Forum JRK's RPGs

Encyklopedia galaktyczna gier cRPG

1001 video games you must play before you die

Strona: « < 1 2 3 4 5 6 7 ... > »

Autor Post
Użytkownik
Dołączył: Maj 2008
Posty: 137
Podobnie jak Giurek powyżej, czytam regularnie to co tu opisujesz (podobnie zresztą jak i filmy Dżeja), przy czym nie zawsze chce mi się cokolwiek pisac. Tak więc nie zrażaj się i walcz dalej z tymi latami 70-tymi i 80-tymi ;)

W nawiązaniu do Space Invaders:
http://www.liveleak.com/view?i=535_1189897817
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
Też czytam, a że przeważnie nic ciekawego do dodania nie mam, to nie odpowiadam. Ale czytam i chętnie przeczytam więcej :)
Użytkownik
Dołączył: Maj 2008
Posty: 817
Skąd: Zabrze
Miło wiedzieć, że czytacie :) Jeszcze się nie zraziłem, możecie liczyć na dużo więcej opisanych tytułów. Choć po cichu odliczam do bardziej nowoczesnych pozycji ;)

A ten odcinek Futuramy już jest legendarny, na pewno jeden z moich ulubionych :) Tekst władcy Omikronu po wylądowaniu na Ziemi - klasyka.

Nic to, czas opisać kolejny tytuł. Od dziś jednak zwalniam nieco tempa, lecz za dwa-trzy tygodnie znów będę grał pełną parą.

nr 8/1001
Obraz wysłany przez użytkownika
Asteroids
Rok: 1979
Platforma: Arcade, Atari 2600, Atari 7800, GameBoy, i inne porty/remaki
-----
Wersja grana: Arcade [emulator MAME]

Asteroids i Atari to w zasadzie synonimy. Gra definitywnie ugruntowała mocną już pozycję firmy na rynku i pobiła kolejne rekordy salonów gier. Nie da się ukryć, że była to Atarowa odpowiedź na Space Invaders, lecz technicznie tak doskonała, że szybko podbiła serca niejednego gracza. Podobieństwa z Invadersami można zauważyć bardzo szybko: identyczny trick z przyspieszającym plumkaniem w tle, co jakiś czas przelatujący pojazd UFO, oraz taki sam cel gry - zastrzel wszystko, co się rusza.

Innowacje były jednak wszechobecne. Pierwszym, co przyciągnęło masy była niepowtarzalna, jak na tamte czasy, oprawa wizualna. Zastosowanie grafiki wektorowej dało świetne rezultaty. Wszystko ruszało się płynnie, wyglądało schludnie, a każdemu wybuchowi towarzyszył rozprysk. System gry również zdeklasował konkurencję. Gracz sterujący statkiem nie był ograniczony do malutkiego poletka, mógł obracać się we wszystkie strony i przemieszczać się po całej planszy. Lot wykonany był bardzo dynamicznie i imponował fizyką - nawet dziś sprawia ogromną frajdę i naprawdę ciężko go opanować. Lecz oprócz zręcznych palców potrzebna była też dobra strategia. Zarówno asteroidy, jak i nasz statek, mogły przelatywać [i strzelać] przez brzegi ekranu, pojawiając się znów z drugiej strony. Dodatkowo, każdy zestrzelony meteor rozpadał się na dwa mniejsze. Prosto ustrzelić ogromne głazy i później mieć nielada problemy z manewrowaniem, czy czekać na okazję i precyzyjnie niszczyć po jednym? Wybór dość trudny z racji tego, że co chwila przeszkadzają nam statki UFO, które wręcz bombardują nas pociskami.

