Ultima: Runes of Virtue II |
|
Wydania |
1993() |
Ogólnie
|
1993, tak jest, Ultima została wydana również na GB! :)
|
Widok
|
Izometr.
|
Walka
|
Zręcznościówka.
|
Recenzje |
Ultima to jeden z najdłuższych cykli RPG, jakie kiedykolwiek powstały. Mamy 9 części podstawowych i po dwie części podserii Underworld oraz Worlds of Ultima. To jednak nie wszystko! Kiedy pewnego dnia surfowałem sobie lekko znudzony po sieci, natrafiłem na jeszcze dwie gry, których akcja rozgrywa się w znanej wszystkim krainie, będącej pod panowaniem lorda Britisha. Chodzi mi o Ultima: Runes of Virtue na konsolę GameBoy. Twórcą tej dylogii jest sam Richard Garriot! Ponieważ pierwsza część tego mni-cyklu była słaba, sięgnąłem po sequel. Wrażenia z zabawy teraz wam opisuje :).
PLUSY: klimat, inwentory, ciekawe podziemia
MINUSY: cała oprawa audiowizualna, fabuła
O ile w pierwszej części Runes of Virtue fabuła była po prostu prostacka, to tutaj mogę ją określić tylko jednym słowem: debilna. Pokonany przez nas w U:RoV1 Czarny Rycerz... nudzi się (sic!). Ponieważ dawno nic nie przeskrobał postanawia po kolei porywać burmistrzów ośmiu miast Brytanii i umieszczać ich w lochach. Przerażony takim obrotem spraw lord British każe sprowadzić na swój zamek bohatera, któremu zleca ratowanie władców. Nawet się takiej "fabuły" komentować nie chce :(. Ale nie ma co płakać, lepiej się śmiać, bo śmiech to zdrowie :))).
Proces tworzenia (choć powinienem raczej powiedzieć "proces wybierania") bohatera niezwykle przypomina ten z Diablo 2. Mamy do dyspozycji czwórkę postaci (to jedna więcej niż w poprzedniej części Runów). Każda z nich posiada inne umiejętności, wartości HP/mana i początkowy ekwipunek. My musimy podjąć jakże trudną decyzję ;) i wcielić się w jednego z tych herosów. Nie można zmienić imienia wybranego bohatera.
Akcję obserwujemy z lotu ptaka. Poruszamy się po sporym świecie gry penetrując lochy i zamki, odwiedzając miasta i oczywiście walcząc. Mapa świata przypomina tą z serii Final Fantasy - nieproporcjonalnie duża postać porusza się między obszarami. Z tym, że w U:RoV2 pojawiają się także równie nieproporcjonalni wrogowie. W porównaniu do poprzedniej części zaszło kilka zmian. Teraz otoczenie jest bardziej interaktywne. Znaczy to, że możemy na przykład zagrać na stojącym w budynku pianinie, czy wystrzelić z armaty na murach obronnych zamku.
Samą esencję zabawy również poprawiono. W poprzedniej odsłonie Runów po prostu zaliczaliśmy po kolei wszystkie podziemia. Teraz mamy też miasta z ludźmi świadczącymi różne usługi oraz lokacje, których odwiedzać nie musimy (kryjówka piratów, legowisko nietoperzy). Pojawiły się oprócz tego subquesty (dostarczenie listu, zlikwidowanie licha nawiedzającego stary zamek...). Akcja programu oprócz lądu toczy się również na morzu. Możemy (a właściwie musimy, aby przejść grę) przejąć statek piratów i wypływać na dalekie rejsy. Ostrzeliwać się z innymi okrętami, zdobywać skarby, walczyć z morskimi potworami. Brzmi nieźle, prawda? To wszystko sprawia, że Runes of Virtue 2 prezentuje o wiele wyższy poziom od swojego poprzednika.
Autorzy ukryli w grze kilka naprawdę miłych smaczków. W jednym z miast na przykład możemy po niepozornych schodach zejść do... siedziby firmy Origin i porozmawiać z jej wszystkimi pracownikami.
Na pochwałę zasługuję fakt, że Runy doskonale oddają geografię Brytanii. Wszystkie nazwy miast będą znane osobom, które bawiły się przy głównym, pecetowym cyklu Ultimy: Minoc, Yew, Britannia itd.
Jeden fakt pozostał niezmieniony w stosunku do pierwszej części Runes of Virtue. Nadal masę czasu spędzamy na penetrowaniu podziemi. Te są natomiast niezwykle pomysłowo zrobione, chociaż do poziomu tych z Zeldy trochę im brakuje. Mamy rozmaite mechanizmy do uruchomienia, zagadki do rozgryzienia, pułapki do omijania i bossów do pokonania :). Na dodatek poprawiono samo odkrywanie lochów. W RoV1 w czasie poruszania się po korytarzach widzieliśmy WSZYSTKO i nic raczej nie mogło nas zaskoczyć. Teraz widzimy jedynie tę część dungeonu, którą zwiedziliśmy. Niby drobiazg, a jednak zupełnie zmienia podejście do problemu.
Grafika jest schematyczna, uproszczona i w dodatku czarno-biała. Postacie i potwory również nie najlepiej wyglądają. Przypomina tą z pierwszych Ultim na PC:). Jednak to nie ona w grach jest najważniejsz lecz grywalność. Muzykę i dźwięk ocenię przy pomocy dwóch tylko słów: nic specjalnego.
Walki toczone są w trybie typowo zręcznościowym, chociaż wymagają też nieco pomyślunku i rozeznania w technikach stosowanych przez napotkanych wrogów. A bestiariusz, powiększony w stosunku do pierwszej części, prezentuje się nawet okazale. Spotkamy naprawdę sporo bestii: od słabowitych szczurów, przez denerwujące trolle, aż po potężne hydry, beholdery i ettiny.
Naszego herosa charakteryzuje pięć współczynników: punkty życia, mana, siła, zręczność i inteligencja. Dwa pierwsze są niezmienne i zależą od początkowego wyboru postaci. Pozostałe trzy zwiększają się w trakcie rozgrywki jednak w dość nietypowy sposób. Po uwolnieniu każdego burmistrza otrzymujemy jeden z tytułowych Runów. To właśnie one sprawiają, że stajemy się potężniejsi. Sposób rozwoju niby beznadziejny, ale mi nawet przypadł do gustu.
Ekwipunek w stosunku do poprzednika uległ znacznemu powiększeniu i obejmuje bardzo dużo różnych przedmiotów takich jak broń (miecze, łuki, bumerangi, magiczne różdżki), pancerze (skórzane, kolczuga, płytówka, magiczna płytówka), mikstury oraz inne ciekawe przedmioty (buty do chodzenia po lawie, kij do przywołania cyklopa).
Mimo swoich wad Ultima: Runes of Virtue 2 to duży krok do przodu w stosunku do poprzednika. Gra posiada specyficzny klimat Ultimy i zapewni każdemu miłośnikowi rolplejów sporo zabawy. Warto być jednak dobrym w przechodzeniu lochów, gdyż Runy do programów łatwych nie należą.
Obrazki z gry:
Dodane: 28.06.2002, zmiany: 21.11.2013