King's Quest: Mask of Eternity

Roberta Williams': King's Quest: Mask of Eternity
King's Quest 8
Wydania
1998()
Ogólnie
Ostatnia część przygodówkowej serii King's Quest, wprowadziła sporo zmian, z których dla nas najważniejszą jest dodanie elementów erpegowych - czyli współczynniki i walka. W praniu wyszło coś na kształ Quest for Glory.
Widok
tpp
Walka
czas rzeczywisty
Recenzje
Grimm
Autor: Grimm
26.01.2009

Seria King's Quest to legendarne przygodówki firmy Sierra, pochodzące z czasów świetności tego studia. Pierwszy King's Quest był chyba pierwszą graficzną grą przygodową (poprawcie mnie, jeśli się mylę) na PC. Nie licząc niżej opisywanego Mask of Eternity, siedmiokrotnie odwiedzaliśmy już Królestwo Daventry, by uratować świat. Czemu zatem część ósma znanej i cenionej serii przygodowej znalazła się na stronie opisującej RPGi?

Otóż, "Mask of Eternity" nie jest klasyczną grą przygodową. Jest hybrydą gatunkową, jakich pełno się ukazywało pod koniec lat 90, kiedy to przygodówki zaczęły wymierać i desperacko szukały dla siebie nowego miejsca w świecie gier komputerowych. Ostatecznie zasymilowały się z innymi gatunkami i teraz niemalże każdy wychodzący tytuł zawiera ich elementy, natomiast "czyste" gry przygodowe znalazły swoją niszę, z której nieprędko zapewne wyjdą. A więc King's Quest: Mask of Eternity. Tak bardzo różni się ta gra od swoich poprzedników, że w zasadzie, gdyby nie nazwa, możnaby ją traktować, jako zupełnie oddzielny tytuł. Całość rozchodzi się o to, że pewnego pięknego dnia artefakt strzegący bezpieczeństwa Królestwa Daventry, tytułowa Maska Wieczności, został rozbity przez Siły Ciemności (tm) na 5 fragmentów, które następnie samoistnie poleciały w 5 różnych stron świata. Efektem tego zdarzenia było narzucenie na Daventry potężnej klątwy, która zmieniła wszystkich mieszkańców tego poczciwego, wyjętego prosto ze średniowiecza Królestwa, w kamień. Ocalał jedynie Connor, główny bohater tej części King's Quest. Dlaczego? Może dlatego, bo jest Wybrańcem (tm), może dlatego, bo jest dzieckiem szczęścia, a może dlatego, bo gdy klątwa została rzucona to on akurat w swych chłopskich rękach trzymał jeden z odłamków Maski Wieczności? Tak czy inaczej, z chwilą, gdy wszyscy inni się zmienili w posągi, stał się jedyną nadzieją Królestwa na ratunek. Oczywiście, tylko ludzie się pozmieniali. Wszystkie inne stwory zamieszkujące Daventry żyją sobie spokojnie, w szczególności orki, których w tym tytule przyjdzie nam zabić multum.

GEJMPLEJ
Zacznijmy od elementów RPG. Connor zdobywa punkty doświadczenia za każde nieprzyjazne ubite zwierze oraz za rozwiązywanie zagadek. Z tym, że nie są to abstrakcyjne zagadnienia, do których przyzwyczaiły nas gry przygodowe, lecz bardziej praktyczne np. "mam linę i hak, ciekawe czy mi się przysłużą w zdobywaniu tamtego murku". A więc zdobywamy doświadczenie, zdobywamy poziomy, rozwijamy umiejętności ataku i obrony. System kompletnie uproszczony (współczynników jak na lekarstwo), ale i tak wprowadza to do gry zupełnie inną atmosferę, niż poprzednie gry serii. Rodzi to również pewną nieliniowość. W King's Quest: Mask of Eternity mamy wolność podchodzenia do realizowania zadań jak tylko nam się podoba, lecz trzeba mierzyć siły na zamiary. Connor jest dość słaby, szczególnie na początku. Mamy kilka etapów, każdy to nieco inne środowisko i do każdego w zasadzie możemy się dostać od początku gry, jednakże potwory w późniejszych poziomach, jeśli nie poprowadzimy Connora odpowiednio, będą nas zabijać jednym ciosem. Sterowanie jest dosyć skomplikowane, trudno się do niego przyzwyczaić. Mamy "wolną kamerę", którą możemy obracać jak chcemy, nie ma żadnego "stałego" widoku do wyboru, co powoduje oczywiście, że kamera zawsze czegoś nie pokazuje, zawsze czegoś nie widać, a walki są nader frustrujące. Co do samej walki, jest jej dużo i zazwyczaj jest to zwykłe klikanie myszką na przeciwniku. Uderzamy mieczem lub inną bronią zagłady, odrywając części ciał różnych kreatur, aż w końcu umierają, wybuchając krwią w ekran. Krew. Kolejna poważna zmiana w serii, która zazwyczaj była przyjazna dzieciom. Gra jest brutalna. Czasami śmiertelnie zraniony przeciwnik rzuca się w konwulsjach po ziemi, hektolitry czerwonego płynu, który raczej nie jest sokiem truskawkowym, wyciekają mu z ust, a gracz jedyne, co może robić to patrzeć, bo dobijać Connor nie umie. Czyli zmiany całkiem spore. Po drodze znajdujemy nowe, silniejsze bronie oraz lepiej chroniące zbroje i tarcze.

AUDIOWIZUALNOŚĆ
Gra długo była "w toku". O ile dobrze pamiętam, to już w czasie premiery niektóre elementy grafiki uważane były za przestarzałe. Szczególnie twarze, w tym facjata głównego bohatera i postaci pobocznych. Teraz, 10 lat później od daty wydania, strona graficzna nie zachwyca. Świat jest mroczny, ciemny i mglisty. Dominują kolory brunatne i zgniłozielone. Raczej oka nie ma na czym zawiesić. Muzyka i efekty dźwiękowe na poziomie standardowym. Może gra głosem głównej postaci nie zachwyca, ale tak to jest w porządku. Ponadto, z wielkim trudem przychodzi odpalenie tego tytułu na Windowsie XP. Trzeba zastosować parę trików, które uprzednio znaleźć w sieci należy, a i tak nie będzie pewności, czy gra się uruchomi.

PODSUMOWANIE
King's Quest: Mask of Eternity niegdyś był tytułem dobrym. Może za bardzo zmieniającym serię, z jakiej się wywodzi, ale mimo wszystko, warto w niego było zagrać.
Dziś, biorąc pod uwagę trudności z uruchomieniem, marne sterowanie, niezbyt wciągającą fabułę i niemalże zerowe szanse na odnalezienie tego tytułu (nie został włączony nawet do wydanej również w Polsce, antologii King's Quest) raczej odradzam.

Moja ocena: 2/5


Obrazki z gry:

Dodane: 26.01.2009, zmiany: 21.11.2013


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?