UFO: Aftermath

UFO: Kolejne Starcie (PL)
Wydania
2003()
2003()
2005()
Ogólnie
Remake słynnego taktycznego przeboju z elementami rpg- UFO: Enemy Unknown sprzed prawie 10 lat. Gra została niestety okrojona z większości miodnych elementów (zbieranie pieniążków, rózne rodzaje obcych, kilkupoziomowe plansze) i nawet dodanie kilku innowacji (biomasa, obcy po naszej stronie) nie poprawiło sprawy.
CD Action 13/04 19.90 zł - pełna wersja gry
Widok
Izometr
Walka
Turówka
Podobne
Recenzje
Yoghurt
Autor: Yoghurt
11.07.2004

Nie, nie mylicie się- trochę mnie zazdrość zżera. Zawsze chciałem napisać recenzję gry, która była jednym z filarów nie tylko mojego zaznajamania z komputerem, ale filarem komputerowej rozrywki w ogóle. Chodzi oczywiście o Ufo: Enemy Unknown- jeden z najlepszych programów komputerowych ludzką ręką stworzony i nazwany. Tak sobie pomyślałem- czemu wcześniej na to nie wpadłem? W końcu napisało się o Fallout Tactics, jednym z ideowych wnuków Ufo: EU, czemu nie nabazgrałem o prekursorze? (no, pomijając Laser Squad) Ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, jak mawia stare polskie przysłowie! Rispekt for Rankin za fajnie pomyślany tekst na temat NOL: Wróg Nieznany (jak kiedyś raczył spolszczyć w pewnej rozmowie ten tytuł mój znajomy ;)), a tymczasem…

A tymczasem nie napisałem, wbrew własnym oczekiwaniom, o sequelu, czyli Terror from the Deep (bo warto), ani o kolejnej części, Apocalypse (bo niekoniecznie warto), a o najnowszej odsłonie, która nie jest kontynuacją w prostej linii, a raczej rimejkiem pierwszej (i najlepszej) części cyklu. Mowa oczywiście o UFO: Aftermatch, która już jakiś czas temu ukazała się w Polsce w rodzimej wersji językowej…w dniu światowej premiery! Podziw dla załogi Cenegi, nie wiem jak im się to udało.

Apropos polskiej wersji- jest to 100% spolszczenie- zarówno wszelkie teksty jak i głosy postaci ujrzymy i usłyszymy w nienagannej, pozbawionej większych błędów słowiańszczyźnie. Można się trochę przyczepić co do niektórych kwestii wypowiadanych przez naszych dzielnych wojaków, ale ogólnie dubbing jest na znośnym poziomie.

Ale do rzeczy. A rzecz owa dzieje się we wczesnych latach XXI wieku. Całkiem ładne i wprowadzające w atmosferę przygnębienia po klęsce ludzkości intro informuje nas, że z nieba nadleciały statki wyładowane dziwacznymi zarodnikami, które wytruły 90% życia na ziemi, natomiast to, co przeżyło, zmutowało w dość nieprzyjemne wizualnie dziwaczne formy. Ale jak od dawien dawna z różnorakich filmów, gier i książek wiadomo, rodzaj ludzki jest jak karaluchy- wytępić się go skutecznie nigdy nie uda, mimo najszczerszych chęci. I tak oto z podziemnych bunkrów wyłażą na powierzchnię ocaleni z pogromu, by skopać wrażym najeźdźcom dowolne narządy ze wskazaniem na te służące do siadania i odebrać swoją własność, na którą kosmici wprosili się bez pozwolenia. Z początku oczywiście były to działania lokalne i wytrzebienie mutantów z okolicznych mieścin, ale wraz z zajmowaniem coraz większego terytorium, odbijaniem kolejnych miast i niszczeniem biomasy oraz pokazywaniu szarakom, że zanim postanowili przyjechać z odwiedzinami na błękitną planetę, powinni najpierw obejrzeć kilka hitów kinowych, żeby jeszcze raz przemyśleć swą decyzję.

