Gate of Firmament (The)

Xuan-Yuan Sword (CH)
Wydania
2016( Steam)
2016()
Ogólnie
RPG-owy tasiemiec rodem z Chin. Mimo kraju pochodzenia całkiem zjadliwy, a przynajmniej tak uważa recenzent
Widok
3D
Walka
hack'n'slash
Recenzje
Cholok
Autor: Cholok
22.08.2016

Jako, że nie zgadzam się z tak wysoką oceną wystawioną przez MS, postanowiłem napisać kontr-reckę. Żeby nie było nieporozumień, nie uważam tej gry za typowego krapa, jednak daleko jej do gigantów gatunku, zaś sama egzotyka i kulturowa unikalność nie wystarcza do otrzymania maksymalnej oceny.

O fabule nie będę nic pisał, bo nie mam tutaj nic do dodania. Gra stawia na opowiadaną historię i jest to jej siła napędowa. Cut-scenek jest naprawdę dużo. Upraszczając, gra jest zlepkiem scenek z grindem pomiędzy nimi, ale większość jrpg tak ma. Mogę dodać z obserwacji, że mieszanka wushu, historii i mitologii Chin jest dla przeciętnego europejczyka mało zjadliwa, widać to szczególnie na przykładzie filmów nawet ze znanymi aktorami.

Ale gra to nie film, najważniejsza jest mechanika walki, bo właśnie na walkach spędzamy najwięcej czasu (około 30 godzin). Tutaj jest dość przeciętnie. System walki na pewno to nie jest hack & slash, choć sama nazwa ewoluowała przez lata i różni ludzie różnie rozumieją tę nazwę. Wracając do gry, system walki to ATB, czyli coś pomiędzy turówką a czasem rzeczywistym. Mi to najbardziej przypominało uproszczone FF XIII, bez paradygmatów i bez kolejkowania. Walczymy drużynowo (4 bohaterów), ale kierujemy pojedynczym hipkiem, resztą steruje komputer, jednak w każdej chwili możemy przejąć kontrolę na dowolną postacią. Każdy bohater odpowiada za inny żywioł i używa innej broni. Co poziom bohater dostaje punkt (lub dwa) umiejętności na rozwój postaci. Bohater może używać sztuki walki bronią (2 pozycje) oraz umiejętności (też magia) zależne od rodzaju żywiołu (4 pozycje, ale też dodatkowo umiejętności pasywne). Punkty możemy w każdej chwili (poza walką) rozlokować ponownie, więc można dostosować się strategicznie do danego przeciwnika. Sztuki walki rozwijamy statycznie tzn. co jakiś czas odblokowujemy nowy cios do naszego combo. Tutaj mogli to bardziej przemyśleć, bo combosy są żałosne. To nie wszystko. Do dyspozycji mamy tzw. pola walki zależne od żywiołów. Na nich ustawiamy naszych bohaterów co daje bonusy do ataków i obrony. Dodatkowo możemy ustawić tzw. strażnika, który również daje bonusy. Ów strażnik może też być przyzywany w walce, ale tutaj nie popisano się zbytnio. Kolejna rzecz to łapanie potworków (błeee). Nie trenujemy ich. Złapany potworek może być właśnie owym strażnikiem, zaś reszta jest na przemiał (na doświadczenie lewelujących magicznych przedmiotów). Tutaj jest pewna pułapka, bo za złapane potworki nie dostajemy doświadczenia, więc ten element wymaga konkretnego grindu. Odnośnie samej walki to tyle. Jestem też daleki od twierdzenia, że walki można unikać. Pierwsza walka z bossem uświadamia nam, że jest inaczej. Choć do przejścia gry bez maksowania nie trzeba grindować (to lubię) to walki nie należy unikać, czyszczenie obszarów jest wysoce wskazane.

Coś jeszcze można w tej grze robić? Jest system zadań pobocznych. Jest on raczej dopełnieniem historii i bardzo często oparty jest na dialogach. Jest on opcjonalny, ale też od niego zależy zakończenie gry. Mamy często zadanie z kimś pogadać, potem przyjść później zobaczyć co się dzieje. Ogólnie, słabo. Co jeszcze? Aha, rzemiosło. Po każdej walce zdobywamy materiały rzemieślnicze i na podstawie przepisu możemy złożyć sobie broń i elementy zbroi, akcesoria czy środki alchemiczne. Ważnym elementem rozgrywki, choć całkowicie opcjonalnym, jest znajdowanie skrzyń. Część z nich jest zamknięta 4-literowym szyfrem, banalnym do odcyfrowania. Z rzadka też mamy do rozwiązania puzzle, zwykle banalne, ale zawsze to urozmaicenie. Więcej z tej gry nie da się wycisnąć, ale jest tryb newgame+, więc maksować można.

