Risen (PC)

Risen

Wydania
2009()
2009()
2009()
Ogólnie
Gothicopodobna produkcja, i nie ma się co dziwić bo robiona w większości przez tych samych ludzi, tyle że bez prawa do marki "Gothic".
Widok
tpp
Walka
czas rzeczywisty
Recenzje
Grimm
Autor: Grimm
08.03.2011

Budzisz się na plaży. Jesteś przemoczony do suchej nitki, opiłeś się morskiej wody, a wokół ciebie leżą szczątki statku, którego byłeś pasażerem. W oddali jeszcze słychać szalejący sztorm, który odpowiada za ten stan rzeczy. Z wielkim wysiłkiem podnosisz się i zauważasz, że do ciał twoich współzałogantów dobrała się dzika zwierzyna, zwabiona na brzeg zapachem rozkładającego się mięsa. Miałeś szczęście, przeżyłeś. Bierzesz pobliską gałąź i stawiasz pierwszy krok na drodze ku chwale.

Nowy tytuł Piranha Bytes rozpoczyna się widowiskowo. Dobrej jakości filmik wprowadza nas w świat Risen, po czym gra wyrzuca nas na brzeg wyspy Faranga, która jest jedynym kawałkiem globu nie rozdzieranym przez niszczycielskie sztormy.

Zwiedzając wyspę i rozmawiając z różnymi NPCami, dowiadujemy się, iż sytuacja na niej jest dość skomplikowana. Nagle starożytne ruiny zaczęły wyrastać z głębi ziemi jak grzyby po deszczu i nikt nie wie dlaczego. Inkwizycja uznała, że to dobry czas, aby najechać i zająć jedyne miasto na Farandze - tym samym udowadniając, że nikt nigdy jej się nie spodziewa - w efekcie czego, rządzący do tej pory Don Esteban, wraz ze swoją świtą, został przepędzony na bagna. Niedługo potem Inkwizycja zmieniła prawo, czyniąc przestępcę z każdego, kto mieszka poza miastem. Remedium na "przestępczość" jest obowiązkowy pobór, co oznacza, że jeśli kryminalista sam się do Inkwizycji nie zgłosi, to należy go pobić do nieprzytomności, zaciągnąć do klasztoru i zamknąć drzwi na zasuwkę. Nasze pierwsze próby kontaktu z tą organizacją najpewniej skończą się wymianą ciosów.

W pewnym momencie będziemy musieli wybrać jedną z frakcji. Wybór ten wiążę się z następnymi, gdyż każda frakcja ma swoje zadania, uczy gracza innych rzeczy, zmusza do wybrania specyficznej kariery i ma swoje preferencje odnośnie do broni. Inkwizycja pozwala stać się uzbrojonym w kijek Wojownikiem Zakonu lub dezintegrować wrogów za pomocą magii, natomiast u Dona możemy siekać ostrą bronią, z czasem stając się jego prawą ręką. Różne ścieżki ostatecznie łączą się w jedną pod koniec gry, zupełnie jak w serii Gothic. I, zupełnie jak w serii Gothic, na koniec mamy ratowanie świata i walkę z bossem (swoją drogą, owa konfrontacja jest mało przyjemna). Fajne jest to, że żadna organizacja nie jest przedstawiona w sposób czarno-biały. Obydwie są zdolne do czynienia dobra, jednocześnie dając czasem wrażenie, że składają się z samych dupków.

Poza powyższą strukturą, inną rzeczą, która jest niemal kropka w kropkę jak w Gothikach to rozgrywka. Faranga od początku jest dla nas otwartym, choć w sumie dość niewielkim placem zabaw, na który składają się lasy, wzniesienia, jaskinie czy świątynie. Z bardziej cywilizowanych miejsc, mamy bagna zamieszkane przez bandytów, klasztor należący do Inkwizycji oraz wspomniane miasto, rozdarte między dwoma frakcjami. Od momentu postawienia nogi na suchym lądzie, możemy chodzić, gdzie nam się żywnie podoba, z drobnymi wyjątkami. Ażeby dostać się do niektórych lokacji, trzeba nam będzie użyć magii (każda klasa potrafi jej używać, ale w różny sposób), jeszcze inne, te ściśle związane z główną osią fabularną, stają się dostępne dopiero w ostatnich fazach gry.