Mamy tu więc ścieżkę fabularną bliźniaczo podobną do pierwszego UFO. No, może poza tym, że poza standardowym ściganiem obcych statków, zdobywaniem baz, badaniami i zarządzaniem zasobami ludzkimi także misje przewidziane przez autorów, a zaliczają się do nich np. wypady do strefy 51 po niesamowicie ważne dokumenty czy też kontaktowanie się z "tymi dobrymi" obcymi w celu zawiązania wieczystego przymierza polsko-radz… znaczy… ziemsko-kosmicznego przeciwko paskudnym nieproszonym gościom.

Sama rozgrywka jest przemyślana całkiem nieźle- wspomniane zadania specjalne pojawiają się w odpowiedniej chwili, aby nadać pęd rozgrywce i nie pozwalają się nudzić ciągłym ganianiem za latającymi spodkami. Są też misje niespotykane dotąd w pierwowzorze- jak rozpoznanie sił wroga (co nie oznacza, ze nie możemy sobie postrzelać) czy też wyłapywanie określonych gatunków mutantów do dalszych badań czy analiza rozprzestrzeniającej się biomasy. A wszystko przedstawione na podrasowanym graficznie, ale wciąż znajomym obrazem Ziemi, zwanym geoscape.

Zmieniła się trochę kwestia budowy i zarządzania baz. Teraz wybieramy sobie jedno miejsce, gdzie założone zostanie pierwsze źródło oporu. Z którego dalej będziemy rozciągać swe wpływy. Kolejnych nie budujemy, a zdobywamy pozostałości starych baz wojskowych, teraz opanowanych przez mutanty i ufoków- rozwiązanie jak najbardziej logiczne i sensowne. Nasze postępy są oznaczane strefami wpływów- swoistymi granicami, w których ludzie przejęli kontrolę. Zdobywając kolejne obszary, rozszerzamy swe wpływy na coraz większe połacie kuli ziemskiej- dostajemy nowych rekrutów, nową broń odzyskaną z porzuconych magazynów wojskowych itd. Oczywiście poza zajmowaniem opuszczonych przez ludzi baz, możemy też przejmować wrogie ośrodki, oczywiście jeśli nasi ludzie z rozpoznania je wykryją.

Niestety pozbawiono graczy jednego z ciekawszych elementów pierwszego UFO- rozbudowy. Samemu można było wybrać miejsce postawienia Hangaru, stacji radarowej czy laboratoriów i zależnie od przeznaczenia postawić więcej jednych lub drugich pomieszczeń. W Aftermatch rozbudowy w ogóle zaniechano, stawiając na specjalizację baz w 4 funkcjach:
-wojskowe: skąd wysyłamy myśliwce i transportowce do walki z obcymi
-naukowe: czyli pomagające nam w rozwoju- im ich więcej, tym szybciej prowadzimy badania
-techniczne: służące do rozwoju i budowy nowo odkrytych technologii
-antybiomasowe: pomagające w zwalczaniu biomasy
W odróżnieniu od prekursora, teraz mamy tylko jeden oddział, składający się z maksymalnie 7 osób ruszających do akcji. Mimo posiadania wielu baz wojskowych, to i tak helikopter transportowy mamy tylko jeden. Na szczęście w późniejszych etapach gry wynaleźć można technikę teleportacyjną, która przenosi wiertolot wraz z całą kamandą do bazy wojskowej znajdującej się najbliżej miejsca misji, oszczędzając sporo czasu.

Kolejnym novum, i to całkiem zmyślnym jest to, iż wreszcie ktoś wpadł na pomysł, że nasi doborowi ludzie to nie jedyni, którzy są w stanie walczyć z obcymi i wreszcie nie musimy ich posyłać do błahych misyjek typu rozpoznanie, a zlecić je innym oddziałom swego rodzaju milicji obywatelskich. Oczywiście na początku opłaca się wysłać jeszcze zielonych żołnierzy do większości zlecanych zadań, aby nabrali co nieco doświadczenia, ale potem, gdy już staną się bandą dla których niestraszna nawet kompania szaraków, wystarczy ich oddelegować do misji specjalnych, polowania na ufoki w ich własnych legowiskach i statkach oraz do obrony własnych baz. Co ciekawe- długo nie wybierane misje (a tych potrafi się czasem w krótkim odstępie nazbierać dość sporo) są przejmowane przez niekierowane przez nas oddziały automatycznie- bardzo często, ku memu zaskoczeniu, udawało się im zdobywać nowe terytoria bez niczyjej pomocy!

