Forum JRK's RPGs

Encyklopedia galaktyczna gier cRPG

1001 video games you must play before you die

Strona: < 1 2 3 4 5 6 ... > »

Autor Post
Użytkownik
Dołączył: Lut 2009
Posty: 259
Trzeba wziąć pod uwagę, iż możliwe jest, że do książki trafiły w większości gry, które wprowadzają ze sobą coś nowego. Także jeśli czegoś tam nie ma, to powodem może być gra oparta na podobnym schemacie, która wyszła wcześniej i z tych dwóch to właśnie ona trafiła do książki, bo była pierwsza :P
Ojciec nieprowadzący
Dołączył: Maj 2008
Posty: 3566
W Breakout nie grałem, ale w klony i naśladowców - a i owszem - z Arcanoidem na czele. I była z tym kupa radochy :). Aż mnie teraz naszło żeby jakąś wersję tego popykać, ha! :)
_______________
Obraz wysłany przez użytkownika
Użytkownik
Dołączył: Maj 2008
Posty: 817
Skąd: Zabrze
nr 4/1001
Obraz wysłany przez użytkownika
Boot Hill
Rok: 1977
Platforma: Arcade
-----
Platforma grana: Arcade [emulator MAME]
Rok wersji granej: 1977

Dwie gry jednego dnia? Czemu nie. Tymbardziej, że Boot Hill nie zajęło mnie w tym samym stopniu, co poprzednia pozycja.

Na czym polega ten arcadowy hit sprzed wielu lat? Jest to klasyczny pojedynek rodem z westernu. Dwóch kowbojów uzbrojonych w rewolwer z 6 nabojami staje naprzeciw siebie i przystępuje do strzałów. Pomiędzy nimi losowo rozstawiane są kaktusy i wóz [czasem ruchomy], których używamy jako osłon. Gra bardzo dynamiczna, wymagała jednocześnie zręczności w unikaniu, jak i sprytnym celowaniu, oferując dość ciekawy system sterowania dwoma dżojstikami - jednym poruszano kowbojem, drugim celowano [5 możliwych trajektorii] i oddawano strzał. Na emulatorze niestety nie było już tego samego efektu, choć celować myszką się da. Emulator też mocno zuboża grę pod względem graficznym, a raczej pokazuje jej prawdziwe oblicze. Jak większość tytułow tego okresu, jest to po prostu bezkolorowy produkt. Aby urozmaicić maszynę wizualnie, montowano w niej pomalowany i podświetlany kawał plastiku widoczny na zdjęciu u góry, a obraz z monitora przenoszono za pomocą lustra. Ogromnym minusem jest niestety czas gry - na jednym żetonie można pograć zaledwie 60 sekund, po których wygrywa ten, kto na koncie ma więcej "fragów." Zabawa szybko się kończy, a brak high scoreów nie daje żadnego pretekstu do powrotu. Samemu grę wyłącycie, jak ja, po pięciu minutach.

Nie sposób jednak Boot Hill odmówić walorów historycznych. Była to jedna z pierwszych gier na mikroprocesorze, jedna z pierwszych gier importowanych z Japonii i jedna z pierwszych gier oferujących prawdziwą, krwawą rywalizację. Teraz wiecie, kto tak naprawdę jest winien rozpropagowania przemocy w grach.

Obraz wysłany przez użytkownika
Obraz wysłany przez użytkownika
Przeciwnik na cmentarzu. AI nie jest jakieś wyjątkowe, ale daje radę.
_______________
Nintendo Wii U * PlayStation3 slim 160GB * Xbox 360Slim 250GB * Nintendo Wii * Nintendo DS classic * GameCube * PlayStation2 fat * PSone *SNES* *NES*

