Tactics Ogre: Let Us Cling Together

Tactics Ogre: Unmei no Wa (JAP)
Wydania
2010()
2011()
Ogólnie
Klasyk sprzed lat w odświeżonej formie, przy którym pracowali twórcy oryginału. Gra która podłożyła podwaliny pod powstanie Final Fantasy Tactics doczekała się udanego przeniesienia na konsolkę Sony dzięki Square Enix.
Widok
izometr
Walka
turówka
Recenzje
Vasquo
Autor: Vasquo
22.03.2013

Różnie to bywa z marzeniami. Z pewnością trzeba na nie uważać, bo lubią się spełniać. Takie growe marzenie wielu graczy na całym świecie spełniło się całkiem niedawno, a to za sprawą niezawodnego Square Enix. O jakiej grze mowa? Oczywiście o przedmiocie tej recenzji, czyli Tactics Ogre: Let Us Cling Together. Oryginalnie wydana w 1995 roku na poczciwego SNES-a przeportowana była zarówno na Segę Saturn jak i PSX-a. Tym razem dostajemy coś więcej niż zwykły port. Sami twórcy nie mówią o grze wprost jako o remake'u, wspominają bardziej o jej "przebudowie". Chociaż z pozoru to wciąż ta sama gra wiele w niej zostało zmienione. Na całe szczęście większość tych zmian wyszło jej na dobre. Nie bez znaczenia jest też fakt że przy pracy nad tą odsłoną TO pracował jej twórca, Yasumi Matsuno, wraz z innymi pracownikami zatrudnionymi przy tworzeniu oryginału.

W przypadku Tactics Ogre mamy do czynienia z klasycznym podejściem do zagadnienia taktycznych jrpg-ów znanym chociażby z późniejszego (wcześniejszego?) Final Fantasy Tactics. W grze wcielamy się w rolę Denama Pavela, który wraz z swoją siostrą oraz przyjacielem szuka zemsty na rycerzach odpowiedzialnych za najazd i podpalenie jego rodzinnej miejscowości. Jednak z czasem zostajemy wciągnięci w wir wydarzeń, targających kontynentem Valeria, wykraczających poza zwykłą chęć zemsty. Nieraz przyjdzie nam dokonać wyboru przy którym zastanowimy się czy postępujemy słusznie z własnym sumieniem. Tactics Ogre oferuje kilka dróg do finału swojej historii, mając przy tym kilka zakończeń w zależności od tego jak zachowaliśmy się w kluczowych sytuacjach. Historii interesującej i pełnej postaci tragicznych, które z pewnością sprawiają, że fabuła jest jedną z mocniejszych stron tej produkcji. Co ciekawe, w nowej wersji dostajemy do dyspozycji system WORD pozwalający po przejściu gry cofnięcie się do kluczowych sytuacji i podążanie zupełnie inną ściężką niż zrobiliśmy to pierwotnie. Świetna sprawa dla każdego, który chce poznać pełną historię bez kilkukrotnego przechodzenia gry.

Kilka większych zmian zaszło także w samych potyczkach oraz zarządzaniu drużyną. Zacznijmy od tego że nie awansują pojedyńcze jednostki, tylko klasy. W praktyce oznacza to tyle, że każda nowa jednostka w naszej drużynie może od razu zmienić klasę na taką która jest na wyższym poziomie i dorównać do reszty wojaków. Z jednej strony rozwiązanie fajne, z drugiej uciążliwe przy podnoszeniu poziomów klasom mniej używanym. Z gry wyleciały żywioły przypisane do każdej jednostki (czego chyba najbardziej żałuję, lubiłem ten element), za to dodano umiejętności które możemy przypisać danej postaci- od ofensywnych, przez defensywne, na specjalnych zarezerowanych dla danej klasy kończąc. Każda umiejętność kosztuje odpowiednią ilość punktów zdobywanych przy awansie. Nasi żołnierze mogą również specjalizować się w danym typie broni (od zwykłych mieczy, przez katany, młoty, bronie miotane aż do batów etc- opcji jest mnóstwo i jest w czym wybierać), co z czasem zaowocuje możliwością wykonywania ataków specjalnych. Jest zatem kilka możliwości rozwoju naszych postaci, jednak nie ma mowy o tworzeniu dwuklasowych wojów jak to miało miejsce w FFT. Nie zmienia to jednak faktu, że rozwiązanie to wypada świetnie i w pewien sposób wymusza różnorodność drużyny.

Ta zaś składać może się zarówno z ludzi jak i innych ras (gremliny, wróżki, jaszczuroludzie, orki a nawet nieumarli) czy też bestii lub smoków (które w końcu są prawdziwymi bestiami i smokami :)). Praktycznie każdej z jednostek możemy zmienić klasę, o ile posiadanym odpowiednie Class Marks (nie musimy się więc już martwić o odpowiednie aligment czy też statystyki). Doszło kilka nowych profesji, a inne zostały zmienione w stosunku do oryginału, niekoniecznie na lepsze. Do wyboru są zarówno rycerze, magowie, łucznicy, klerycy, a także bardziej zaawansowane klasy takie jak ninja, fizylierzy czy też nekromanci. Mamy także możliwość zwerbowania kilku unikatowych postaci, których w pierwowzorze nie uświadczyliśmy.

