Bionic Dues

Wydania
2013( Steam)
Ogólnie
taktyczny, turowy rougelike ze sterowaniem niczym z gry akcji i mechami
Widok
z góry
Walka
turówka
Recenzje
Lubor
Autor: Lubor
25.11.2017

Do dziś bawi mnie pewna sytuacja, zaobserwowana w jednym z prowincjonalnych barów, kiedy to jeden z przejezdnych zaproponował swojej towarzyszce do zjedzenia specjalność lokalu:

- Frytki z octem?! - spytała więc ona ze zdziwieniem.
- No frytki z octem! Na początku wydało mi się to po***ane, ale teraz mi smakują! No spróbuj!

Nie wiem, czy dziewczęciu smakowało, nie wiem też czy po tym wszystkim dziś są razem ze sobą. Ja się nie skusiłem na takie połączenie. Akurat w tym aspekcie jestem nieugiętym konserwatystą i frytki jem tylko z solą. Cenię minimalizm, ale gra, którą chcę Wam dziś polecić to takie frytki z octem: bo jak inaczej nazwać taktyczny, turowy rougelike ze sterowaniem niczym z gry akcji? No jak?! Na dodatek taką, w której zakochają się od pierwszego wrażenia amatorzy takich planszówek jak Space Hulk? Ciekaw jesteś, jak to może działać? Odpowiadam: może! I to jak!

Mój pierwszy kontakt z Arcen Games był jak cios: niczym pierwsze spotkanie tej jedynej na szkolanym korytarzu. Miłość od pierwszego zagrania. Mowa tu o A.I. War. Ta gra to rewelacyjna strategia czasu rzeczywistego nieco inspirowana Total Annihilation. Masywne, mocno taktyczne galaktyczne starcia, a do tego zastosowano wiele pomysłów z gier rougelike (proceduralnie generowane mapy), gier rpg (wyposażenie filarów floty) i strategii 4X. Wierzcie mi, w dziedzinie RTS-ów perła przed wieprze. Na dodatek gra aż kipi etosem sceny niezależnej, pasją, pomysłami i chęcią zrobienia dobrze nam graczom. No i ruszy na byle czym. Tak samo ma się z Bionic Dues.

Fabularnie Bionic Dues nie wprowadza niczego nowego ani do dorobku gier rougelike, ani do dorobku studia Arcen Games. Zła, niedobra i wyzwolona spod okowów praw Asimowa opanowała miasto. W mieście pozostały tylko cztery mechy pod kontrolą ludzi i to właśnie maszyny gracza. Mamy za zadanie opanować sytuację w metropolii lub zostanie na nią zrzucona bomba atomowa, grzebiąc złe, niedobre i wyzwolone roboty pod gruzami wraz z tysiącami ludzi, jacy tam zostali.

Boinic Dues, podobnie jak A.I. War, toczy się na dwóch płaszczyznach: strategicznej i taktycznej. W warstwie strategicznej wybieramy kierunek naszych działań na mapie miasta. Każda odnoga to inny typ misji, inne profity z jej wykonania oraz nieco inni przeciwnicy. Biorąc pod uwagę nasze ograniczenie czasu, wybieramy więc najlepsze z naszego punktu widzenia posunięcie. Potrzebujemy nowych reaktorów dla mechów, bo brakuje im energii? Uderzamy na fabrykę tychże. Chcemy zbić liczbę przeciwników w ostatecznym starciu? Niszczymy wrogowi fabrykę robotów. Potrzebujmy nowych gadżetów do naszych maszyn? Obieramy kurs na laboratorium. Możemy także uwalniać ludzi z „chwytaków” (?!) przeciwników albo zadawać druzgocące ciosy niszcząc jego najpotężniejsze maszyny, które grają tu role bossów. Wachlarz jest szeroki, jednak pozornie – wszystkie misje już w warstwie taktycznej są do siebie bardzo podobne. Trzeba zniszczyć wszystkich przeciwników, wszystkie cenne obiekty albo po prostu dotrzeć do końca etapu. Czasem w etapie obowiązują specjalne zasady (np. wszystkie bronie są silniejsze 10 razy), co skłania gracza do kombinowania. Te cele misji nabierają nieco sensu w późniejszym okresie gry, kiedy to przeciwnicy potrafią być naprawdę silni albo irytujący. W tej grze jednak przeciwnicy, to jak na grę o AI oraz grę tego studia przystało, temat na osobny akapit!