NNID: Spawara | Steam: Spawara
Obraz wysłany przez użytkownika
Obraz wysłany przez użytkownika
Użytkownik
Dołączył: Sie 2008
Posty: 721
Skąd: Hiszpania
No prosze :) Zycze cierpliwosci przy co bardziej mozgoje*nych starociach, ciekawe ile Ci zajmie ogranie wszystkiego i czy dotrwasz do konca (ja bede trzymal kciuki). A co do Oregon Trail to Gameloft zrobil rowniez remake (? - nie wczytywalem sie dokladnie czy rozgrywka polega na tym samym), ktory jest dostepny na AppStore, ciezko mi tylko powiedziec, czy udany, bo jakos nigdy mnie to nie interesowalo i nie gralem :p
Ojciec nieprowadzący
Dołączył: Maj 2008
Posty: 3566
Walory edukacyjne ten wątek ma z całą pewnością, bo o tej grze nie słyszałem :). Ale testować nawet nie mam zamiaru - wygląda na zupełnie już dziś niegrywalne ;-).
_______________
Obraz wysłany przez użytkownika
Użytkownik
Dołączył: Maj 2008
Posty: 817
Skąd: Zabrze
Nie zrozum mnie źle, Boot Hill jest jak najbardziej grywalne [nie to, co kolejny tytuł z listy]. Tylko strasznie krótkie i brak mu już jakiejkolwiek siły przyciągania ;)

Dzięki za wsparcie, Giurku. Cierpliwość przyda się szczególnie do połowy lat 80' :) A Gameloftowy Oregon Trail, z tego co kojarzę, bazuje mniej więcej na tym samym. Uproszczono tylko element strategiczny i wrzucono minigierkowy festyn. Opinie na internetach każą sądzić, że wciąż wciąga ;)

I korzystając z okazji, może wyjaśnie mój system oceniania:
5 - must have; koronny przykład na grę idealną, mógłbym grać bez końca
4 - dobra; gra bawi, cieszy i wciąga, są jednak drobne zgrzyty lub brakuje jakiegoś waloru
3 - średniak; można pograć z całkiem przyzwoitą dawką funu, jednak po skończeniu nie będziemy mocno zachwyceni, nic specjalnego
2 - słaba; w jakimś stopniu grywalna, jednak ewidentnie popsuta lub źle zaprojektowana
1 - crap; totalnie niegrywalny śmieć
_______________
Nintendo Wii U * PlayStation3 slim 160GB * Xbox 360Slim 250GB * Nintendo Wii * Nintendo DS classic * GameCube * PlayStation2 fat * PSone *SNES* *NES*

NNID: Spawara | Steam: Spawara
Obraz wysłany przez użytkownika
Obraz wysłany przez użytkownika
Użytkownik
Dołączył: Maj 2008
Posty: 817
Skąd: Zabrze
nr 5/1001
Obraz wysłany przez użytkownika
Combat
Rok: 1977
Platforma: Atari 2600
-----
Wersja grana: 1977, Atari 2600 [emulator Stella]

I zaczęło się, mamy pierwszy ciężkostrawny tytuł na liście. Kiedy na rynek wypuszczono Atari 2600 ludzie oszaleli. "Po co wychodzić do salonu gier, skoro wszystko to możecie mieć we własnym domu nie ruszając się sprzed telewizora?" zdawały się krzyczeć reklamy tej konsoli. Tak przynajmniej podejrzewam, bo większość tytułów właśnie była mniej lub bardziej udanymi konwersjami z automatów - podobnie Combat. Strategia marketingowa świetna, bo konsola pobiła wszelkie rekordy sprzedaży, a Atari produkowało ją aż do 1992r. Przy stażu ponad 14 lat, jest to po dziś dzień najdłużej produkowana konsola.

Nie dziwi też, że Combat znalazł swoje miejsce na liście, jako że w US otrzymywało się go od razu z konsolą i było to dla wielu pierwsze growe doświadczenie w zaciszu domowego ogniska, bez kłopotliwego wydawania ćwierćdolarówek. Była to zwyczajna bitwa dwóch czołgów, bez zbędnych fajerwerków, za to z ogromną dawką frustracji. Atari chwaliło się 27 grami w jednym kardridżu, co tak naprawdę oznaczało różne wariacje na temat podstawowej gry. I tak dla utrudnienia możemy grać w labiryncie, z niewidzialnością, z odbijanymi od ścian pociskami, lub też jako samoloty i bombowce. Gra jednak zmienia się bardzo nieznacznie pomiędzy trybami i jedynym, który ją jako tako ratuje jest właśnie ten z "pongowymi" pociskami. Chyba jedyny, który wynagradza umiejętności.

