Nier

NieR Replicant (JAP)
Wydania
2010()
2010()
Ogólnie
Gra wydana przez Square Enix w dwóch wersjach różniących się wiekiem głównego bohatera, celująca w gusta dojrzalszego zachodniego gracza. Chociaż oprawa wizualna nie stoi na najwyższym poziomie, warto zapoznać się z historią opowiedzianą w tej produkcji.
Widok
TPP
Walka
czas rzeczywisty
Recenzje
Vasquo
Autor: Vasquo
29.03.2013
Weiss, you dumbass!

Ehh, po raz kolejny czas uratować świat przed zagładą, wcielając się w rolę młodzieńca z małej wioski który ma amnezję... Że co? Że nie tym razem? Ano nie, chociaż nie do końca ;) - to gra która w zamiarze twórców, Square Enix oraz cavia, miała być dojrzalsza i łatwiejsza w odbiorze dla zachodniego gracza. Stąd też między innymi małe zamieszanie z tytułem gry- w Japonii wydana pod tytułem Nier Gestalt na XO nie różni się od wersji którą dostała reszta świata, natomiast tamtejsze wydanie na PS3 zwie się NieR Replicant i ma innego głównego bohatera. Kim właściwie przyjdzie nam sterować w tej ciekawej produkcji? Wcielimy się w rolę ojca (w Replicant- starszego brata), który za wszelką cenę chcę znaleźć lekarstwo na chorobę swojej córki. Owa choroba to Black Scrawl, rozprzestrzeniająca się po świecie (a raczej po tym co z niego zostało, bowiem Nier dzieje się... w przyszłości) i dotykająca coraz większą ilość ludzi. Naszego bohatera nie interesuje całe zło dziejące się wokół niego, nawet najgorzej wyglądające sytuacje kwituje "wystarczy że zabijemy je wszystkie" i zrobi wszystko dla swojego dziecka. Przyznam szczerze że chciałbym zdradzić jak najmniej z fabuły, a także nie zagłębiać się zbytnio w portrety występujących w grze postaci. Te dwa elementy bowiem należą do jednych z najmocniejszych punktów tej produkcji i ogromną satysfakcję sprawiało mi ich poznawanie za pierwszym (jak i każdym następnym) razem. Przejdźmy zatem do bardziej technicznych stron Nier.

Najłatwiej byłoby napisać, że jest to action-rpg któremu chyba najbliżej do Kingdom Hearts jeśli chodzi o zręcznościowy typ walki. Chociaż byłoby to krzywdzące dla gry, bowiem o ile większość czasu obserwujemy akcję zza pleców bohatera i mamy możliwość swobodnego obracania kamerą, tak zdarzają się sekcje gdzie obserwujemy akcję z boku, z góry czy też mamy kamerę "zawieszoną" w jednym punktcie. Grze często wtedy bliżej do... shmupa typu bullet-hell (sic!), gdzie musimy unikać pocisków wystrzeliwanych przez przeciwników czy też bossów. Oczywiście wrogich pocisków przyjdzie nam unikać również podczas regularnych starć. Dla przeciwwagi dla ciągłych walk w Nier znajdziemy również bardzo fajnie zrobiony fragment, który w całości oparty jest na tekście. Będziemy mieli także możliwość łowienia ryb oraz... uprawiania ogródka. Nie wspominając o ujeżdżaniu dzików (sic!) które skrócą podróż między lokacjami. Co ważne, wszystkie te elementy ze sobą współgrają i o ile żaden z nich nie jest nadzwyczajny, z pewnością nie jest też uciążliwy czy rażąco niedopracowany.