I w zasadzie jedyne, do czego mogę się przyczepić to samo strzelanie. Pociski są strasznie małe! Nie wiem, może na telewizorku efekt był lepszy. Ja musiałem przybliżać się na odległość 20cm do, niemałego zresztą, monitora, by dostrzec drobne kule. Samo celowanie też jest nieco utrudnione. Jeśli w Space Invaders dominowała precyzja, tak tutaj raczej zręczne palce i łut szczęścia. Choć możliwe, że to wina mojego okropnego w tej grze skilla ;)

Obraz wysłany przez użytkownika
Obraz wysłany przez użytkownika
Na obrazku złapałem wszystkie atrakcje.
Obraz wysłany przez użytkownika
A tu mój ciężko zdobyty po godzinie grania high score. Dość mizerny w porównaniu ze światowym rekordem ponad 41mln punktów...
_______________
Nintendo Wii U * PlayStation3 slim 160GB * Xbox 360Slim 250GB * Nintendo Wii * Nintendo DS classic * GameCube * PlayStation2 fat * PSone *SNES* *NES*

NNID: Spawara | Steam: Spawara
Obraz wysłany przez użytkownika
Obraz wysłany przez użytkownika
« Ostatnia zmiana: Spawara, 16 maj 2012, 19:40. »
Ojciec nieprowadzący
Dołączył: Maj 2008
Posty: 3566
Tak myślałem że Asteroids będą w zestawieniu, ale obstawiałem na lata 80+, a nie na rok 79 - porównując do wydanego ciut wcześniej Adventure - niebo a ziemia :D. W Asteroidsy pamietam ze pierwszy raz zagralem dzieckiem bedac na wakacjach nad morzem - pogoda jak to nad Baltykiem czesto bywa - byla do kitu - i dwa tygodnie we Wladyslawowie przesiedzialem niemal cale "na automatach". Pykajac namietnie m.in. wlasnie w Asteroidsy - na takiej wielgachnej maszynie wygladalo to rownie dobrze jak na malym monitorku komputera - moze nawet lepiej , bo z tego co pamietam miala dobudowany takie daszki ze wszystkich stron, co dodatkowo potegowalo "glebokosc" tego co sie dzialo na ekranie. Ha, to byla zabawa :).
_______________
Obraz wysłany przez użytkownika
Użytkownik
Dołączył: Maj 2008
Posty: 817
Skąd: Zabrze
Też wydawało mi się, że Asteroidy były w latach 80. A tu proszę jaka niespodzianka :) Co jeszcze bardziej przemawia na korzyść grafiki tej produkcji. Autor wpisu w książce zachwala nawet dopracowanie designu do ostatniego detalu - czcionki w tabeli najlepszych. Ja sam nie miałem okazji pograć porządnie na jakichkolwiek automatach. Niestety urodziłem się w czasach, kiedy ich popularność zaczęła spadać, a jak odpowiednio dorosłem, to w okolicy nie było już ani jednego salonu. Jedyne doświadczenie miałem również w nadmorskiej miejscowości - w Ustce. Ale że rodzice skąpili funduszy, to też się szybko skończyło ;) Pamiętam jednak, że był to prześwietny automat z OutRun'em i wychylaną przy zakrętach kabinie kierowcy. Robiło to ogromne wrażenie.

nr 9/1001
Obraz wysłany przez użytkownika
Galaxian
Rok: 1979
Platforma: Arcade, Atari 2600, Atari 5200, Apple II, Atari 8-bit, Commodore 64, ColecoVision, MSX, NES, PC-88, PC Booter, VIC-20, ZX Spectrum - i pewnie jeszcze na coś toto wyszło
-----
Wersja grana: Arcade, 1979 [emulator MAME]

Sezon na klony Space Invaders oficjalnie uważam za rozpoczęty. Galaxian było oczywiście kolejnym krokiem technologicznym w przód, pomimo dość niedopracowanej rozgrywki i ewidentnego plagiatu. Był to też kamień milowy dla Namco, które po sukcesie gry szybko przerzuciło się z projektowania dziecięcych karuzel na growe automaty.