Reszta to tylko nagromadzenie frustracji. Czołgi poruszają się w ślamazarnym tempie, co potęguje uczucie nudy. Nieco lepiej jest w trybie samolotowym, lecz też bez rewelacji. Już i tak mizerną grywalność dodatkowo psują wszechobecne bugi - czołgi kręcą się, latają po ekranie bez przyczyny, lecz to jeszcze nic. Największy bug psuje jakiekolwiek resztki zabawy. Fragując przeciwnika zostaje on odepchnięty nieco do tyłu i unieruchomiony, lecz nasz pojazd bez problemu porusza się dalej. Możemy w ten sposób zestrzeliwać naszego partnera aż do końca rozgrywki, nie dając jakichkolwiek szans ucieczki. Brawa dla Atari za wczesne rozbijanie przyjaźni i rodzinne kłótnie. Nie pofatygowano się też o jakąkolwiek sztuczną inteligencję, pograć możemy jedynie z żywym przeciwnikiem.

Gra to wyjątkowo słaba i z kronikarskiego obowiązku spędziłem z nią kwadrans. Dla ataryniarzy pewnie skarb dzieciństwa, choć raczej z braku większego wyboru. Jedyne, co ratuje tę pozycję przed niższą notą są wspomniane pongowe pociski.

Obraz wysłany przez użytkownika
Obraz wysłany przez użytkownika
Tak wygląda gra czołgami - dojechanie do niebieskiego zajęło mi prawie pół minuty.
Obraz wysłany przez użytkownika
A tak nieco szybsze, choć też ślimacze, samolociki.
_______________
Nintendo Wii U * PlayStation3 slim 160GB * Xbox 360Slim 250GB * Nintendo Wii * Nintendo DS classic * GameCube * PlayStation2 fat * PSone *SNES* *NES*

NNID: Spawara | Steam: Spawara
Obraz wysłany przez użytkownika
Obraz wysłany przez użytkownika
Ojciec nieprowadzący
Dołączył: Maj 2008
Posty: 3566
Walcz dzielnie, nie poddawaj się :). I tak, zamierzam bez ładu i składu komentować po każdym jednym wpisie (chyba że przegapię?), zaskarżcie mnie :). I pytanko spoileropodobne - na którym miejscu /1001 pojawia się jakiś pierwszy rpg?
_______________
Obraz wysłany przez użytkownika
Użytkownik
Dołączył: Maj 2008
Posty: 817
Skąd: Zabrze
Dzięki, przynajmniej będe miał świadomość, że ktos te moje wypociny czyta :) A pierwszy erpeg z prawdziwego zdarzenia pojawia się na miejscu 15 ;) Choć jedna gra nieco wcześniej do miana rpg pretendowała, zobaczymy ile w tym prawdy jak zagram.
_______________
Nintendo Wii U * PlayStation3 slim 160GB * Xbox 360Slim 250GB * Nintendo Wii * Nintendo DS classic * GameCube * PlayStation2 fat * PSone *SNES* *NES*

NNID: Spawara | Steam: Spawara
Obraz wysłany przez użytkownika
Obraz wysłany przez użytkownika
Użytkownik
Dołączył: Sie 2008
Posty: 721
Skąd: Hiszpania
Czyta, czyta, a komentarze beda mam nadzieje motywowac ;) Wiem po sobie, bo z powodu malego odzewu w temacie planszowek mam wrazenie, ze pisze sam dla siebie :P

Sprawdzilem tez dzisiaj ten Oregon Trail na iOS i pierwsze wrazenie pozytywne, chociaz teraz nie bardzo mam czas aby sie wgrac.
Użytkownik
Dołączył: Maj 2008
Posty: 817
Skąd: Zabrze
nr 6/1001
Obraz wysłany przez użytkownika
Space Invaders
Rok: 1978
Platforma: Arcade, porty, remaki i klony na praktycznie wszystko
-----
Wersja grana: 1978, Arcade [emulator MAME]

Nie ma chyba na świecie osoby, która w którąś odsłonę nie zagrała. Chyba nie ma wątpliwości, że Space Invaders stało się ikoną elektronicznej rozrywki w ogóle, a rozpikselowany alien kojarzony jest nawet przez osoby w grach niezorientowane. Z radością donoszę, że gra zachowała swoją magię do dziś.