Zanim jednak będziemy mogli rozkoszować się możliwością pełnej eksploracji wyspy, będziemy musieli trochę się podszkolić. Na starcie, jak zazwyczaj to w RPGach bywa, jest się nikim i nic się nie umie. Zwierzęta panoszące się po Farandze, nawet zwykły, strusiopodobny padlinożerca jest dla prowadzonego bohatera zagrożeniem. Często dostaje się po czterech literach, a ucieczka i pomoc ze strony NPCów niekiedy ratują życie. Z początku, jedynym sposobem na uleczenie ran, poza snem w łóżku, są mikstury lecznicze i różne zioła, które możemy zbierać w czasie zwiedzania wyspy. Bywa z nimi na tyle krucho, że nieraz wydałem z siebie: "NARESZCIE, dzięki Bogu!", wyrywając z ziemi pomocną roślinę.

Podobne reakcje wywołuje osiągnięcie poziomu i świadomość, że w końcu będzie można lepiej machać mieczem. Jak w Gothikach, tu i ówdzie mamy trenerów, którzy za odpowiednią opłatą pomogą ulepszyć naszego herosa. Ażeby móc się uczyć, wpierw musimy mieć określoną liczbę punktów rozwoju, które to dostajemy po awansie o lewel. Awans otrzymujemy po zebraniu określonej liczby doświadczenia, które dostajemy za zwycięskie bitwy lub za rozwiązywanie zadań. Rozwijać można statystyki głównego bohatera, jak siła czy zręczność, umiejętności w posługiwaniu się bronią lub inne ciekawe zdolności, jak pisanie zwojów magicznych, czy kieszonkostwo. Opcji jest sporo, a punktów rozwoju do zużycia niewiele, bo dostajemy tylko 10 na poziom. Owe 10 punktów pozwoli nam podnieść daną zdolność tylko o jeden stopień; alchemia, dla przykładu, składa się z trzech poziomów, umiejętności bojowe natomiast, jak walka mieczem czy łukiem - z dziesięciu.

Rubryki dotyczące walki warto wypełnić kompletnie, gdyż świat Risen do przyjacielskich nie należy. Przyjdzie nam mierzyć się z hordami potworów, zwierząt i ludzi. W zależności od wybranej drogi, walka może być łatwa lub trudna. Zacznijmy od łatwiejszego wariantu - walki na dystans. Tutaj króluje mag, który w kilka chwil z grupy wrogów potrafi zrobić rostbef. Kusze i łuki, choć przydatne, aż tak skuteczne nie są. Póki przeciwnik się nie zbliży lub póki mamy zapas many, magowie są niepokonani. System walki lśni w momencie, gdy dochodzi do zwarcia. Jeśli chcemy przeżyć, nie tylko musimy rozwinąć wyżej wspomniane skille, trzeba nam również nauczyć się wyprowadzać combosy, odskakiwać, blokować i kontrować. A nawet jak już technikę opanujemy, S. I. wrogów jest na tyle rozbudowane, że walka zawsze pozostaje wyzwaniem. Jedyny mankament, jaki mam, to taki, że w ostatnich rozdziałach gra zaczyna spamować silnymi przeciwnikami, nie dając nowych możliwości radzenia sobie z nimi. Walka przekształca się z interesującej w nudną i męczącą.

Pomimo tego, ewolucja z rozbitka w łachmanach, niezdarnie wymachującego gałęzią, próbując wyglądać twardo w potężnego jegomościa, przywdzianego w pancerz wprost z legend, niezwykle mi się podobała.

Inne formy spędzania czasu w Risen obejmują m.in.: smażenie, pieczenie, górnictwo, akrobatykę czy obdzieranie zwierzyny ze skóry. Brzmi jak Gothic? Owszem.

Co więcej, z Gothika zaczerpnięto również sposób bycia NPCów, czyli każda postać ma swój harmonogram. Za dnia praca, czasem przekąska czy zamiatanie podwórka dla rozrywki, a w nocy sen. Bezpardonowe włażenie komuś do domu kończy się grożeniem, w ekstremalnych wypadkach walką, podobnie próba kradzieży. Gdy już dojdzie do mordobicia z innym człowiekiem, mamy dwie możliwości po wyczerpaniu jego paska zdrowia. Możemy go dobić (zazwyczaj niemile widziane przez resztę społeczności) lub pozwolić mu dojść do siebie (obrabiając go w międzyczasie, jeśli mamy ochotę).

Interakcje z postaciami najczęściej prowadzą do zadań pobocznych. Questy, jakie dostajemy, możemy rozwiązać na kilka różnych sposobów, chyba że mówimy o zamordowaniu konkretnej liczby jednostek i przytarganiu przedmiotów, które z nich wypadną. Do dziwnych należą samorozwiązujące się zadania. Przykładowo, łażąc sobie po wyspie, wesoło ubijając wszystko, co się rusza, czasem wyskoczy nam informacja o tym, że zakończyliśmy jakieś zadanie, którego jeszcze nie dostaliśmy. Teraz musimy dojść do tego, kto takie zadanie mógł nam zlecić. Istna paranoja. Teoretycznie dziennik, jaki prowadzi główny bohater, powinien nam pomóc w tym, ale niestety, jest on zupełnie bezużyteczny (z wyjątkiem zaznaczania niektórych questów na mapie).