Podstawowe założenia są niemal identyczne z Invadersami, czego twórcy nawet nie ukrywają. Ich celem było ulepszyć i zrewolucjonizować ten dość prosty tytuł. Mamy więc fale obcych pojawiających się na górze ekranu i samotny statek, poruszający się na jednej płaszczyźnie na dole. Bitwa tym razem nie toczy się na Ziemi, a w kosmosie, więc obcy nie zbliżają się już do nas w jednostajnym tempie, a jedynie bujają się na lewo i prawo. I szarżują. Co jakiś czas pojedynczy statek, bądź formacja 2-3, wybija się z szeregu i leci prosto na nas, bombardując nas pociskami. Pomysł prosty, a jak dramatycznie zmienia rozgrywkę.

Galaxian również technologicznie było skokiem, jako pierwsza, prawdziwie kolorowa gra na automatach. I gra zdaje się to podkreślać na każdym kroku. W tle pociesznie mrugają scrollowane gwiazdy, alieni wyróżniają się kolorami... Cholera, nawet czcionki są różnokolorowe. Wszystko w jaskrawych barwach, które jednak w zestawieniu z czarnym tłem nie rażą oczu. Gra wygląda ładnie. Nie jest ładna z kolei oprawa dźwiękowa - poszczególne efekty, a szczególnie odgłos szarżowania, przyprawiają o ból uszu. Choć i tu znalazła się mała innowacja w postaci własnego "theme tune." Okropny i kompletnie nie wpadający w ucho, ale był.

I boli mnie, że tak fajna gra ma tak niedopracowany gameplay. Otóż autorzy wśród wszystkich nowinek zapomnieli cokolwiek zrobić z naszym statkiem. Obcy szarżują i strzelają dość szybko, a my poruszamy się jak mucha w smole. Czasem bardzo trudno kogoś trafić, a co dopiero unikać. A goryczy dopełnia archaizm w postaci oddawania po jednym strzale, czekając cierpliwie aż kogoś trafi lub przeleci w nicość. W powolnych i strategicznych Invadersach patent nie raził, tutaj, przy podniesionym dynamizmie i dziesiątkach wciąż zmieniających kierunek wrogów, prowadzi tylko do frustracji. Całe szczęście Namco w późniejszym czasie udało się wyciągnąć właściwe wnioski, ale o tym już innym razem. Dziś Galaxian dostaje solidną tróję.

Obraz wysłany przez użytkownika
Obraz wysłany przez użytkownika
Tłuczemy alienów. Flagi w prawym-dolnym rogu odliczają, z którą falą wrogów się bijemy.
Obraz wysłany przez użytkownika
A tu najwyższy wynik punktowy z dzisiaj. Chyba nie jestem za dobry w te arcadowe klocki ;)
_______________
Nintendo Wii U * PlayStation3 slim 160GB * Xbox 360Slim 250GB * Nintendo Wii * Nintendo DS classic * GameCube * PlayStation2 fat * PSone *SNES* *NES*

NNID: Spawara | Steam: Spawara
Obraz wysłany przez użytkownika
Obraz wysłany przez użytkownika
Ojciec nieprowadzący
Dołączył: Maj 2008
Posty: 3566
Przynajmniej dzieki temu, ze to gry arcadowe, to szybko ci granie w nie leci i nowe wpisy w tym watku moge sobie czytac codziennie, a nie co kilka tygodni :). Patrzac na te robaczki i stateczek na screenach, mam 100% pewnosc, ze gdzies w to kiedys gralem i to nawet dosc namietnie, ale tytul mi w glowie nie zostal, zapamietalem to jako "klon SI z robakami" :). I nie wiedzialem, ze Namco robilo kiedys karuzele, niezla ciekawostka :). Tak jak niedawno gdzies doczytalem, czym sie zajmowali wlasciciele Hoop Coli zanim weszli na rynek napojow - kojarzycie co? :)
_______________
Obraz wysłany przez użytkownika
Użytkownik
Dołączył: Maj 2008
Posty: 817
Skąd: Zabrze
W życiu historii z Hoop Colą nie słyszałem, podziel się :)

nr 10/1001
Obraz wysłany przez użytkownika
Lunar Lander
Rok: 1979
Platforma: Arcade
-----
Wersja grana: Arcade, 1979 [emulator MAME]

