Pastel Chime Continue (JAP) (PC)

Pastel Chime Continue (JAP)

Wydania
2005()
Ogólnie
Połączenie date sima i rpg, w hentajowych klimatach. Firma: Alice Soft, kontynuacja gry Pastel Chime. Tylko w krzaczorach :(.
Widok
izometr
Walka
turówka
Recenzje
JRK
Autor: JRK
13.08.2009
Poruszony nagłym, a nieczęstym u mnie poczuciem obywatelskiego obowiązku, postanowiłem przyłożyć rękę do podtrzymania gasnącego kombosa. Szybki rachunek sumienia wykazał kilka ukończonych tytułów, których w tabelkach jeszcze nie mamy opisanych, ale mój wzrok przykuł zwłaszcza jeden o wdzięcznej i zapewne niewiele wam mówiącej nazwie Pastel Chime Continue. Szybkie spojrzenie w kalendarz - piątek - czyli pasuje jak ulał! Jedyny problem jest tego typu, że grałem w to ustrojstwo jakiś rok temu i niewiele już z tego pamiętam, ale plan mam taki, żeby zarzucić was całą masą przyjemnych dla oka obrazków, więc moich wypocin nikt czytał nie będzie, mogę więc bredzić bez strachu. No to lecimy: Litwo, ojczyzno moja, ty jesteś jak zdrowie...

Mimo wszystko spróbuję przekazać te kilka sensownych informacji o grze. Autorem jest stary, zasłużony bywalec na rynku hentajowych erpegów - firma Alice Soft. Jak sugeruje tytuł, jest to kontynuacja - ale z częścią pierwszą (Pastel Chime) nie miałem niestety nic wspólnego, więc ani nawiązań, ani porównań w tej recenzji do owego tytułu nie znajdziecie. Czym więc jest PCC? Otóż najprościej rzecz ujmując jest to połączenie date sima, z erpegiem, a wszystko to na tle hentajowych obrazków przyrównikowych. Krótko mówiąc - połączenie genialne. Przynajmniej w założeniach. W grze wcielamy się w ucznia przybywającego do nowej szkoły - a szkoła jest to zacna, bo uczy przedmiotów takich jak wojaczka, łucznictwo, magia, czy złodziejstwo. Dostajemy rok na jej ukończenie i zabawa się zaczyna. A jednocześnie objawia się największa bolączka tytułu - ograniczenie czasowe. Jak ja tego w erpegach nie cierpię (Fallout 1 aaaargh).

Gra podzielona jest na tygodnie. 5 dni spędzamy uczciwie w szkole (wybierając jakiego przedmiotu uczymy się w danym tygodniu i w zależności od tegoż wyboru rozwijając odpowiednie cechy). Zdaje się, że wzorem Princess Makerowych tytułów możemy również wybrać czy idziemy na lekcje darmowe, płatne, czy prywatne - oczywiście im więcej zapłacimy, tym więcej się nauczymy. W sobotę udajemy się do dungeonów (najbardziej erpegowa część, zaraz się nad nią w osobnym paragrafie popastwię), niedzielę zaś spędzamy albo uganiając się za dziewczynami albo dodatkowo zakuwając. Podział prosty, łatwy i przyjemny.

Poznęcajmy się więc nad dungeonami. Na dzień dobry wybrać musimy 2 towarzyszy - podstawowego (kilka dziewczyn, które mogą być obiektami naszego miłosnego zainteresowania) oraz przyczepkę (do wyboru są nawet faceci, ale kto by ich tam ze sobą zabierał!). Hentajowe obrazki oraz jedno z możliwych zakończeń dotyczą tylko towarzyszki podstawowej, ale przyczepka też jest ważna, bo to zawsze dodatkowy miecz, różdżka czy wytrych. Jasna sprawa, że najlepiej stworzyć zróżnicowaną drużynę, bo każda z profesji się w którymś momencie przyda (ze szczególnym uwzględnieniem złodzieja, który otworzy skrzynki ze skarbami i zajmie się wkurzającymi pułapkami). Graficznie ta część przedstawiona jest całkiem w porządku - małe aminowe ludziki pałętające się po izometrycznych labiryntach. Walki turowe, na osobnych planszach, z kilkoma rzędami przeciwników. Ale niestety - tu też dostajemy ograniczenie czasowe. Czy chodzimy, stoimy, czy walczymy, zegar tyka i po iluś tam minutach sobota się kończy i zostajemy z lochów wykopani. Trzeba więc lecieć na złamanie karku, by zdobyć jak najwięcej expa, golda i punktów romantycznych. Co oczywiście zupełnie mi się nie podobało.

I jak już narzekam - przez te wszystkie ograniczenia czasowe gra jest naprawdę trudna! Złota zawsze za mało, levele lecą zbyt wolno, a tu trzeba zdać egzaminy półroczne i jeden arcytrudny na zakończenie roku (oba oczywiście w lochach). Trzeba więc cały czas walczyć, zakuwać, złoto wydawać na korepetycje i nowy sprzęt, a gdzie tu czas na uganianie się za spódniczkami?

A uganiać się warto, bo artyści z Alice się postarali. Graficznie nie ma się do czego przyczepić - buźki postaci są bardzo sympatyczne, choć wybór co prawda niezbyt duży - zdaje się że trzy albo pięć, ach pamięć już nie ta, możliwych dziewczyn do zdobycia. Scenki przerywnikowe też na poziomie, nie wywołują odruchów wymiotnych, w większości normalne (zdaje się że jeno jedne tentacle upchali). Co ciekawe, nie dostajemy typowego dla Alice zestawu przeciwników (honey, baseballista, brzydko narysowany smok, dziewczyny-potwory itp.), ale oryginalne postaci i wrogów. I wrogowie w obrazkach hentajowych udziału szczęśliwie tym razem nie biorą. I to jest w zasadzie jedyny powód, dla którego bez znajomości języka japońskiego warto się za tą grę zabrać.

Podsumujmy. Gra w założeniach wyśmienita- date sim + rpg = ftw. Niestety, ograniczenia czasowe powodujące gwałtowny skok poziomu trudności oraz zerowa w moim przypadku znajomość języka japońskiego skutecznie unieprzyjemniały mi zabawę. Za to wszystko mogę wystawić jeno tróję - ot, taki sobie średniaczek z ładną graficzką.

Moja ocena: 3/5


Obrazki z gry:

Dodane: 13.08.2009, zmiany: 21.11.2013


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?