Might & Magic: Clash of Heroes

Wydania
2011()
Ogólnie
Kolejna wariacja puzzle questowa tym razem w znanym świecie Might & Magic.
Widok
izometr
Walka

Recenzje
Desty
Autor: Desty
03.05.2011

Na początku recenzji przyznam się bez bicia, że gry z głównej serii Might and Magic nigdy nie wywoływały u mnie pozytywnych emocji. Sterowanie, schematyzm i pewne traumatyczne przeżycia z niektórym częściami (error po 5h bez save) spowodował, że M&M po części szóstej nigdy nie zawitało w moim komputerze. Inna sprawa miała się z boskimi Heroesami, w które zagrywałam się samotnie jak i z przyjaciółmi. Szybka rundka „hirołków” podczas niejednego wypadu ratowała nas przed nudą w deszczowe dni. Opisywanym dziś „Cash of Heroes” zainteresowałam się głównie dlatego że posiada magiczne słowo „heroes” w tytule. Jest to remake gry na DS wydanej w 2009 roku. Chwała tym którzy grę zakupili, dzięki temu miałam przyjemność grać w jeden z najlepszych miksów gatunkowych od czasu Puzzle Quest.

Sama gra jest strategią. A w sumie to puzzlami. Nie, przecież jest RPGiem. Mówiąc szczerze nie mam zielonego pojęcia do jakiego gatunku można CoH zaliczyć. Gra dość mocno odcina się od Puzzle Quest i jego klonów wprowadzając powiew świeżości do gatunku „puzzleRPG”. Rozgrywka jest genialna w swojej prostocie. Każda walka jest potyczką dwóch bohaterów i ich armii. Nie mamy jednak na wpływu na liczebność poszczególnych jednostek ani ich rozmieszczenie. Tu właśnie pojawia się element puzzli i swoistej łamigłówki. By zaatakować musimy ustawić 3 jednostki tego samego typu i koloru w linii pionowej, mogąc przestawiać tylko i wyłącznie ostatniego wojaka w kolumnie. Można również usuwać jednostki niezależnie od miejsca, wtedy jednostki nad nią zajmą jej miejsce. Z naszych wojaków możemy również tworzyć mury obronne, które będą nas bronić przed wrogimi atakami. Każda jednostka ma przypisaną siłę oraz czas ładowania. Musicie wiedzieć, że poskładanie wojaków w układzie pionowo-poziomym to nie wszystko. Gracz musi odczekać odpowiednią ilość tur by zobaczyć jak flaki przeciwnika latają na lewo i prawo. Im silniejsza jednostka tym czas ładowania dłuższy, a i straty po stronie przeciwnika większe. A właśnie, straty. Bardzo ciekawym patentem jest, że jednostki liniowe nigdy nie umierają i po ich śmierci można je przywołać z powrotem. Oczywiście nie mamy wpływu na ich rozmieszczenie, a ich powrót przypomina chaotyczny spadek klocków z Tetrisa. Najciekawszymi wojakami są jednak nasze jednostki specjalne. Te wymagają postawienia za nimi od dwóch do, aż czterech jednostek co czasem jest dość problematyczne. Sami „komandosi” zajmują dość sporo miejsca na planszy, a czas ich ładowania jest taaaaaak długi, że czasem przeciwnik zdąży nas pokroić na plasterki zanim cokolwiek się stanie. Dzięki takiemu podziałowi „ról” wśród naszej armii, każdy może wypracować własną strategię działania np. stawiać na szybkie ale słabe ataki zza mnóstwa osłon czy wyprowadzania „ognia zaporowego” podczas ładowania się mocnych ataków. Dodatkowo miejsca dla kombinowania daje nam również możliwość grania aż 5 frakcjami, które dość mocna różnią się „techniką grania”. Do wyboru mamy Haven, Akademię, Inferno, Necropolis i Sylvan (nazewnictwo bezczelnie zakoszone z recenzji Giurka na DS :D).

Kampania singlowa pozwala nam na zapoznanie się z każdą stroną konfliktu. Poznane umiejętności można wykorzystać w niesamowicie wręcz wciągającym multiplayerze. Nic nie daje takiej satysfakcji jak wygrana z żywym przeciwnikiem. Szkoda tylko, że czasem strasznie długo czeka się na przeciwnika w lobby, szczególnie na potyczki 2 na 2, ale na to można przymknąć oko. Nasza postać podczas potyczek leveluje, nie ma to jednak wpływu na jej siłę, pokazuję tylko jak długo ktoś gra online. Każda potyczka odbywa się przy użyciu bohaterów na maksymalnym 10 levelu. Natomiast artefakty i niektóre jednostki musimy odkryć w singlu by mieć do nich dostęp w multiplayerze.

No, ale miałam pisać o kampanii dla pojedynczego gracza! Historia jest podzielona na pięć rozdziałów, po jednym dla każdej frakcji. Zawiązaniem akcji jest atak demonów (no bo kogo by innego) na elfią wioskę. Przebywają tam akurat emisariusze z pobliskiego Griffin Empire. W wyniku niezbyt zawiłej intrygi pomiędzy rycerzami a elfami wybucha konflikt. Demony zacierają ręce z uciechy, teraz łatwiej będzie odnaleźć potężny artefakt który pozwali im TADAM zawładnąć światem. Fabuła gry nie jest zbyt nowatorska, ale spełnia swoje zadanie i popycha akcję do przodu. Sama rozgrywka to poruszanie się w zamkniętych lokacjach po kręgach. To rozwiązanie nieco razi po oczach przez pierwsze 5 minut, jednak po jakimś czasie nawet nie zwracałam uwagi na to, że poruszam się po wytyczonych ścieżkach. Czasem też spotkamy zagadki logiczne np. ustawianie pali by przeprawić się przez rzekę czy unikanie wzroku strażników podczas przemykania się do stolicy. Nasz postać może osiągnąć maksymalnie 10 poziom, a nasi żołnierze 5. W każdej kampanii mamy do odkrycia jedną specjalną jednostkę, mamy sporo questów do wypełnienia, a dodatkową atrakcją są „puzzle” (jak głupio by to nie brzmiało) gdzie podczas jednej rundy musimy zmieść przeciwnika z powierzchni ziemi.

Jest to całkiem sporo atrakcji jak na grę z Xbox Live. Gra dostarcza nam około 20h rozrywki na najwyższym poziomie, co przy cenie 1200MP jest prawdziwą okazją. Oczywiście wersja Xboxowa jak i ta na PS3 ma grafikę podbitą do jakości HD oraz muzykę w naprawdę dobrej jakości. Dzięki temu grze udało się zawrzeć wszystkie cechy jakie powinien mieć wciągający tytuł. Jest długa, wciąż stawia przed graczem nowe wyzwania i co najważniejsze – wciąga.

I znowu cierpię na syndrom „jeszcze jednej walki”. Niesamowita pozycja.

Plusy:
- oprawa AV
- długa
- łamigłówka z RPG
- wciąga

Minusy:
- nie dla każdego


Moja ocena: 4+/5


Obrazki z gry:

Dodane: 04.05.2011, zmiany: 21.11.2013


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?