Ta pozycja na liście zaskoczyła mnie podwójnie. Pierwszy raz, kiedy zobaczyłem tytuł i zorientowałem się, że jest to pierwsza gra, o której kompletnie nie slyszałem. Drugi, kiedy faktycznie zagrałem. Był to swego rodzaju eksperyment Atari z wektorową grafiką oraz fizyką, który później przerodził się w Asteroids. Co też pokazuje, że gry w książce ułożone są na pół-chronologicznie - niby wg. lat wydania, a jednak gry z jednego roku pojawiają się już w porządku alfabetycznym.

Lunar Lander to tak naprawdę tech demo, do którego na siłę dodano zdobywanie punktów. Były one jednak tylko i wyłącznie dla własnej satysfakcji, gdyż maszyna nie prowadziła żadnych high score'ów. Gra portretowała misję lądowania na księżyc, a naszym zadaniem była regulacja mocy silnika i korygowanie trajektorii. Jedna moneta [na domyślnych ustawieniach, właściciel automatu mógł je zmienić] dawała 750 jednostek paliwa, którego zapas kurczył się z każdą czynnością. Należało szybko myśleć, jak najoszczędniej wylądować, i w którym miejscu. Powierzchnia księżyca była przedstawiona raczej jak łańcuch górski, a płaskie powierzchnie nadające się do wylądowania były oznaczane mnożnikiem punktowym - im trudniej, tym więcej punktów. oczywiście należało pilnować, by lądować z jak najmniejszą prędkością, inaczej skończymy w kawałkach

Gra oferowała cztery tryby trudności, które kolejno zwiększały grawitację, zmniejszały "tarcie" i utrudniały sterowność. Oprawa była bardzo minimalistyczna, a tym samym tożsama z księżycową atmosferą. Sterowanie również dosyć ciekawe, gdyż ilość spalanego paliwa regulowało się za pomocą czułej dźwigni - bardzo fajny patent, którego niestety nie mogłem doświadczyć na emulatorze. Lecz tytuł to w zasadzie ciekawostka na 5 minut. Można pograć, popatrzeć na zaczątki fizyki w grach, jednak koniec końców nie ma tu niczego, co zatrzymałoby nas na dłużej.

Fun fact: jako że gra nie była bardzo popularna, a popyt na Asteroids ogromny, dość spora część Asteroidów hulała na maszynach oryginalnie przeznaczonych pod Lunar Lander.
Fun fact 2: jest to chyba pierwszy arcadowy tytuł, który oferował swego rodzaju opcję "continue" - w dowolnym momencie gry można wrzucić kolejny pieniążek i magicznie zasilić paliwem.

Obraz wysłany przez użytkownika
Obraz wysłany przez użytkownika
Kosmostatkiem w piękny rejs... - jak śpiewał nasz narodowy bard.
Obraz wysłany przez użytkownika
Przy podchodzeniu do lądowania gra robi zoom.
Obraz wysłany przez użytkownika
Z telemarkiem.
_______________
Nintendo Wii U * PlayStation3 slim 160GB * Xbox 360Slim 250GB * Nintendo Wii * Nintendo DS classic * GameCube * PlayStation2 fat * PSone *SNES* *NES*

