Fist of The North Star: Lost Paradise (Playstation 4)

Fist of The North Star: Lost Paradise

Hokuto ga Gotoku (JAP)
Wydania
2018()
2018()
Ogólnie
Yakuza w klimatach mangi Fist of the North Star - czyli postapokaliptyczny świat pełen osiłków napierdzielających sę na pięści.
Widok
TPP
Walka
action
Recenzje
Endex
Autor: Endex
14.02.2019

Osobiście nigdy nie interesowałem się serią autorstwa Yoshiyukiego Okamury i ilustratora Tetsuo Hary. Znałem ją, ze względu na kultowy już cytat, oraz krótką serię anime, do której zachęciła mnie specyficzna oprawa jaką prezentowała. Po jej obejrzeniu, uznałem, że jest to interesujące, ale na tym się skończyło i nigdy już do serii nie wróciłem. Najprawdopodobniej nigdy nie kupiłbym tej gry, ale coś mnie zmobilizowało do jej sprawdzenia. Nie było to DEMO :) Wystarczyło mi to, że dowiedziałem się, kto tą grę tworzy. Studio odpowiedzialne za grę to nikt inny jak ludzie co stworzyli serię Yakuza, którą uwielbiam. Cieszę się z tego, że studio jest tak bardzo zajęte, a zarazem jestem pełen podziwu, że potrafią to ogarnąć. Co dopiero stworzyli Yakuze 6 i Yakuze Kiwami 2, tworzą remastery Yakuzy 3-5 i pracują nad Yakuzą Online. Chcą wydać w tym roku Project Judge, który jest spin offem Yakuzy. Pracują nad Shin Yakuzą, która ma opowiadać historię nowego bohatera klanu Tojo. Nie wiem jak oni to robią, ale jeszcze w tym samym czasie zrobili Fist of the North Star i pomimo, iż nie jest tak dobra jak seria Yakuza, widać, że nie jest byle popierdółką tworzoną na kolanie.

Gra zaczyna się z przytupem. Zaczynamy od scenki, która już nam pokazuje, że nie musimy się obawiać o ich jakość. Twórcy Yakuzy jak mało kto potrafią tworzyć je naprawdę dobrze. Po krótkim wstępie mamy mały tutorial pokazujący nam jak się walczy i wyjaśniający nam mechaniki samej gry. Po przejściu go mamy kolejną bardzo fajnie zrobioną scenkę i od razu gra rzuca w nas bossem. Potem robi się chaotycznie. Po walce, Kenshiro, bo tak nazywa się główny bohater, przechadza się pustkowiach w poszukiwaniu kobiety imieniem Yuria, aż trafia do miasteczka w którym owa kobieta może się podziewać. Niestety miasto jest zamknięte przed ludźmi by utrzymać w środku porządek. Kenshiro próbując dostać się do miasta trafia do aresztu i żeby z niego wyjść musi wywalczyć sobie wolność na arenie. Po uwolnieniu, z czasem intryga się rozwija, a na drodze Kenshiro zacznie pojawiać się coraz więcej i coraz to potężniejszych przeciwników. Jeśli mam być szczery fabuła mi się podoba, ale nie ma startu do Yakuzy. Tam mamy wielowątkową historię, długą na kilka gier, tutaj z kolei mamy historię zamkniętą w jednej grze, więc samo to porównanie może być krzywdzące. Sama historia także jest dużo krótsza, od jakiejkolwiek części Yakuzy. Wszystko jest fajnie zrobione, ale niestety jest ta chaotyczność o której wcześniej wspomniałem. Na początku rzuca w nas pewnymi retrospekcjami, imionami, które powinniśmy znać lub też niektóre dialogi nawiązują do przeszłości danych postaci. Jak wcześniej wspomniałem, nie znam się za bardzo na tej serii, więc był to dla mnie mały bałagan. Całe szczęście, takie rzeczy to tylko z początku gry. Jak przez to przebrniemy, i otworzymy sobie miasto, to historia robi się wartka i trzyma w napięciu.