Jeśli chodzi o strefę wizualną, Risen jest przepiękny. Faranga jest bogata we wrażenia estetyczne, a niemal każde miejsce ma swoja osobowość. Nie pamiętam, kiedy ostatnio zrobiłem przystanek w grze, tylko po to, żeby podziwiać zachód słońca. O ile środowisko i świat przedstawiają się więcej niż należycie, to postacie, a w szczególności ich twarze, wołają o pomstę do nieba. Interfejs jest przejrzysty i elegancki, ładnie komponuje się z grą.

Dźwięki są satysfakcjonujące (z braku lepszego słowa), z pewnością na dłużej w pamięci zostaną mi odgłosy, jakie wydają z siebie różne stwory i zwierzęta, gdy szykują się do ataku. Szczególnie te ogromne ćmy. Brrrr.

Muzyka jest miła dla ucha i dobrze dobrana, choć mam wrażenie, że kompozytor tworząc motyw przewodni, mocno inspirował się Falloutem 3.

Głosy postaci są w porządku, czasem słychać, że jeden aktor grał kilka postaci, ale zasadniczo nie ma na co narzekać. Główny bohater jest nieco drętwy, ale rozumiem, że to celowy zabieg, żeby być "czystą kartą", którą gracze mogą sami wypełnić.

Podsumowując, Risen to Gothic 2 na sterydach. Gra wymagająca, fabularnie zwyczajna, z początku zniewalająca możliwościami, rozgrywająca się w pięknych okolicznościach przyrody. Ukończenie jej zajęło mi koło 35 godzin, choć pewnie da się szybciej. Obecność różnych frakcji i różnych sposobów rozwiązywania zadań może znacznie wydłużyć radość związaną z tym tytułem. Bugów nie doświadczyłem, z wyjątkiem tego, że niektóre questy nie odhaczyły się w dzienniku. Risen, co prawda, nie rozwija formuły "gothikowej", a po filmiku końcowym ma się wrażenie, że całość jest jedynie wstępem do czegoś większego, ale i tak jest to gra warta polecenia.

Moja ocena: 4/5


Nerka99
Autor: Nerka99
11.10.2009

Seria Gothic to dla mnie i dla wielu ludzi seria kultowa. Po premierze części trzeciej (od której zresztą odbiłem się z wielkim hukiem) twórcy gry - studio Piranha Bytes rozstało się ze swoim wydawcą (którego to możemy winić za badziewnego Gothica 3, gdyż naciskał na szybkie jego wydanie), firmą Jowood. Piranie postanawiają zmazać niesmak, jaki pozostał u graczy po ich ostatniej grze i postanawiają stworzyć rpga w swoim stylu. Muszą jednak stworzyć całkiem nowy świat, gdyż prawa do marki Gothic pozostały w rękach wydawcy. Tak oto w końcu powstaje gra zapowiadana jako wielki powrót do korzeni. Jak to wyszło przekonajcie się czytając dalej.

Fabuła:
W grze wcielamy się w rolę bezimiennego bohatera (brzmi znajomo?); rozbitka, jednego z dwójki ocalałych pasażerów (na gapę) pewnego statku. Nasz bohater dowiaduje się, że na wyspie dzieją się dziwne rzeczy: spod ziemi wyrosły starożytne świątynie. W związku z tym do miasta przybyła Inkwizycja zajmując główne miasto portowe, tym samym pozbawiając władzy poprzedniego włodarza miasta Dona Estebana, który to zaszywa się w obozowisku na bagnach w pobliżu jednej ze świątyń. W tym świecie musimy odnaleźć się my, znaleźć frakcję, którą zapragniemy wspierać. Nie jest to proste, gdyż nie ma tu dobrych i złych, każdy ma tu swoje, często samolubne motywy. Już na etapie fabuły można znaleźć tonę porównań do Gothiców, ba, jest ona zresztą też podzielona na rozdziały i główne zadania fabularne opierają się na podobnych rzeczach jak w dwóch pierwszych Gothicach.