Wspomniałem też o biomasie kilkakrotnie. A cóż to jest?- zapytacie. Jest to kolejna nowość wymyślona przez chłopaków z Altar- obcy widocznie nie lubią koloru naszej gleby i naszych zielonych łączek, więc sadzą coś, co przystosowałoby Ziemię bardziej pod ich potrzeby. Tym czymś jest biomasa- organiczny twór rozrastający się w błyskawicznym tempie i opanowujący ogromne połacie terenu, zabijający wszelkie życie, a w każdym razie to życie, które pochodzi z niebieskiej planety. Bazy zalane przez biomasę zostają zniszczone, zdobyte tereny- utracone, zaś jedynym sposobem obrony przed tym paskudztwem jest przerabianie naszych baz w pobliżu na ośrodki antybiomasowe, które zahamowują rozwój różowego świństwa. Potem zaś, po opanowaniu rozrostu wystarczy wysłać doborowy oddział komandosów to centrum, rozwalić to, co kontroluje rozwój biomasy i po sprawie. A jeszcze lepiej działać zapobiegliwie i zestrzeliwać statki zajmujące się uprawą tego cholerstwa.

Czas na omówienie elementów RPG występujących w Aftermatch. Co prawda jednocześnie na misję możemy zabrać 7 ludzi (a w późniejszych etapach- także ufoków), ale w koszarach możemy mieć dowolną ilość, która jednak nie siedzi bezczynnie. Gdy jedni zdobywają doświadczenie w boju, zaliczając kolejne poziomy doświadczenia, inni mogą oddać się treningowi. Doskonały pomysł- gdy jeden z naszych "głównych" gierojów zostaje ciężko ranny i czeka go hospitalizacja, nie musimy go zastępować kompletnym żółtodziobem- co prawda umiejętności nabyte podczas treningu to nie to samo co doświadczenie zdobyte w walce, ale zawsze zwiększają szanse naszych ludzi na przeżycie, w każdym razie na początku rozgrywki.

Dzielni żołnierze mogą się rozwijać w kilku dziedzinach, i zapewniam, ze nie warto uczyć ich wszystkiego- specjalizacja i wzajemne uzupełnianie się to klucz do zwycięstwa. Ja pod koniec gry miałem dwóch doskonałych snajperów (punkty wydawane na celność, umiejętności snajperskie itp.), dwóch ludzi do obsługi broni ciężkiej (rozwój broni ciężkich, dopakowanie siły) i trzech szturmowców, czyli po prostu facetów którzy wchodzą razem z drzwiami i kasują obcych z działek plazmowych, karabinów laserowych i co tam mają pod ręką (rozwijanie punktów życia, siły i używania broni oraz granatów). Kiedy traciłem któregoś z moich ludzi, wolałem wczytać stan gry, niż potem znów bawić się w rozwijanie żółtodziobów, których wartość bojowa wraz z postępami w grze malała i mogli służyć co najwyżej jako mięso armatnie, gdy któryś z weteranów lądował w szpitalu.

Rozwój cech postępuje na dwa sposoby- po załapaniu odpowiedniej liczby punktów doświadczenia możemy wybrać cechę, którą chcemy polepszyć. Doświadczenie to jest rozdzielane w miarę po równo za każde ukończenie misji, jednak ci, którzy najbardziej się wykazali dostają go rzecz jasna co nieco więcej. Poza tym współczynniki możemy zwiększyć za pomocą wspomnianego wcześniej treningu- szkolimy snajpera? Wybieramy oczywiście trening snajperski. Nie wszystkie jednak opcje treningu są od razu dostępne- niektóre są dopiero możliwe wraz ze wzrostem cech i ilości doświadczenia. Trzeba jednak przyznać, że możliwości rozwoju naszych ludzi mamy całkiem sporo- ja się co prawda nie bawiłem w psioników, ale sprzymierzeni z nami obcy nadają się do walki na umysły jak nikt inny i jeśli ktoś chce przyjąć taktykę bardziej subtelnej walki typu "przejmę umysł tego ufola z rakietnicą i strzelę sobie pod nogi wysadzając przy okazji dwóch innych" zamiast prostej (aczkolwiek skutecznej) metody "Rambo"- proszę bardzo, nic nie stoi na przeszkodzie.

