Princess Maker 5 (JAP) (PC)

Princess Maker 5 (JAP)

Wydania
2007()
Ogólnie
Symulator tatusia, odsłona piąta. Niańczymy naszą przybraną córeczkę przez 8 lat, posyłając ją do szkół, pracy, czy wreszcie - na rpg-owe wyprawy :-). W zależności od naszych wyborów, nagrodzeni zostaniemy jednym z ponad 70 różnych zakończeń. Zabawa - przednia! Niestety, z tego co widzę, piąta princeska jest zdecydowanie brzydsza od swoich starszych sióstr. Akcja gry przeniosła się z klimatów fantasy do czasów współczesnych - dodano takie jakby 3d do pokoju córeczki, nadal mamy erpegowe wyprawy i turowe walki z przeciwnikami i całe mnóstwo współczynników - ale co z tego, skoro główna bohaterka wygląda jak malowana ruska babuszka...
Widok
z boku
Walka
turówka
Recenzje
JRK
Autor: JRK
07.12.2007
Jak już to gdzieś kiedyś na pewno pisałem, Japończycy mieli, mają i nadal będą mieli wiele pomysłów na dziwne gierki. Niektóre bardziej trafione (np. Harvest Moon - symulator rolnika), inne nieco mniej (np. symulator seryjnego gwałciciela...), ale moim ulubionym jest bez wątpienia symulator tatusia - czyli seria Princess Maker. Wyszło to niestety tylko w Japonii, choć istnieje nieoficjalna wersja części drugiej (dotąd najlepszej) oraz fanowski angielski patch do części pierwszej z MSX. Oba te tytuły wraz z remakami sprawiły mi sporo frajdy, wielka była więc moja radość, kiedy CIN25 podesłał czas jakiś temu obrazki do rzutu okiem do części piątej, twierdząc że ma ona elementy erpegowe (części trzecia i czwarta były ich niestety złośliwie pozbawione). I rzeczywiście - na przesłanych obrazkach ujrzałem erpegowe wyprawy i walki. Niestety - moje spojrzenie padło również na twarz naszej przybranej córki - i uśmiech radości odpłynął w niebyt - błeee - wyglądała jak pyzata ruska babuszka. I to ma być postęp, pomyślałem, po tośmy do tej Unii wchodzili, we wszystkich poprzednich częściach dziewczyny były ładne, a tu takie coś...

Czas jakiś i kilka wizyt u psychoanalityka potem, postanowiłem jednak dać grze szansę. I powolutku, pooowoooluuuutku się do niej przekonałem. Ale - jak zwykle - po kolei. Gra w stosunku do poprzedniczek została zdecydowanie rozbudowana i ulepszona. I to zaczynając od takich drobiazgów, jak fakt że możemy być nie tylko tatusiem, ale także mamusią, aż po tak gruntowne, jak to że jednostką operacyjną nie jest już dzień, ale godzina. A właśnie, dla tych którzy przegapili jakoś tą serię - w grze wychowujemy przybraną córkę od 10 do 18 roku życia, organizując jej czas - wysyłając do szkół, na treningi, czy do pracy. W poprzednich częściach 1 dzień = 1 czynność, teraz dzień podzielono na godziny, więc 1 dzień = wiele zajęć. Jasna sprawa, że w sposób drastyczny wydłużyło to czas trwania rozgrywki. Nie da rady teraz wychować sobie kolejnej córeczki w jeden wieczór, trzeba na to przeznaczyć znacznie więcej czasu.