Pojawiło się także kilka nowych opcjonalnych questów, a niektóre stare zostały odpowiednie przemodelowane (chociażby Palace of the Dead, którego ukończenie za pierwszym razem może zabrać nawet... 30h!). Wszystko to znakomicie wydłuża czas spędzony z grą- zapewniam Was, że sam wątek główny to tylko początek zabawy z Tactics Ogre. Oczywiście na spokojnie można skończyć linię fabularną nie zagłębiając się w żadną z pobocznych atrakcji, jednak tytuł ten pokazuje swój potencjał właśnie przy całej dodatkowej zawartości. Chociaż między miejscówkami poruszamy się na klasycznej mapce od bitwy do bitwy, często mamy możliwość "zboczenia z kursu" w celu rozegrania losowych walk.

Nie wspomniałem nic o potyczkach, które są dość standardowe jeśli chodzi o gry tego typu. O turze danej jednostki decyduje jej szybkość, na co wpływ ma zarówno jej profesja, jak i ekwipunek który posiada. Co jednak ważne AI przeciwników reaguje bardzo szybko, nasze jednostki również nie ociągają się z przemieszczaniem czy też wykonywaniem poleceń, co sprawia że batalie są dynamiczniejsze niż w innych podobnych tytułach (patrzę na Ciebie FFTA2). W skrajnych przypadkach do walki możemy wystawić 12 jednostek przeciwko 18 adwersarzom, jednak z reguły toczymy boje na mniejszą skalę.

Najważniejszy i dość kontrowersyjny wśród konserwatywnych fanów gatunku jest wprowadzony system CHARIOT, który zapamiętuje ostatnie 50 tur (zarówno naszych jak i przeciwnika) pozwalając nam się cofnąć i skorygować ewentualnie popełniony błąd. Dla jednych zbędne ułatwienie, dla innych znakomite rozwiązanie- jedna pomyłka nie przekreśla całej potyczki i nie zmusza nas do rozpoczęcia jej od nowa. W grze dostępna jest również opcja Quick Save, przy której zapis nie znika po wczytaniu, zatem jeśli ktoś będzie chciał uzyskać tytuł za niekorzystanie z tego systemu (kolejna nowość, za pewne rzeczy takie jak dokonania, wybory itp. dostajemy odpowiedni tytuł, który jednak nie ma żadnego wpływu na rozgrywkę) ma taką możliwość.

Nawet jeśli któraś z naszych jednostek polegnie w walce nie muismy się tym aż nadto przejmować- każda z nich ma trzy "serduszka" symbolizujące życia. Dopiero po wyczerpaniu wszystkich będziemy mogli pożegnać się z nią na zawsze (mając możliwość przeniesienia kilku wyuczonych przez nią umiejętności na inną jednostkę). Tytuł jest zatem przyjazny nowemu graczowi i nawet ktoś zaczynający przygodę z gatunkiem nie powinien mieć problemu z jego ukończeniem.

Graficznie gra z pewnością nie powala na kolana, prezentując na pierwszy rzut oka typowo SNES-ową oprawę. Jednak wszystko wygląda schludnie i przejrzyście (sczególnie gdy oddalimy pole walki), natomiast wykonanie menusów, mapy, portretów postaci i innych szczegółów takich jak flaga powiewająca przy naszym zwycięstwie wygląda po prostu znakomicie. Chociaż animacje ataków nie są już "unikatowe", jak to miało miejsce w oryginale czy też fantastycznym Knight of Lodis, wciąż wyglądają dobrze. Również czary czy ataki specjalne to różnego rodzaju efekty 3D dodające grze uroku. Z pewnością niektórych może szata graficzna odrzucić, ja jednak mam słabość do tego typu ukazywania rozgrywki. Szkoda tylko, że niektóre mapki nie zostały bardziej urozmaicone. Warto dodać że tym razem mamy również możliwość podglądu pola bitwy z "lotu ptaka".

Od strony muzycznej Tactics Ogre to gra posiadająca jeden z lepszych soundtracków. Znalazły się w niej zarówno nowe kompozycje jak i aranżacje utworów z innych gier serii. Wszystkie brzmią znakomicie, a każdą z nich możemy przesłuchać w każdym momencie gry dzięki Warren Report. To świetnie wykonane menu pozwoli nam przejrzeć samouczki, profile występujących w fabule postaci, wydarzenia jakie miały dotychczas miejsce, poczytać rożne przydatne informacje, a także właśnie przesłuchać utwory znajdujące się w grze (każdy z krótkim opisem kompozytora).

Tactics Ogre: Let Us Cling Together to przeogroma pozycja oferująca kilkaset godzin zabawy (główny wątek to około 40h, w zależności od wybranej ścieżki i sprawności gracza), która stoi na najwyższym poziomie. Po przejściu gry odkryjemy zaledwie część tego co ma do zaoferowania. Chociaż posiada ona kilka niedociągnięć (na dłuższą metę uciążliwe podnoszenie poziomów słabszym klasom, sporne tworzenie nowych przedmiotów w sklepie), giną one w zalewie znakomitych rozwiązań jakie gra oferuje. Jest to fantastyczna przygoda zarówno dla weteranów gatunku i miłośników oryginału jak i graczy chcących dopiero zacząć przygodę z tym rodzajem rozgrywki. Ja zaliczam się do tej pierwszej grupy, oryginał swego czasu ukończyłem nie raz i jestem w pełni usatysfakcjonowany tym co dostałem w tym "przebudowanym remejku". Oby więcej tego typu powrotów do przeszłości. Teraz pozostaje czekać na odświeżone Knight of Lodis, nad którym Square Enix gdzieś potajemnie już pracuje, miejmy nadzieje.

Ocena ogólna 10/10
Grafika 8/10
Muzyka i udźwiękowienie ;) 8/10
Gameplay 10/10


Obrazki z gry:

Dodane: 30.03.2013, zmiany: 21.11.2013


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?