Jak na razie gra maluje się jako bardzo rozbudowana i arcyciekawa. Ale niestety- nie do końca tak jest. Dla wyjadaczy Aftermatch wyda się jakby okrojoną wersją EU- choć dodano sporo nowych rozwiązań, to pozbawiono grę starych, ale wciąż dobrych. Wspomniałem już o likwidacji rozbudowy bazy. Podobnież ma się sprawa ze słynnymi i spędzającymi sen z powiek funduszami od narodów zjednoczonych, których tutaj po prostu… brak. Badania co prawda podzielono teraz na dwie grupy- naukowe i technologiczne, ale brakuje tutaj tych słynnych graficzek, choćby z sekcją danego gatunku obcego, dużym rysunkiem nowo opracowanej broni- postępy naszych naukowców zilustrowane są bardzo skromnie, zbyt oszczędnie. Podobnież ma się sprawa rodzajów obcych, gdyż tych jest… jeden typ- szaraki. Tak, różnią się między sobą wytrzymałością i posiadanymi informacjami (jeśli już uda nam się ich przesłuchać), ale generał obcych różni się od zwykłego szeregowca na polu bitwy jedynie posiadaną bronią, pancerzem i nazwą rzecz jasna. Owszem, mamy kilkanaście rodzajów zmutowanych stworzeń, lecz już w połowie gry żaden dziwoląg, choćby gigantyczny krab wykorzystujący za osłonę karoserię samochodu, nie stanowi dla naszej doborowej drużyny większego zagrożenia, gdyż zostaje rozszarpany przez pociski laserowe i plazmowe nim nawet zdoła się zbliżyć i jedynym poważnym przeciwnikiem SĄ dla nas oficerowie obcych, którzy potrafią czasem tak zapamiętale strzelać z rakietnic, że pół planszy w minutę zamienia się w jeden wielki dymiący krater. Niestety, znane z EU dowolne przemodelowywanie terenu tutaj praktycznie nie istnieje- chyba, że zaliczać do tego marne wysadzanie samochodów i robienie dziur w ogrodzeniach. Pamiętacie to radosne ostrzeliwanie łanów zboża pociskami zapalającymi, co skutkowało zrobieniem z sectoidów zapiekanek? Albo profilaktyczne posłanie dwóch rakiet w ścianę budynku, gdy tylko zaistniało podejrzenie, ze za nimi czai się jakiś obcy? Już nie wspominając o zawalaniu całych kondygnacji różnorakich budowli albo strzelaniu przez podłogę do obcych znajdujących się tuż nad naszymi wojakami… Tutaj takich cudeniek nie uświadczymy, m.in. dlatego, że Aftermatch pozbawiono jednego z elementów, który był kluczem do zwycięstwa- różnicy poziomów. Teraz wszystko dzieje się w parterze, budynki to tylko kartonowe pudełka bez możliwości wejścia do nich czy choćby ich wysadzenia.

O, jak już jesteśmy przy walce- w najnowszym UFO zastosowano modny ostatnio bardzo konfigurowalny system, który każdy może ustawić zgodnie ze swym preferencjami. Ktoś lubi walkę Real Time bez żadnych przerw? Proszę bardzo (choć gra jest wtedy chyba nie do przejścia). Ktoś woli tryb Turowy? Może tak skonfigurować autopauzę, że uczyni z rozgrywkę baaaaaardzo powolną. Ja wybrałem tryb pośredni, taki, który zatrzymywał grę w najważniejszych momentach (zauważenie wroga, trafienie żołnierza itp.) oraz korzystałem z magicznej spacji, która od dawien dawna służy w wielu grach za uruchamianie aktywnej pauzy, w której możemy wydawać rozkazy bez zbędnego stresu i szamotania się z myszką. System ten jest wielce przyjazny, choć trzeba trochę posiedzieć nad opcjami, by wybrać sobie takie ustawienia, które nie będą nas irytować zatrzymywaniem gry co 2 sekundy ani nie będą wymagały od nas małpiej zręczności.