NNID: Spawara | Steam: Spawara
Obraz wysłany przez użytkownika
Obraz wysłany przez użytkownika
Handlarz organów
Dołączył: Maj 2008
Posty: 1379
a ja lunar landera z kolei znam i lubię :)
_______________
Obraz wysłany przez użytkownika
Ojciec nieprowadzący
Dołączył: Maj 2008
Posty: 3566
Mi się też Lunar Lander o uszy i oczy wcześniej obił, ale nie zyskał ani w jednych ani w drugich uznania (za cienki widocznie byłem na zabawy z fizyką :)). A co do gości od Hoop Coli - zanim weszli na rynek napojów zbili majątek na sprzedaży w Polsce "oryginalnych Pegasusów" - w świetle ówczesnych przepisów (brak ochrony praw autorskich i takie tam) była to zresztą działalność czysta legalna i wstydzić się tego nie muszą :).
_______________
Obraz wysłany przez użytkownika
Użytkownik
Dołączył: Lut 2009
Posty: 259
Nie spodziewałem się, że tak wcześnie zobaczę w tej książce grę, w którą grałem. Chociaż muszę przyznać, że Galaxian nigdy mi się specjalnie nie podobał. A z jego klonów lubię chyba tylko chicken invaders(bo w sumie innych nie znam nawet :P)
Użytkownik
Dołączył: Maj 2008
Posty: 817
Skąd: Zabrze
Przerwa sporawa, jednak nawał obowiązków mnie przytłoczył. Teraz powinienem już wrócić do poprzedniego tempa :)

nr 11/1001
Obraz wysłany przez użytkownika
Battle Zone
Rok: 1980
Platforma: Arcade
-----
Wersja grana: Arcade, 1980 [emulator MAME]

Żegnamy już lata 70-te i wchodzimy w tzw. złotą erę gier wideo. I czymże godnie powitać nową dekadę, jak nie kolejnym wektorowym tworem? Battle Zone jest grą, którą teoretycznie zna każdy, jednak o dziwo niewielu o niej pamięta. A przecież była produktem szalenie rewolucyjnym w swoim czasie.

Atari za pomocą wektorowej grafiki pokusiło się na bardzo ambitny projekt - przedstawienie akcji z perspektywy pierwszej osoby. Odpowiednie ustawienie linii dawało złudzenie trójwymiaru, przez co gra uważana jest za pierwszą grę typu "virtual reality." Drugim tego powodem była specyficzna konstrukcja automatu, gdzie gracz obserwował akcję nie bezpośrednio na monitorze, ale za pomocą specjalnego peryskopu. Chyba nie muszę mówić, że w latach 80 był to szczyt futuryzmu. Gra w tamych czasach wydawała się na tyle realistyczna, że Atari [dość niechętnie, ale jednak] przygotowało jej wersję na potrzeby treningu armii USA. Grafika jak zwykle czarno-biała, z zastosowaniem naklejanych folii.

Rozgrywka to po prostu "symulator" czołgu. Sterowanie odbywa się za pomocą dwóch dżojstików wyhylanych tylko w osi y, każdy obsługujący jedną gąsienicę. Bardzo fajny patent, choć na klawiaturze się już nie sprawdza. Naszym zadaniem oczywiście jest zestrzelenie jak największej liczby wrogich czołgów, a że to lata 80-te, to i czasem latające spodki i samonaprowadzające rakiety też się pojawią. Na polu gry porozstawiane są różnorakie trójkąty i kwadraty, symbolizujące osłony, przez co gra jest, przynajmniej w teorii, bardziej taktyczna, niż zręcznościowa. W tle majaczy jakiś wulkan, księżyc i góry, co w swoim czasie wywoływało ogromne poruszenie i wyssane z palca historie o tym, że ktoś do rzeczonego wulkanu dojechał.

I nie wiem dlaczego, ale kompletnie mnie to dziś nie wciągnęło. Sposób przedstawienia akcji wywoływał momentami falę bluzg kierowanych w ekran. Jako, że z tyłu nic nie widzimy, toteż nie jest rzadkością zablokowanie się podczas próby wyminięcia wrogiego pocisku. Jeśli oczywiście ten pocisk wyminąć się uda - generalnie jeśli już go na ekranie widzimy, to nasze szanse są marne. I nie byłoby to takie złe, gdyby gra wymagała taktycznego używania osłon. Mimo to, nawet kombinując i chowając się za trójkątami, dość szybko pojawiają się rakiety samonaprowadzające. Szybkie i bezwzględne, wymagają natychmiastowego wycelowania i oddania strzału. I jakoś w 90% przypadków właśnie wtedy zablokuje nas jakaś niewidzialna przeszkoda.