Port technicznie jest dość sprawny, co nie powinno dziwić. Deweloper z Tajwanu "siedzi" w komputerach od czasów MS-DOSu i seria Xuan Yuan pisana jest na komputery od zawsze. Graficznie (od czasów Wiedźmina 3 nic już nie jest piękne), no... przeciętnie. Jeszcze obszary obfite w roślinność wyglądają dość względnie, to wioski i reszta są słabe. Animacje walki dość ładne, widowiskowe. Cut-scenki, technicznie oparte na silniku gry, słabo widoczne napisy. Graficzne projekty potworów, tu akurat świetne, oparte na mitologii. Soundtrack zaskakująco dobry, jest zróżnicowany i nowoczesny. Czasem zabrzmi dźwięk rodem z Psychozy, czasem pompatyczna orkiestra symfoniczna, a czasem ciężkie gitary elektryczne. Najlepiej jednak wypadają utwory, w których użyto tradycyjnych, chińskich instrumentów. Gra obsługuje pada, jednak wszystkie opcje, helpy dotyczą klawiatury i myszki, o padzie ani słowa. Można sobie jednak poradzić. Gra ma kiepskie tłumaczenie na angielski, były też nieprzetłumaczone napisy. Z poważniejszych glitchy to rzadko występujący "spadek pod ziemię", reszta to drobiazgi.

Jak dla mnie, ta gra to czysty średniak, może unikalny, nietypowy, ale tylko średniak. Jakby komuś było jednak mało to Softstar stworzył jeszcze inną sławną serię "The Legend of Sword and Fairy". Akurat pół roku temu wydano angielskie tłumaczenie do pierwszej części (1995 rok, trochę stare). Nasi "newsmani" przegapili.

PS. Kot, który szczeka to nie jest błąd. Tak miało być.

Moja ocena: 3/5


Mroczna Sarna
14.06.2016

Chińska mitologia, osadzona w świecie RPG
Na początek, może trochę historii, gdyż wielu znajomych pytało mnie "co to za gra, w którą właśnie grasz". Pytania te nie biorą się z ignorancji graczy, tylko z prostego faktu, iż to pierwsza gra z długiej i bogatej serii, którą przetłumaczono na język angielski. O samym tłumaczeniu opowiem trochę później - na początek kilka informacji o sadze Xuan-Yuan Sword.

Seria jest podzielona na trzy odnogi - dosyć podobnie, jak w japońskich Tales of... gdzie mamy "mothership titles" oraz "spin off titles". Tutaj mamy podział na serię główną: Xuan-Yuan Sword, serię z historiami pobocznymi "Waizhuan" Xuan-Yuan Sword: Legend, do której należy recenzowana gra, oraz serię spin offów, do których należą przede wszystkim różnorakie karcianki, a także gry online.

Historia Xuan-Yuan Sword jest długa i sięga początków lat 90tych, kiedy to światło dzienne ujrzała pierwsza odsłona głównej serii. Od tego momentu, regularnie kontynuowana - do 2016 roku biblioteka liczy łącznie ponad 20 tytułów! Jest ona często porównywana z japońską serią Dragon Quest, ze względu na stosunkowo proste mechanizmy w walkach. Historie, opowiadane w tej sadze opierają się bardzo głęboko w chińskiej mitologii i znajdziemy tutaj bardzo wiele bezpośrednich odniesień do mitologicznych bóstw oraz chińskiej dynastii królewskiej. Jest to o tyle ciekawy fakt, iż w przeciwieństwie do japońskich RPG, gdzie z reguły mitologia tylko ociera się o grę, np. poprzez nazwanie jakiegoś summona - tutaj zostajemy wciągnięci w starożytną historię Chin bezpośrednio. By uzmysłowić ten fakt, jednocześnie nie ujawniając zbyt wiele informacji fabularnych napiszę tylko, że w drużynie pojawia się prawdziwa (z historycznego punktu widzenia) księżniczka Mu Xin, za życia znana jako Lady Hao. W trakcie naszej wędrówki jesteśmy zarzucani wręcz informacjami z chińskiej mitologii, gdzie dowiadujemy się o istnieniu Fu Xi oraz jego siostrze, bogini Nüwa. Historyjka zaczyna się niepozornie, kiedy to nasz główny bohater, dziarski młodzieniec Sikong Yu, wyrusza na pomoc uprowadzonej z wioski osobie. Na miejscu sprawy trochę się komplikują i zostaje on wciągnięty w przygodę o dużo większej skali, niż otoczenie jego wędrownej wioski Youxiong. Tyle słowem fabuły i historii serii - o zamkniętych wrotach, oddzielających świat śmiertelników, od świata istot wyższych dowiecie się sami. Przejdźmy do technikaliów.