Jako, że fabuła nie jest aż tak długa, twórcy dorzucili nam wiele rzeczy byśmy tak szybko tej gry nie odstawili na półkę. Podobnie jak w serii Yakuza, mamy tutaj multum aktywności pobocznych, nie każde są na tak wysokim poziomie, ale te kilka, które wciągają jak bagno w zupełności wystarczą.

Gra zaoferuje nam:

1. Bardzo fajny główny watek o którym pisałem wyżej.

2. Eksplorację pustkowia za pomocą samochodu i branie udziału w wyścigach.

3. Ratowanie ludzi, którzy na owych pustkowiach zabłądzili.

4. Bycie barmanem.

5. Prowadzenie klubu z hostessami.

6. Zabawa w sprzedawcę/dostawcę.

7. Walki na arenie.

8. 80 zadań pobocznych.

9. Będziemy szukać i kopać zbirów jako niedzielny strażnik miasta.

10. Stworzymy salon gier z klasykami od SEGI.

11. Będziemy doktorem, który leczy ludzi w rytm muzyki.

Ze względu na długość gry, więcej czasu spędziłem na dodatkowych aktywnościach, niż nad wątkiem głównym. Niestety tak bardzo rozwodniłem czas gry, że nie sądzę bym mógł ocenić długość wątku głównego. Posiłkując się jednak stronką HOWLONGTOBEAT mogę powiedzieć, że około 15-20 godzin może to zająć, aczkolwiek myślę, że można spokojnie przejść to jeszcze szybciej. Główny wątek ruszałem sporadycznie, kiedy miałem na to ochotę i jak już to robiłem, to rozdziały przechodziłem jak błyskawica. Na tą chwilę mam już ponad 40, a jedyne co skończyłem z wyżej wspomnianej listy, to główny wątek, mini gra w barmana, złapałem wszystkich zbirów oraz stworzyłem salon gier. Zostało mi kilka zadań pobocznych. Cała reszta aktywności jest napoczęta, ale jeszcze zejdzie mi spokojnie minimum 10 godzin by zrobić wszystko co gra nam oferuje. Nie będę opisywał wszystkich rzeczy jakie wymieniłem w powyższych punktach, bo recenzja byłaby za długa, zatem skupie się na tych ważniejszych.

Samochód i wyścigi.

Eksploracja mapy jest nieco nudnawa, ale jeśli będziemy mieli w głowie odpowiednie nastawienie i poznajdowane taśmy z muzyką, staje się to nawet przyjemne. W grze pokonując wrogów, czasami dostaniemy mapę skarbów i używając pojazdu jedziemy do wskazanego na niej punktu. Na miejscu jak mamy szczęście to zdobędziemy taśmy z muzyką, części do samochodu, materiały na crafting czy wcześniej wspomniane automaty do salonu gier. Odpowiednio przeszukując pustkowie znajdziemy punkty tankowania by uzupełniać paliwo. Te same miejsca pełnią rolę punktu szybkiej podróży, byśmy mogli zaoszczędzić nieco czasu. Przeszukując pustkowia musimy wypatrywać ludzi, który zawsze czekają przed drogą, która jest torem wyścigowym. Niestety... Trzeba znaleźć tor by móc się ścigać i nie uważam, że ten pomysł jest trafiony. Szukanie toru może nie jest jakoś trudne, ale nie zmienia to faktu, że jest zupełnie niepotrzebne. Same wyścigi są już ok. Ścigałka jak to ścigałka. Arcade pełną gębą z całkiem rozbudowanym tuningiem. Co jest zabawne, przypominam, że to jest gra action RPG, a mamy tutaj także grę wyścigową. Model jazdy jest fajny jeśli lubisz w arcadowe wyścigi. Po trochu przypomina mi to nieco starsze wyścigówki jakie grało siew czasach PSXa i Segi Saturn, co zresztą pasuje. Możliwe, że twórcy przekopiowali jakiś model jazdy z starszych tytułów SEGI.