Rozgrywka:
Jakbym miał opisać schemat rozgrywki w skrócie, miałbym najłatwiejsze zadanie na świecie, jedno słowo: Gothic. Każdy kto grał w którąś z części w mig odnajdzie się w grze. W Risenie znajdziemy wszystkie elementy, które znamy z poprzednich gier twórców.
Każdy element mechaniki to jakby odwzorowanie Gothiców. Dostajemy więc rpga z widokiem tpp, zręcznościowymi walkami i nietypowym systemem rozwoju postaci. Warto na chwilę zatrzymać się przy rozwoju naszego Bezimienniego. Podobnie jak w przypadku Gothiców (tak, zdaję sobie sprawę, że tytuł tej gry pojawia się nader często w tej recenzji... ale czy naprawdę możecie mnie za to winić? w końcu opisuje wiernego jej klona) dostajemy do dyspozycji kilka podstawowych statystyk oraz garść umiejętności, które rozwijać możemy tylko i wyłącznie u nauczycieli.
Statystyki to standard np.: siła odpowiedzialna za to jaką broń możemy ekwipować, czy zręczność analogicznie odpowiedzialna za łuki. Nie ma sensu wymieniać tu ich wszystkich, bo za dużo ich nie ma, a i tak każdy zazwyczaj wie do czego każda służy. Do wspomnianych statystyk mamy też umiejętności walki odpowiednimi narzędziami zagłady - miecze, topory, kije, łuki i kusze - oraz posługiwania się magią. Widać tu nieco większe rozbicie niż w Got... w pierwszych grach Piranii, gdzie mieliśmy podział na broń jedno- i dwuręczną. Do tego dostajemy umiejętności złodziejskie czyli otwieranie zamków, kradzież kieszonkową i skradanie się; kowalskie, pozwalające kuć własne miecze i biżuterię; alchemiczne, dające nam możliwość warzenia mikstur; akrobatyczne, pozwalające spadać z większych wysokości; oraz górnicze, pozwalające wydobywać rudy metali.

Wspomnianych nauczycieli jest cała masa. Gorzej natomiast z punktami rozwoju, których otrzymujemy tylko 10 na poziom. W związku z tym faktem musimy już na początku gry zdecydować się jaką ścieżkę rozwoju obierze nasz bohater, bo poziomów nie zdobywa się zbyt szybko, a np. podbicie walki mieczem o poziom to 10 pkt. nauki, a poziomów walki mieczem jest 10. Wpływ na ścieżkę rozwoju, jaką obierze nasz bohater ma też niewątpliwie frakcja, do jakiej zdecyduje się przystąpić: ludzie Dona Estebana preferują walkę przy użyciu miecza lub topora, do tego łuk lub kusza, a w ostateczności jakiś magiczny zwój; Wojownicy zakonni preferują walkę kijem oraz wspomaganie się magią; magowie z kolei usmażą wroga, zanim nawet do nich się zbliży, używając wszystkich z trzech dostępnych rodzajów magii w grze (zwoje, kryształy i runy), a gdyby ktoś jakimś cudem się do nich przedarł lub skończyła się mana, to wykończą wroga kijem.

Warto napisać parę słów o walce, a ta jest dość trudna. Można zapomnieć tu o bezmyślnym klikaniu lewym przyciskiem myszy, bo na nic się to nie zda. Należy mieć mocno rozwinięte umiejętności posługiwania się bronią, nauczyć się parowania i blokowania, by w dalszych etapach gry nie kląć co chwila jak szewc. Można zrobić to, co napisałem albo zdecydować się na maga, który z moich obserwacji ma znacznie łatwiej. Grę ukończyłem jako wojownik i w końcowych etapach musiałem używać niezłych sztuczek, by załatwić zwykłego przeciwnika (przydaje się przywołanie szkieletu: szkielet zajmuje wroga, a my zachodzimy go od tyłu i ciachamy). Moje drugie podejście to ścieżka magii i jak na razie moja postać to świeżo upieczony mag z podstawowymi zdolnościami magicznymi i malutkim zapasem many, a i tak smaży wszystkich na odległość.

Pora powiedzieć parę słów o świecie gry. Protoplasta z nich słynął, a Risen... Risen mnie niestety pod tym względem odrobinę zawiódł. Świat gry wydaje się dużo mniejszy od tego choćby z Gothica 2 i do tego jakiś taki wyludniony, czuć tu regres. No, ale po kolei... Mamy tu jedno główne miasto portowe zajęte przez inkwizycję, która spędziła do niego okolicznych mieszkańców i zakazała opuszczać. Nie jest ono zbyt duże, ale przynajmniej gęsto zaludnione. Jest też obóz na bagnach, w którym urzęduje wygnany z miasta Don Esteban... choć obóz to chyba złe słowo - 3 chatki i maleńki kawałeczek świątyni, a właściwie jego przedsionka, w którym zamieszkał Esteban. Na końcu mamy klasztor (również niezbyt wielki), w którym urzędują magowie oraz Inkwizytor. Poza siedzibami ludzkimi nie spotkamy praktycznie żywej duszy, co czyni świat gry nieco pustawym.
Skłamałbym, gdybym jednak powiedział, że nie jest on dobrze rozplanowany i że nieprzyjemnie się go zwiedza. Zresztą moje jęczenie o "małości świata" miałoby jakiekolwiek znaczenie, gdyby mowa była o Gothicu 4, a my mamy tu w końcu całkiem nową markę.