Nie da się ukryć wpływu Battle Zone na komputerową rozrywkę w ogóle. Pierwszy eksperyment z trójwymiarem, pierwsze przedstawienie akcji z pierwszej osoby. Gdyby nie ta gra, nie tylko nie mielibyśmy jakiegokolwiek FPSa, ale też prawdopodobnie ciągle oglądali w grach sprite'y. I właśnie ze względu na to, gra zasługuje na swoje miejsce w liście. Można pograć, ale ciężko dzisiaj wytrzymać dłużej niż kilka chwil.

Obraz wysłany przez użytkownika
Obraz wysłany przez użytkownika
Cel...
Obraz wysłany przez użytkownika
Pal!
Obraz wysłany przez użytkownika
Oberwaliśmy. Taki widok jest w tej grze bardzo częsty.
_______________
Nintendo Wii U * PlayStation3 slim 160GB * Xbox 360Slim 250GB * Nintendo Wii * Nintendo DS classic * GameCube * PlayStation2 fat * PSone *SNES* *NES*

NNID: Spawara | Steam: Spawara
Obraz wysłany przez użytkownika
Obraz wysłany przez użytkownika
« Ostatnia zmiana: Spawara, 26 maj 2012, 22:13. »
Ojciec nieprowadzący
Dołączył: Maj 2008
Posty: 3566
W końcu się ruszyłeś, bo już się niecierpliwiłem :). Co do gry - nie kojarzę jej nic a nic, ale z wyglądu kojarzy mi się z produkcjami z TRS-80 - tam ten typ grafiki wektorowej przechodził prawdziwy złoty wiek :). Chęci do zagrania w Battle Zone po obejrzeniu kilku screenów i przeczytaniu twojej recenzji - zerowe :).
_______________
Obraz wysłany przez użytkownika
Użytkownik
Dołączył: Lut 2009
Posty: 259
JRK napisał(a)
W końcu się ruszyłeś, bo już się niecierpliwiłem :).

Przyganiał kocioł garnkowi :P

Cytat
Gdyby nie ta gra, nie tylko nie mielibyśmy jakiegokolwiek FPSa
E tam, jak nie oni, to kto inny wpadłby na taki pomysł prędzej czy pózniej. Branża dużo by się nie zmieniła :P
Użytkownik
Dołączył: Maj 2008
Posty: 817
Skąd: Zabrze
Nie ulega wątpliwości, że prędzej czy później by to wymyślono, jednak osobiście uważam, że gdyby nie Battle Zone, to jednak wymyślonoby to co najmniej 5 lat później ;)

nr 12/1001
Obraz wysłany przez użytkownika
Defender
Rok: 1980
Platforma: Arcade
-----
Wersja grana: Arcade, 1980 [emulator MAME]

Kiedy tylko zobaczyłem ekran startowy wiedziałem, że nie będzie dobrze. A czytając o grze miałem w nią ochotę zagrać. Lubię scrollowane shootery, myślałem. Wreszcie jakaś bardziej skomplikowana gra, myślałem. Wytrzymałem z tytułem kwadrans i poszedłem pić.

Nie mam pojęcia, jak twórcom się to udało, ale gra jest brzydka. Wiedziałem, że prędzej czy później zacznę narzekać na oprawę, jednak poprzednie tytuły nie dawały mi ku temu żadnych powodów. Grafika była minimalistyczna ale schludna, widać było, że designerzy dopięli wszystko na ostatni guzik. Tutaj jest jakaś wizualna masakra. Począwszy od ekranu startowego, który migocze jak popieprzony, mieni się wszystkimi kolorami tęczy i generalnie wywołuje ataki epilepsji, a na samej rozgrywce skończywszy. Wszystko migocze, błyszczy się, a modele składają się z dwóch pikseli na krzyż. Już Space Invaders miało ładniej zaprojektowanych kosmitów.