Drugim większym rozpraszaczem jest klub z hostessami. Jeśli grałeś w Yakuzę to wiesz czego się spodziewać, aczkolwiek działa to nieco inaczej. Podobnie jak w Yakuzie, zdobywamy nowe dziewczyny do pracy w klubie. Jedne można znaleźć w miasteczku, inne pozyskujemy robiąc zadania poboczne. Hostessy dzielą się na rangi, od C do S. Ranga S jest najlepsza i takie można zdobyć tylko wykonując zadania. Każda z dziewczyn pracując zwiększa swój poziom doświadczenia, a obdarowując je rożnymi prezentami możemy podnieść ich poziom HP lub ich umiejętność wykonywania pracy. Niestety wycięto możliwość rozmowy z dziewczynami klasy S jaką mieliśmy w serii Yakuza. Rozmowy były dobrym sposobem na szybkie podniesienie doświadczenia dziewczyn o kilka poziomów. Oczywiście tylko wtedy, kiedy rozmowę poprowadziliśmy dobrze. Tutaj to zamienili na dość średnie obdarowywanie dziewczyn prezentami. Dzieje się to tylko w menusach i dziwnie wygląda fakt, że dajesz dziewoi kawał mięcha, a ona się cieszy i podnosi swój poziom o aż 20lvli. Sama praca w klubie także jest już nieco inna niż w Yakuzie, ale nie będę za bardzo o tym pisał. Wiem, że nie każdy z was grał, ale naprawdę jest dużo by opisywać, a też nie ma to za bardzo znaczenia. Ważne jest tylko to, że podobnie jak w Yakuzie ta mini gra jest przyjemna i wciąga.

Szukanie zbirów jak i arena są dobrym sposobem na sprawdzenie jak dobrze zrozumieliśmy system walki. Czy to pokonując przeciwnika na arenie, czy to łapiąc zbira, zawsze wracają silniejsi. Im więcej razy ich pokonamy, tym trudniejsi będą następnym razem. Łapanka zbiegów jest także dobrym sposobem na zarobek i farmienie expa, zaś arena pozwala nam po zwycięstwie zdobywać punkty, za które można przykładowo kupować orby umiejętności.

No właśnie, orby. Kenshiro zdobywa doświadczenie poprzez wykonywanie zadań jak i walkę z bandytami. Jak zdobędzie poziom, dostanie białego orba. Można za ich pomocą rozwijać jego umiejętności. Wykonując misje główne, poboczne czy kupując za specjalna walutę z areny lub wyścigów, dostaniemy także ważniejsze niebieskie, pomarańczowe, zielone i żółte orby. Każdy z nich nie licząc żółtych, mają swoje własne drzewko umiejętności. Tych jest aż 4. Żółte i białe można użyć w każdym. Białe to wypełniacze, a żółte odblokowują umiejętności specjalne. Jak już nam się uda rozwinąć Kenshiro do maksimum jego możliwości, dobijemy do limitu, ale to nie jest koniec. Teraz możemy przebić limity i zrobić z Kenshiro jeszcze potężniejszą istotę. Jedno drzewko to także coś nieco innego. Nie licząc orbów, rozwijamy je także talizmanami. Talizmany dają nam chwilowe bonusy podczas walki, czy eksploracji terenu. Dzięki talizmanom, możemy dostać jedno dodatkowe życie jeślibyśmy zostali pokonani, albo wyciągnąć podczas walki miotacz ognia, by przypiec nieco naszych oponentów. Talizmany odblokowujemy na nieco innych warunkach. Tutaj trzeba chwytać się pobocznych aktywności by je odblokować. Możemy także wzmacniać ich siłę u jednego z NPCów, i wiem, że to nie zabrzmi zbyt profesjonalnie, ale nie zgłębiłem się to jakoś zbytnio. Niby kilka używam, ale na ich pierwszym podstawowym poziomie. Jakoś nigdy nie miałem ochoty ich wzmacniać. Mimo, że to miły dodatek, to myślę, że ich brak nie zmieniłby gry na gorszą. Ten dodatek trochę przypomina mi system broni w Yakuzie 0, który uważałem, że totalnie niepotrzebny. Nie zmienia to tego, że jego istnienie to zawsze miły dodatek, który kogoś pewnie zaangażuje.