Pióro silniejsze jest od miecza. Znacie to powiedzenie? Skoro pióro, to i słowa. W Nier słowa to moc. Pokonanym wrogom bowiem, oprócz zwykłych przedmiotów czy też wskazówek dotyczących gry, zdarza się "wypuścić" słowa. Te zaś możemy przypisać do dzierżonej przez nas broni, czaru (o których później) czy też umiejętności bloku/uniku (do każdego z tych elementów po dwa wyrazy). Dzięki temu jesteśmy w stanie zwiększyć naszą siłę ofensywną, dodać do ataków efekty trucizny itp. ale również zwiększyć zdobywane przez nas doświadczenie czy też prawdopodobieństwo upuszczenia przez przeciwnika przedmiotu. Jest zatem kilka możliwości i to od nas zależy jak je wykorzystamy.

Wracając do walki, większość czasu naszym przeciwnikiem będą Shades (które w swoim jednolitym wyglądzie również nasuwają adwersarzy z Kingdom Hearts). Do eksterminacji oponentów oddano w nasze ręce jedno- i oburęczne miecze a także włócznie. Każdym gra się troszkę inaczej i wprowadzają miłe urozmaicenie do walki. Bronie są świetnie zaprojektowane i wszystkie z nich mają swoją "historię", co nie dziwi zważając na fakt że jest to jedyny ekwipunek jakiego przyjdzie nam używać. Oręż z czasem będziemy mogli ulepszać, dzięki czemu podniesiemy jego siłe ofensywną czy dodamy mocy używanej przez nas magii. Jakiej magii? Otóż na swej drodze spotkamy latającą, gadającą i przemądrząłą księgę imieniem Griomire Weiss, która wspomoże nas w walce oraz nie będzie szczędziła kąśliwych uwag na każdym kroku. Momentami nie można powstrzymać uśmiechu słysząc teksty rzucane prze Weiss'a, szczególnie te niejako łamiące "czwartą ścianę" gdy ironicznie komentuje wygląd jednej z bohaterek, czy design odwiedzanej lokacji. Dialogii między głównym bohaterem a naszym "książkowym przyjacielem" są też jednym z głównych powodów dla których warto wypełniać dość... mało interesujące sub-questy mówiąc najłagodniej. Z praktyczniejszych zalet księga posłuży nam za ładnie wyglądające menu, a przede wszystkim wspomoże nas czarami zdobywanymi wraz z postępami w grze. Czary podpinamy pod spusty na padzie, mogąc korzystać jednocześnie z czterech różnych, jednak w takim przypadku pozbawieni będziemy możliwości blokowania czy też uniku, które również muszą być przypisane pod jeden z tych czterech przycisków. Możemy zatem całkowicie nastawić się na ofensywę wszędzie mapując magię, jednak stracimy unikatowe bonusy od słów dostępnych jedynie dla bloku/uniku. Z pokonanych wrogów obficie leje się posoka, która... przyśpiesza regnerowanie paska odpowiedzialnego za czary.

O ile system walki nie jest jakoś szczególnie wyrafinowany, nikt też nie powinien mieć problemów z jego opanowaniem, nie zdarzyło mi się bym czuł się znużony kolejnymi potyczkami. Pewnie, nie jest to poziom typowych slasherów typu God of War, jednak wciąż gra się fajnie, a o to w grach chodzi. Jest szybko, efektownie, można wykombinować kilka kombosów. Szkoda jedynie że praktycznie przez całą grę przyjdzie nam tłuc mało zróżniocwany wachlarz wrogów. Dobrze że potyczki z bossami są naprawdę świetne i zrobione z rozmachem. Dla szukających w grach wyzwania polecam rozpoczęcię rozgrywki od razu od poziomu "hard", ten domyślny powinien bez problemu zaliczyć każdy w miarę ogarnięty gracz.

