Xuan-Yuan Sword VII

Xuan Yuan 7
Wydania
2020( Steam)
2020( Steam)
Ogólnie
Najdłuższa chińska seria erpegowa, po raz porównywana do Final Fantasy, po raz pierwszy oficjalnie po angielsku.
Widok
TPP
Walka
czas rzeczywisty
Recenzje
Cholok
Autor: Cholok
12.11.2020

"Xuan-Yuan Sword 7" to w zasadzie pierwsza odsłona dostępna w anglojęzycznej wersji. Co prawda było jeszcze "The Gate of Firmament", ale to nie była gra z głównego nurtu, choć nie można jej nazwać spinoffem. Podobnie jak w serii "Final Fantasy" część gier jest oparta na tym samym silniku i dlatego nie ma wyższego numerka. Sama nazwa Xuan-Yuan to imię Żółtego Cesarza, legendarnego protoplasty Chińczyków wyniesionego do rangi boga, jak to często w mitologii chińskiej bywało. Sam miecz jest jednym z elementów przewijającym się w grach tej serii, ale niekoniecznie przewodnim.

Chińskie rpg to zazwyczaj jrpg z mocnym akcentem kulturowym Chin, czyli shenmo, wuxia, xianxia itp. XYS7 także wpisuje się w ten schemat. Rozgrywka jest ściśle powiązana z opowiadaną historią i w zasadzie jest w pełni liniowa aż do końca gry. Opowieść jest typowa dla chińskich opowieści fantasy. Nie ma ratowania świata. Główny bohater chce pomóc młodszej siostrze, która popada w poważne tarapaty. Pomaga mu w tym przyjaciółka z dzieciństwa, a wszystko to wplecione jest w historyczne tło panowania dynastii Xin. Pomimo że każda część XYS jest niezależną historią i dzieją się w różnych czasach, to jednak tutaj pojawia się bohaterka (lady in green) znana z bodajże czwartej części, więc nie wszystko do końca będzie zrozumiałe, ale generalnie nie jest to tak istotne dla samej historii.

Rozgrywka to liniowy przeplot cutscenek i walk. Świat jest w zasadzie korytarzowy, ubarwiony tylko miejscami, w których można się wspinać, przeciskać itp. Jest parę odnóg, gdzie pochowano skrzynki, ogniska i podobne rzeczy. Często stosowane są blokady, abyśmy nie eksplorowali obszarów zanim historia na to nie pozwoli. Oprócz zadań wątku głównego są też zadania poboczne, ale stosunkowo proste, choć zróżnicowane, ale na pewno liniowe. Jest też minigierka w chińskie szachy, które z szachami nie mają nic wspólnego. Trzeba też rozwiązać kilka logicznych układanek czy wykonać kilka QTE. W czasie wędrówki będziemy odkrywać kolumny służące do szybkiej podróży. Zastanawiające było, że owe teleporty umieszczane były w dziwnych miejscach, a nie np. w wioskach. Szybko wyszła prawda na jaw, gdy po kilkunastu godzinach gra się skończyła. Co?! Ano tak, cała gra trwa tyle co tutorial do FFXIII (no, trochę więcej). Teleporty służą tylko do grindu, a ściślej do farmienia surowców. Jak na rpg-a długość gry to trochę porażka, co nie znaczy, że gra jest kiepska.

Walka jest tym razem w pełni action realtime. Walczymy zawsze głównym bohaterem, zaś resztą drużyny steruje komputer. Do dyspozycji mamy lekki i ciężki cios, blok, odskok i ripostę. Ten ciężki cios to w zasadzie specjalny cios zależny od ustawionego stylu. Ataki te levelują. Oprócz tego nasz heros posiada tryb spowalniający czas, który odnawia się poprzez zabijanie przeciwników, oraz może wyzwalać ataki specjalne swoje lub towarzyszy. Ci mają tylko po dwa rodzaje, zaś nasz heros może łapać potworki i pozyskiwać z nich zasoby. Każdy członek drużyny ma stałą broń, którą jedynie można ulepszać. Wbrew pozorom nie walczy się jakoś dużo, nie wszystkie obszary są w pełni zapotworzone. Same potwory są całkiem niezłe, nie ma tu żadnych pluszaków czy gumisi, są tu porządne monstra: gobliny, trolle, czarownice. Znaczy niedosłownie, bo mają swój chiński pierwiastek. Dodatkowo walczymy z przeciwnikami ludzkimi czy maszynami. Obowiązkowo jest kilka walk z bossami, przy czym tylko walka z ostatnim bossem odstaje z poziomem trudności.

Rozwój postaci jest stosunkowo prosty i praktycznie dotyczy kolejnego poziomu doświadczenia. Najważniejszym elementem jest crafting. Tzw. Elysium to kieszonkowy wymiar, w którym jest kilka budynków służących rzemiosłu. Te budynki mają poziomy, więc same w sobie podlegają ulepszeniom. Jeden budynek ulepsza broń złożoną z kilku części (np. miecz posiada ostrze, rękojeść i jelec). Drugi służy do tworzenia nowej zbroi, zaś trzeci tworzy akcesoria. Czwarty służy do ulepszania tzw. dusz, czyli w zasadzie innego rodzaju akcesoriów pozyskiwanych ze złapanych stworów. Piąty i ostatni służy do tworzenia nowych rzeczy na zasadzie fuzji. Tutaj można wykorzystać znajdowane przepisy.

Graficzne gra wygląda całkiem porządnie. Nie jest to szczyt możliwości, ale jak na rpg to jedna z ładniejszych gier. Obsługuje nawet raytracing, aczkolwiek w dość małym stopniu wykorzystuje jego możliwości. Co ważne, styl graficzny jest naturalny, więc uczulonych na anime nie odrzuci. Muzyka jest... chińska, wiadomo erhu, guzheng, pipa i nie wiadomo co tam jeszcze. Mi pasiła. Dubbing jest pełny, oczywiście chiński, a to oznacza 80% słów z głoską sz. Interfejs ok, ale jest pewien zgrzyt. Gra obsługuje pada i klawiaturę z myszą, ale nie ma możliwości definiowania własnych przycisków, a powinni się już nauczyć, że na Zachodzie to podstawa. Niektórym nie spasuje przycisk B używany do interakcji z obiektami. A przecież schrzanili kompletnie sterowanie w "Chińskim Paladynie 6". Problemów technicznych nie miałem.

Podsumowując. Dużo rzeczy może się podobać, ale też może być odwrotnie. Historia krótka i niekoniecznie poruszająca, ale czy słaba? Poziom techniczny całkiem dobry. Sam gameplay jest w sumie prosty, a nawet przeciętny. Mechanika rpg taka sobie. Zdania nie zmieniam, chińska egzotyka nie wystarczy, aby podbić świat, ale pewnie w kolejną część zagram.

Moja ocena: 3/5


Obrazki z gry:


/obrazki dostarczył Cholok/

Dodane: 01.11.2020, zmiany: 12.11.2020


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?