Jak już pisze o rozwoju, to szybko napiszę coś o systemie walki. Podobnie jak w Yakuzie, jak znajdziemy na mapie przeciwnika, gra ładuje "arenę" w miejscu gdzie go spotkaliśmy i mamy walkę. Po ich pokonaniu, pojawiamy się znów na normalnej mapce. System walki jest dość rozbudowany. Mamy kilka podstawowych kombosów i podobnie jak w Yakuzie spektakularne wykończeniówki. Tutaj są bardzo krwiste. Za każdym razem, nasz przeciwnik eksploduje w bardzo groteskowy sposób. Jeśli nie lubisz krwi, to chyba nie jest gra dla ciebie :). Sposób wykańczania przeciwnika polega na tym, że najpierw musimy zbić mu tarczę, która jest przedstawiona za pomocą czaszki obok energii przeciwnika. Jeśli nasz oponent jest na tyle silny, że jeszcze będzie stał po tym jak zbijemy mu tarczę, to w tej chwili jest totalnie podatny na każdy atak. Wtedy też zaczyna się jatka. Używając kółka na padzie, można albo pokonać przeciwnika od razu w odpowiednim momencie klikając z kółko jeszcze raz, albo poczekać aż całkowicie unieruchomimy przeciwnika, po czym go totalnie zmasakrujemy. Zmasakrujemy to dobre słowo, bo albo zmiażdżymy mu czaszkę, albo obijemy tak, że zostaną tylko nogi. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze burst. Podczas walk Kenshiro ładuje pasek Siedmiu Gwiazd i jak go zapełni wchodzi w stan, który powoduje, że świeci się na czerwono, mięśnie rozrywają mu bluzę i półnagi ma w tej chwili dostęp do kolejnych dodatkowych ruchów, które potrafią być jeszcze bardziej brutalne. W tym momencie jest jeszcze bardziej mobilny i agresywny. Nie ma co się rozpisywać. System walki jest po prostu bardzo dobry. W żadnym momencie gry, nie czułem, że mnie cokolwiek w tym aspekcie zaczynało nudzić lub przeszkadzać.

Musze się teraz do czegoś przyczepić :). Największym problemem gry jest grafika. Jest dobra, ale nie mogę przejść obok tego, że gra wygląda jak z poprzedniej generacji. Ba, czasem nawet mam wrażenie, że niektóre elementy byłyby możliwe na konsolach jeszcze wcześniejszej generacji. Czasem trafimy na bardzo... kontrowersyjne tekstury, które będą dostępne na screenach które zrobiłem. Mają czasem tak niską rozdzielczość, że nie mogłem dowierzać. Modele postaci są, jak już nas twórcy Yakuzy przyzwyczaili, przygotowane w 2 wersjach. Jedne przygotowane specjalnie do scenek fabularnych, które to mają najlepsza jakość, drugie to te same modele z mniejsza ilością poligonów. Obie wersje wyglądają świetnie. W grze mamy delikatny filtr obrazu, który dodaje lekki Cell-Shadingowy wygląd, co pasuje tutaj bardzo dobrze. Na wielki plus zaliczę, to że gra działa w 60 klatkach na zwykłym PS4.

Tutaj kończą się dobre rzeczy. Niestety mam wrażenie, że nie ma pełnego 1080p. Nie jestem w stanie tego potwierdzić, bo nie znalazłem oficjalnej informacji na ten temat, ale szukając na forach zauważyłem, że nie tylko ja tak sądzę. Pisze o tym, ponieważ, przez niższa rozdzielczość bardzo uwydatnia się czasem kiepski antyaliasing. Ząbki jakie można zobaczyć na elementach otoczenia są naprawdę spore. Najgorsze jest to, że czasem masz wrażenie, że AA jest, a czasem, że nie ma.  Kolejna rzecz to...modele postaci. Wiem, wiem, przed chwilą je chwaliłem, więc już wyjaśniam. Modele postaci głównych to jedna sprawa, drugą sprawą są modele przechodniów i przeciwników nieistotnych dla fabuły. Tych będziemy widzieć setki razy, a ich modelów jest tak mało, że walcząc z grupą 20 przeciwników nie raz będzie tak, że połowa z nich to będzie 10 bliźniaków, a z drugą połowa nie będzie inaczej. To samo tyczy się przechodniów. Jeśli staniemy i się przyjrzymy to wszyscy wokoło są prawie identyczni. Małe różnice, przykładowo ta kobieta i tamta wygląda dokładnie tak samo, tylko inny kolor włosów i nieco inne ubranie. Jest to upierdliwe, ale można to przeżyć. Jak biegasz po mieście, nie zwracasz na to uwagi. W walce przeszkadza to najbardziej, bo skupiasz się na tym, z czym walczysz. Od walki do walki, od bliźniaka do bliźniaka.

