CIMA: The Enemy |
|
Wydania |
2003() |
Ogólnie
|
Połączenie cech rpg, strategii i... Lemingów... Brzmi ciekawie? I tak jest, choć z powodu pewnej monotonii poziomów zabawy wystarcza na dość krótko...
|
Widok
|
izometr
|
Walka
|
czas rzeczywisty
|
Recenzje |
Są takie chwile w życiu, gdy jedyne o czym człowiek marzy, to zwinąć się w kulkę, przykryć pierzynką i zapaść w sen zimowy. Ja również byłam w trakcie poszukiwania jakiegoś miłego i ciepłego miejsca, gdy ze stanu odrętwienia wyrwał mnie łagodny, ale nieznoszący sprzeciwu Głos. Oto nasz drogi Szef (O. Ż. W.) przypomniał sobie o mojej skromnej osobie. Cóż było robić? Loth ani pisnął, wrócił do kompa i power przycisnął... A następnie zaczęłam przetrząsać zakamarki pamięci i dysku w poszukiwaniu jakiegoś ciekawego tytułu do recenzji. Po krótkim odświeżeniu pamięci (i połapaniu paru screenów) mogę już zaprezentować Wam naszego dzisiejszego bohatera. Poznajcie się: przed Wami - CIMA: The Enemy.
Historia rozpoczyna się, gdy dwoje młodych Strażników (lokalne siły porządkowe chroniące ludność przed demonami zwanymi tu CIMA) podróżuje pociągiem wraz z 14 osadnikami i starszym rangą Strażnikiem gdzieś na Bardzo Dziki Zachód. Co było do przewidzenia za sprawą owych demonów trafiają zupełnie gdzie indziej - do kompleksu labiryntów stworzonego przez wrogie siły. No i teraz nasza w tym głowa, żeby całą brygadkę z tego bałaganu wyciągnąć. Tak więc z mottem amerykańskiej policji - "to serve and protect" na ustach i mieczem w dłoni ruszamy do boju.
Grafika i dźwięk mówiąc szczerze mnie nie zachwyciły, ale źle też nie jest. Nieźle narysowane i wystarczająco zróżnicowane tła, ładne mordki postaci i miła (choć na dłuższą metę nieco monotonna) muzyczka w tle. Oprawa bynajmniej nie odrzuca, ale do jakości Magical Vacation to jej niestety trochę brakuje. Ot - porządna rzemieślnicza robota, bez zbytniego wyrafinowania.
Gra jest mieszanką RPG i strategii. Bezpośrednio kierujemy tylko jednym ze Strażników, drugi podąża za nami i pomaga w walce (z takim sobie zresztą skutkiem). Pozostałym postaciom możemy wydawać rozkazy, to znaczy kazać im się przemieścić we wskazane miejsce, a przez to stawać na przyciskach czy podnosić przedmioty. Labirynty nie są jednak wolne od agresywnych paskudztw, przez co trzeba bardzo uważać gdzie się danego cywila zostawia. Bronić się toto nie za bardzo potrafi, a uciekać nawet nie próbuje. Atakowany przez wroga traci do nas zaufanie, a dość szybko także i życie. A wtedy zostaje już tylko Load Game. Wesoło robi się, gdy mamy 4 osoby stojące na przyciskach w różnych częściach labiryntu i każdą coś podgryza... Potrzebne jest wtedy nie tylko logiczne myślenie ale i niezły refleks i trochę szczęścia.
Elementy RPG w CIMIE ograniczają się właściwie do współczynników (całe 6) i ekwipunku. Nie ma tutaj klasycznego zdobywania poziomów ani związanego z nimi wzrostu statystyk. Na cztery z nich nie mamy w ogóle wpływu, atak i obronę rozwijamy przez dodawanie odpowiednich kryształów do broni i zbroi - co za tym idzie nie ma możliwości znajdywania mocniejszego sprzętu i przebierania postaci w coraz to nowe ciuszki. Można za to znaleźć przedmioty leczące, poprawiające współczynniki, czy też zadające obrażenia wrogom. Co więcej, każda z postaci jest w stanie tworzyć nowe z wypadających z wrogów kamyczków. Musi nam jednak najpierw zaufać - co osiągamy przez ochronę danej osoby przed wałęsającymi się dookoła demonami, a ściślej wysyłanie ich tam, gdzie ich miejsce na oczach cywila.
Właśnie, walka. Tutaj stanowi ona jedynie drogę do celu, a nie cel sam w sobie. Naszym zadaniem jest przeprowadzenie wszystkich przez dany poziom do schodów prowadzących na następny. A ponieważ stwory cały czas się odradzają i nie da rady wybić wszystkich, to kontakt z nimi sprowadza się do wycięcia tych, które za blisko podlazły i przejścia dalej. Ewentualnie zaczajeniu się przy jakimś spawnie i zbieraniu kamyczków. Dalsze zrównywanie paskud z ziemią nie ma sensu, bo tylko czas stracimy, a zysków z tego żadnych.
Gra składa się z wielu poziomów składających się na 14 labiryntów. Każdy z nich ma inną scenerię i kończy się bliskim spotkaniem z kolejnym bossem. Niestety, poziomy te niewiele się różnią od siebie, więc po pewnym czasie rozgrywka staje się monotonna i łatwo wpaść w rutynę albo śmiertelnie się znudzić i rzucić grę w kąt. Tak, monotonia to największa wada tej gry. Podsumowując, jeżeli szukacie porządnego erpega to niestety musicie szukać dalej. Ale jeśli macie ochotę trochę pomyśleć i lubicie lemmingi, a akurat nic ciekawszego na horyzoncie nie widać to pograć można. Ale arcydzieła się nie spodziewajcie.
Moja ocena: 5/10
Mała uwaga: grałam w tą grę dosyć dawno temu, a ponieważ pamięć mam dobrą, ale krótką, to mogą pojawić się pewne nieścisłości. Jeśli zauważycie, że gdzieś się plączę w zeznaniach dajcie znać, poprawi się.
Obrazki z gry:
Dodane: 03.11.2005, zmiany: 21.11.2013