Jej premiera w Japonii pociągnęła za sobą dość poważne skutki gospodarcze. Ogromnie zwiększyła się przestępczość wśród młodzieży, która notorycznie okradała bliskich i przypadkowych przechodniów, byleby uzbierać na kolejne partie Invadersów. Chodzi też legenda, że japońskie mennice zmuszone były wybić więcej 100-yenowych monet, których po premierze notorycznie brakowało. A czym zjednała sobie tak szerokie grono wielbicieli?

Przede wszystkim pomysłem. Twórca gry, Tomohiro Nishikado, jako swoją główną inspirację wymienia Breakout'a i faktycznie, pierwotne założenia są podobne - należy zestrzelić grupę kilkudziesięciu obiektów na górze ekranu. Nishikado jednak posunął się o wiele dalej. Jako fan SF, nadał bezpłciowym klockom osobowość, podmienił cegły na osobliwych najeźdźców z kosmosu. Stamtąd droga do inwazji obcych i ostatnim bastionie obrony ludzkości w postaci jednego statku była już krótka. Zamiast piłeczki i paletki był statek strzelający pociskami, a zamiast statycznych obiektów do zestrzelenia - coraz szybciej zbliżający się najeźdźcy.

Gra oczywiście, choć wciąż czarno-biała z naklejaną na ekran folią, wprowadziła wiele innowacji. O najważniejszej, początku gatunku shoot'em'up chyba wspominać nie trzeba. Lecz były też te mniej znaczące, jak np. nieustanne efekty dźwiękowe. Wcześniej gry oferowały ciszę, by od czasu do czasu plumknąć prostym dźwiękiem. Tutaj podkład towarzyszy nam cały czas, a do tego idealnie buduje klimat. Składa się co prawda tylko z sekwencji czterech coraz niższych basowych dźwięków, lecz sekwencja ta przyspiesza wraz z Invadersami, dodatkowo potęgując uczucie paniki, kiedy do zestrzelenia pozostał samotny, cholernie szybki alien.

Warto też wspomnieć, że cały koncept gry jest efektem dość sławnego już bugu. Procesor maszyny był za słaby by wyświetlać płynnie tyle obiektów na ekranie, więc na początku gra strasznie "lagowała," przyspieszając nieznacznie z każdym zestrzelonym wrogiem. Efekt tak się spodobał, że twórca go pozostawił. I tym samym jest to bodaj pierwsza gra z równo wzrastającym poziomem trudności. Dodatkowo, im dalej w las, tym więcej strzałów pada w naszą stronę, a każda kolejna fala startuje coraz bliżej ziemi. To chyba też jedna z pierwszych gier, która teoretycznie trwała w nieskończoność. Fale powtarzały się, aż do przegrania - liczyła się tylko ilość ustrzelonych punktów. I w zasadzie jedyne, co dziś razi, to dość toporne sterowanie. Tylko jeden nasz strzał może być w jednym momencie na ekranie, co czyni rozgrywkę dość mozolną. Nasz statek też do najszybszych nie należy i czasem uniknięcie wrogiego wystrzału jest niemożliwe. Odrzucając jednak te drobne frustracje, nawet dziś wrzuciłbym dziesiątki monet do automatu i chwalił się hi-scorem.

Obraz wysłany przez użytkownika
Obraz wysłany przez użytkownika
Na górze alieni, na dole leciwe ziemskie uzbrojenie. Ot i cała historyja.
Obraz wysłany przez użytkownika
Po półtorej godzinie ćwiczeń udało mi się nawet dotrzeć do trzeciej fali! To się i wynikiem punktowym pochwale :)

@Giurek
Ja twoje planszówkowe rzeczy też czytuję, jednak w temacie kompletnie nie siedzę, więc ciężko mi się wypowiadać. Myślę tylko, jak fajnie byłoby w niektóre z nich pograć. Niestety, samemu się nie da, a większość moich znajomych preferuje gry nie wymagające wkładu intelektualnego ;)
_______________
Nintendo Wii U * PlayStation3 slim 160GB * Xbox 360Slim 250GB * Nintendo Wii * Nintendo DS classic * GameCube * PlayStation2 fat * PSone *SNES* *NES*