Xuan-Yuan Sword Legend: The Gate of Heaven (zmienione w tłumaczeniu na The Gate of Firmament), posiada fantastyczny soundtrack - absolutne arcydzieło, wprowadzające oryginalny klimat do gry. Jest to najmocniejszy punkt tej produkcji (zaraz obok mitologicznych smaczków fabularnych) - od razu można rozpoznać chińskie brzmienia, już w liniach melodycznych, bez zwracania uwagi na język w utworach wokalnych. Poniżej zaprezentuję kilka próbek.

Memories of Star
Under Blue Sky
Phoenix Fire
Fly wing to wing

Muzyka w grze praktycznie nie ma słabych punktów i świetnie komponuje się z chińskim voice actingiem. Tak, nie mamy tutaj angielskiego do wyboru, jedynie napisy. Moim zdaniem nie umniejsza to grze w żaden sposób, gdyż zwykłem grać z oryginalnymi głosami, by zwiększyć immersję podczas zabawy. Zastrzeżenia budzą jedynie niektóre dialogi, których tłumaczenie pozostawia wiele do życzenia, oraz...kot w wiosce naszego bohatera, który po prostu...szczeka. Błąd, który rozbawia, ale to nadal błąd.

Grafika - nie jest to najmocniejszy punkt tej serii, nawet nie próbujcie porównywać z wysokobudżetowymi produkcjami typu Final Fantasy. Nie ta półka, zarówno jeśli chodzi o budżet przeznaczony na grę, jak i cenę finalnego produktu. Nie ma tutaj jakichś wodotrysków, a wygląd przypomina produkcje rodem z Playstation 3. Dla mnie nie jest to problemem, ponieważ grafika w grach skupiających się na fabule jest sprawą drugorzędną - ale dla graczy szukających czegoś pokroju Wiedźmina 3 z ubersamplingiem, będzie to nie do przyjęcia. Maksymalna rozdzielczość obsługiwana przez grę to 1920x1200, przy zdjętym kajdanie na FPS (posiadacze monitorów z wysokim odświeżaniem będą zadowoleni). Opcje graficzne nie są mocno rozbudowane; są te, najbardziej potrzebne: Vsync, Antialiasing,SSAO, regulacja jakości cieni oraz tekstur, jak i dostosowywanie widoczności i detali na ekranie. Podczas rozgrywki używam maksymalnych ustawień i nie zauważyłem spadków wydajności - zarówno podczas walk, jak i na otwartej mapie.

System walk - niestety, nie jest on rozbudowany, bliżej mu tutaj do hack'n'slash niż do porządnego RPG. Pod klawiszami pada mamy dwa rodzaje ataków fizycznych, dwa sloty odpowiedzialne za używanie przedmiotów w trakcie walki (hp,mana) oraz ataki magiczne. Tylko tyle i aż tyle. Na szczęście, wrogów widzimy na mapie i możemy po prostu ich omijać, jeśli potyczki zaczną nas nudzić. Po walkach dostajemy standardowo exp, podnoszący nam poziomy, Bei (waluta w grze) oraz mniej, bądź bardziej przydatne przedmioty.

W grze mamy wbudowaną encyklopedię, która z biegiem czasu odkrywa coraz więcej informacji; od technikaliów naszych broni, poprzez anatomię naszych wrogów, na informacjach o bóstwach kończąc. Bardzo miły dodatek. Do tego dochodzi opcja "History", gdzie możemy znaleźć przebieg naszej dotychczasowej rozgrywki, oraz dowiedzieć się o aktualnym zadaniu, jeśli w sidequestowym pędzie zapomnieliśmy o nim.


Pora na małe podsumowanie:
Xuan-Yuan Sword, to naprawdę ciekawa alternatywa dla miłośników gatunku jRPG. Jeżeli tak jak ja, jesteście fanami tego gatunku, a szukacie powiewu świeżości, trochę innego klimatu - to pozycja w sam raz. Dodając do tego fakt, iż twórcy garściami czerpali z bogatej mitologii starożytnych Chin, otrzymujemy interesującą mieszankę. Za cenę, która jest naprawdę niewygórowana - wstyd nie mieć tego tytułu w swojej kolekcji. Trzymam kciuki za kolejne lokalizacje.

2 4.0

Obrazki z gry:

Dodane: 28.02.2016, zmiany: 22.08.2016


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?