Kiedy wybierzemy cel naszej misji, gra przenosi nas do losowo wygenerowanego, industrialnego lochu, i rozpoczyna się właściwa gra. Mapa podzielona jest na kwadratowe pola. Naszą drużynę reprezentuje stos zajmujący jedno z nich. Walka to toczy się w turach. W takcie każdej mamy pierwszeństwo wykonania akcji, a po niej następuje akcja uaktywnionych przeciwników. Za akcję uznaje się ruch, użycie broni, przedmiotu bądź umiejętności oraz zmianę mecha na wierzchu stosu. Na pierwszy rzut oka wygląda to monotonnie, ale w rzeczywistości takie nie jest. Wrażenie potęguje sterowanie niczym z shootera (poruszanie się WSAD-em i celowanie myszkiem). Gra potrafi być naprawdę dynamiczna, kiedy wokół nas zrobi się gorąco. Należy dobrze rozeznać się w sytuacji, odpowiednio ocenić możliwości przeciwników i tak doprowadzić do ich unicestwienia, aby zużyć jak najmniej amunicji (lub doprowadzić do jak najmniejszych zniszczeń). Zastawiamy na przeciwników zasadzki czy atakujemy z zaskoczenia. Gracz ma permanentną inicjatywę – tury zaczynają się od niego, a większość robotów na mapie czeka na uaktywnienie się aktywnością gracza. Pomimo tego gracz musi przewidywać całe sekwencje ruchów i zachowań.

A staje naprzeciw nas nie byle jaka armada! Arcen Games potrafi tworzyć sztuczną inteligencję, która potrafi kombinować, co pokazało w A.I. War. W Bionic Dues przyświecał autorom jednak inny cel – wrogie mechy są równie niedoskonałe co ich twórcy, ludzie. Wszystkie sprawiają wrażenie nieco zwariowanych i działających źle. W końcu gra jest o wyzwolonych z okowów praw Asimowa robotach. Często reagują irracjonalnie, źle wybierają cele albo nie trafiają w cel, klnąc przy tym siarczyście. Ich nieporadność potrafi rozśmieszyć, ale należy mieć się na baczności — roboty mają taktycznie i strategicznie przewagę. Wystarczy raz nie docenić chociaż jednego z nich, źle rozpoznać otoczenie lub dać się zapędzić w róg i po nas. Roboty reprezentują różne typy, każdy z nich różni się zachowaniem, uzbrojeniem. Niektóre z nich dysponują specjalnymi umiejętnościami, które wzmacniają swoich sojuszników lub nakładają na naszą drużynę negatywne statusy.

Rozwój postaci w Bionic Dues polega na kustomizacji naszych mechów. Każdy z nich posiada kilka podsystemów (broń, napęd, tarcze, komputer itd.). Przed rozpoczęciem kampanii wybieramy drużynę (spośród kilku klas) złożoną z 4 mechów oraz naszego asystenta. W zależności od klasy pojazdu podsystem można wyposażyć w pewną ilość urządzeń umieszczanych w odpowiednich slotach. Urządzenia możemy znaleźć na polu bitwy (np. napadając na laboratoria badawcze) lub po prostu kupić w sklepie. Modyfikacje wpływają na cechy naszego pojazdu lub wyposażają je w nowe. Przy wyborze należy brać pod uwagę ograniczenia wynikające z (ciągłego) niedoboru mocy oraz specyfiki misji. Kolejne wersje przynoszą coraz większe możliwości, ale też mają większe wymagania. Ostatecznie wachlowania sprzętem jest sporo i osoby lubiące kombinowanie będą miały niezłe pole do popisu. Sam na początku obawiałem się, że kombinowania będzie za dużo i utopi ono przyjemność z gry, ale okazało się, że nie trzeba specjalnie szykować się do każdej misji. Poza tym można skorzystać z komputerowej asysty. Inny sposobem na rozwinięcie naszego parku maszynowego jest zdobycie nowego, potężniejszego kadłuba. Te rozrzucone są po mieście i aby je pozyskać, należy ukończyć związaną z nimi misję. Pamiętać należy także o tym, że wyścig zbrojeń trwa i flota przeciwnika nie próżnuje. Wraz z postępem będziemy mieli do czynienia z kolejnymi iteracjami wrogich mechów.