NNID: Spawara | Steam: Spawara
Obraz wysłany przez użytkownika
Obraz wysłany przez użytkownika
Ojciec nieprowadzący
Dołączył: Maj 2008
Posty: 3566
W oryginalnego SI <chyba> nie grałem, ale w jakieś dziesiątki klonów - a to już a i owszem. Nie wiem na jakiej zasadzie, ale któraś wersja/ klon jest też w telewizorze u szwagra - być może telewizja n to na jakimś kanale daje do pogrania? :) A pobawić się a i owszem można do dziś, choć już za długo przed monitorem przy tym nie potrafię wysiedzieć - co innego 4-letni siostrzeniec, dla niego frajda jeszcze większa :).
A Giurkowe opisy też zawsze czytam, ale moja kolekcja planszówek od liceum się nie powiększa więc się nie wypowiadam. Aczkolwiek chętnie zagrałbym w planszowe Gra o Tron albo przynajmnie poczytał o czyichś z tego wrażeniach :D.
_______________
Obraz wysłany przez użytkownika
Użytkownik
Dołączył: Maj 2008
Posty: 817
Skąd: Zabrze
nr 7/1001
Obraz wysłany przez użytkownika
Adventure
Rok: 1979
Platforma: Atari 2600
-----
Wersja grana: 1979, Atari 2600 [emulator Stella]

Kolejny tytuł to znów kamień milowy w historii elektronicznej rozrywki. Jeśli Rogue uważać za matkę wszystkich gier RPG, tak Adventure powinno uchodzić za prababkę. I to bardzo licznej rodziny, bo Adventure miało ogromny wpływ również na gry action-adventure. Wystarczy chwilę zagrać, by dostrzec skąd Nintendo czerpało inspirację do swojej Zeldy.

Projekt bardzo ambitny, bo było to pierwsze w pełni graficzne przeniesienie popularnej przygodówki tekstowej z komputerów Mainframe "Colossal Cave Adventure." Po raz pierwszy gracze nie musieli wyobrażać sobie przedstawionych wydarzeń. Przynajmniej w teorii, bo grafika, jak na Atarynke przystało, jest bardzo umowna. Osiągnięcie było większe w innej dziedzinie, konkretniej sterowania. Miast mozolnego wklepywania dziesiątek komend, całą grę obsługiwało się dżojstikiem i jednym klawiszem. Prostota i mistrzostwo wykonania w jednym.

Nasza Przygoda nie oferuje zbyt wielu wyjaśnień poza jednym celem - znajdź magiczny kielich i przynieś do żółtego zamku. Nasz bohater, przedstawiony po prostu jako wielka kropka, może eksplorować świat składający się z: trzech zamków, labiryntu, dwóch katakumb z mocno ograniczoną widocznością i bodajże sześciu zwyczajnych pomieszczeń. Aby zmieścić grę na karcie, autor zaprojektował wszystkie pomieszczenia symetrycznie - można się na początku w nich trochę pogubić, gdyż niektóre pozwalają przez to na nieskończone przechodzenie w jednym kierunku. Podczas Przygody znajdziemy różne przydatne itemy: miecz, klucze do zamków, most oraz magnes. Możemy jednak trzymać tylko jeden przedmiot na raz, więc nierzadko stajemy przed wyborem - wziąć miecz i móc pokonać smoka, czy klucz i próbować przejść dalej?

W eksploracji będą nam przeszkadzać smoki [trzy na całą grę] oraz maksymalnie wnerwiające nietoperze. Smoki oczywiście będą chciały nas pożreć, lecz co ciekawe, nie zawsze. W zależności od koloru smoki posiadają różny charakter - żółty panicznie boi się żółtego klucza i ucieka kiedy go posiadamy, zielony zamiast nas gonić woli bronić niektórych itemów, a czerwony atakuje jak tylko wyczuje naszą obecność. Nietoperze z kolei będą podbierały nam przedmioty, chowały je w losowo wybranym pomieszczeniu i rzucały w zamian inne. I niestety, nietoperze również traktują smoki jako przedmiot. Można sobie tylko wyobraźić frustrację, kiedy prawie donieśliśmy klucz do czarnego zamku z drugiego końca mapy, tylko by nietoperz go podebrał i rzucił nam w zamian smoczysko.

