja nie mam nic do takiego zabiegu. Nie przeszkadzają mi liniowe gry, więc podobało mi się to.

Opisałem już co ważniejsze rzeczy, więc chciałbym poruszyć parę kwestii odnośnie spraw technicznych. Jest to najgorsza część z całej serii, ale mimo wszystko lubię ją. Nie jest najgorsza z powodu braku Gilberta czy liniowości. Gra cierpi na kilka poważnych błędów których mogli twórcy nie popełnić. Pierwszym z nich jest zepsuta walka. Jest identyczna jak w poprzedniczkach, ale zepsuto w niej coś bardzo ważnego. W grze jest pewna mechanika o której nie pisałem w poprzednikach, bo nie miało to tam znaczenia. Działo idealnie, więc po co o tym wspominać? Niestety tutaj jest to beznadziejnie zrobione. Mam na myśli automatyczne namierzanie przeciwników. Namierzanie po prostu nie działa. Żeby móc zaatakować przeciwnika, gra musi go namierzyć, ale często tego nie robi. Jak jej się powiedzie, to się okaże, że nie namierzy tego co jest obok nas, a tego co jest w oddali. A tu nie ma tak łatwo. Jak przeciwnik jest blisko, na wyciągnięcie miecza, ale nie jest namierzony, to nie trafiamy go żadnymi atakami! Ba, nawet czasem w grupie przeciwników, nasze namierzanie nie potrafiło znaleźć wrogów, którzy przecież stoją obok mnie. Jest to bardzo irytujące, między innymi też z tego powodu, że gra dostała poważnego boosta jeśli chodzi o poziom trudności. Gra jest znacznie trudniejsza niż poprzedniczki, więc zepsute namierzanie jest tym bardziej bolesne. Gdyby to nie byłoby zepsute to gra byłaby pod tym względem idealna, gdyż wyższy poziom trudności by jej w tej sytuacji tylko służył.

Druga sprawa, to jak w poprzedniczce, gra potrafiła wywalać do Windowsa. Na szczęście nie psuła zapisów, więc jakoś to przebolałem. Trzecią bolączką był mniej powszechny problem, ale niestety mnie dopadł. Czasem dostając zadanie, gdzie musieliśmy pokonać jakieś stworzenie, potrafiło się ono nie załadować. Musiałem wtedy wyłączyć grę i włączać na nowo, by tym razem się załadowało. Na koniec zostawiam kwestie długości gry. Robiąc osiągnięcia przeszedłem grę w 10 godzin, ale grając w nią drugi raz, bez robienia osiągnięć, na najwyższym poziomie trudności, zajęła mi 5 godzin, a jakoś specjalnie się nie spieszyłem. Wykonałem w te 5 godzin 90% zadań z gry. Te 10% które mi zostały to była najpewniej cała arena której nie ruszyłem podczas drugiej sesji z tą grą.

Cóż mogę rzec? Nie dość, że jest to najsłabsza cześć z trylogii, to jeszcze najkrótsza. Myślę, że jest to gra tylko dla fanów DeathSpanka, a że mi się gra podobała, chyba się do nich zaliczam. Mimo wad dalej ją lubię. Daję jej 6+/10 i polecam samemu się przekonać czy gra trafi w wasze gusta. Mimo niektórych problemów, to dalej bardzo grywalna gra.


Obrazki z gry:

Dodane: 21.11.2013, zmiany: 08.07.2015


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?