Zawsze ciężko przychodzi mi ocenianie grafiki w grach na stacjonarne konsole, o czym nie raz już wspominałem. Nie znam się na tych wszystkich technicznych aspektach wyświetlanego na ekranie telewizora obrazu, dla mnie albo coś wygląda źle, średnio, dobrze albo bardzo dobrze i niekoniecznie zależne jest to od ilości polygonów czy zastosowanych "upiększaczy". Nier z pewnością nie należy do grupy gier oszałamiających grafiką czy też pokazujących pełnię mocy współczesnych konsol. Zwiedzane przez nas miejscówki nie są wyjątkowo obfite w różnego rodzaju dodatkowe elementy zwiększające ich atrakcyjność, mówiąc wprost z reguły świecą pustką niezależnie czy hasamy po zielonych dolinach czy przebijamy się przez miotaną burzą piaskową pustynię. W dodatku niektóre miejsca odwiedzimy więcej niż tylko raz. Jednak zdarzają się i takie miejsca którym nie można odmówić uroku, lub które zrobione są w ciekawy sposób. Nie będę ukrywał, że mi akurat przypadł do gustu świat wykreowany w grze, chociaż na dobrą sprawę zamyka się jedynie do naszej wioski (a jednak jest i ona :)) oraz kilku lokacji, a przede wszystkim uwielbiam projekt i wygląd postaci. Nic nie zarzucę animacji, ani razu nie zdarzyły mi się poważniejsze zwolnienia, nasz protagonista również porusza się żwawo niczym wiewiórka po kawie i aż szkoda że czasami jesteśmy przyblokowani przez "niewidzialne ściany" w trakcie ekslporacji.

Jeśli chodzi o oprawę dźwiękową, za którą odpowiada w większości studio MoNACA, jest ona dość specyficzna. O ile voice acting stoi na bardzo wysokim poziomie i głosy doskonale pasują do postaci (szkoda jedynie że nie mamy możliwości sprawdzenia jak wypadł japoński VA) i nikt nie powinien mieć z nimi problemów, o tyle muzyka nie każdemu przypadnie do gustu. Warto wiedzieć bowiem, że większość śpiewanych przez piosenkarkę Emi Evans utworów powstało w "futurystycznych" językach. Artystka dostała od twórców praktycznie wolną rękę w tworzeniu tekstów, dostając wczesne wersje utworów oraz wytyczne co do stylu w jakim miał być nowy język (gaelicki, francuski, hiszpański, japoński i inne). Całość wypada interesująco i świetnie pasuje do charakteru gry, a kilka melodii na długo zostaje w głowie.

Przyznam się szczerze, że ciężko jest mi oceniać grę, którą z czystym sumieniem mógłbym wymienić jako jedną z ulubionych i o której często zdarza mi się myśleć. Z jednej strony mamy doskonałą fabułę z kilkoma zakończeniami, znakomicie wykreowane postacie, różnorodność rozgrywki, świetną oprawę dźwiękową, znakomity humor i subtelne nawiązania do innych gier (a przede wszystkim poprzednich produkcji studia cavia z serii Drakengard). Z drugiej zaś "poprawną" oprawę graficzną, ograniczony bestiariusz, wczytywanie między lokacjami i nic nad wyraz wybitnego jeśli chodzi o poszczególne składowe rozgrywki. Główny wątek fabularny można zaliczyć na spokojnie w 15-20h, w zależności od wybranego poziomu trudności oraz tego czy zdecydujemy się wypełniać dodatkowe sub-questy. Nier nie jest tytułem który przypadnie do gustu każdemu, chociażby ze względu na wymienione wyżej elementy. Jednak jeśli już damy mu się wciągnąć w jego świat, jego historię, to wynagrodzi nas poczuciem satysfakcji i chęcią powrotu. Mam nadzieję że Square Enix zdecyduje się na więcej tego typu produkcji, z dojrzałą fabułą, bohaterami nie bojącymi się siarczyście zaklnąć czy też tryskającą krwią. Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na zapowiedziane Drakengard 3 a Wam polecić przygodę z Nier.

Moja ocena: 9/10
Grafika: 7/10
Muzyka i udźwiękowienie ;) 9/10
Gameplay 8/10


Obrazki z gry:

Dodane: 05.04.2013, zmiany: 21.11.2013


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?