Gra oferuje trzy poziomy trudności. Najniższy to w zasadzie okrojona do jednego labiryntu gra, jak już rozwikłamy o co chodzi, to można ją przejść w półtorej minuty, liczyłem. Drugi to już gra pełna, a trzeci jest identyczny z małym bonusem w postaci losowo rozmieszczonych itemów. Grę na drugim poziomie ukończyłem w nieco ponad 20 minut, trzeci już dostarcza trochę więcej zabawy. Niestety losowe rozmieszczanie nie jest do końca dopracowane i nierzadko uniemożliwia ukończenie gry. Oprócz tego mamy też plejadę zakłamań graficznych, gdy tylko na ekranie pojawią się więcej niż 2 przedmioty ten zaczyna przeraźliwie migotać, oraz pomniejsze glitche i bugi. Jednak takie atrakcje chyba są domeną starej Atarynki ;)

Ciężko mi grę ocenić, bo w sumie za wkład w historię, ambicje i czysty fun powinna dostać piątkę. Jednak niedopracowany ostatni poziom trudności, dość krótki czas gry i niskie replayability każą mi dać jedno oczko mniej, co też czynię. Nie ulega jednak wątpliwości, że jest to bodaj jeden z najlepszych tytułów na starusienkie Atari i gdybym znalazł korzystną ofertę kupna, raczej bym się nie wahał.

Fun fact: autor umieścił w grze ukryte pomieszczenie z własnym podpisem i tym samym zapoczątkował trend wrzucania easter egg'ów do wszelkiej maści tytułów.

Obraz wysłany przez użytkownika
Obraz wysłany przez użytkownika
W labiryncie - ta strzałka robi za mieczyk ;)
Obraz wysłany przez użytkownika
Uciekamy przed smokiem. Ten chociaż graficznie siebie przypomina.
Obraz wysłany przez użytkownika
W katakumbach widoczność nienajlepsza. Pomarańczowe to korytarz, a fioletowe to kawałek mostu.
Obraz wysłany przez użytkownika
I dowód ukończenia gry - kielich bezpieczny w żółtym zamku.
_______________
Nintendo Wii U * PlayStation3 slim 160GB * Xbox 360Slim 250GB * Nintendo Wii * Nintendo DS classic * GameCube * PlayStation2 fat * PSone *SNES* *NES*

NNID: Spawara | Steam: Spawara
Obraz wysłany przez użytkownika
Obraz wysłany przez użytkownika
Ojciec nieprowadzący
Dołączył: Maj 2008
Posty: 3566
Prawie erepegowo! Nawet się kiedyś przymierzałem do dodania tego do tabelek, ale po przemyśleniu zamiar porzuciłem. Swoją drogą, ciekawe ile to kosztowało w momencie wydania, skoro przejść można w 90 sekund. I ile wynosi przelicznik - ile dolców za sekundę gry w takim razie. Być może pod względem tego przelicznika najdroższa gra w historii? :)
_______________
Obraz wysłany przez użytkownika
Użytkownik
Dołączył: Maj 2008
Posty: 817
Skąd: Zabrze
Jeśli wierzyć AtariAge to kopia kosztowała 25$. W dzisiejszych czasach kompletnie nieopłacalny biznes, jednak w roku 79' do gry zapewne podchodzono jak do niepowtarzalnego doświadczenia, i wracano do niej raz za razem ;)
_______________
Nintendo Wii U * PlayStation3 slim 160GB * Xbox 360Slim 250GB * Nintendo Wii * Nintendo DS classic * GameCube * PlayStation2 fat * PSone *SNES* *NES*

NNID: Spawara | Steam: Spawara
Obraz wysłany przez użytkownika
Obraz wysłany przez użytkownika

Strona: < 1 2 3 4 5 6 ... > »

Forum JRK's RPGs działa pod kontrolą UseBB 1