Poprzednie wersje umiejscowione były w fantastycznym królestwie, tym razem akcja rzuca nas do dzisiejszej Japonii. Niesie to ze sobą pewne zmiany - nasza córeczka MUSI chodzić do szkoły (podstawówka, potem gimnazjum i liceum), nie może już jak to onegdaj bywało przepracować całego życia :). Cała reszta też została uwspółcześniona - miasto (bardzo rozbudowane, mnóstwo lokacji do odwiedzenia - typu karuzela, kino, domy handlowe, czy planetarium), przedmioty do kupienia (współczesne ubrania, broń typu kij baseballowy, a na poprawę humoru gry komputerowe - m.in. Princess Maker 2:)), treningi (wf, basen, kącik malarski, kółko teatralne), czy wreszcie praca (noszenie pudeł w Tesco [no dobra, w jakimś innym japońskim supermarkecie, ale idea ta sama], kelnerowanie, czy udzielanie korków - nie ma już mojej ulubionej pracy na farmie, czy pilnowania cmentarza...). I wydawałoby się, że gra jest całkowicie mundańska, ale na szczęście(?) w 13 urodziny nasza córeczka zostaje zaatakowana przez cudacznego dziwaka. I gra robi się ciekawsza, gdy nasze maleństwo dowiaduje się o swoim nieziemskim pochodzeniu. Od tego dnia może też wyruszać (wreszcie!!!) na erpegowe wyprawy i co najważniejsze - trochę podrasta i przestaje wyglądać tak tragicznie jak na początku!

Niestety, na części erpegowej srodze się zawiodłem. Liczyłem, że skoro gra przeszła tak gruntowną przebudowę i rozbudowę, to również wyprawy będą fajniejsze. A tu - ogromny krok, ba skok - wstecz! Zapomnijcie o znanym choćby z dwójki w miarę swobodnym zwiedzaniu lokacji - tu widzimy straszne powolną animację córeczki idącej sobie cały czas w prawo, 4 lub 5 razy po drodze otwierającej szeroko oczy, co oznacza jakieś spotkanie. Rodzajów przeciwników trochę jest i chociaż to zostało porządnie zrobione. Walki - turowe, ciekawą opcją jest... śpiewania - ale tego nie trenowałem, więc mogę się jedynie domyślać, że służy unikaniu walk. Skarby znalezione w tej części gry są zazwyczaj bezużyteczne, choć udało mi się zdobyć jeden ubiór, którego nie widziałem w żadnym sklepie (tak wiem, jestem zboczony na punkcie ekwipunku w grach rpg...). Ogólnie - część rpg to nuda i strata czasu, ale łaziłem systematycznie, licząc że jakoś popchnę fabułę - bezskutecznie, córeczka nie chciała mieć nic więcej wspólnego ze światem fantasy i została zawodowym żołnierzem. Wysłali ją z misją do Afganistanu i tam zginęła w zamachu. Albo i nie, nie znam japońskiego, a zakończenie było całe w krzaczorach ^_^.

Właśnie - zakończeń jest od groma i ciut ciut, a zależą od naszych poczynań i współczynników. A tych jest sporo i są rozbudowane. I to one w tej grze najbardziej radują mą erpegową duszę. Każde nasze zajęcie ma na nie wpływ - szkoła, treningi, praca, nawet sposób spędzania wolnego czasu. Ważną nowością w tej serii są też przyjaźnie - możemy się zakumplować (lub znienawidzić) z kilkoma kolegami i koleżankami. Niestety, to wszystko też jest w japońskich krzaczkach - a szkoda, bo widać że jest to jedną z głównych atrakcji gry - jest całe mnóstwo dialogów między postaciami, często dostajemy możliwość wyboru - i przez nieznajomość japońskiego - to się marnuje. Prowadzi to do tego, że gra się szybko nudzi. Jest strasznie długa, większość akcji toczy się w strefie gadanej, po roku, dwóch staje się to naprawdę nużące i monotonne - a tu trzeba grać przez 8 długich lat. I skoro już narzekam - do gry nie załapał się coroczny, letni festiwal - moja ulubiona pora kompetycji na polu walki, tańca, czy gotowania :-(. Pewnie gdybym znał japoński lub gdyby gra wyszła po angielsku (polsku? cha cha cha, peeewnie) dałbym jej 4/5. Ale tak zasłużyła tylko na naciąganą dwóję.

Moja ocena: 2/5


Obrazki z gry:

Dodane: 08.05.2007, zmiany: 21.11.2013


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?