Trochę dziwnie wyszła mi ta recenzja, bo zazwyczaj od tych dwóch aspektów zaczynam, a nie nimi kończę. A chodzi rzecz jasna o oprawę graficzną i dźwiękową.
Grafika prezentuje się nieźle- bez fajerwerków, ale jak na strategię i tak wygląda porządnie. Nad geoscape nie ma się co zastanawiać, bo jedynym bajerkiem graficznym jaki tam uświadczymy są starcia naszych myśliwców z wrażymi statkami, dość widowiskowe, choć często powtarzające się. Podobnież ma się sprawa z ufopedią, która naprawdę zubożała przez pozbawienie tych wszystkich fajnych rysuneczków i grafik a zastąpieniu ich jakimiś animowanymi miniaturkami. Co zaś tyczy się pola bitwy- mamy izomer 3d, z ograniczoną możliwością przybliżania i oddalania obrazu oraz dowolnym obracaniem planszy (z czego i tak nie korzystamy za często samodzielnie, bo gdy tylko dostrzeżemy przeciwnika, program ustawia nam kamerę w dość dogodnym położeniu). Figureczki naszych i wrogich żołnierzy prezentują się schludnie, choć w zbliżeniach wyłazi ich kanciastość. Za to są bogate w szczegóły- od razu widać jaką bronią dysponuje nasz przeciwnik, w jakim pancerzu biegają nasi bohaterowie... Można by przyczepić się do teł, które po pewnym czasie zaczynają wyglądać tak samo- miasta niemal się nie różnią (jedynym urozmaiceniem bywa czasem rzeczka czy mostek), pustkowia zaś, jak to pustkowia- wszystkie są do siebie podobne. Także statki obcych, nasze i wrogie bazy poza kosmetycznymi zmianami są prawie identyczne. Po kilku-kilkunastu godzinach gry staje się to naprawdę nużące, a jeśli dodać do tego wspomniane wyżej ubogie możliwości modelowania terenu, graczowi oczy same zamykają się po setnym zdobywaniu tak samo wyglądającego krążownika obcych z ufokami rozmieszczonymi w łatwych do przewidzenia miejscach. Ba, czasem nawet nie musimy się zbytnio wysilać- co prawda wrogowie mają doskonały wzrok i słuch, ale nie idą one w parze z ich inteligencją. Często bazy zdobywałem w ten sposób, że ustawiałem swoich ludzi w pomieszczeniu z jednym wejściem, strzelałem w ścianę, by zwabić szaraków, a ci grzecznie leźli prosto pod lufy.

Oprawa dźwiękowa zaś… Cóż, ta jest niezauważalna. Nawet nie potrafię teraz stwierdzić, czy podczas gry przygrywa nam jakaś melodia, a przysięgam, że nic nie wyłączałem w opcjach! A jeśli chodzi o odgłosy- poprawne. Żadnych rewelacji, po prostu strzały, jęki, ryki i głosy (polskie) naszych ludzi- nic ciekawego i zapadającego w pamięć.

Podsumowując- Aftermatch bez wątpienia jest następcą Enemy Unknown. Ale czy godnym? Nie wydaję mi się. Okrojenie gry z wielu tak ukochanych przez wszystkich elementów i danie w zamian czasem niewielkich, kosmetycznych nowinek nie wyszło programistom z Altar na dobre. Jednak jeśli rozpatrywać nowe UFO nie jako spadkobiercę wielkiego poprzednika, a jako po prostu grę taktyczną z elementami RPG, to wypada całkiem dobrze i może dostarczyć solidnej porcji rozrywki na kilkadziesiąt godzin. Ale tylko na jeden raz- za drugim rozgrywka i tak potoczy się znanym nam, utartym torem.

Moja ocena: 6+/10


Obrazki z gry:

Dodane: 17.07.2004, zmiany: 07.12.2013


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?