Jest jeden babol, o którym muszę tu wspomnieć: samorozwiazujące się questy. Nie raz i nie dwa zdarzała mi się sytuacja, że okradając jakąś postać albo jakiś dom, ba zabijając jakiegoś potwora nagle dostawałem komunikat o tym, że udało mi się zakończyć quest, którego nigdy nie dostałem. Dziennik nie podaje nam żadnych informacji. Sami musimy wykombinować do kogo się zgłosić. Często też przez to dialogi są rozwalone. Rozpoczynamy rozmowę z jakimś NPC którego widzimy po raz pierwszy i mamy np. tylko możliwość zakończenia zadania, nie wiemy tak naprawdę na czym polegało i komu i dlaczego tak naprawdę pomogliśmy. Duży minus.

Grafika/Muzyka:
Wszystkie poprzednie gry Piranii cechowały się bardzo ciekawym stylem graficznym, nieco topornym, takim jakby ciosanym siekierą na odwal, ale jednak artystycznie. Podobny styl jest tu, może się on podobać lub nie. Czytałem już zresztą opinię ludzi jakie to postacie brzydkie, na poziomie PlayStation 2, bla bla bla. Nie zgadzam się z tymi opiniami, bo mi ten styl prezentacji postaci się najzwyczajniej w świecie podoba. Nie mogę niestety nie zgodzić się z innym zarzutami. Po pierwsze animacja postaci jest po prostu koszmarna: skoki wyglądają jak w zwolnionym tempie, uniki wręcz przeciwnie, zbyt szybkie i nienaturalne, gesty w trakcie rozmowy sztuczne, a postacie zachowują się jakby miały w dupie kije od szczotki. Do animacji machania bronią itp. nie mogę się przyczepić, wszystko było ok. Wspomnieć jednak muszę o dwóch innych rzeczach. Po pierwsze bloom - niestety osiągnął tu szczyty absurdu. Domy z cegły wyglądają jak pokryte szczerym złotem... ekk, ogólnie wiele rzeczy świeci się jak psu... sami wiecie. Po jakimś czasie przyłapywałem się na tym, że mrużę oczy. Ostatni zarzut - optymalizacja ssie. Na moim spełniającym wymagania zalecane sprzęcie gra się tnie. Nieważnie jakie ustawienia i jaka rozdzielczość, to i tak potrafi chrupać. Sytuacja ta ma miejsce na otwartych przestrzeniach z duża ilością roślinności lub gęsto zaludnionych (czyli przez lwią część gry), więc nie jest miło... No, przynajmniej jest lepiej niż z Gothiciem 3. Ale swoją droga skoro twórcy już od jakiegoś czasu zaznaczali, że gra jest w pełni gotowa i mogliby ją wypuścić, tylko chcą ją doszlifować... to czemu nie poprawili tego typu rzeczy?

Oprawa dźwiękowa cieszy. Muzyka jest fajna i dobrze dobrana, podobnie jak aktorzy, którzy potrafią rzucić w trakcie rozmowy miechem, co (akurat w tej grze) dodaje klimatu.

Podsumowując:
Risen to naprawdę dobra gra. Miejscami pozostał lekki niedosyt, a gdzieniegdzie może nawet delikatny niesmak, ale mimo wszystko bawiłem się przednie. Ba! Bawię się nadal, bo zacząłem grę drugi raz. Grze wystawiam mocne 4, bo jednak spodziewałem się czegoś więcej, a gdy/jeśli gra doczeka się patcha poprawiającego optymalizację, śmiało można będzie dodać do oceny końcowej plusik.

Ocena: 4/5

PS. Odradzam zakup gry na Xboxa na podstawię powyższej recenzji, gdyż z tych informacji które posiadam wynika, że konwersję robiło jakieś zewnętrzne studio i mocno spaprali sprawę.

2 4.0

Obrazki z gry:


/Obrazki dostarczyła Lotheneil/

Dodane: 11.10.2009, zmiany: 21.04.2018


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?