A moje przygnębienie wynika z faktu, że już na starcie Steam serwuje nam porcję nowości - crapów jakich mało. Mam nadzieję, że to nie będzie wróżba na cały rok, bo chyba do końca przez to osiwieję :(. Z bolącym sercem przyglądam się więc tym - pożal się Boże - nowościom:
- Swords and Sandals 5 Redux (PC), (Macintosh) - kolejna odsłona flashowej (kiedyś przynajmniej- chyba już to zupgradowali?) serii o gladiatorach - z coraz brzydszą grafiką (efekt zapewne zamierzony);
- Artifact Adventure Gaiden (PC) - nostalgiczny powrót do czasów Gameboya - ta sama kolorystyka, grafika, gameplay - ale 35 zł za to ode mnie nie wydębią;
- The Bounty: Deluxe Edition (PC) - "retro-inspired competitive RPG, with an East meets West approach" - wygląda jak rpgmaker, ma opcję 'score', która zawsze mnie draźni, zwłaszcza w rpg i jest ogólnie dziwne (coś nie mam dziś humoru najwyraźniej :D);
- Witch Sword (PC) -indyk z Chin za 54 zł, ale wyglądający na produkcję z Zachodu; jakiś taki toporny - jakby Wiesiek 1 robiony 10 lat wcześniej;
- Ender Story: Chapter 1 (PC) - rpgmaker z własną grafiką (tworzoną przez kogoś o moich zdolnościach graficznych - czyli żadnych) - najbardziej przygnębiający fakt, to ta jedynka w tytule - czyli będzie więcej;
- Cross of Auria (PC) (Macintosh) - rpgmaker wyceniony na niecałe 4 zł - chyba nic więcej dodawać nie trzeba (i tak, narzekam na rpgmakery jeśli wycenią je za wysoko, za nisko, albo w sam raz, bez znaczenia :D);
- Achievement Lurker: Dad Jokes (PC) - zakała steama, beznadziejna 'gra' sklecona w rpgmakerze z 5000 oszukanych achievementów; na dodatek to coś ma czelność podawać się za komedię;
- NVL (PC) - rosyjska albo ukraińska produkcja z prawie nagimi paniami - całe trzy/cztery lokacje i zapętlone 2 questy - i na dodatek 1800+ achievementów; złodziejstwo i oszukaństwo jakich mało (a w zasadzie jakich ostatnimi czasy coraz więcej i więcej);
- White Pearl (PC) - darmowy rpgmaker - i w tym zestawieniu crapów coś takiego w zasadzie zasługuje nawet na pochwałę :(
Ostatnią kroplą, która przelewa czarę goryczy jest fakt, że póki co nowych recek brak. A słońce zobaczymy znów dopiero za kilka tygodni. I to nie takie metaforyczne w postaci nowej recki czy coś, ale takie normalne, na niebie, do końca stycznia prognoza mówi o chmurach, deszczu i nawet śniegiem nie sypnie. Czy wspominałem, że mam początki zimowej depresji? :D