Bo oczywiście bitwa toczy się w kosmosie, a naszym zadaniem jest zestrzeliwanie wrogich statków i obrona naszych dzielnych kosmonautów na dole ekranu. Plansza gry scrolluje się w lewo i prawo, kiedy przelatujemy - jest to pierwszy scrollujący się shooter i jednocześnie pierwsza gra, która pozwalała na swobodę ruchu w dwóch wymiarach. A i tak przy okazji, zapoczątkowała też trend "zróbmy grę z jak najbardziej wyśrubowanym poziomem trudności, ignorując jakiekolwiek zasady przyjemnej rozgrywki." Ludziom w tamtych czasach oczywiście bardzo przypadło to do gustu.

W założeniach tytuł ten jest bardzo fajny, to w egzekucji wszystko wypada blado. Sterowanie jest tak skomplikowane, jak tylko było to możliwe. Dżojstik umożliwia ruch jedynie góra-dół, a jeśli chcemy polecieć do przodu, mamy przycisk "gazu." Mógłbym to jeszcze przeboleć, gdyby nie dołożenie do tego wszystkiego przycisku zmiany kierunku lotu. Poza tym mamy standardowe strzały, super bombę niszczącą wszystko na ekranie i hiperprzestrzeń, która wyrzuca nas w losowe miejsce. Trafienie w przeciwnika jest cholernie trudne, wszystko dzieje się szybko, statek jest czuły jak cholera, no i oczywiście wrogowie są o wiele od nas lepsi. Dodajmy do tego ogromną dawkę losowości [przeciwnik respawnujący się zaraz za naszym statkiem? norma], niewyróżniające się od tła pociski, gwałcący uszy dźwięk i mamy ledwo grywalnego gniota. Daję dodatkowy punkcik tylko za walory historyczne i przyczynienie się do powstania o wiele lepszych scrollowanych shooterków.

Obraz wysłany przez użytkownika
Obraz wysłany przez użytkownika
Screeny nie oddają do końca piękności grafiki tej gry. Wszak nie złapie się migoczących animacji.
Obraz wysłany przez użytkownika
Ten kawałek piksela pod obcym to kosmonauta, którego trzeba uratować.
_______________
Nintendo Wii U * PlayStation3 slim 160GB * Xbox 360Slim 250GB * Nintendo Wii * Nintendo DS classic * GameCube * PlayStation2 fat * PSone *SNES* *NES*

NNID: Spawara | Steam: Spawara
Obraz wysłany przez użytkownika
Obraz wysłany przez użytkownika
Ojciec nieprowadzący
Dołączył: Maj 2008
Posty: 3566
Ha, Defender, kolejna gra która zabrała mi wiele wiele godzin z życiorysu "na automatach" :). I to już były automaty bliższe, w każde wakacje jechałem na 2 miesiące nad pobliskie jezioro (uroki posiadania mamy nauczycielki, która też miała wakacje i mogła mnie, siostre i piętnaście podrzutków z bliższej i dalszej rodziny pilnować), a tam stał Wóz Drzymały, a w środku - automaty! Miałem zazwyczaj kasę na zagranie na kilka razy, ale siedziało się tam w środku i tak całą dobę, patrząc jak grają inni, czając się na noobów, którzy nie wiedzą że mają więcej niż jedno życie i po porażce odchodzili od automatu, czy wreszcie czekając na noobów którym będzie można za ich monetę pokazać jak gra prawdziwy pro :D. Ciekawe swoją drogą, ile gier z tej listy przypomni mi w co ja tam jeszcze grałem, bo co roku zmieniał się asortyment, czasem zresztą zmieniał się w trakcie trwania wakacji również. Co do Defendera - kiedyś to mi sprawiało frajdę, mimo że faktycznie było raczej trudne i szybko zżerało monety :D.
_______________
Obraz wysłany przez użytkownika

Strona: « < 1 2 3 4 5 6 7 ... > »

Forum JRK's RPGs działa pod kontrolą UseBB 1