Taka ciekawostka. Swego czasu. czytałem recenzje tej gry, gdzie recenzent dowalał się do tego, że pustkowia są... puste. Ja sobie myślę, a jakie mają być? Mamy tutaj rozwalony świat, więc pustkowia są na tyle puste, by wyglądało to wiarygodnie. Jedyne do czego mogę się przyczepić, to czasem mamy miejsce, gdzie jest pustynia totalna, a w samym jej środku jeden wysoki zniszczony budynek, a wokoło niego żadnych zgliszczy, jakby ktoś tam przyszedł i posprzątał. Na szczęście, takie mało naturalne momenty są na tyle rzadkie, że nie psują ogólnej prezencji, która mimo wielu wad, nie jest zła jak już wcześniej wspomniałem. 

Bardzo podobał mi się dubbing. Jak to zawsze odpalam grę z oryginalną ścieżką dźwiękową i miałem radochę ze słuchania głosów głównych bohaterów. Znów wyższa połka w tej kwestii. Na plus dla tych, którzy nie lubią słuchać języków innych niż angielski, powiem, że gra posiada też angielską ścieżkę dźwiękową, więc tylko od gracza zależy jak chce w to pograć. Nie mogę jednak ocenić jak poradzili sobie aktorzy w tej wersji, bo jak wcześniej wspomniałem, grałem z dubbingiem oryginalnym, tak więc ocenę pozostawiam wam.

Fajnie potraktowano muzykę. Mamy tutaj podobnie jak w Yakuzie mieszankę różnych stylów, od elektroniki, po gitary, od totalnie dziwnych utworów jak zremiksowana Oda do radości, po muzykę z taśm do samochodu gdzie możemy odpalić utwory z gier od SEGI czy też naprawdę fajny Power Metalowy kawałek.

Podsumowując, jest to bardzo podobna gra do Yakuzy, ale nie oznacza, że osiąga ten sam wysoki poziom. To nie jest zła rzecz. Gra trzyma się swojego i tak dobrego poziomu. Oferuje także tyle dobra, że trudno się gniewać, na to że historia jest krótka i nie tak rozbudowana jak te, do których nas jej twórcy zdążyli przyzwyczaić. Jedyny zarzut jaki można mieć do tej gry to naprawdę średnia grafika jak na możliwości konsoli PS4. Gra w moim odczuciu zasługuje na 7+/10 ponieważ, oferuje to co najważniejsze. Gra wciąga jak mało która. Gdyby zrobiono ją na nieco nowszym silniku, np. tym z Yakuzy 6, to graficznie mogłoby się lepiej prezentować. Ważna rzecz na koniec. Jeśli nigdy nie grałeś w serię Yakuza, to jeszcze nie wiesz z jakim typem gry masz do czynienia. Fist of the North Star to praktycznie ten sam styl rozgrywki, a on nie jest dla każdego. Polecam sprawdzić demko, czy tego typu gameplay ci odpowiada. Jeśli zaś grałeś w którąkolwiek Yakuzę i nigdy nie polubiłeś jej stylu, to możesz tą grę spokojnie pominąć. Raczej nie znajdziesz tutaj niczego co by przykuło twoją uwagę.


Obrazki z gry:


/obrazki dostarczył Endex/

Dodane: 14.02.2019, zmiany: 14.02.2019


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?