Oprawa AV po prostu jest. Grafika jest schludna i czytelna, ale bez wątpienia tak jak w przypadku A.I. Wars jest chyba głównym powodem tego, że gracze omijają tę grę. Zwyczajnie nie przystaje ona do jakości gameplayu. Mamy jednak do czynienia z grą rougelike. W większości czasu nie będziemy mieli ani czasu, ani możliwości by ją „podziwiać”. Powtórzę — ja jestem minimalistą — więc grafika jest dla mnie drugorzędna. Tu po prostu spełnia swoją funkcję. Chociaż mogłoby się znaleźć nieco więcej tych rysunków stylizowanych na cyber-punkową mangę (np. kiedy zdobędziemy nowy kadłub dla mecha) i życzyłbym sobie, żeby do mapy miasta autorzy postarali się o nieco animacji. Dodałoby grze nieco klimatu. Muzyka to kompozycje podobne do tych z A.I. Wars, jakoś wpisują się klimat gry, choć są ewidentnie powtarzalne. Podoba mi się  piosenka witająca nas menu – dodaje grze nieco owego sznytu anime. Nic więcej o oprawie już napisać się nie da.

Celem tej gry jest wygrana gracza. Ma on wykonać cel gry – uwolnić miasto od sztucznej zarazy. Może brzmi to banalnie, ale gra od samego początku daje graczowi do zrozumienia, że chce być uczciwą: to jest, jeśli gracz ginie to tylko i wyłącznie z powodu błędu, jaki popełnił. Niby oczywistość, ale tak rzadko odczuwana. To implikuje ostrożne i taktyczne zachowania gracza i nie budzi frustracji, kiedy coś mu pójdzie nie tak. Ponadto gra bazuje na bardzo przyjemnej i przejrzystej mechanice. Przywodzi ona mi na myśl przede wszystkim planszowe dungeon crawlery. Posiada te samo co one, bardzo przyjemne poczucie rozwiązywania łamigłówki. Równolegle grywam w podobnież hitowy Darkest Dungeon i przyznam, że po początkowym zachwycie DD po prostu nuży. Gry to nie jest realny świat, muszą być uczciwe i transparentne. Bionic Dues taki jest i to bardzo mobilizuje gracza (a przynajmniej mnie!). Nawet ograniczony czas gry (50 dni-rund) nie wywiera specjalnej presji. Po prostu mając go na uwadze, musimy wybierać mądrze. Całego miasta nie jesteśmy w stanie wyzwolić, więc wybieramy kluczowe cele.

Arcen Games znów dostarczyło nam grę, gdzie rozgrywka toczy się w proceduralne generowanym świecie, a do zwycięstwa potrzebne nam są zmysł strategiczny, taktyczny flow i krzta cwaniactwa. Wszystko sprawia wrażenie przemyślanego i dobrze zazębiającego się mechanizmu łamigłówki. Na dodatek gra potrafi być naprawdę dynamiczna i zabawna. Mnie odciągnęła od kilku „większych” tytułów, choć długo musiała czekać na swoją szansę, bo chyba sam w nią nie wierzyłem. Teraz to Ty nie popełnij tego błędu. Jeśli lubisz gry taktyczne i lochołazy będziesz zachwycony. No i nie są to frytki z octem.

 Moja ocena: 4/5


Obrazki z gry:


/obrazki - oficjalne ze steama/

Dodane: 20.03.2014, zmiany: 25.11.2017


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?